poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 30

Po wczorajszych namowach Harrego zgodziłam się na wyjazd nad jezioro. Nie byłam przekonana co do tego pomysłu; nie chciałam by Harry patrzył na mnie w skąpym stroju. "Jedziemy na zakupy. Musisz mieć coś seksownego" - te słowa z rana potwierdziły mnie w tym, że miał taki zamiar. Nigdy nie przypuszczałabym, że wyjadę gdzieś z Harrym, więc nawet nie dbałam o to, by zabrać ze sobą strój kąpielowy.
- Czołgasz się za mną jakbyś nie wiedziała do czego służą stopy. - marudził Harry, gdy szłam chwilę za nim. Chłopak zawzięcie rozglądał się dookoła by w końcu dostrzec sklep ze strojami kąpielowymi.
- Chodzimy tu od dłuższego czasu, nie potrzebne mi to. - westchnęłam.
- Jeśli chcesz wrócić do samochodu, zachęcam. - zatrzymał się i ustał twarzą do mnie. - Sam wybiorę ci strój. - cwaniacki uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy w tym samym czasie jęknęłam z dezaprobatą.
- Wolę iść. - ominęłam go wyprzedzając tym samym o kilka kroków, dopóki nie dobiegł do mnie rozbawiony. - Nie wiem co cię śmieszy Styles, ale równie dobrze mogłabym nie wchodzić do wody.
- Ale ja powiedziałem, że do wody wejdziesz i koniec tego tematu. - westchnęłam i odwróciłam głowę, by wywrócić oczami tak, by Harry nie widział.

***

Odetchnęłam z ulgą, gdy Harry nie wszedł ze mną do sklepu ze strojami. Udało mi się namówić go, by poszedł po zimną colę, dlatego też musiałam sprężać się i jak najszybciej wybrać strój, by nie pokazywać się w nim Harremu - przynajmniej w sklepie.
Na znałam powodu czemu aż tak bardzo krępowałam się. Może dlatego, że Harry był atrakcyjnym mężczyzną, któremu niczego nie brakowało. Był seksowny, pociągający, a ja przy nim czułam się źle. Cicha, nie znająca wartości samej siebie.
Przeglądałam wszystkie możliwe wieszaki ze strojami, dopóki do moich oczu nie powędrował neonowy pomarańczowy, z czarnymi paskami przy końcach. Weszłam do przymierzalni.
Wychodząc z niej nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ponieważ strój pasował idealnie. Stanik był jakby szyty na moje piersi. Chciałam wyciągać pieniądze z kieszeni, które oczywiście wzięłam bez wiedzy Harrego, gdy właśnie on wkroczył do sklepu.
- Wybrałaś? - uniósł brwi ku górze i nieco zdziwiony wsadził dłoń do kieszeni wygrzebując z niej pieniądze.
- Harry, daj mi choć raz zapłacić. - przekrzywiłam głowę w bok, by pokazać mu moją niewinność, i żeby mógł zobaczyć jak mi na tym zależy.
- Słodko, ale nie. - uśmiechnął się tak, jak on to przed chwilą powiedział i podszedł do kasy. Nie miałam w zamiarze czekać na niego, więc wyszłam na zewnątrz.
- Sam go założysz. - zmrużyłam na niego oczy, gdy wyszedł ze sklepu grzebiąc w kieszeni.
- Sądzę, że na tobie lepiej będzie leżał.
Wzruszyłam ramionami chcąc pokazać mu jak bardzo obojętny jest mi ten temat. W małych podskokach ruszyłam w kierunku samochodu, unikając krzyków Harrego, bym na niego zaczekała.

***

- No to teraz możesz mi się w nim pokazać.
Weszliśmy do domu, a strój zakupiony przez Harrego dostał się w moje ręce.
- Zobaczysz później. - odpowiedziałam szybko. - O ile w ogóle go włożę.
- Nie po to zapieprzałem tyle kilometrów, abyś ty olała moje starania. - weszłam za nim do kuchni, gdy ten wniósł siatkę owoców i warzyw.
- Więc poczekaj cierpliwie te kilka dni. - pokręciłam głową z ironią. Rozmawiać z nim to jak kłócić się z małym dzieckiem.
- Ustąp i pokaż mi się w tym stroju.
- Mowy nie ma. - podrzuciłam jabłkiem i wyszłam z kuchni machając siatką, w której znajdował się strój.

***

Cieszyłam się, gdy po wieczornej rozmowie z Harrym udało mi się namówić go, by razem z nami pojechali jego przyjaciele. Polubiłam Perrie, Sophię i Eleanor, więc z chęcią mogłabym spędzić z nimi czas. W razie małej sprzeczki z Harrym nie musiałabym sama radzić sobie z tym problemem, a uciec od niego poprzez rozmowę z tymi sympatycznymi ludźmi.
Nazajutrz siedząc w pokoju z laptopem na kolanach usłyszałam niemałe zamieszanie pochodzące z korytarza. Cicho schodząc z łóżka chciałam zorientować się co było tego przyczyną. Uśmiech zawitał na mojej twarzy, gdy ujrzałam rodziców Harrego stawiających swoje torby na ziemi. Zamknięto mnie w uścisku i powitano szerokim uśmiechem, co z chęcią odwzajemniałam.
- Jak zawsze uśmiechnięta. - skomentowała Harrego mama kładąc dłonie na moich ramionach.
- Mamo, nie zaczynaj. - marudnym tonem Harry chciał uciszyć swoją rodzicielkę.
- Skończ Harry. - zaśmiała się kobieta i chwytając w ręce swoją torebkę podążyła w stronę kuchni razem z jej mężem.
Chciałam skręcić do swojego pokoju, lecz Harry chwycił mój nadgarstek. Spojrzałam na niego pytająco.
- Zacznij się pakować. Jutro z rana wyjeżdżamy. - posłał lekki uśmiech i puścił moją rękę. Kiwnęłam lekko głową i odwracając się na pięcie kroczyłam do swojego pokoju.

***

Przy ledwie świecącej lampce pakowałam rzeczy, które wydawałyby mi się najpotrzebniejsze na wyjeździe nad jezioro. Byłam tak skupiona, że lekkie pukanie w drzwi sprawiło, iż podskoczyłam wystraszona.
- Proszę.
Zaprosiłam cicho i nie przestałam oddychać wolniej nawet gdy zobaczyłam Harrego mamę.
- Przepraszam. - rzekła cicho. - Pewnie cię wystraszyłam.
- To nic takiego. - posłałam lekki uśmiech i weszłam do łazienki po szczoteczkę do zębów, którą wczoraj kupiłam i ręczniki które były w małej szafce.
- Niezmiernie się cieszę, że postanowiliście wyjechać. - przysiadła na łóżku patrząc na moje ruchy, jak niegdyś Harry. - Możesz sobie nie zdawać sprawy z tego, jak bardzo jest wam to potrzebne. Tobie, jak i Harremu.
Zerknęłam na kobietę w lekkim szoku. Mój mózg zaczyna wszystko odbierać jako ostrzeżenia, groźby... a to zaczyna być męczące. Każdy tutaj posługuje się tajemniczym językiem, który daje dużo do myślenia. Już dawno nie słyszałam czegoś powiedzianego wprost.
- Czemu dobrze? Dlaczego tak bardzo każdy chce żebyśmy wyjechali? - podniosłam lekko głos wpatrując się intensywnym wzrokiem w kobietę, która spuściła wzrok.
- Nie do końca jesteście tu bezpieczni. Szczególnie ty. Harry powiedział mi o twoim porwaniu, o tym gdy cię uderzyli...
- Czemu pani mi wszystkiego nie wytłumaczy? - bawiłam się nerwowo swoimi palcami w nadziei, że właśnie teraz, choć jedna osoba powie mi przynajmniej w skrócie wszystko to, co się tu dzieje.
- Nie mogę. - ponownie spuściła głowę i prawie niewidocznie nią pokręciła.
- Przyzwyczaiłam się do takiej odpowiedzi. Naprawdę.
W duchu modliłam się, abym nie była w oczach Harrego mamy osobą niegrzeczną. Starałam trzymać się swój ton na wodzy, by nie wyrwał mi się spod kontroli.
- Musisz mnie... nas... - poprawiła się -... zrozumieć. To dla twojego bezpieczeństwa i lepszego stanu umysłu. - wytłumaczyła spokojnie, lecz to nie zmieniało faktu, że każdy myślał inaczej.
- Nikt tak naprawdę nie wie co byłoby dla mnie lepsze.
- Uwierz mi, że wiemy...
- Nie, proszę pani.
- Przykro mi. Może kiedyś Harry uzna, że jesteś w stanie już o wszystkim wiedzieć i wyzna ci to, co najistotniejsze. Dobranoc.
Patrzyłam, gdy wstała z łóżka i podeszła do mnie klepiąc mnie lekko po ramieniu.
- Dobranoc. - rzuciłam lekki uśmiech, a po zamknięciu drzwi opadłam na podłogę, nie wiedząc nawet kiedy policzki stały się mokre od łez.

_______________________________________________________
Na wstępie chciałam bardzo przeprosić, że tak zawiodłam niektórych. Jest mi naprawdę przykro, bo rozdział też obiecałam kilka dni temu, ale miałam straszne urwanie głowy ostatnio i nie miałam kiedy zasiąść... ;/
Mam nadzieję, że wybaczycie..
Kocham ♥