*Harry*
Kurwa. Kurwa. Kurwa. Przeszukałem cały dom, by w końcu gdzieś zobaczyć Trish. Ale jej nie znalazłem. Odchodziłem od zmysłów, dopóki nie wszedłem drugi raz do jej pokoju zaglądając do szafy. Większość ubrań zniknęła, a walizki z którą tu przyjechała nie mogłem nigdzie dostrzec.
Wyjechała.
Była na tyle zdesperowana, żeby mnie zostawić? Wyjechać bez słowa? Jestem cholernym idiotą, że nie zauważyłem tego. Nie dochodziła do mnie ta myśl, że kiedykolwiek mogła posunąć się do tego.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem to zadzwoniłem do jej mamy. Dlaczego do niej? Bo idiota Harry nie miał numeru Trish. Dziwne, prawda?
- Powiedz mi, że ona jest u ciebie. - rzuciłem od razu.
- Harry. - westchnęła. Chciałem ponaglić ją, aby zaczęła mówić szybciej. - Nie wiem co się pomiędzy wami stało, ale ona nie chce tam wracać.
O kurwa. Naprawdę aż tak cholernym dupkiem się okazałem?
- Jak to nie chce wracać? - krzyknąłem. Szarpałem za moje włosy. Za cholerę nie mogłem się uspokoić. - Daj mi ją do telefonu.
- Ona śpi.
- Obudź ją. - prychnąłem. Mogłem być bardziej milszy.
- Harry, ona potrzebuje odpoczynku. Nie spała całą noc.
- Boże... - wypuściłem powietrze z płuc. - Dlaczego? Dlaczego nic nie zauważyłem? - mruknąłem bardziej do siebie. - Zuzann... Wiesz jak bardzo ona jest dla mnie ważna, j..ja...
- Wiem o tym, Harry. - przerwała mi, wyrywając mnie z niezręczności. Sam nie wiedziałem jak dokończyć to zdanie, które okazało się niefortunnie trudne. - Te maile, które mi wysyłasz... dziękuję ci za nie. Jestem wtedy spokojniejsza, bo wiem, że moja córka jest pod dobrą opieką.
Westchnąłem. Nigdy nie spodziewałbym się tego, że Zuzanah... że ona zgłosi swoją córkę do mnie na nauki.
- Okej. - rzuciłem ostatkiem sił i opadłem na łóżko Trish. Pościel pachniała nią, tak bardzo tęskniłem za tym zapachem. Jeśli Zuzanah nie przekona jej do powrotu, będę spał tutaj. - Powiedz jej, że jej potrzebuję.
- Ona potrzebuje przerwy.
- Proszę. - krzyknąłem zdesperowany.
- Dobrze, Harry. - wiedziałem, że zgodziła się z trudem. Niby dziękowała mi, że jest tu bezpieczna, ale wiedziałem, że zawsze stanie po stronie Trish i na siłę jej tu wysyłać nie będzie.
- Um... Nie będę już przeszkadzał. - potarłem skroń. - Niech ona wróci tu szybko...
Zwierzałem się jej, jak cholernej przyjaciółce. Bo kto zrozumie cię lepiej jak nie kobieta, która ma kilka przeżyć za sobą? Nie znała mnie od tej strony i chciała mi coś o tym wspomnieć, ale zachowała to dla siebie. Wiem to.
- Porozmawiam z nią. - wyczułem jak się uśmiecha.
- Okej. Dzięki. - ulżyło mi. Nawet nie wiem kiedy rozłączyła się, ja nadal trzymałem telefon przy uchu. Gdy zamknąłem oczy ujrzałem ten uśmiech, który był dla mnie powietrzem, a w tej chwili go zabrakło.
*Jenna*
- Miałeś tego dopilnować, idioto. - wywróciłam oczami popychając Iana, który siedział bezczynnie na krześle. Nie przejmował się tym, że nasz plan jest ważniejszy od jego lenistwa.
- No kurwa. Wszystko na mojej głowie. - prychnął.
- Oh, oczywiście. Ja przecież nic nie robię! - podniosłam głos. Z tym idiotą normalnie rozmawiać się nie da.
- Rządzisz się. To jest jedyny twój obowiązek.
- Zamknij się. - warknęłam. - Jak ty mnie, do cholery jasnej, wkurwiasz! Beze mnie niczego byś nie osiągnął, tylko grzecznie poprosił swojego braciszka o posesję.
- Nie wypominaj mi tego, że jest on moim pieprzonym bratem. - wstał podchodząc do mnie. Jego sylwetka wyprostowała się przede mną. Myśli, że mnie, kuźwa, zastraszy.
- Dobrze wiesz, że pieprzy on dziewczynę, która ci się podoba. - szepnęłam z wyższością. Jego oczy zapłonęły, a linia szczęki się zacisnęła. Prawda boli. - Tylko on był pierwszy. - dodałam.
- Zamknij, kurwa, ryj! - odepchnął mnie tak, że wpadłam na biurko za mną. Zaśmiałam się.
- Koniec tego. - powiedziałam. - Dobrze wiesz, że on z nami nie wygra. Zwycięstwo zawsze było po naszej stronie. Trish jest jego słabością, a my to wykorzystamy...
*Harry*
Cztery cholerne dni. Cztery cholerne dni bez tlenu. Cztery cholerne dni bez zmrużenia oka.
Chciałem być sam, a przetłaczająca obecność Lary była wręcz... wkurzająca. Nie odwołałem zajęć. Po prostu miała ich o połowę mniej. Chciała mnie pocieszyć, ale co z tego? Skoro nie chciałem mówić jej niczego? Nawet zadzwoniłem do mojej mamy. Nie mówiłem jej o żadnym moim problemie, ale wyczuła, że jest coś nie tak. Chodziłem bez sensu po domu i patrzyłem na obrazy mojego ojca, które tak bardzo go zachwycały. Kurwa, nie robiłem nic.
- Harry. - usłyszałem głos Lary. Nawet nie zauważyłem, kiedy pojawiła się w kuchni. - Harry, wstań w końcu i zrób coś ze swoim życiem!
Odejdź, albo stanie się coś niemiłego dla ciebie.
- Nie. - mruknąłem.
- Jesteś denerwujący. - pisnęła cienkim głosem. - Eh, gorzej! - dodała ze wściekłością.
- Zajmij się sobą.
- Chcę ci pomóc.
- Nie, nie chcesz. Ani ja tego nie chcę.
- Czemu po prostu tego wszystkiego z siebie nie wydusisz? Ulży ci. - serio? Naprawdę, mam jej mówić jak źle się czuję? Głupio to zabrzmi, ale po prostu czuję, jakbym stracił połowę serca. Żaden materiał nie zaklei tej dziury.
- Zostaw mnie w spokoju. - wpatrzony w sufit, kątem oka zauważyłem, kiedy opuszczała powoli kuchnię. Gdy drzwi za nią zamknęły się zacisnąłem oczy, by nie wyleciała kolejna fala łez. Tak, nawet ja potrafię być tak słaby emocjonalnie, by dać oczom wolną wolę.
*Trish*
Powoli weszłam po schodach, ciągnąc za sobą walizkę. Oczy piekły mnie od nieprzespanych nocy, a płacz, który towarzyszył mi podczas dwugodzinnej jazdy autobusem, wręcz sprawiał ból. Nie wiem jak spojrzę mu w oczy. Nie byłam na to przygotowana.
Wejść czy jednak wrócić do Londynu? W pierwszy dzień, kiedy chciałam spokojnie zasnąć w moim dawnym łóżku, miałam okropny sen, który zadecydował o tym, że przez kolejne dni nie zmrużyłam oka, bo obrazy z niego nawracały. Lara siedząca na kolach Harrego, oboje zadowoleni, szczęśliwi. Tego bałam się najbardziej. Nie chciałam czuć kolejnego rozczarowania.
Podczas tej kilkudniowej przerwy zrozumiałam, że Harry stał się moim powietrzem, bez którego nie da się funkcjonować. Chcę wejść teraz i załatwić to raz, a dobrze.
Pociągnęłam za klamkę i cicho weszłam do środka. Wszędzie było ciemno i musiałam uważać, by nie potknąć się o jakieś buty, które nigdy nie były tak porozrzucane jak teraz. Drzwi do pokoju Lary były uchylone, więc w pierwszej kolejności skierowałam się tam. Zapukałam cicho i nie czekając na reakcję od razu weszłam. Jeśli mam przyłapać ich razem, to niech będzie to właśnie teraz. Jednak nie widziałam tam ani Harrego ani Lary.
- O Boże! - odwróciłam się na pięcie, gdy zza mnie doszedł stłumiony krzyk. Lara zakrywała sobie usta dłonią i patrzyła na mnie w ogromnym szoku. Co? - Wreszcie jesteś.
Chwyciłam moją rękę i lekko nią potrząsnęła.
- Harry jest nie do zniesienia. Po prostu... musisz z nim natychmiast porozmawiać. - uśmiechnęła się lekko. Mała część mnie czuła satysfakcję, że jednak odtrącał Larę.
- Czy wszystko jest w porządku? - wydusiłam z siebie. Byłam w lekkim szoku. Lara wyglądała na szczęśliwą.
- Ze mną tak, ale z nim nie.
Oookej.
Szybkim ruchem ominęłam Larę i skierowałam się do Harrego sypialni, która znajdowała się w części budynku, w której rzadko kiedy bywałam. Wzięłam głęboki oddech i zostawiając walizkę przed drzwiami, pchnęłam je wchodząc cicho do pokoju.
- Mówiłem ci, żebyś mnie zostawiła.
Harrego głos był stłumiony przez poduszkę, którą miał przyciśniętą do twarzy. Uśmiechnęłam się mimowolnie na ten gest, który ocieplił moje wszystko.
- Harry. - szepnęłam. Nie mogłam przyrzec, że mnie usłyszał, ale kiedy oderwał poduszkę od twarzy i spojrzał na mnie z szokiem, wiedziałam, że się nie myliłam.
- Trish. - szepnął w zdziwieniu. - Boże.
Wstał i podszedł do mnie stając przede mną. Zmniejszył dystans całkowicie, kiedy oplótł mnie ramionami, przyciskając całkowicie do jego ciepłego ciała. Zaciągnęłam się jego zapachem opierając głowę na klatce piersiowej. Harrego serce biło tak szybko i mocno, że z łatwością mogłam to usłyszeć.
- Myślałem... - przerwał. - Boże, myślałem, że już nie wrócisz.
Nie mówiłam nic, kiedy ścisnął mnie bardziej. Oparł głowę na moim ramieniu, więc ręką sięgnęłam po jego włosy, głaszcząc je.
- Harry. - szepnęłam. - Przepraszam, że wyjechałam bez żadnego ostrzeżenia, ale... musiałam to wszystko przemyśleć.
- Już nigdy nie pozwolę ci odejść, rozumiesz? - chwycił moje ramiona odsuwając od siebie. Zielone oczy wlepił we mnie, patrząc z niesamowitą czułością. Boże, kocham go.
- Nawet nie spróbuję. - uśmiechnęłam się lekko.
- Czyli ty.. zostajesz? - zapytał z nadzieją.
- No tak. Chcę dokończyć swoje nauki. - Chwyciłam jego bicepsy i lekko ścisnęłam. W raz z jego rozświetleniem twarzy, mój umysł zaczął sprawniej działać. Dotleniłam się i mogłam oddychać swobodniej, skoro moje powietrze zostało mi oddane.
- Odchodziłem od zmysłów. Nie rób tego więcej. - Harry zszedł na ostrzejszy ton.
- Obiecuję. - zaśmiałam się i ustałam na palcach by dotknąć jego ust. Milimetry przed jego twarzą zatrzymałam się, zaczepiając palce na jego ramionach. Niespodziewanie Harry pierwszy musnął moje usta. Wydałam z siebie ciche westchnienie, a kolana pode mną ugięły się. Harry asekuracyjnie chwycił mnie za biodra, a skóra pod jego dotykiem zaczęła płonąć. Przerwałam pocałunek i po raz kolejny wtuliłam się w niego. Nie mogę uwierzyć, że on tu jest, że wszystko powraca do porządku.
Kiedy dotykałam nosem jego szyi, byłam pewna, że usłyszałam dwa ciche słowa, które wyleciały z ust Harrego.
- Co? - zapytałam niepewnie, patrząc w jego oczy.
- Kocham cię. - wyszeptał i oparł swoje czoło o moje. - To dziwnie brzmi z moich ust, ale tak jest... - wzruszył ramionami. Czuł się skrępowany i było to od niego czuć, ale... chwila... czy on powiedział...?
- Czy ty...
- Zrozumiałem to, kiedy cię przy mnie nie było. Pierwszy raz w życiu doznaję tego uczucia i powiem ci, że jest ono niesamowite.
- Harry. - zaśmiałam się pocierając jego nos swoim.
- A czy ty...
- Tak, Harry. Chcę, aby o uczucie nigdy nie wygasło.
- Pielęgnujmy je.
- Jestem za. - zachichotałam.
- Kocham cię. Boże. Trish, ja cię kocham. - zaśmiał się unosząc mnie nad ziemią i okręcając kilka razy w koło. Nim odstawił mnie na ziemię, wyznał mi to jeszcze kilka razy.
- Harry... - wydyszałam. - Kochajmy się.
__________________________________________________
P.S. Nie rozumiem tego, czemu jest tak mało komentarzy, a wejść na bloga po 200 dziennie. Dziękuję za uwagę :)
Kurwa. Kurwa. Kurwa. Przeszukałem cały dom, by w końcu gdzieś zobaczyć Trish. Ale jej nie znalazłem. Odchodziłem od zmysłów, dopóki nie wszedłem drugi raz do jej pokoju zaglądając do szafy. Większość ubrań zniknęła, a walizki z którą tu przyjechała nie mogłem nigdzie dostrzec.
Wyjechała.
Była na tyle zdesperowana, żeby mnie zostawić? Wyjechać bez słowa? Jestem cholernym idiotą, że nie zauważyłem tego. Nie dochodziła do mnie ta myśl, że kiedykolwiek mogła posunąć się do tego.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem to zadzwoniłem do jej mamy. Dlaczego do niej? Bo idiota Harry nie miał numeru Trish. Dziwne, prawda?
- Powiedz mi, że ona jest u ciebie. - rzuciłem od razu.
- Harry. - westchnęła. Chciałem ponaglić ją, aby zaczęła mówić szybciej. - Nie wiem co się pomiędzy wami stało, ale ona nie chce tam wracać.
O kurwa. Naprawdę aż tak cholernym dupkiem się okazałem?
- Jak to nie chce wracać? - krzyknąłem. Szarpałem za moje włosy. Za cholerę nie mogłem się uspokoić. - Daj mi ją do telefonu.
- Ona śpi.
- Obudź ją. - prychnąłem. Mogłem być bardziej milszy.
- Harry, ona potrzebuje odpoczynku. Nie spała całą noc.
- Boże... - wypuściłem powietrze z płuc. - Dlaczego? Dlaczego nic nie zauważyłem? - mruknąłem bardziej do siebie. - Zuzann... Wiesz jak bardzo ona jest dla mnie ważna, j..ja...
- Wiem o tym, Harry. - przerwała mi, wyrywając mnie z niezręczności. Sam nie wiedziałem jak dokończyć to zdanie, które okazało się niefortunnie trudne. - Te maile, które mi wysyłasz... dziękuję ci za nie. Jestem wtedy spokojniejsza, bo wiem, że moja córka jest pod dobrą opieką.
Westchnąłem. Nigdy nie spodziewałbym się tego, że Zuzanah... że ona zgłosi swoją córkę do mnie na nauki.
- Okej. - rzuciłem ostatkiem sił i opadłem na łóżko Trish. Pościel pachniała nią, tak bardzo tęskniłem za tym zapachem. Jeśli Zuzanah nie przekona jej do powrotu, będę spał tutaj. - Powiedz jej, że jej potrzebuję.
- Ona potrzebuje przerwy.
- Proszę. - krzyknąłem zdesperowany.
- Dobrze, Harry. - wiedziałem, że zgodziła się z trudem. Niby dziękowała mi, że jest tu bezpieczna, ale wiedziałem, że zawsze stanie po stronie Trish i na siłę jej tu wysyłać nie będzie.
- Um... Nie będę już przeszkadzał. - potarłem skroń. - Niech ona wróci tu szybko...
Zwierzałem się jej, jak cholernej przyjaciółce. Bo kto zrozumie cię lepiej jak nie kobieta, która ma kilka przeżyć za sobą? Nie znała mnie od tej strony i chciała mi coś o tym wspomnieć, ale zachowała to dla siebie. Wiem to.
- Porozmawiam z nią. - wyczułem jak się uśmiecha.
- Okej. Dzięki. - ulżyło mi. Nawet nie wiem kiedy rozłączyła się, ja nadal trzymałem telefon przy uchu. Gdy zamknąłem oczy ujrzałem ten uśmiech, który był dla mnie powietrzem, a w tej chwili go zabrakło.
*Jenna*
- Miałeś tego dopilnować, idioto. - wywróciłam oczami popychając Iana, który siedział bezczynnie na krześle. Nie przejmował się tym, że nasz plan jest ważniejszy od jego lenistwa.
- No kurwa. Wszystko na mojej głowie. - prychnął.
- Oh, oczywiście. Ja przecież nic nie robię! - podniosłam głos. Z tym idiotą normalnie rozmawiać się nie da.
- Rządzisz się. To jest jedyny twój obowiązek.
- Zamknij się. - warknęłam. - Jak ty mnie, do cholery jasnej, wkurwiasz! Beze mnie niczego byś nie osiągnął, tylko grzecznie poprosił swojego braciszka o posesję.
- Nie wypominaj mi tego, że jest on moim pieprzonym bratem. - wstał podchodząc do mnie. Jego sylwetka wyprostowała się przede mną. Myśli, że mnie, kuźwa, zastraszy.
- Dobrze wiesz, że pieprzy on dziewczynę, która ci się podoba. - szepnęłam z wyższością. Jego oczy zapłonęły, a linia szczęki się zacisnęła. Prawda boli. - Tylko on był pierwszy. - dodałam.
- Zamknij, kurwa, ryj! - odepchnął mnie tak, że wpadłam na biurko za mną. Zaśmiałam się.
- Koniec tego. - powiedziałam. - Dobrze wiesz, że on z nami nie wygra. Zwycięstwo zawsze było po naszej stronie. Trish jest jego słabością, a my to wykorzystamy...
*Harry*
Cztery cholerne dni. Cztery cholerne dni bez tlenu. Cztery cholerne dni bez zmrużenia oka.
Chciałem być sam, a przetłaczająca obecność Lary była wręcz... wkurzająca. Nie odwołałem zajęć. Po prostu miała ich o połowę mniej. Chciała mnie pocieszyć, ale co z tego? Skoro nie chciałem mówić jej niczego? Nawet zadzwoniłem do mojej mamy. Nie mówiłem jej o żadnym moim problemie, ale wyczuła, że jest coś nie tak. Chodziłem bez sensu po domu i patrzyłem na obrazy mojego ojca, które tak bardzo go zachwycały. Kurwa, nie robiłem nic.
- Harry. - usłyszałem głos Lary. Nawet nie zauważyłem, kiedy pojawiła się w kuchni. - Harry, wstań w końcu i zrób coś ze swoim życiem!
Odejdź, albo stanie się coś niemiłego dla ciebie.
- Nie. - mruknąłem.
- Jesteś denerwujący. - pisnęła cienkim głosem. - Eh, gorzej! - dodała ze wściekłością.
- Zajmij się sobą.
- Chcę ci pomóc.
- Nie, nie chcesz. Ani ja tego nie chcę.
- Czemu po prostu tego wszystkiego z siebie nie wydusisz? Ulży ci. - serio? Naprawdę, mam jej mówić jak źle się czuję? Głupio to zabrzmi, ale po prostu czuję, jakbym stracił połowę serca. Żaden materiał nie zaklei tej dziury.
- Zostaw mnie w spokoju. - wpatrzony w sufit, kątem oka zauważyłem, kiedy opuszczała powoli kuchnię. Gdy drzwi za nią zamknęły się zacisnąłem oczy, by nie wyleciała kolejna fala łez. Tak, nawet ja potrafię być tak słaby emocjonalnie, by dać oczom wolną wolę.
*Trish*
Powoli weszłam po schodach, ciągnąc za sobą walizkę. Oczy piekły mnie od nieprzespanych nocy, a płacz, który towarzyszył mi podczas dwugodzinnej jazdy autobusem, wręcz sprawiał ból. Nie wiem jak spojrzę mu w oczy. Nie byłam na to przygotowana.
Wejść czy jednak wrócić do Londynu? W pierwszy dzień, kiedy chciałam spokojnie zasnąć w moim dawnym łóżku, miałam okropny sen, który zadecydował o tym, że przez kolejne dni nie zmrużyłam oka, bo obrazy z niego nawracały. Lara siedząca na kolach Harrego, oboje zadowoleni, szczęśliwi. Tego bałam się najbardziej. Nie chciałam czuć kolejnego rozczarowania.
Podczas tej kilkudniowej przerwy zrozumiałam, że Harry stał się moim powietrzem, bez którego nie da się funkcjonować. Chcę wejść teraz i załatwić to raz, a dobrze.
Pociągnęłam za klamkę i cicho weszłam do środka. Wszędzie było ciemno i musiałam uważać, by nie potknąć się o jakieś buty, które nigdy nie były tak porozrzucane jak teraz. Drzwi do pokoju Lary były uchylone, więc w pierwszej kolejności skierowałam się tam. Zapukałam cicho i nie czekając na reakcję od razu weszłam. Jeśli mam przyłapać ich razem, to niech będzie to właśnie teraz. Jednak nie widziałam tam ani Harrego ani Lary.
- O Boże! - odwróciłam się na pięcie, gdy zza mnie doszedł stłumiony krzyk. Lara zakrywała sobie usta dłonią i patrzyła na mnie w ogromnym szoku. Co? - Wreszcie jesteś.
Chwyciłam moją rękę i lekko nią potrząsnęła.
- Harry jest nie do zniesienia. Po prostu... musisz z nim natychmiast porozmawiać. - uśmiechnęła się lekko. Mała część mnie czuła satysfakcję, że jednak odtrącał Larę.
- Czy wszystko jest w porządku? - wydusiłam z siebie. Byłam w lekkim szoku. Lara wyglądała na szczęśliwą.
- Ze mną tak, ale z nim nie.
Oookej.
Szybkim ruchem ominęłam Larę i skierowałam się do Harrego sypialni, która znajdowała się w części budynku, w której rzadko kiedy bywałam. Wzięłam głęboki oddech i zostawiając walizkę przed drzwiami, pchnęłam je wchodząc cicho do pokoju.
- Mówiłem ci, żebyś mnie zostawiła.
Harrego głos był stłumiony przez poduszkę, którą miał przyciśniętą do twarzy. Uśmiechnęłam się mimowolnie na ten gest, który ocieplił moje wszystko.
- Harry. - szepnęłam. Nie mogłam przyrzec, że mnie usłyszał, ale kiedy oderwał poduszkę od twarzy i spojrzał na mnie z szokiem, wiedziałam, że się nie myliłam.
- Trish. - szepnął w zdziwieniu. - Boże.
Wstał i podszedł do mnie stając przede mną. Zmniejszył dystans całkowicie, kiedy oplótł mnie ramionami, przyciskając całkowicie do jego ciepłego ciała. Zaciągnęłam się jego zapachem opierając głowę na klatce piersiowej. Harrego serce biło tak szybko i mocno, że z łatwością mogłam to usłyszeć.
- Myślałem... - przerwał. - Boże, myślałem, że już nie wrócisz.
Nie mówiłam nic, kiedy ścisnął mnie bardziej. Oparł głowę na moim ramieniu, więc ręką sięgnęłam po jego włosy, głaszcząc je.
- Harry. - szepnęłam. - Przepraszam, że wyjechałam bez żadnego ostrzeżenia, ale... musiałam to wszystko przemyśleć.
- Już nigdy nie pozwolę ci odejść, rozumiesz? - chwycił moje ramiona odsuwając od siebie. Zielone oczy wlepił we mnie, patrząc z niesamowitą czułością. Boże, kocham go.
- Nawet nie spróbuję. - uśmiechnęłam się lekko.
- Czyli ty.. zostajesz? - zapytał z nadzieją.
- No tak. Chcę dokończyć swoje nauki. - Chwyciłam jego bicepsy i lekko ścisnęłam. W raz z jego rozświetleniem twarzy, mój umysł zaczął sprawniej działać. Dotleniłam się i mogłam oddychać swobodniej, skoro moje powietrze zostało mi oddane.
- Odchodziłem od zmysłów. Nie rób tego więcej. - Harry zszedł na ostrzejszy ton.
- Obiecuję. - zaśmiałam się i ustałam na palcach by dotknąć jego ust. Milimetry przed jego twarzą zatrzymałam się, zaczepiając palce na jego ramionach. Niespodziewanie Harry pierwszy musnął moje usta. Wydałam z siebie ciche westchnienie, a kolana pode mną ugięły się. Harry asekuracyjnie chwycił mnie za biodra, a skóra pod jego dotykiem zaczęła płonąć. Przerwałam pocałunek i po raz kolejny wtuliłam się w niego. Nie mogę uwierzyć, że on tu jest, że wszystko powraca do porządku.
Kiedy dotykałam nosem jego szyi, byłam pewna, że usłyszałam dwa ciche słowa, które wyleciały z ust Harrego.
- Co? - zapytałam niepewnie, patrząc w jego oczy.
- Kocham cię. - wyszeptał i oparł swoje czoło o moje. - To dziwnie brzmi z moich ust, ale tak jest... - wzruszył ramionami. Czuł się skrępowany i było to od niego czuć, ale... chwila... czy on powiedział...?
- Czy ty...
- Zrozumiałem to, kiedy cię przy mnie nie było. Pierwszy raz w życiu doznaję tego uczucia i powiem ci, że jest ono niesamowite.
- Harry. - zaśmiałam się pocierając jego nos swoim.
- A czy ty...
- Tak, Harry. Chcę, aby o uczucie nigdy nie wygasło.
- Pielęgnujmy je.
- Jestem za. - zachichotałam.
- Kocham cię. Boże. Trish, ja cię kocham. - zaśmiał się unosząc mnie nad ziemią i okręcając kilka razy w koło. Nim odstawił mnie na ziemię, wyznał mi to jeszcze kilka razy.
- Harry... - wydyszałam. - Kochajmy się.
__________________________________________________
P.S. Nie rozumiem tego, czemu jest tak mało komentarzy, a wejść na bloga po 200 dziennie. Dziękuję za uwagę :)
Oooo jak super a ta koncowka :3 i te ostatnie slowa Trish xd nie wiem jak je opisac.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lary.. Ale rodział super i wreszcie pojawiła sie Jenna ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńJa to za Jenna nie tesknilam xd
OdpowiedzUsuńCzasami takie zaskoczenie bo piszesz ze nie wiesz kiedy rozdzial a potem jeb i jest xd. Chcialam wszystkim zyczyc wesolych juz konczacych sie Mikolajek.
Uwielbiam zaskakiwać ludzi :D ja nie czuję tej magii Mikołajek, dlatego zupełnie zapomniałam Wam życzyć wesołych :D no ale... WESOŁYCH! <3
UsuńRozdział rewelacja ❤ i ta końcówka 😜 czekam na next XD
OdpowiedzUsuńChyba juz kiedys to powiedzialam xd ale jak ta sama osoba wchodzi sprawdzic czy jest nowy rozdzial to ma za kazdym razem pisac komentarz??
OdpowiedzUsuńA czy bloga czytają 3 osoby i wchodzą 100 razy dziennie? Wątpię :) No ale z natury jestem osobą, która wszystkiego się uczepi więc musicie mi wybaczyć.
Usuńkiedy następny ???
OdpowiedzUsuńJeśli mi sie uda to pod koniec tego tygodnia. x
Usuń