środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 7

Tak jak rozmyślałam, tak wstałam odrobinę wcześniej. Nie ubierałam się nawet, w moich śmiesznych, różowo-czarnych piżamach wyszłam z pokoju. Musiałam przemierzyć cały dom w poszukiwaniu drzwi do tej cholernej piwnicy. Doszłam do końca korytarza, gdzie ujrzałam drzwi od sypialni Harrego, a w drugą stronę rozciągał się dalszy korytarz i tam właśnie ruszyłam. Oglądałam obrazy na ścianach; niektóre przestawiały starodawną naturę, a kolejne informowały o teraźniejszych czasach. Natknęłam się na drzwi, które były ogromne, szare i metalowe, jakby prowadziły do wielkiego magazynu. Pchnęłam je, trochę siły musiałam w to włożyć. Szarość, jaka panowała tu, w tej piwnicy, przerażała mnie. Portrety mężczyzn wydawały się zaraz ruszyć, jak w jakimś horrorze, chodź wiedziałam, że to tylko moja wyobraźnia. Na ścianach wisiały karabiny, strzelby, jakby z wojny. Z kim tu Harry mieszka, albo mieszkał? Wpatrzona w numerki na drzwiach, ruszyłam w poszukiwaniu TEGO, którego szukałam.
67...68...69! Spojrzałam za siebie, czy nie ma Harrego i podeszłam pod nie. Starłam kurz z klamki i tym samym odciski palców, które pozostawił po sobie chyba Harry. Nacisnęłam... kurwa! Zamknięte! 'A co idiotko, myślałaś, że skoro on tu coś ukrywa, zostawi je otwarte?' - głos wewnętrzny ze mnie kpił. Szukałam czegoś, co pomogłoby mi otworzyć drzwi. Mały odłamek pręcika leżał na ziemi, więc podniosłam go i włożyłam w dziurkę od klucza, nieustannie nim przekręcając.
- Nie uda ci się ich otworzyć. - do moich uszu dobiegł wkurwiony głos Harrego.Odłamek pręcika spadł na ziemię, wydając głuchy hałas. Stałam wciąż tyłem do niego. W głębi duszy cieszyłam się, że mnie przyłapał, bo pokazałam mu, że cicho jak myszka i bezczynnie siedzieć nie będę. Wiedziałam, że mam przejebane. Sam niedawno powiedział mi, żebym nie próbowała grzebać po jego domu.
Cicho i niepewnie odwróciłam się w jego stronę. Stał oparty o framugę jednym bokiem, ręce złożone na piersiach. Wzrok surowo miał wbity w moją twarz.
- Powiedz mi kurwa, co ty tu robisz?! - mówił bardzo wolno, tym samym powolnym krokiem zbliżając się do mnie. Gdy dzielił nas metr, wycofałam się jak najdalej, aż wpadłam na te chujowe drzwi.
- Powiedz mi, czy ty do kurwy nędzy będziesz tak milczeć?! - głos miał opanowany, ale czułam, że z trudem powstrzymywał się od wrzaśnięcia. Swoją twarz przysunął tak blisko mojej, że dzieliły nas niewielkie centymetry. Szybki, gorący oddech Harrego buchał w moją twarz.
- Mieszkam tu z tobą tymczasowo, a nic o tobie nie wiem! Kurwa, tyle tajemnic tu się kryje, że... uh! - krzyknęłam. Wyładowałam swoją złość duszoną w środku już od dłuższego czasu, aż zabrakło mi słów, żeby powiedzieć coś więcej.
- No to co chcesz wiedzieć?! - teraz podniósł swój głos, że aż podskoczyłam i bardziej napierałam na drzwi za mną.
- Wszystko! - odkrzyknęłam. Odsunął się z dezaprobatą i chamsko zaśmiał się.
- Tak dobrze to nie ma! Nie możesz o mnie wiedzieć wszystkiego! Za szybko byś stąd wypierdoliła! - stał do mnie tyłem i szarpnął się za włosy.
CO?!
- A..ale... jak... t..to..?
- Nie zadawaj więcej pytań! - jęknął przerywając mi, nadal stojąc tyłem. - Przekładam zajęcia na później. Wracaj do pokoju, nie wiem, rób co chcesz, aby nie opuszczaj tego budynku, bo mówię ci,pożałujesz... - ton głosu, spokojny, ale szorstki, przyprawiał mnie o dreszcze. Nie czekając ani sekundy dłużej, opuściłam tą pieprzoną piwnicę, przedtem ostatni raz spoglądając w stronę Stylesa. Spuścił swoje ciało wzdłuż ściany, osuwając się po niej. Zerknął na mnie.
- Wyjdź... - twardy szept opuścił jego usta. Posłuchałam go i wedle życzenia opuściłam najniższe piętro, kierując się prosto do mojego pokoju.
Czułam się, jakbym była przetrzymywana tu, w Biburach, w tym pieprzonym domku Stylesa. Strach, zdezorientowanie już totalnie mną zawładnęło. Co z tą pewną siebie dziewczyną, która przyjechała tu tydzień temu? Uśmiechnięta, szczęśliwa, pełna życia Trish podążająca za czymś, co ją zawsze interesowało? Teraz naprawdę zaczynałam się zastanawiać, czy nie powinnam opuścić tego miejsca i wrócić do Londynu, pójść na studia, znaleźć dorywczą pracę... 'Nie możesz o mnie wiedzieć wszystkiego! Za szybko byś stąd wypierdoliła!' - co te słowa miały znaczyć? Aż tak sekrety Harrego są w chuja niebezpieczne?
Mam dosyć...
Zmęczona, niewyspana, zdezorientowana, rzuciłam się na łóżko od razu zasypiając.

*Harry*

Siedziałem w tej chujowej piwnicy przygnębiony wszystkim. Wszystkim co mnie otaczało. Coś mną w środku pokierowało żeby sprawdzić piwnicę i proszę bardzo - Trish próbowała włamać się do tego pokoju... Pokoju, który skrywał wszystko... Wszystko, co dla mnie ważne... To, co chciała wiedzieć Trish, byłoby czymś, czego wystraszyłaby się. Przerosłoby to ją i naprawdę mogłaby stąd spierdolić szybciej niż mogłem się spodziewać.
Nie chciałbym tego... Dziwnym dla mnie sposobem, po prostu chciałem żeby została tu ze mną mimo wszystko. Niewiedza o tym, co tu się dzieje, lub działo, będzie dla niej po prostu lepsza, bezpieczniejsza. Nie wytrzyma zbyt długo bez żadnych informacji, jestem tego na 100% świadomy, więc chodź skrawek mogę pozwolić jej wiedzieć. Jeśli będzie w to wplątana, to już na maksa.

*Trish*

Nie wiem, które była godzina, gdy się obudziłam, ale od razu poszłam do łazienki. Napłynęły do mnie słowa Harrego z dzisiejszego poranka: '...nie opuszczaj tego budynku, bo mówię ci,pożałujesz...', 'Za szybko byś stąd wypierdoliła!' Może on chce mnie zniszczyć w jakikolwiek sposób... Nie chciałam myśleć o tym już i po chwili usłyszałam jak ktoś wali w drzwi. Nie ktoś, tylko Harry... Jakoś pierwszego ranka. gdy budził mnie waląc w patelnię, nie potrafił zapukać.. Kończąc malować prawe oko, poszłam otworzyć drzwi. Z obojętną miną czekałam aż coś powie.
- Zaczynamy zajęcia za 5 minut. - rzucił oschle i zamierzał odejść. - Aha... i nie musisz się malować. Dziewicę można przelecieć bez makijażu. - mrugnął oczkiem, a ja zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Humorek mu dopisuje? Już nie jest na mnie wkurwiony? Będę się malować żebym nie wyleciała stąd za bycie dziewicą...
Zrobiłam to, co miałam jeszcze zrobić i wyszłam z pokoju, później na zewnątrz czekając na Harrego.

***

Zajęcia mijały mi bardzo wolno. Strzelałam, robiłam ćwiczenia, strzelałam itd...
Nadal panowało małe spięcie pomiędzy nami, Harry czasami podnosił głos gdy marudziłam. Gdy oficjalnie ogłosił, że koniec zajęć, rzuciłam się na trawę i po prostu leżałam. Ku mojemu zdziwieniu, Harry usiadł obok mnie, jedną nogę prostując, drugą zginając w kolanie. Jedną ręką podpierał się, a drugą skubał trawę.
- Chodź na kolację. - powiedział cicho. - Wiem, że dawno nie jadłaś.
- No i co z tego. Nie chcę jeść i nie będę. - prychnęłam zamykając oczy. Słyszałam jak klnie cicho pod nosem.
- Widzę cię za 5 minut na kolacji, bo będę zmuszony porozmawiać z twoją mamą. - znów taki oschły... Zanim zdążyłam coś powiedzieć, słyszałam jak drzwi wejściowe zamykają się. Warknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie chciałam żeby mówił mojej mamie, że nie chcę jeść, ale mam powody... Wszystko mnie przytłacza, jest męczące...
Swoją drogą irytuje mnie to, że Styles posługuje się 'za 5 minut tu', 'za 10 minut tam'.
Zrezygnowana podniosłam się z ziemi, otrzepałam i ruszyłam do domu.


sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 6

Weekend nie był okropny, gdyby nie to, że prawie wcale nie widywałam się z Harrym. Kolacje jadłam po dziewiętnastej i nie spotykałam Harrego w kuchni. Brakowało mi choćby kilkuminutowej NORMALNEJ rozmowy z nim. Zadzwoniłam do mamy, na szczęście wszystko z nią okej. Muszę poprosić Harrego o 'zwolnienie' z lekcji i ją kiedyś odwiedzić.
Spojrzałam w telefon - 5:31. Nie wierzę, że tak wcześnie podniosłam się z łóżka, ale muszę pokazać Stylesowi, że jestem ambitna i wiem po co tu przyjechałam.
W szybkim tempie uporałam się ze wszystkimi czynnościami w łazience, po czym założyłam na siebie jasne rurki, bokserkę fioletową i sweterek ze względu na to, że z rana jest chłodno. Wyszłam cicho z domu żeby nie obudzić Harrego i po chwili stałam już przy tarczy. Pistolet,którym strzelałam pierwszy raz, leżał koło niej, chyba Styles zapomniał go schować. Wzięłam go do ręki i strzeliłam.

*Harry*

Usłyszałem szczekanie mojego psa, które po chwili ucichło. Zazwyczaj szczeka tylko wtedy, gdy ktoś przebywa na podwórku, czyli ktoś musiał się tam włóczyć. Nie było nawet 6 godziny, ale nie czułem się zmęczony. Ubrałem pierwsze lepsze rzeczy i wyszedłem na dwór.
Widok Trish ćwiczącej strzelanie do tarczy przed godziną rozpoczynającą nasze zajęcia, wywołuje u mnie na twarzy dumny z niej uśmiech. Zupełnie nie spodziewałem się tego, że spotkam ją rano, samą ćwiczącą strzelanie. Przypatrywałem się jej ruchom i byłem pod ogromnym wrażeniem. Profesjonalne układanie dłoni na broni, idealna postawa, w zupełności skupiona. Chciałem żeby wiedziała, że ją obserwowałem, ale może bardziej by ją to rozproszyło.
Stałem i patrzyłem, kiedy nagle kulka uderzyła idealnie w środek tarczy. Kilka strzałów jeszcze rozległo się w to samo miejsce.
- Brawo! - zacząłem klaskać, co spowodowało, że dziewczyna odwróciła się w moją stronę z czarującym uśmiechem. Szedłem w jej stronę z uśmiechem na ustach  i widziałem jak na jej twarz wkradają się rumieńce.
- Długo tu już patrzysz? - spytała i spojrzała na swoje buty, po czym zdjęła sweterek. Kurwa, nie rozbieraj się przede mną...
- 15 minut? - strzeliłem tak na oko. - Zaczynamy zajęcia? - spytałem. Próbowałem ukryć w moim głosie, że nie podnieciłem się na ten wyczyn.
- Um.. dasz mi dosłownie 5 minut? - jej głos był niepewny. Bała się mojego wybuchu? Kiwnąłem głową, więc bez słowa pobiegła do domu i zniknęła za drzwiami.

*Trish*

Reszta dnia minęła bardzo szybko. W trakcie zajęć nie rozmawiałam z Harrym na jakieś inne tematy oprócz nauki strzelania. Podobało mi się w nim skupienie na wykonywanej przez niego czynności; dokładne omówienie karabinu, to, jak unosił brew, pytając czy wszystko rozumiem... To wszystko było tak niesamowicie przedstawione. Harry, jako nauczyciel strzelania, radził sobie z wyrozumiałością do swojego ucznia, ale w życiu prywatnym... niezbyt. Jego nieopanowanie przed złością, przed wydzieraniem się na mnie za nic, czasami przerażało i dotąd przeraża. Na razie mieszkam z nim pod jednym dachem, a jako człowiek, który mnie uczy, nie powinien na samym wejściu opowiedzieć mi o sobie? Nic nie kapuję...
Gdy zbliżał się wieczór, próbowałam wszystkie myśli zebrać do kupy. Najlepszym sposobem na skupienie jest spacer,więc postanowiłam się przejść. Ubrałam na siebie bluzę, którą strasznie lubię i wyszłam z pokoju, a później z domu niezauważona. Czemu miałabym informować 'sarkastycznego gościa' o moim wyjściu, skoro przytaknie, a tak naprawdę chuj to będzie go obchodziło?
Gdy przekraczałam bramkę, biały labrador podbiegł do mnie i zaczął się cieszyć, ale także szczekać. To chyba przez niego Harry wyszedł z domu dziś rano i zaczął mnie obserwować. Uciszyłam go i pogłaskałam, potem wyszłam za posesję. Zauważyłam, że wieczory letnie w Biburach są chłodniejsze niż w Londynie. Rozważałam nad powrotem, ale potrzebowałam spaceru, w końcu udało mi się znaleźć na niego odpowiedni czas i ochotę.
Szłam dalej przez co ogarniał mnie niepokój. Słońce było prawie za horyzontem, tylko niewielkie smugi promieni słonecznych przedostawały się przez oddalony las. Lekki szmer za mną powodował, że odwracałam się przerażona. Nie wiem czemu moje myśli powędrowały do Harrego. Jego piękna, niewyparzona mordka potrafiła za każdym razem wywołać u mnie uśmiech, który musiałam dusić w sobie żeby nie wyjść na taką, która chce wepchać się do jego łóżka. Chociaż sama sobie dziwię się, że mnie jeszcze nie próbował przelecieć. Może jestem za mało atrakcyjna?
- Proszę, proszę! - odezwał się za mną głos. Jenna... - Laska Harrego Stylesa? - zakpiła.
- Nie jestem jego laską. - warknęłam. Ta dziewczyna już od pierwszego spojrzenia wkurzyła mnie, nie wspominając już o dotknięciu Harrego. Trish, on nie jest twój - moja podświadomość próbuje mi wmówić coś, co wiem doskonale.
- Oj przestań. Wiem o tym. - wstrząsnęła ramionami. - On nie miał nigdy dziewczyny i jej nie będzie miał. Styles nie jest stworzony do związków. - spojrzała na swoje paznokcie, po czym jej wzrok spoczął na mnie. Wstrząsająca była dla mnie ta informacja. Myślałam, że obecnie ma dziewczynę, że mieszka z nią w tym ogromnym domu, ale po jego przywitaniu 'kolejna dziewica', mogłam się tego od razu domyśleć.
- Co o nim wiesz? - zapytałam i schowałam dłonie do kieszeni bluzy, bujając się na piętach. Może od niej dowiem się kilka rzeczy o Harrym...
- Właśnie o to chodzi, że nic. - prychnęła i wskazała ruchem ręki żebyśmy poszły dalej. - Będziesz moim nowym źródłem informacji, a ja może twoim. - rzuciła prawie szeptem. Spojrzałam na nią, a na jej twarzy zagościł przyjazny uśmiech. Za bardzo przyjazny...
- Nie rozumiem... - wstrząsnęłam głową. Rozumiałam to tak, jakbym miała uczyć się u Harrego, ale współpracować z nią i kablować na Harrego do niej.
- Ty jednak ciemna jesteś, wiesz? - czułam, że żartuje. Jej zachowanie było dziwne jak na wredną Jennę. Czy myliłam się co do niej? - Ja udzielę ci kilka informacji o Harrym, w zamian za to ty będziesz informować mnie o jego planach. WSZYSTKICH planach. - jej ton był cichy i tajemniczy, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.
- Nie wiem czy mogę...
- Oczywiście, że możesz... - zaśmiała się, przerywając mi. - Macie już jakiś plan? - nie wiedziałam czy mogłam jej zaufać jednak wydawała się spoko.
PLAN. Jaki plan? Harry nie mógłby tworzyć ze mną jakiegokolwiek planu, bo nie wiem nawet o co w tym wszystkim chodzi. Przyjechałam tu tylko strzelać, a okazuje się to wszystko bardziej tajemnicze niż mogłabym pomyśleć.
- Styles nie ma planu, co? - cwaniacki ton jej głosu zadziwiał mnie. - Cienias. - prychnęła cicho. - Znasz pokój 69? - spytała po chwili. Pokręciłam głową, więc otworzyła usta żeby kontynuować. - Radziłabym ci do niego zajrzeć, ale uważaj na Stylesa. Nie lubi jak ktoś się tam plącze... - palcem kręciła końcówkę włosów z kucyka. - Piwnica, szare drzwi na samym końcu korytarza. Może też tam się niedługo znajdziesz... - ostatnie zdanie powiedziała szeptem. Co do cholery?!
Zaczęła odchodzić.
- Czekaj...
- Adios! - dwa palce odbiła od swojego czoła, żegnając sie jak żołnierz, po czym odeszła. Chciałam ruszyć za nią, lecz zrezygnowałam zastanawiając się nad sensem jej dziwnych słów. 'Może też tam się niedługo znajdziesz...' Z sekundy na sekundę coraz bardziej nie pasowało mi to, że tu przyjechałam. Obiecałam mamie, że wrócę cała, ale z takim 'gangiem' tajemniczych ludzi rozsypię się z bezsilności i bez wiedzy na kawałki, zanim cokolwiek zdołam zrobić.
Rozmyślając, ruszyłam z powrotem do domu Stylesa. Gdy spojrzałam w telefon, było grubo po 22, więc miałam chodź odrobinę nadziei, że Harry śpi?
Przekroczyłam próg domu i napotkałam się z surowym spojrzeniem chłopka. Oparty był o ścianę, ręce założone na piersiach, miał na sobie tylko jakieś szare dresy. Wcześniej chyba nie była w stanie dostrzec takiej ilości tatuaży na jego ciele. Wyglądał bardzo seksownie, pomijając fakt, że nie powinnam wcale tak myśleć.
- Oj, nie gap się tak. - zganiłam go, jęcząc i kierując się w stronę pokoju. Oczekiwałam od niego: 'I kto tu się na kogo gapi..'
- Gdzie byłaś? - chwycił mnie za łokieć uniemożliwiając kontynuowanie mojej drogi.
- Czy to ważne? - wywróciłam oczami. - Na spacerze, pasuje? - wyrwałam mu rękę z uścisku.
- Sama? - podniósł brew. Widać, że go wkurzyłam. Ledwie powstrzymywałam się przed udzieleniem jakiejkolwiek sarkastycznej odpowiedzi. Byłam wkurwiona na niego, że tyle przede mną ukrywa.
- Tak, sama. - przenosiłam ciało z nogi na nogę czekając, aż pozwoli mi pójść. - Przesłuchanie skończone? - uniosłam brwi i złożyłam ręce na piersiach.
- Dobranoc. - bąknął, przejechał po mnie wzrokiem od góry do doły i poszedł w swoją stronę. Fuknęłam pod nosem, po czym poszłam do pokoju. Jutro także wstaję wcześniej. Mam plan i muszę go wykonać żeby wkurzyć Stylesa tak jak on wkurza mnie.

_____________________________________________________________________________
Siema, siema, siema!
Wreszcie się uporałam i JEST ROZDZIAŁ! :D Może nie idealny, ale coś tam w końcu jest.
Komentujcie proszę... <3

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 5

Na same słowa Harrego serce zaczęło bić mi szybciej. Kompletnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Przytaknęłam głową, żeby mówił dalej. Obawiałam się tego, co wyleci z moich ust.
- Są rzeczy, które musisz wiedzieć przebywając tutaj. - zaczął poważnie, po czym poprawił się na krześle. Nerwowo przełknęłam jedzenie, które żułam w buzi. - Jesteś tu, w moim domu. No, nie tylko w moim. - chwila, chwila... To jeszcze w czyim? - Jest duży i doskonale o tym wiesz. Jestem świadomy tego, że możesz wkrótce być ciekawa różnych pomieszczeń. Od razu mówię. Nie radzę posuwać się tak daleko. - dokończył oschle, biorąc łyk herbaty. Zupełnie nie rozumiałam sensu tych słów i chyba nie chciałam rozumieć, a jego uwaga tym bardziej pogłębiła moją ciekawość co do tej niezliczonej ilości pokoi.
Kiwnęłam głową.
- Jak my się doskonale rozumiemy. - powiedział sarkastycznie, a ja nabrałam ochoty walnąć go czymś w głowę. Nie zniosę ciągłego takiego zachowania, które bardzo mnie irytuje.
- Druga sprawa, nie zbliżaj się do tej dziewczyny, która się tu pojawiła wczoraj. - ach tak, mogłam spodziewać się, że o niej wspomni.
- Czemu? - chciałam za wszelką cenę znać odpowiedź.
- Bo nie ma dżemu, wiesz? - ironia wypełniła jego głos, dołączając przewrócenie oczami. - Po prostu ci mówię. Nie chciałbym wyciągać cię z tarapatów. - wyczułam, że męczę go tego typu pytaniami, co było oczywiste.
Tarapaty? Czy przez nią mogłabym znaleźć się w sytuacji, z której sama nie mogłabym wybrnąć?
- A czy...
- Skończ z tymi pytaniami, co? - nawet nie dał mi skończyć. Chciałam zadać mu pytanie, ale nie w sprawie tej dziewczyny, chociaż bardzo mnie to ciekawi. Chodziło mi tylko o sprawę z pieniędzmi, które chciałabym mu oddawać przynajmniej za połowę zakupów, które zrobi.
- Dasz mi dojść do słowa? - przewróciłam oczami i wstałam, zanosząc brudne naczynia do zmywarki. Czułam na sobie wzrok Harrego, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
- Proszę. - rozłożył ręce w ironii, które po chwili opadły na jego kolana. Oparłam się o blat kuchenny, ręce splatając na piersiach. Głośno westchnęłam. Czemu Harry nie może być taki jak wczoraj przed przyjściem tej cholernej Jenny? Cały humor zapadł się pod ziemię, zostawiając tylko niezręczność - w moim wypadku - sarkazm, ironię i to wszystko.
- Chciałabym oddawać ci chociaż część pieniędzy z zakupów. - powiedziałam prosto. Wpatrywałam się w jego napinające mięśnie. Przejechał dłonią po swoich miękkich włosach, po czym głośne westchnienie opuściło jego pełne wargi.
- Nie chcę żadnych pieniędzy. - rzucił. Wstał z hukiem krzesła o podłogę i ruszył w moją stronę biorąc naczynia ze stołu. Otworzyłam szerzej oczy ze strachu przed jego niepohamowanymi napadami agresji. Co powiedziałam nie tak?
Naczynia także z niepokojącym hałasem znalazły się w zmywarce, potem Harry ją uruchomił.
- Dlaczego? - zmieniłam pytanie z 'czemu' żeby nie otrzymać takiej odpowiedzi jak przedtem, gdy zapytałam 'dlaczego'. - Czułabym się... komfortowo. - wzruszyłam ramionami.
- Słuchaj. Twoja mama już zapłaciła mi za zajęcia i twój pobyt tutaj, więc to wystarczy, okej? - jego twarz znajdowała się niespokojnie blisko mojej, co spowodowało, że odsunęłam się. Chciałam tylko zapytać, a on zrobił z tego wielkie halo, a nie powinien, prawda?
Jedyną rzeczą na jaką teraz miałam ochotę, to płacz.
Przygryzłam wargę żeby powstrzymać łzy, które same pchały mi się na zewnątrz, pomimo, że nie miałam nawet powodu do płaczu. Patrzyłam na Harrego przez chwilę, po czym ruszyłam do pokoju. Uniemożliwił mi to uścisk dłoni Stylesa na moim nadgarstku.
- Ty płaczesz? - zadał pytanie. Jego ton głosu był zadziwiająco spokojny, jakby się martwił, ale to jest niemożliwe. On nie potrafi się kimś przejmować. Tak. Ja, Trish Baker stwierdzam to po trzech dniach naszej 'znajomości'.
- Nie, tylko czuję zmęczenie. Puść mnie. - mój głos drżał, ale zignorowałam to. Wyrwałam nadgarstek z jego dłoni. Dziwne było uczucie, gdy czułam jak ręka płonie mi pod wpływem jego dotyku. Coś poważnego się ze mną dzieje, skoro zachwycam się dotykiem prawdziwego chuja.
- Trish! - usłyszałam kilka razy jak wypowiedział moje imię, jednak nie zareagowałam.
Nie możesz płakać, Trish nie możesz. Głos wewnętrzny przywoływał mnie do porządku, jednak czułam w środku coś okropnego. Żal do samej siebie, że w ogóle zdecydowałam się tu przyjechać? Ale wiedziałam, że nie mogłam żałować. Zawiodłabym samą siebie, ale także moją mamę, która ledwo co mnie tu puściła. Trzasnęłam drzwiami i miałam nadzieję, że Harry to usłyszał. Z dnia na dzień zaczynało męczyć mnie zachowanie Stylesa, chociaż może nie powinno. Weszłam do łazienki i poprawiłam włosy, oraz lekko rozmazany makijaż.
Byłam rozdrażniona i dodatkowa dawka nerwów mogłaby skończyć się dla Harrego źle. Jedno wypowiedziane nie tak słowo mogłoby spowodować, że Harry zostałby przeze mnie spoliczkowany.
O wilku mowa. Drzwi zaczęły drgać pod wpływem niespokojnego walenia w nie. Szybkim krokiem opuściłam łazienkę i otworzyłam drzwi wyjściowe z przydzielonego dla mnie pokoju. Wyszłam szybkim krokiem nie czekając na Harrego, ale po chwili poczułam jak dorównuje mi kroku.
- To ja doprowadziłem cię do płaczu? - spytał zwyczajnie, ale czułam jakby za chwilę miał wybuchnąć śmiechem, jednak takie coś się nie wydarzyło. Dobiegał co chwila do mnie, nie mogąc za mną nadążyć.
- Wcale nie płakałam.- rzuciłam. Nie mogłam przyznać się do tego, że wkurza mnie jego zachowanie. Wyśmiałby mnie i powiedziałby, że jest ono całkiem normalne. Taka reakcja nie zdziwiłaby mnie.
- Tak, jasne. A gdy przygryzłaś wargę, to co to było? - wyczułam, że lekko się uśmiecha. - Chyba nie zrobiłaś tego, żeby mnie podniecić?
Zatrzymałam się w szoku na wypowiedziane przez niego słowa. Wsunął się przede mnie i wpatrywał z cwaniackim uśmieszkiem. Warknęłam.
- Jeśli masz zamiar wkurzać mnie każdym wypowiedzianym przez siebie słowem, to wcale się do mnie nie odzywaj. - chciałam go wyminąć, ale zastawił mi drogę do przejścia. Właśnie wtedy nabrałam ochoty i odwagi na spoliczkowanie go i uniosłam rękę żeby właśnie tego dokonać, ale chwycił moje oba nadgarstki centralnie przed jego twarzą i przycisnął do ściany. Chciałam wyrwać mu się, ale jego uścisk był zdecydowanie za mocny na moje tak małe siły.
- Nie wnikam w to, co chciałaś zrobić przed chwilą, ale tak czy siak nie udało ci się. - powiedział z towarzyszącym "Stylesowym" uśmieszkiem. Chęć uderzenia go znów powróciła, gdy dokładnie wiedziałam, że w tej chwili on wygrywa.
- Gdybyś nie był takim... - przerwałam i nerwowo westchnęłam.
- Takim chujem? To chciałaś powiedzieć? - zaśmiał się. Nadal jego dłonie spoczywały na moich nadgarstkach, gdy ku mojemu zdziwieniu uwolnił je. Przetarłam dłońmi trzymane przez niego przed chwilą miejsce, i westchnęłam.
- Tak, właśnie to. - warknęłam i chciałam odejść gdy znów pojawił się przede mną. Wywróciłam oczami i otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, jednak Harry przemówił szybciej.
- Proszę bardzo. Skoro jestem chujem, ulżyj sobie i uderz mnie. - rzekł poważnie wstrząsając rękoma. Wpatrywałam się w jego oczy, tak jak on w moje po czym uniosłam rękę. Zielone, piękne tęczówki zostały przymknięte, przygotowując się na ból, którego jednak nie doznał. Warknęłam zdenerwowana i popchnęłam go z całych sił, dając sobie miejsce na przejście. Nie wiem czemu sobie nie ulżyłam skoro dawał mi wolną rękę, przecież chciałam zrobić to wcześniej. Opuściłam dom trzaskając drzwiami i usiadłam na zimnym wybrukowanym chodniku. Pomimo tak wczesnej godziny nie chciało mi się spać, nie czułam zmęczenia, bo byłam kompletnie rozbudzona przez Harrego i jego docinki.
Siedząc tyłem do drzwi wejściowych usłyszałam jak otwierają się, a po chwili poczułam intensywny zapach Harrego obok siebie. Odwróciłam wzrok w drugą stronę żeby nie spotkać przeszywającego spojrzenia chłopaka. Usiadł obok mnie, gdy jego stopy znajdowały się po przeciwnej stronie niż moje, a cała jego sylwetka była przede mną.
- Trish... - zaczął, ale przerwał gdy gwałtownie podniosłam się z ziemi i zaczęłam otrzepywać tyłek z niewidzialnego zabrudzenia.
- Eh, po prostu możemy zacząć zajęcia?! - krzyknęłam poirytowana, co spowodowało wstanie Harrego na równe nogi. Kiwnął głową, co wiązało się z moim zdziwieniem, że nie użył żadnego słowa, które mogłoby mnie zdenerwować, a on sprawiłby sobie tym przyjemność. Ruszył tam, gdzie wczoraj, a ja za nim.
Cały przebieg zajęć byłby w porządku, gdyby nie to, że całkowicie nie mogłam się skupić. Byłam cała rozdrażniona, co równało się chyba z kilkudziesięcioma nietrafnymi strzałami. Harry oczywiście miał cierpliwość, moje niedoskonałości przemilczał, był wyrozumiały. Przynajmniej za jedną rzecz byłam mu wdzięczna.
Nie tłumaczył mi tak dokładnie jak wczoraj, przez co trochę brakowało mi jego dotyku, zważając na fakt, jak moje ciało reaguje na niego.
Strzelałam z różnych broni, miałam w ręku karabin, co bardzo mnie cieszyło. Musiałam wykonać kilka ćwiczeń na rozluźnienie się, bo byłam strasznie spięta.
Wieczorem ponownie nie zeszłam na kolację, nie wiem czy w ogóle coś było. Chciałam jakoś uwolnić się od dręczących mnie myśli z dzisiejszego dnia, więc zamiast bezczynnego leżenia postanowiłam wreszcie rozpakować się. Do tej pory nie miałam czasu, ani ochoty na to. Za bardzo fascynowałam się Harrym? Nie, chyba nie...
Gdy wszystko było idealnie ułożone w szafce, (od razu podkreślam, że pedantką nie jestem) postanowiłam wziąć prysznic, co zdecydowanie zrelaksowało moje ciało. Zmęczona opadłam na łóżko i czekałam aż sen do mnie przyjdzie. Jutro sobota, więc zajęć nie mamy, tylko zastanawiam się, co mogę robić przez tak długi dzień w jednym domu z Harrym. Wkurwiającym Harrym.

_______________________________________________________________________
Witam wszystkich, Kochani <3
Rozdział jak rozdział, ale cieszę się z tego, że bardzo szybko został przeze mnie napisany. Nie miałam zbytniej trudności w jego wymyślaniu przez co jestem HAPPY! :D
Dziękuję, że ze mną jesteście i wspieracie mnie.
Niech więcej komentarzy zagości na tym blogu, ale będę bardziej HAPPY! :D
Dziękuję i pozdrawiam ;***