sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 14

 *Trish*

- Myślę, że na dziś skończymy. - rzekł Harry, a ja odetchnęłam ciesząc się, że w końcu koniec. Patrzyłam jak chłopak chował wszystko co było dziś potrzebne na naszych zajęciach, a gdy skończył ruszyłam za nim w stronę domu.
- Ale jutro będzie dłużej. - uprzedził mnie, a jego ciało odwróciło się szybko w moją stronę, czego powodem było wpadnięcie na niego.
- O nie... - skrzywiłam się.
- O tak... - jęk, który Harry wydobył z siebie mówiąc te słowa był najbardziej namiętnym jękiem jakikolwiek było mi usłyszeć. Uderzyłam go lekko w ramię, spostrzegając się do czego to miało nawiązać. Debil.
Weszłam do domu, gdy ten otworzył mi drzwi. Zniknął gdzieś za drzwiami, nie rozpatrywałam się gdzie. Ponownie wyszłam na dwór. Nie zdążyłam dokładnie się rozejrzeć, gdy poczułam szarpnięcie za ramię.

*Harry*

- Myślę, że na dziś skończymy. - powiedziałem do Trish, która zdawała się odetchnąć z ulgą.Gdy pochowałem cały sprzęt ruszyłem do domu, a dziewczyna zaraz za mną.
- Ale jutro będzie dłużej. - odwróciłem się szybko, sprawiając, że Trish na mnie wpadła.
- O nie... - zamarudziła.
- O tak... - jęknąłem namiętnie, przyprawiając siebie i prawdopodobnie Trish o skojarzenia. Oberwałem lekko w ramię i zacząłem śmiać się. Zawstydziła się, to było jasne. Otworzyłem drzwi, przepuszczając Trish jako pierwszą. Bez słowa odszedłem do swojego pokoju, żeby zmienić spodenki, które zostały poplamione przez Dolara.
Usiadłem przy stole opierając łokcie na kolanach. Ta dziewczyna strasznie namieszała mi w głowie. Potrafiła za jednym razem cholernie irytować, a za drugim sprawiać wrażenie niewinnej, małej istotki. Nie wiedziałem co będzie dalej, nie rozpatrywałem swojej przyszłości.
Pocałunek.
Całowałem dużą ilość dziewczyn, każda kolejna wymiana śliny zdawała się być jeszcze lepszą, lecz to było coś innego. Czyżby jej dziewictwo dodawało jej takiego uroku?
Zdałem sobie sprawę, że zbyt dużo czasu poświęciłem na moje gówniane rozmyślania. Nigdy tego nie robiłem.
Wychodząc z pokoju, nakierowałem się od razu na pokój Trish. Coś mnie pchało w jej stronę, coś co chciało poznawać ją jeszcze bardziej niż do tej pory. Postanowiłem wejść bez pukania, nigdy nie byłem do tego przyzwyczajony. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałem jej tam, a światło w łazience było zgaszone. Od razu pomyślałem sobie, że jej ciekawość znów wzięła górę i zechciało jej się zwiedzić piwnicę, która już od dawna skrywała dla niej tak wiele. Bez najmniejszej wątpliwości pobiegłem tam, ale ponownie nie zobaczyłem jej postury.
Coraz bardziej zdawałem się buzować w środku. Kolejny wybryk? Pięć minut temu myślałem o tym, że irytuje mnie czasem jak cholera. Zapeszyłem i tym razem.
Wyszedłem na zewnątrz oddychając bardzo szybko. Co znowu wykombinowała? Rozglądając się dookoła słyszałem krzyki dobiegające z sąsiedniego podwórka. Nie chciałem się wtrącać ani co gorsze przejmować tym, lecz coś nie pozwalało mi tak po prostu zlać to. Krzyki nasilały się. Nie czekając ani chwili pobiegłem zobaczyć co jest grane.

*Trish*

Bezradność.
To jest to, co czułam w tej cholernej chwili.
Siedziałam przywiązana do krzesła, czując totalną mieszankę z mojego umysłu. Czym zawiniłam? Harry oczywiście wplątał się w jakieś kłopoty, a ja za to muszę ponosić konsekwencje. Przeklinałam tak go już od pierwszej chwili gdy mnie 'zabrano'.
Nie mogąc wykonać żadnego ruchu, czułam się jak małe, bezradne, upokorzone dziecko.

*Ian*

Taka biedna, taka bezradna, taka niewinna, taka pyskata. Ona była jedyną osobą, która mogła pomóc mi i Jennie w pokonaniu Harrego. Już od wieków walczymy o to, żeby wyniósł się stąd jak najdalej, a nam zostawił to, co należy nam się od samego początku.
- Lepiej mów co wiesz! - krzyknąłem, okrążając bez ustanku krzesło, na którym siedziała dziewczyna. Spojrzałem na Jennę, która obserwowały cały obrót sytuacji.
- Myślisz, że Harry ma taki niewyparzony ryj i zwierza mi się? - odpyskowała. To nie była odpowiedź, której oczekiwałem. Kipiała złością. Było widać to od niej na kilometr.
- Nie tym tonem. - prychnąłem, chcąc uświadomić jej, że nie ma szans.
- Proszę cię... - parsknęła. Na za dużo sobie pozwalała, a ja od dawna miałem taką postawę, że mnie się nie obraża.
- Powiedziałem ci coś! - warknąłem. Wzdrygnęła się odrobinę, lecz po chwili już niczym nie wzruszona patrzyła w ziemię, mając spuszczoną głowę. - Musimy go zniszczyć, bez względu na to, czy tobie się to podoba, czy nie! A ty nam w tym pomożesz. - zerknąłem na nią chcąc sprawdzić jej reakcję.
- Pojebało? - spojrzała na mnie z poirytowaniem. Ruszyłem w jej stronę. Jej twarz w mgnieniu oka znalazła się w mojej dłoni. Patrzyłem w jej oczy, a strach całkowicie nimi zawładnął, dając mi satysfakcje.
- Przez niego zginęła moja matka. Nie daruje mu tego, rozumiesz? - wysyczałem z zaciśniętymi zębami i odepchnąłem jej głowę, uwalniając ze swojego uścisku. Poruszała szczęką.
- Czemu mieszasz w to mnie? - miała pretensje. Nie byłem głupkiem, znałem świat. Gdyby Harremu na niej nie zależało, już dawno ta dziewczyna powróciłaby tam, skąd przyjechała. Dla niego liczył się tylko seks, a może i ona doznała już tego, czego inne miały okazję doznać.
- Bo ty w tej sprawie masz duże znaczenie. - spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Coraz bardziej zaczęła się kręcić. - Szantaż. To jedyna rzecz, która może załatwić wszystko w błyskawicznym tempie.
Zdawałem się bardziej pogłębić ją w zamyśleniach. Przybrała tajemniczy wyraz twarzy, i mogłem być pewien, że jej umysł dociekał się wszystkiego.
- Kochasz swoją mamusię? - sarkazm wypełnił wszystkie moje słowa.
- Nie mieszaj w to mojej rodziny! - krzyknęła, szarpiąc się desperacko.
- Czyli kochasz.
- Spierdalaj. - syknęła, wytrącając mnie z równowagi. Podchodząc do niej szybkim krokiem, moja dłoń zmierzyła się z jej policzkiem. Głowa tej suki odleciała w bok, a wszystkie włosy zaraz za nią. Usłyszałem śmiech Jenny, który po chwili ucichł.

*Trish*

Policzek piekł makabrycznie i od razu moje ciało stało się wiotkie. Natychmiast poczułam brak sylwetki tego chuja nad moim ciałem, a odciągnął go wkurzony Harry. Jego twarz przybrała kamienny wyraz, a pięści kolejno lądowały na twarzy tego, co mnie uderzył.
- Ian! - pisnęła Jenna.
Teraz się zjawił? Cóż trochę późno, lecz lepiej teraz, niż wcale.
Ian jęczał już z bólu. Spojrzałam na Jenną, gdy ta szukała czegoś desperacko na ziemi. Gdy spostrzegłam jak chwyciła do dłoni metalową rurkę, krzyknęłam do Harrego, żeby uważał. Ten od razu zareagował i zrobił unik, a rurka wylądowała na ciele Iana. Otworzyłam szeroko usta i oczy, a głośny jęk wydobył się z warg tego chuja.
Harry podszedł do mnie i zaczął mnie rozwiązywać, wykorzystując chwilę nieuwagi ze strony Jenny, która klęczała przy Ianie, przepraszając go.
- Chodź. - chwycił mnie za rękę i wyszliśmy szybko z tego małego budynku. Biegłam ile sił w nogach, a gdy nie miałam siły zatrzymałam się, a Harry za mną, nadal trzymając mój nadgarstek. Byłam na niego zła. Kłopoty, które były czymś normalnym dla Harrego, zawsze będą schodzić na mnie?
- Po co do nich jak zwykle poszłaś? - wyskoczył z pretensjami, pomijając fakt, że to właśnie ktoś mnie 'wziął'.
- Ja poszłam? - zakpiłam. - Nie wziąłeś pod uwagę tego, że ktoś mógł mnie sam zabrać. - dodałam wywracając oczami. Przyśpieszyłam kroku i już po chwili otwierałam drzwi do domu, a Harry wszedł za mną zamykając je. Nakierowałam się do kuchni. To było oczywiste, że chłopak skopiuje moje ruchy, gdyż nie da pominąć się poważnej rozmowy.
- Uderzył cię. - zmienił temat, a jego głos spochmurniał.
- Może mi się należało. - ironia. To było coś, co dawało mi w tej chwili satysfakcje.
- Co ty pieprzysz? Jakie należało? - stuknął się wymownie w czoło podchodząc do lodówki. Wyjął z niej jakieś zimne opakowanie. Chciałam je od niego odebrać, lecz podniósł do góry, uniemożliwiając mi to. Opuściłam ręce i czekałam na to, co on wykombinuje. Wziął mnie za rękę i podszedł do krzesła, każąc mi usiąść. Zrobiłam co kazał, a on sam kucnął przede mną przykładając delikatnie lodowatą rzecz do mojego policzka. Syknęłam i momentalnie odsunęłam głowę w tył, lecz Harry chwycił delikatnie mój kark i ponownie spróbował.
Odetchnęłam drżącym powietrzem. Nie było to przyjemnym uczuciem, lecz Harry koił mój ból, masując tył mojego karku.
- Ssss... - syczałam i zamykałam co chwila oczy. Harry patrzył bez przerwy na mnie co było cholernie krępujące. Nie znałam jego myśli, lecz gdy pomyślałam o tym, że mógł wyimaginować sobie różnego rodzaju rzeczy zawstydzałam się bardziej. Tak Trish, lecz on nawet o tym nie pomyślał.
- Harry. - zaczęłam. - Ty jesteś w coś zamieszany. - dodałam chcąc pozbyć się ciszy, lecz także musiałam dowiedzieć się co jest w tym wszystkim grane.
- Ty nic nie rozumiesz. - pokręcił głową, spuszczając ją w dół.
- Ale chcę zrozumieć.
- Nie teraz. - warknął cicho. Poddałam się i nie chciałam dalej pytać, chociaż kiedyś musiałam to z niego wymusić. Wiecznie nie miałam zamiaru żyć w strachu przez zamieszanie Harrego w różne głupotki.
- Chcę wolny weekend. - powiedziałam cicho. Momentalnie chłopak spojrzał na mnie marszcząc czoło.
- Po co?
- Muszę jechać do mamy. - przypomniałam sobie słowa tego chłopaka. 'Kochasz swoją mamusię?'. Bałam się, że naprawdę zdobyli jakimś cudem adres, nie daj Boże, i chcą wybrać się w 'odwiedziny'. Nie mogłam dopuścić do tego, że mojej rodzicielce będzie grozić niebezpieczeństwo.
- No nie wiem... - uśmiechnął się cwaniacko.
- Co ci szkodzą dwa dni bez zajęć? - spytałam, a Harry odsunął ciepłą już rzecz od mojego policzka. Wymienił na inną i ponownie przyłożył ją do mojej twarzy. Odwdzięczyłam się lekkim uśmiechem.
- Rozleniwisz się. - zażartował.
- Ja? - zakpiłam wywracając oczami. - No weź... jak będę w sklepie kupię ci loda. - zaśmiałam się.
- Zrobisz. - poruszył brwiami. Trzepnęłam go po raz drugi tego dnia w ramię za stylesowe docinki.

__________________________________________________________________________

Cześć Kociaki ♥
Jak tam walentynki? U mnie w miarę spoko ;> Chciałam Wam życzyć z tej okazji dużo szczęścia, i oczywiście MIŁOŚCI! ♥ Jeszcze jedno. Dużo pączków skonsumowaliście w Tłuściutki Czwarteczek? xD ja tylko dwa, bo nie chciałam zabierać innym ze sklepu xD
Kocham mocno i pozdrowionka ♥ 
Coś czuję, że szybko się zabrałam za ten rozdział :D ♥ 

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 13

- Harry. - rzuciłam zmieszana, chcąc za wszelką cenę wykaraskać się z jego objęć. Zdawałam sobie sprawę z tego, że go pocałowałam, lecz kierowało mną coś dziwnego. Coś, co nie pozwoliło mi myśleć racjonalnie.
Moje dłonie desperacko próbowały 'odkleić' palce Harrego z moich bioder, lecz było to trudne zważając na fakt, że on miał więcej siły ode mnie.
- Trish, uspokój się. - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. Leżał pode mną, zupełnie jakby nie przejmując się tym co się stało. Nie miałam odwagi na niego spojrzeć, choć wiedziałam, że Harry bez przerwy wpatruje się w moją twarz. Jego wzrok palił we mnie dziurę.
Nie zwracając uwagi na jego słowa, nadal siłowałam się z dłońmi Harrego, które były w tej chwili najbardziej irytujące. Do moich uszu doszło głośne westchnienie chłopaka, więc wiedziałam, że zaczął się w środku gotować.
- Trish, przestań. - powiedział bardziej uniesionym głosem niż poprzednio i podniósł się do pozycji siedzącej, tym samym zmniejszając dystans pomiędzy nami do minimum. Oderwał swoje dłonie z moich bioder i chwycił mnie za nadgarstki uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Od momentu, kiedy oderwałam się od jego pełnych ust, nie spojrzałam na niego, czego raczej oczekiwał, bo szeptał coś w stylu, żebym na niego zerknęła.
- Trish, weź mnie nie rozśmieszaj. - prychnął, co spowodowało, że zebrałam się w sobie i spojrzałam na niego wyczekująco. Posłał mi delikatny uśmiech, lecz nie podbudowało mnie to. Czułam się jak idiotka. Pokazałam mu, że jestem jak prawie każda, która na niego leci. Nie chciałam mu tego uświadamiać. Chciałam być niby niezależną, a pokazałam, że nie potrafię oprzeć się jego urokowi osobistemu.
Poczułam jakby wewnętrzną siłę, która pozwoliła mi się wyswobodzić z uścisku Harrego. Tak naprawdę siebie nie rozumiałam. Pięć minut temu całowałam go jakby nic innego mnie nie interesowało, a teraz pragnę uciec?
Odepchnęłam lekko Harrego, czego chyba się nie spodziewał, bo nie zdążył mnie złapać, a ja już wybiegłam z garażu, w którym obecnie przebywaliśmy. Wbiegłam do domu, a w duchu modliłam się, żeby Harry narazie dał mi spokój.
Stchórzyłam.
W głowie miałam mętlik, który niepozwalał mi racjonalnie myśleć. Przynajmniej Harry mnie nie wyśmiał, czego najbardziej spodziewałam się.

***

Leżałam na łóżku już tak z kilka godzin. Nudziło mi się, nie powiem, lecz co innego mogłam zrobić? Zadzwoniłam w tym czasie do mamy, co mnie uspokoiło, gdy dowiedziałam się, że wszystko u niej w porządku. Nadal miałam wyrzuty sumienia, że ja wyjechałam spędzać 'miło' czas, a ona została sama. Ale wbrew jej woli nie zrobiłabym tego.
Czytałam w internecie o różnego rodzaju broniach, których nie widziałam u Harrego. Może narazie postanowił powstrzymać się z pokazaniem mi ich?
Wzdrygnęłam się gdy usłyszałam pukanie, bo doskonale wiedziałam, że był to Harry. Mogłam spodziewać się tego, że w końcu do mnie przyjdzie. W sumie od kilku godzin nie dawałam żadnego znaku życia.
Gdy nie zaprosiłam go ani jednym słowem, postanowił wejść, zamykając za sobą cicho drzwi. Oparł się o framugę i na mnie patrzył, powodując, że czułam się bardziej niezręcznie niż wtedy, kiedy siedziałam na jego talii. Moje palce nerwowo bawiły się telefonem, dopóki nie wypadł z moich rąk i nie spoczął po mojej prawej stronie talii.
- Masz zamiar teraz mnie unikać? - odepchnął się od framugi i począł iść w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę, mając nadzieję, że nie utknie mi w gardle i nie zacznę się dusić. Nie rozumiałam mojego zachowania, strachu jaki mną zawładnął w tej chwili. Harry nie wyglądał na jakoś specjalnie przejętego tym pocałunkiem.
Nie odpowiedziałam nic, postanowiłam to przemilczeć, może mu się znudzi i opuści ten pokój, ale gdy ukucnął tuż przy krawędzi łóżka, poczułam, że przegrałam ze swoimi myślami.
- Trish... - urwał jakby chciał dokończyć, lecz jakby zabrakło mu słów.
- Przepraszam? - powiedziałam cicho, mając nadzieję, że może mnie usłyszy. Może właśnie tego ode mnie oczekiwał, może właśnie chciał moich przeprosin.
- Za co? - prychnął lekko, nie spuszczając ze mnie wzroku, natomiast mój już był utkwiony w moje palce.
- Za to, że cię pocałowałam. Przepraszam... j..ja... ja już nie będę tego robić... nie wiem co mną kierowało.. ja.. - urwałam, gdy przyłożył palca do moich ust. Słowa wypowiedziane na jednym oddechu nie były takim tłumaczeniem jakiego oczekiwałam. Mogłam wykazać się czymś więcej.
- Jesteś taka słodka. - przyznał, co lekko mnie zszokowało. Spojrzałam na niego dużymi oczami, chcąc wytłumaczeń w jakim kontekście to powiedział. - Nigdy mnie nie przepraszano za pocałunek. - sprostował. Czułam, że moje policzki palą się od czerwieni, lecz nie mogłam nad tym zapanować. To cholernie krępujące, gdy nie wiem co z sobą zrobić. Jego wypominki na temat mojego dziewictwa napłynęły do mojej głowy niczym jakaś fala. Czemu on tu ze mną siedzi, skoro mógł robić zupełnie coś innego? Na co mu taka dziewica?
- Cóż... - zaczęłam, by po chwili dokończyć. - Zrobiłam wyjątek. - wymusiłam uśmiech i chyba został doceniony, bo za chwilę zauważyłam go na twarzy Harrego. Jego chyba nigdy nic nie krępowało.
- Nie musiałaś tego robić. - pokręcił lekko głową. Zerknęłam na niego chwilowo i spojrzałam w dół. Cholerna ja. - to nie jest coś za co należy przepraszać. - dodał po chwili, a jego łokcie już po chwili spoczęły na miękkim materacu łóżka.
Zapadła cisza. Nie komentowałam tego, co powiedział mi przed chwilą, bo znów miałam mu powtarzać, że jednak jestem nienormalna i przeprosiłam?
Wzrok Harrego utkwiony został już po raz setny tego dnia na mojej twarzy, śledząc każdy jej milimetr. Komfort już dawno mnie opuścił, a pozostawił po sobie zmieszanie i wiele rzeczy których teraz najmniej potrzebowałam.
- Czasami nie mogę dojść do słowa, bo za dużo gadasz, a czasami jesteś zadziwiająco spokojna. - skomentował moje zachowanie. Po części byłam mu wdzięczna, że wypełnił tą ciszę.
- To zupełnie jak ty. Masz straszne zmiany humoru. - rzekłam jak najciszej bojąc się, że go rozzłoszczę. Chciałabym tego? Nie, raczej nie.
Zaśmiał się, spuszczając głowę w dół. Spojrzałam na niego, zupełnie nie spodziewając się takiej reakcji. Byłam prawie pewna, że powiem coś nie tak i jego opanowanie pójdzie gdzieś.
- Potrafisz irytować jak jeszcze nikt. Może dlatego. - wstrząsnął ramionami. Jego ton głosu mówił mi, że nie chciał mnie urazić ni nic z tych rzeczy.
- No wiesz...? - odpowiedziałam udając urażoną. Odwróciłam głowę w innym kierunku niż on, lecz poczułam, że chwycił mój podbródek i odwrócił z powrotem w swoją stronę. Zielone tęczówki były wpatrzone głęboko w moje. Nie spuściłam wzroku jak przez ostatnie minuty to robiłam. Byłam jakby zahipnotyzowana, czerpiąc radość z samego patrzenia w jego oczy. Nim zdążyłam zorientować się, co Harry ma w zamiarze, poczułam na swoich ustach miękkie wargi Harrego. Po raz drugi tego dnia rozkoszowałam się jego smakiem.

________________________________________________________________________
Witajcie po tak długiej przerwie! :D
Rozdział krótki, ale jakby przesłodziaśny xD
Chciałam serio przeprosić za to, że tak zaniedbałam tutaj dodawanie rozdziałów, ale miałam ferie (które na moje nieszczęście się już kończą) i za bardzo się rozleniwiłam, lecz na TRY już trochę rozdziałów przybyło!
Nie wiem kiedy kolejny, ale chciałabym komentarze, które zmobilizują mnie do dalszego pisania. Wiem, że cały czas przepraszam za długą nieobecność tutaj i nic z tym nie robię, ale musicie mnie zrozumieć... :(
Przepraszam także za wszelkiego rodzaju błędy tak jak i na Try. Wiem, że się tu pojawiają, ale w miarę możliwości wszystkie poprawiam, gdy zauważę.
Okej, już nie przynudzam <3 życzę miłych ferii wszystkich którym jutro się zaczynają! Kocham Was Kotki ♥