środa, 18 marca 2015

Rozdział 17

Z samego rana postanowiłam się spakować, ponieważ dziś wyjeżdżam do mamy, do Londynu. Niezmiernie serce mi trzepocze, gdy tylko uświadamiam sobie, że zobaczę już dziś swoją rodzicielkę. Tęskniłam za nią i cholernie przeraziły mnie słowa Iana. Nie darowałabym sobie ani nikomu gdyby jej się coś stało. Przeze mnie.
Usłyszałam ciche pukanie do pokoju i nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy drzwi rozchyliły się. Ujrzałam w nich nikogo innego jak Harrego.
- Wow, zapukałeś. - zaśmiałam się cicho i za wszelką cenę starałam się odgonić myśli z naszego wczorajszego pocałunku. Był to już trzeci raz, a za każdym kolejnym coraz bardziej mi się to podobało. Spojrzałam na jego usta, a gdy kąciki ust Harrego uniosły się, spostrzegłam, że zauważył to. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok w stronę szafy przeglądając ubrania, które byłyby w sam raz na zabranie.
- Ciesz się, bo to ostatni raz. - zaśmiał się i wszedł głębiej przechodząc obok mnie i siadając na łóżku. Wywróciłam oczami i wyjęłam z szafy białą bluzkę w granatowe paski i podeszłam do łóżka, gdzie znajdowała się moja torba. Zdziwiłam się, gdy tylko zrozumiałam, że Harry nie wyjdzie stąd w najbliższym czasie. Przyszedł tu ze mną posiedzieć?
- Kiedy wracasz? - oczy Harrego w kółko śledziły moje ruchy, gdy przemierzałam drogę od szafy do torby albo z powrotem. Patrzył bez przerwy na moje ręce, a mnie to trochę krępowało, lecz starałam nie zwracać na to uwagi.
- Jeszcze nawet nie wyjechałam. - zwróciłam uwagę żartobliwie.
- No dobrze, ale...
- W niedzielę. - przerwałam mu. Wydawało mi się, że Harry strasznie się rozkojarzył i nie miał nastroju do żartów czy takich tam...
Po krótkim namyśle stwierdziłam, że spakowałam już wszystko, oprócz bielizny, bo oczywiście przy Harrym nie będę jej pakować. Przed samym wyjazdem ją szybko włożę.
- Jesteś gotowa na zajęcia? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Harrego. Odwróciłam się do niego i kiwnęłam głową. Zasunęłam torbę i pozostawiłam ją na łóżku tak jak stała i wyszliśmy z pokoju od razu kierując się na nasze stałe miejsce ćwiczeń.

~*~

Ćwiczyłam naładowywanie przeróżnych broni przez mniej więcej półtorej godziny. Było to obszerne zajęcie i bardzo pracochłonne, lecz czas leciał zadziwiająco szybko. Harry siedział naprzeciwko mnie na kocu, który rozłożył przed zajęciami, a wokół nas były wszystkie sprzęty. Nagle rozdzwonił się Harremu telefon. Gdy spojrzał na ekran, westchnął i widziałam po nim, że zastanawiał się czy odebrać. Miałam nadzieję, że odrzuci połączenie i wrócimy do przyjemnej rozmowy jaką prowadziliśmy, lecz nie stało się tak, gdyż wstał odchodząc szybkim krokiem, a słyszałam tylko jak wysyczał: 'czego chcesz?'.
Nie chciałam podsłuchiwać, a Harry oddalił się na tak bezpieczną ode mnie odległość, że musiałabym zmniejszyć dystans pomiędzy nami, a nie chciałam w tym czasie nieprzyjemności.
Chwyciłam najtrudniejszą do załadowania broń i postanowiłam poćwiczyć sobie.
Nie chciałabym, aby okazało się, że Harry rozmawiał z Jenną. Myliłam się co do tej dziewczyny i gdy pomyślę sobie jaka byłam naiwna wierząc w jej dobre intencje chce mi się śmiać. Dyskretnie zerknęłam w stronę Harrego; krążył dookoła grzebiąc nogą w ziemi, a ruchy dłoni miał niespokojne, jakby próbował coś zaradzić tymi gestami. Długość jego rozmowy była zadziwiająca. Moja ciekawość jest czasami cholernie niepotrzebna, bo uruchamia się w najmniej odpowiednich momentach. Zapytałabym Harrego o ten telefon, ale wiedziałam, że nie ma sensu zaczynać, gdyż uzyskam odpowiedź typu, że to nie moja sprawa.
- Bardzo dobrze. - powiedział z przekonaniem. Nawet nie usłyszałam jak wrócił i ile mi się przyglądał. Nie wyglądał na bardzo wkurzonego, jeżeli że tak szybko się uspokoił. Byłam cicho i odłożyłam broń na bok poprawiając się na kocu. "Strzeliłam' palcami i przerzuciłam wszystkie włosy na jeden bok. Harrego wzrok szybko prześledził mój ruch i oblizał wargi, a ja patrzyłam jak jego usta błyszczą od śliny.
- Pewnie zastanawiasz się kto dzwonił? - przerwał ciszę zadowolony z siebie, bo wiedział, że miał rację. Tym razem trafił.
- Nie prawda. - zaprzeczyłam.
- Nie kłam. - prychnął przekonany.
- Nie kłamię.
- No nie, wcale. - powiedział z sarkazmem.
- No nie.
- No tak.
- Nie.
- Dzwoniła moja mama. - wyrzucił szybko, kończąc wymianę zdań.
- Doprawdy? - zadrwiłam. - Do mamy powiedziałbyś 'czego chcesz'? - zapytałam z podniesioną brwią. Byłam pewna, że tym razem ja weszłam na wygraną pozycję.
- A czemu nie? - zaśmiał się. Próbował robić ze mnie idiotkę?
- Nie sądzę, że aż tak brak ci kultury. - wywróciłam oczami i położyłam się, podpierając się na łokciu.
- To, że ty na jej punkcie masz bzika, nie oznacza, że ja także muszę go mieć. - sądziłam, że nie chciał mnie urazić, lecz postanowiłam pojąć to jako obronę.
- Po prostu uważam, że każdy choć trochę jej posiada i nie odezwałby się do rodziców w taki sposób. - wstrząsnęłam ramionami, a moje przekonanie na ten temat było oczywiste.
- Może jestem jakimś dziwnym wyjątkiem. - mruknął cicho i usiadł na kocu, ponownie naprzeciw mnie. Nie skomentowałam tego. Chyba mu uwierzyłam. Harry nawet do rodziców byłby w stanie tak się odezwać.
- Gdzie oni są? - zapytałam po chwili.
- Kto? - spojrzał na mnie prostując nogi i opierając się na łokciach.
- Twoi rodzice.
- Mówiłem ci już kiedyś, że wyjeżdżają często, a wracają rzadziej. - powiedział zwyczajnie bez żadnych sporów ni nic.
- Kiedy teraz wrócą? - miałam nadzieję, że Harry nie skomentuje mojej ciekawości.
- Hm... - zrobił zamyślony wyraz twarzy. - Może gdzieś za tydzień? - odpowiedział nie do końca przekonany.
- Chciałabym ich poznać. - rzekłam cicho, lecz po chwili skarciłam się za to, że powiedziałam to jednak na głos.
- Po co?
- Tak po prostu. - wzruszyłam ramionami, a Harry pokręcił głową.
- Muszę cię ostrzec, bo mama jest bardzo ciekawa, lubi wszystko wiedzieć. Tata także, ale on woli pozwiedzać cały dom, chociaż robi to za każdym razem gdy tu przyjeżdża. - wyjaśnił widocznie rozbawiony.
- Nawet pokój 69? - zapytałam. Dokładnie zdawałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam, ale nie mogłam mu dać spokoju co do tej sprawy. Nie rozumiem siebie czasem. Chcę, aby naszych kłótni było najmniej, lecz sama zaczynam. Może to chore, ale każdy inny dążyłby do poznania prawdy.
- Znów zaczynasz? - jęknął zrezygnowany.
- Posłuchaj. - zaczęłam, lecz gdy brałam oddech na kolejne zdanie, Harry wciął mi się.
- Nie, to ty posłuchaj. - westchnął i wstał z koca a ja za nim. - Jak najbardziej dążę do tego, aby mniej się z tobą kłócić, lecz mi tego nie ułatwiasz.
- To powiedz wszystko i będzie łatwiej. - gestykulacja rą była tu niezbędna by wyrazić moje emocje.
- To nie jest takie proste jak ty myślisz. - spuścił głowę kręcąc nią. Coraz bardziej mącił mi w głowie.
- Nie jest? - zdziwiłam się.
- Nie jest. - odpowiedział tym samym. Podszedł do broni i zaczął je zabierać, przy tym co chwila wzdychając. Postanowiłam pomóc mu, lecz zatrzymał moje ruchy ręką.
- Har...
- Skończ. Proszę. Ten. Temat. - warknął lekko, nakładając nacisk na każde wypowiedziane słowo.
Nie widziałam potrzeby dalszego stania obok niego. Nie chciał mojej pomocy w posprzątaniu po zajęciach, nie chciał rozmawiać na jeden z ważniejszych tematów, więc nic tu po mnie. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem skierowałam w stronę domu. Harry nie obdarzył mnie nawet najmniejszym spojrzeniem, lecz nie potrzebowałam tego.
Informacja na temat pokoju 69 zaspokoiłaby moją ciekawość. Może nie zupełnie, ale w większości. To mnie najbardziej interesowało, a poza tym dalsze tajemnice na przykład oficjalny powód sporu tych dwóch sąsiedztw.
Dlaczego chciałam tak bardzo dowiedzieć się o tym pokoju? Między innymi, że Jenna powiedziała takie słowa "może też tam się niedługo znajdziesz". Czy tylko mnie przeraziłyby takie słowa? Chyba nie.
Weszłam do pokoju i chwyciłam torbę, po czym skierowałam się wprost do wyjścia. Chciałam już wracać, żeby uspokoić się, a wiem, że po rozmowie z mamą będę spokojniejsza. Zamknęłam pokój na klucz i schowałam go do kieszeni; Harry ma zapasowy, ale nie sądzę by czegoś potrzebował z tego pokoju.
Wyszłam powoli z domu i kątem oka widziałam jak Harry stał oparty o garaż i wystukiwał coś w telefonie. Nie chciałam mu przeszkadzać i miałam w zamiarze wyjść cicho, nawet i bez pożegnania, ale gdy tylko mnie zauważył ruszył w moją stronę.
- Jedziesz już? - spytał zwyczajnie i podszedł bliżej.
- A po co mam  czekać? Zajęcia się już skończyły, więc jestem wolna, czyż nie? -  zdałam się na pewność siebie.
Nie odpowiedział, lecz westchnął patrząc w dół.
- Odwiozę cię. - rzekł stanowczo i chciał odebrać ode mnie torbę, lecz w samą porę odsunęłam rękę. Widziałam na jego twarzy zdziwienie.
- Litujesz się nade mną, czy co? - zamilkł. Wprawiłam go w zakłopotanie. Dziwny widok. - Tak myślałam.
- O co ci chodzi? - lekko się oburzył i ruszył za mną, gdy zaczęłam iść.
- Masz takie zmiany humoru jak przez pierwsze dni mojego pobytu tutaj. - wyjaśniłam. Nie wiedziałam czy jasno, lecz jakoś.
- Zwalasz wszystko na mnie? - cichy krzyk wydobył się z jego gardła. - Powinnaś popracować nad swoją ciekawością, bo nie jednego by to wkurwiało. - prychnął. Nie mógł pogodzić się z faktem, że ja mam lepsze argumenty. Każdy mądry byłby w tej sytuacji ciekawy. Jeśli on myślał, że będę przystawać na jego każdą proźbę, bardzo się mylił.
- Nie musisz mnie odwozić, dam sobie radę sama. - poddałam się, bo nadzwyczajnie w życiu miałam dosyć przechodzenia przez setną kłótnię w ciągu 24 godzin. - Nie dociera?! - zatrzymałam się gwałtownie, gdy nadal słyszałam jego kroki i ciężki oddech za sobą.
- Przestań strzelać fochy, co? - rzekł poirytowany. Spojrzałam na niego surowo, po czym odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść dalej. Mogłam wyczuć, że przekręcił oczami zanim chwycił mnie za rękę.
- Czemu mnie nie zostawisz? - jęknęłam. Miałam doszczętnie wszystkiego dosyć. Nie chciałam płakać, lecz moja psychika była tak nadwyrężona, że z trudem powstrzymywałam łzy.
- Tylko nie płacz... - wyszeptał. Humor zmienił mu się błyskawicznie. Moja jedna strona chciała się na niego rzucić z przeprosinami, a druga uderzyć go w policzek jak już to kiedyś zrobiłam i ucieć od niego jak najdalej. - Trish...
Ten człowiek strasznie namącił. Nie mogłam go zrozumieć, nawet jeśli próbowałam za wszelką cenę to zrobić. Narzeka na mnie, a niejeden poradziłby sobie z jego zmiennymi humorkami.
- Możemy jechać? - jęknęłam cicho, i starałam się wytrzeć łzy. - Mam autobus za 15 minut.
- Okej. - westchnął i skręcił zupełnie w innym kierunku. Podejrzewałam, że do garażu. Podążałam za nim w zupełnej ciszy.

~*~

- Niedziela, tak? - Harry przerwał kilkuminutową ciszę, gdy zatrzymał się na poboczu, gdzie po drugiej stronie ulicy był przystanek.
- Um.. tak. - odpowiedziałam cicho i spojrzałam za okno. Moim jedynym marzeniem było uniknięcie dalszej rozmowy z nim; chciałam zniknąć. Tak po prostu.
- Będę już wychodzić. - niemal szepnęłam i chwyciłam za klamkę.
- Okej. - westchnął. - Em... - zaczął.
- Hmm? - spojrzałam na niego. Ruszył się niespokojnie, lecz po chwili zastygł w miejscu.
- Niee... już nic. - powiedział szybko.
- Okej. - wyszłam z samochodu, po czym otworzyłam tylne drzwi i chwyciłam torbę. - To cześć. - rzuciłam przed zamknięciem drzwi.
- Cześć. - odpowiedział i po chwili podjechał autobus, więc szybko przebiegłam przez ulicę i weszłam do niego.
Razem z ruszeniem autobusu, ruszył Harry. Dwa dni bez niego. Czy to mnie uspokoi?

_________________________________________________________________________

Siemson x
Nie spodziewaliście się tak szybko rozdziału, co? :D ♥
Cóż, ja też nie xD
No i teraz ciut dłuższy od wczorajszego ;)

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 16

Zacisnęłam róg koca w ręku, gdy usłyszałam dzwonek mojego budzika. Znów zajęcia miałam o cholernej 6 rano. Zeszłam z łóżka, a raczej wyczołgałam się z niego i podeszłam do szafki wybierając czarne leginsy i bluzę do połowy ud, gdyż zapewne z samego rana było zimno. Harry oczywiście nie mógł zrobić zajęć później, bo złośliwości nigdy mu nie za mało i lubi mnie denerwować. Nie malowałam się, poprawiłam tylko koka, który był i tak rozwalony, ale dla kogo tu niby miałabym ładnie wyglądać? Skierowałam się do drzwi, a wychodząc natknęłam się na Harrego.
- Ooo, już wstałaś. - spojrzał na mnie od góry do dołu. - Już myślałem, że będę musiał cię budzić. - łobuzerski uśmiech zagościł na jego twarzy. Nie widziałam w nim nawet najmniejszego zmęczenia. Wydawał się być wypoczęty jakby była jakaś... dwunasta w południe.
- Wyglądasz...
- Daruj sobie docinki na temat mojego wyglądu, okej? - westchnęłam zrezygnowana przerywając mu tym samym. Spojrzał na mnie zdziwiony i wzruszył ramionami.
- To nie miało być docinką. - bronił się.
- A czym? - podniosłam brew patrząc na niego. Harry otworzył drzwi i - jak na mężczyznę przystało - przepuścił mnie pierwszą co mnie zdziwiło.
- Komplementem. - uśmiechnął się szeroko, gdy już byliśmy na dworze. Po chwili dorównał mi kroku i szliśmy równo.
- Ty i komplementy? - zdziwiłam się.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz. - mrugnął oczkiem na co wywróciłam oczami.
Właśnie... bardzo dużo.
- Skoro dużo o tobie nie wiem, to powiedz mi coś. - zaczęłam. Oczywiście już od pierwszego dnia pobytu tutaj miałam niezliczoną liczbę pytań, lecz żadnego nie mogłam z siebie wydobyć, gdyż Harrego chamski charakter odciągał mnie od tego.
- Zależy co? - mruknął zwyczajnie i podszedł do garażu wyciągając potrzebne sprzęty na dzisiejsze zajęcia, za to ja tylko stałam i patrzyłam.
- Na przykład o pokoju 69. - rzekłam odważnie, a jego ciało widocznie zesztywniało. Pochylony nad ziemią zdawał się przetwarzać moje wypowiedziane słowa. Gdy tylko wyprostował się, jego sylwetka zaczęła obracać się w moją stronę. Patrzyłam na niego niewzruszona, lecz w głębi siebie drżałam, gdyż wiedziałam co może za chwilę nastąpić.
- Czemu chcesz to wiedzieć? - prychnął poirytowany.
- Może dlatego, że skrywasz to coś i zawsze gdy cię o to zapytam denerwujesz się i unikasz odpowiedzi! - zduszony krzyk wydobył się z mojego gardła. Zdenerwowałam się szybciej od Harrego. Tak przynajmniej mi się wydawało.
Patrzył w ziemię, a z jego lekko rozchylonych warg wylatywało drżące powietrze.
- Harry! - ponagliłam go.
- Czego! - odkrzyknął. Pokręciłam głową.
- Coraz więcej rzeczy jest tutaj, o których nie wiem. To jakaś cholerna tajemnica czy co? - za wszelką cenę starałam się usłyszeć cokolwiek.
- A żebyś wiedziała. - powiedział cicho jakby nie chcąc bardziej się wpieniać. - Z resztą nie musisz o wszystkim wiedzieć. - prychnął.
- Słyszysz ty siebie w ogóle? - krzyknęłam. Nie mogłam być tak opanowana, a Harry wcale na mnie nie patrzył. - Nie muszę?! Nawet nie mam pojęcia czy jestem tu bezpieczna!
- Jesteś. - rzekł stanowczo.
- Nie mam pewności. - dodałam. Chciałam bardzo wygrać teraz z nim, żeby uległ i choć trochę mi powiedział.
- Możesz się trochę opanować i nie myśleć o tym cholerstwie, tylko skupić się na zajęciach? - spojrzał na mnie przelotnie i schylił się biorąc do ręki duże pudło, które prawie rzucił przede mną. Gdyby wzrok mógłby zabijać, już dawno Harry byłby martwy.
Nic nie odpowiedziałam tylko czekałam na jego ruch.
Z pewnością nasza kłótnia, która nie była czymś niezwykłym, dała do myślenia bardzo wiele. Harry po prostu tyle skrywa, że boi się cokolwiek wyznać. Lecz nie mam nerwów ze stali i nie potrafię przez cały cholerny czas wmawiać sobie, że wszystko jest okej, że jestem bezpieczna. Gdy dostałam w policzek, naprawdę przejrzałam na oczy. Harry i jego sąsiedzi prowadzą zawziętą walkę, tylko nie wiem o co i raczej sama się tego nie dowiem. Sądząc również po słowach wypowiadanych przez Iana, że przez Harrego zginęła jego mama, musi być to poważny spór.
- Możesz zejść na ziemię i się w końcu do kurwy nędzy skupić? - westchnął Harry patrząc na mnie intensywnie. Zamrugałam kilkakrotnie i starałam się uważać. Ale jak? Skoro jestem rozkojarzona, nie potrafię zebrać myśli.
- Ja w takich warunkach pracować nie będę. - warknął rzucając małą tarczą o ziemię aż podskoczyłam ze strachu. Szybkim krokiem skierował się do domu.
- Ja tym bardziej. - odkrzyknęłam i usiadłam na ziemi skubiąc trawę.
Po co do cholery jasnej w ogóle się tu pojawiałam. Musiałam trafić na tego człowieka? Tak przystojnego, czarującego, lecz jak nikt inny irytującego.
Miejsce jest magiczne, aż nie wierzę, że przyszło mi w takim przebywać, lecz cholernie tajemnicze, być może niebezpieczne.
Długo nie siedziałam w samotności, bo Harry się pojawił i ustał nade mną. Padał na mnie jego cień, lecz nie spojrzałam na jego twarz. Spodziewać się mogłam wszystkiego; że się nie uspokoił, lub przymyślał wszystko i pokaże mi... nie. To na pewno nie.
- Wstań. - usłyszałam cichy, lecz stanowczy, lekko zachrypnięty głos Harrego.
- Po co? - jęknęłam dalej skubiąc trawkę.
- No wstań. - zażądał. Wzdychając wstałam niezdarnie i ustałam przed nim.
- Teraz będziesz mi rozka...
Usta Harrego na moich uniemożliwiły mi kontynuowanie tego, co zaczęłam. Wkurwia się na mnie a później całuje? Typowy Harry.
Obie ręce Harrego spoczęły na moim karku, a kciuk delikatnie gładził złączenie szyi ze szczęką. Wtopiłam się zupełnie w jego pełne wargi, a strach przed uzależnieniem od tego człowieka coraz bardziej mnie przenikał. Jęknęłam, gdy tylko dłoń Harrego powędrowała do mojej i przeniósł ją w swoje włosy. Zdziwiłam się, lecz swobodnie, tak jak tego chciał wplotłam smukłe palce w loki lekko za nie ciągnąc.
Już zupełnie się pogubiłam... złość, ciekawość, krzyki, namiętność w ciągu dziesięciu minut? Czy to kiedykolwiek było możliwe?
Chyba nie. Aż do teraz.


_______________________________________________________________________________

Cześć hej ♥
Przepraszam za tak krótki rozdział, lecz naprawdę nie mam czasu, zaraz wychodzę, więc tak na szybko taki króciuśki :) mam nadzieję, że się spodobał ♥
No i mamy takiego zmiennego Hazzusia xD  ♥

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 15

Dzień był słoneczny. Cholernie cieszyłam się z tego, iż zajęcia zaczynały mi się odrobinę później niż zwykle, bo Harry miał coś do załatwienia.
Podeszłam pod szafę i wygrzebałam krótkie szorty z wysokim stanem i krótką, zwiewną bluzkę przed pępek. W zamiarach miałam poleżenie na słońcu. Chciałam odpocząć, wyluzować się w miarę możliwości i nie chciałabym aby Harry mi przeszkadzał.
Podchodząc do lustra chwyciłam mój ulubiony tusz i lekko przejechałam po rzęsach nie chcąc jakoś specyficznie malować się. Harry zawsze powtarzał, że "dziewicę można przelecieć bez makijażu". Idiota. Cokolwiek znaczyły te słowa, w jakim kontekście je wypowiedział, nie wgłębiałam się w to. Każdy mógł sobie pomyśleć: 'ma takiego przystojniaka na wyciągnięcie ręki, a wcale tego nie docenia'. Owszem. Może i nie doceniam, lecz jak mam to zrobić? Pocałowałam go. To już było coś, co porządnie mną wstrząsnęło. Nie chciałam być w jego oczach kolejną osobą, która chce tylko jednego.
- Idę. - powiedziałam zwyczajnie, przelotnie wchodząc do kuchni.
- Gdzie? - zerwał się z krzesła odkładając telefon. Spojrzał na mnie spod spuszczonych brwi.
- Na zewnątrz. - oznajmiłam przygotowując się do kolejnego odejścia.
- Po co? - jego słowa zatrzymały mnie i spojrzałam na niego już lekko podirytowana.
- A co to jakieś przesłuchanie, Harry?
- Nie, tylko wiem, że jesteś zdolna do przeróżnych wybryków, więc...
- Idę się poopalać. - oznajmiłam udając znudzenie. Przerwałam mu, bo wiedziałam, że zacznie nawijać o tym jak łatwo pakuję się w kłopoty.
- Opalać w maju? - rozbawienie migotało na jego twarzy. - Coś chyba nie ta pora. - wyśmiał mnie?
- No i co z tego. - powiedziałam nieprzejęta jego uwagą. - W każdym razie - zatrzymałam się - nie przerywaj mi.

~*~

Słońce - jak na nieodpowiedni miesiąc według Stylesa do opalania - grzało bardzo mocno. Ciepłe promyczki oplatały moją skórę, dając mi niesamowity relaks. Miałam zamknięte oczy i totalnie zatraciłam się w nasłuchiwaniu świergotów ptaków. Przed oczami zrobiło mi się ciemno jakby zaszło słońce, lecz gdy je otworzyłam ukazał mi się Styles ze cwaniackim uśmiechem. Ręce miał usadowione na biodrach i wpatrywał się we mnie jakby czegoś oczekiwał.
- Miałeś tu nie przychodzić. - mruknęłam, kopiąc go lekko w nogę dając mu tym samym znak żeby się odsunął.
- Najwidoczniej cię nie posłuchałem. - zaśmiał się. Prychnęłam i wstając zabrałam koc, otrzepałam się z czegoś i ruszyłam szybkim krokiem do domu.
- Już skończyłaś? - podbiegł do mnie dorównując mi kroku. - Tak fajnie mi się na ciebie patrzyło. - skwasił nos na co pokręciłam głową z aprobatą.
- Podobno miałeś coś do załatwienia. - rzekłam, gdy przypomniało mi się przez co przełożył zajęcia na później.
- Aaa... - przeciągnął. - To już dawno załatwiłem. - spojrzałam na niego marszcząc brwi. Co teraz będzie robił, skoro zajęcia zaczynają nam się za mniej więcej cztery godziny?
- Przebierz się w coś sportowego. - rzucił przez ramię, gdy weszliśmy do domu i Harry skierował się do własnego pokoju. Już nawet nie zdążyłam zapytać po co, gdyż zniknął za drzwiami. Marudząc coś pod nosem, że przerwał mi odpoczynek i ponownie każe coś robić przebrałam się w białą bokserkę i do tego malinowe spodenki.
Wyszłam z pokoju i natknęłam się na Harrego, którego wzrok od razu przemierzył całe moje ciało. Nie rozwiązałam tego co mówiła jego twarz, lecz za chwilę jego słowa dały mi do zrozumienia.
- Wyglądasz seksownie. - mruknął podchodząc do mnie zmysłowym krokiem. Odwróciłam wzrok i udałam niewzruszoną, gdyż mogłoby mnie ponieść i rzuciłabym się na niego pragnąc zrobić wszystkie niegrzeczne rzeczy.
- To co będziemy robić? - odepchnęłam go lekko, nie wierząc że nabrałam rumieńców przez jego zmysłowe ruchy.
- Rozbrajasz mnie, mała. - szepnął mi do ucha, a w jego głosie wyczułam niemałe rozbawienie.
Bo to naprawdę było zabawne. Chciałam za wszelką cenę być w jego oczach dziewczyną, która przyjechała tu tylko na naukę, a jego zachowanie nie pozwala mi o nim nie myśleć. Zadurzyć się w nim nie mogę, bo gdyby rzeczywiście to nastąpiło, nie mogłabym samodzielnie funkcjonować. Potrzebowałabym go jak ryba tlenu, gdy nie znajduje się w wodzie.
- Idziesz? - zaśmiał się. Musiałam w jego oczach wyglądać jak wariatka. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, iż on wiedział, że rozmyślam o nim i to go bawiło.
Bez słowa ruszyłam za Harrym, który co chwila musiał zatrzymywać się, żebym mogła nadążyć nad jego szybkim krokiem.

Ta siłownia była ogromna. Tu odbył się nasz pierwszy pocałunek. Spojrzałam na matę, na której to nastąpiło i zarumieniłam się. Na szczęście Harry nie miał pojęcia o różu na moich policzkach gdyż zajęty był naciskaniem jakiś guziczków przy nieznanym mi sprzęcie.
- Musisz poćwiczyć. - rzucił Harry z końca sali.
- Zarzucasz mi, że potrzebuję schudnąć? - rzuciłam zaczepnie. Harrego śmiech dobiegł do moich uszu pobudzając pozytywnie moje bębenki słuchowe. Natychmiast jego sylwetka znalazła się obok mnie i palcem wskazującym dźgnął mnie w brzuch.
- Może. - mrugnął oczkiem i odwrócił się na pięcie ciągnąc mnie za rękę. Fuknęłam coś na jego 'obraźliwy' komentarz i zmuszona szłam za nim.
- Wolisz steper czy suwnicę? - zapytał.
- Um... steper. - przygryzłam wargę. Widziałam jak Harry zwrócił szczególną uwagę na mój ruch i przez kilka kolejnych sekund patrzył na moje wargi. Przejechałam po nich językiem i dokładnie widziałam jak jego źrenice powiększyły się.
- Trish... przestań. - syknął. Mój głośny śmiech sam mnie rozbawił i weszłam na steper patrząc na Harrego niewinnie. Przeszywający mnie jego wzrok nie pozwalał mi się skupić na wykonywanej czynności. Nie mogłam pozwolić sobie na tak długie obdarowywanie Harrego moim spojrzeniem, bo wiedziałam, że ponownie nie wytrzymam i zrobię coś, czego miałam już nie robić. Całować go.
Nerwowo przygryzłam wargę, bo przyznam szczerze nie wiedziałam co w danej chwili miałam z sobą zrobić. Harry ruszył w moją stronę pewnym krokiem i kładąc swoje dłonie na moich biodrach zsadził mnie ze stepera. Patrzyłam na niego dużymi oczami nie wiedząc czego mam się spodziewać.
- Przestań tak robić, bo może naprawdę nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale podniecasz facetów. - syknął wprost do mojego ucha wywołując falę dreszczy. Dreszczy zaskoczenia i przyjemności. Wyczułam w jego głosie nutkę zaczepności.
- Dobrze, panie Styles. - rzekłam rozbawiona i omijając go chciałam ponownie wejść na steper.
- Nie. - zaprzeczył Harry. - Porobisz inne ćwiczenia. - poruszył brwiami, a ja jęknęłam, gdy tylko zrozumiałam, że miał zamiar mnie wymęczyć.

~*~

Dyszałam pragnąc zaczerpnąć jakże cennego w tej chwili oddechu. Nie liczyłam czasu, lecz to były najgorsze chwile tutaj; nie wliczając kłótni z Harrym.
- Ty nawet dla dziewczyn nie masz ulg. - zaczęłam kładąc się na matę.
- Dla dziewczyn szczególnie.
- A czy ty w ogóle uczyłeś kiedykolwiek chłopaków? - spojrzałam na niego oczekując odpowiedzi. Co chwila musiałam wycierać z mojego czoła krople potu, które lały się bez przerwy.
- Umm... Nie. - rzekł zwyczajnie. Oczywiście, że dziewczyny chętniej przyjmował.
Nie odpowiedziałam mu już nic, tylko wpatrywałam się w sufit. Jedynie czego chciałam to prysznic.
- Zdradzić ci sekret? - zaczęłam zaczepnie i spojrzałam na jego zadumaną twarz.
- Jak chcesz. - wstrząsnął ramionami.
- Albo jednak nie... - widziałam brak zainteresowania w jego głosie, więc musiałam go jakoś podpuścić.
- No mów.
- Niee... bo to tak naprawdę nie ważne... - marudziłam uśmiechając się pod nosem.
- No jak zaczęłaś to dokończ. - jego głos był stanowczy. Patrzyłam na niego z rozbawieniem.
- No dobra... - powiedziałam niewinnie, a Harrego wzrok spoczął na mnie, oczekując odpowiedzi. - Jestem zmęczona. - zaśmiałam się lekko.
- To ten sekret? - zmarszczył jedną brew.
- Nooo..? - zachichotałam.
- No to akurat nie nowość. Nawet jeśli każę ci przebiec całe podwórko, dyszysz. - dodał.
- No wiesz...? - udałam urażoną.
- A o niczym innym to bym nawet nie wspomniał...
- Okej. - przerwałam mu, nie chcąc słyszeć dalszej części. Rozbawiony wyraz twarzy znów do niego wrócił, czyniąc go lepszym od takiego zadumanego.
- Harry? - zaczęłam zwyczajnie. Chłopak usiadł na macie i podpierając się na łokciu patrzył mi w oczy. - Co z tym wolnym weekendem? - zapytałam ciszej i niepewnie spojrzałam na niego. Bardzo chciałam odwiedzić mamę, bo już mijał drugi tydzień odkąd jej nie widziałam. Przypomniały mi się słowa Iana, które wydawały mi się być podejrzane. Skąd mógłby niby znaleźć moją mamę? Skąd wiedział, że ją mam?
- Trish. - rzucił głośniej Harry. - Mówię coś do ciebie. - szybko otrząsnęłam się. - Kiedy to?
- No za dwa dni.
- Na ile?
- Piątek mogę jeszcze mieć zajęcia, bo bym wtedy wyjechała, a sobotę wolną. - obserwowałam dokładnie jak Harry zastanawia się. O czym rozmyślał? Wynajdywał za i przeciw?
- Niech ci będzie.

*Harry*

Oczekiwałem podziękowania w stylu pocałunku, tymczasem jak poparzona wybiegła z siłowni wprost do domu. Zapewne jej ciało było zmęczone, lecz ciesząc się tak bardzo zapomniała nawet o najgorszym.
Wychodząc z garażu zamknąłem go i udałem się do domu. Szczek Dolara wyrwał mnie z ponownych zamyśleń, co spowodowało, że spojrzałem w stronę bramy. Ujrzałem sylwetkę Jenny, a jej szyderczy uśmiech mówił wszystko. Będzie chciała zemsty. Odwracając się na pięcie zniknęła mi z oczu. Westchnąłem głośno i ruszyłem do domu.
Wchodząc, słyszałem nawet w wejściu wesoły krzyk Trish.
- Tak mamo! Przyjeżdżam za dwa dni!

_________________________________________________________________________
Siemaneczko! Cześć! Joł! Hejo!
Rozdział miał być już w.... piątek? Tak, raczej w piątek, lecz no niesty tak jakoś wyszło, iż że ponieważ nie skończyłam. Ale jest teraz i się cieszcie xD

Nie przedłużam,

           Proszę o KOMENTARZE,
   
                       Pamiętajcie, że KOCHAM ♥