sobota, 24 października 2015

Rozdział 43

* Harry*

Kończąc rozmowę odsunąłem telefon od ucha i odsunąłem się od okna. Byłem pewien, że ujrzę Trish na środku pokoju, ale pościel, którą przedtem złożyła leżała rozrzucona na ziemi, a drzwi były niezamknięte. Co do cholery?
Z impetem ruszyłem przechodząc przez próg. Nie myślałem, że sobie pójdzie, a najgorsze jest to, że nie znam powodu i nie wiem gdzie dokładnie jest. Telefony tej nowej zaczynają mnie powoli wkurzać i na ile będę zdolny, postaram się to przemilczeć.
Pierwszy postanowiłem sprawdzić jej pokój i wybrałem dobrze, bo siedziała na łóżku z łokciami opartymi na kolanach. Ten widok dosłownie szczypał moje wnętrza. Cholera.
- Trish? - zapytałem niepewnie znajdując w sobie siłę, by przekroczyć próg. - O co chodzi?
Pomimo tego, że wszedłem głębiej i powiedziałem do niej cokolwiek, jej wzrok nadal pozostał wlepiony w podłogę. Czemu tak bardzo mi to przeszkadzało?
- Chodzi o ten telefon? - nie chciała rozmawiać, a do tego wzruszyła ramionami. Kurwa. Z całych moich jebanych sił starałem się utrzymać nerwy przy sobie, co było trudne. Niech mnie szlag nie trafia. Niech mnie szlag nie trafia.
- Powiedz coś. - mruknąłem.
Odezwij się.
Jedno słowo.
- Może zachowuję się jak samolubna idiotka, ale nie mogę tak dłużej! - krzyknęła, jej drobne dłonie zacisnęły się w piąstki. Wczoraj taka niewinna, a dziś pełna wybuchowego temperamentu. To ze mną, czy z nią jest coś nie tak?
- O co dokładniej chodzi? - spytałem spokojnie. Nie byłem jeszcze tak bardzo zdenerwowany.
- Sam zapytałeś: "o telefon?". Więc odpowiadam - tak, o telefon.
Zdziwiłem się kiedy wstała z niedorównaną prędkością. Myślałem, że podejdzie do mnie, a jej dłoń zetknie się z moją twarzą, lecz ona tylko, albo , podeszła stając centralnie przede mną. Patrzyła na mnie wzrokiem zabójcy i gdyby nie to, że jej oczy, nawet pełne jadu, hipnotyzowały mnie już dawno by je opuścił.
- Zadzwoniła do mnie tylko, bo...
- Zadzwoniła? Tylko? - wywróciłem oczami, gdy przerwała mi. Jej złość zawsze śmieszyła mnie, ale teraz było inaczej. Nie czułem rozbawienia. Jedynie irytację, że robi z tego wielką sprawę.
- No tylko. - broniłem się.
- Ze mną tyle nie rozmawiałeś. - ugięła kolano, złączając ręce na klatce. - W ogóle nie rozmawiałeś. - syknęła. Ona naprawdę jest zła. Czuć od niej to na odległość.
- Bo wszystkie te sprawy załatwiała twoja mama. - nie dałem irytacji przejąć nade mną kontroli. - Poza tym myślałaś, że jestem czterdziestoletnim facetem!
Podałem dobre argumenty. Spuściła głowę i westchnęła. Czułem, że nie do końca poddała się; będzie walczyć. Znałem ją trochę. Trish była dziewczyną z reguły zazdrosną, chociażby okazując to w sytuacjach z Jenną. Nie chciałem, by myślała, że mi nie można zaufać.
- No weź... - czułem, że zaczynam powoli wygasać - traciłem siły na dalszą kłótnię, chciałem jej dotyku, tego delikatnego i pełnego niewinności.
- Nie byłeś dla mnie taki miły, jak jesteś dla niej. - rzuciła.
- Znów zaczynasz? Nie możemy o tym zapomnieć i... i już? - zapytałem lekko znudzony.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami i zanim zdążyłem ją jakkolwiek zatrzymać zniknęła mi z oczu. Nie czułem bólu, gdy moja stopa zetknęła się z szafą w silnym impecie.

*Trish*

Otworzyłam oczy z nadzieją, że znajdę obok siebie Harrego. Cóż, nie było go, ale to jedynie moja wina. Moje wczorajsze zachowanie może nie było na miejscu, ale to nie sprawia, że tego żałuję. Czuję, że nie polubię tej dziewczyny.
Kiedy wyszłam z łóżka, spojrzałam na swoje ubranie; nadal miałam na sobie dżinsy i koszulkę. Och.
Po skorzystaniu z łazienki i przebraniu się w leginsy i czarny t-shirt udałam się do kuchni. Dźwięk telewizora dobiegał z salonu. Biorąc głęboki oddech nacisnęłam na klamkę i cicho weszłam do kuchni. Harry leżał na kanapie w salonie, na tej kanapie, gdzie wiłam się pod jego dotykiem. Momentalnie odwróciłam wzrok i kątem oka zdążyłam zauważyć jak ciało Harrego prostuje się i miałam pewność, że za chwilę stanie przede mną.
- Cześć? - zaczął. Wyczuwałam w jego głosie minimalną nutkę irytacji - pewnie sama nie wytrzymałabym ze sobą. - Jeszcze się gniewasz?
Głupie z mojej strony było to, że udawałam oburzenie, a tak naprawdę chciałam, by mnie wziął w swoje ramiona i nigdy nie puszczał. Więc czemu sprzeciwiam się sama sobie?
- Posłuchaj mnie Trish. - stanął centralnie za mną. Udawałam niewzruszoną, przez co usłyszałam jego głośne wypuszczenie powietrza. - Znów mam mówić ci, że liczysz się dla mnie tylko ty? Nie wiem co takiego zrobiłem. Robię coś źle? To mi to powiedz.
Z całej siły jaką miałam w sobie zaciskałam oczy i usta, by nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Przytul go, dziewczyno.
- Więc powiem to jeszcze raz. Liczysz się tylko ty, tylko na tobie mi zależy, tylko z tobą pragnę rozmawiać i przebywać. Tylko ty doprowadziłaś mnie do śmiechu. Nie minęły dwa miesiące, a jednak to ty najdłużej tu jesteś. Minęły dwa miesiące, a zdążyliśmy się pocałować i nie robić niczego innego, nie mówiąc tu o przedwczorajszej zaistniałej sytuacji. Każda inna wyjechałaby stąd, każdej innej by tu nie było, każdej innej już dawno bym nie chciał. - zakończył swoją wypowiedź. Co chwila z jego ust wylatywały ciche wzdychania. Ściskało mnie w środku - byłam tak nieugięta i po co to?
- Okej. - westchnął, a jego oddech drżał.
Idiotka.
Idiotka.
Skończona idiotka.
Zacisnęłam oczy i powstrzymywałam łzy, kiedy opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami. Wyobrażałam sobie co musiał o mnie myśleć, jak musiał się uspokajać.
Podniosłam głowę w górę i szepnęłam ciche "dlaczego".
Bo dlaczego?
Dlaczego nowa uczennica musi zjawić się tu już w kolejnym tygodniu. Po prostu nie wyobrażam sobie Harrego - jego czas dla mnie będzie ograniczony, a głupia ja, zamiast go wykorzystywać teraz, spędzać z nim nawet najmniejszą chwilę, wkurzam go, doprowadzając do takiego stanu.
Otworzyłam lodówkę, by zaraz ją zamknąć. Straciłam ochotę na cokolwiek i siadając na ziemi schowałam twarz pomiędzy kolana.
Czułam się okropnie. Każda myśl wariowała i o czym bym nie pomyślała, wszystko wracało myślami do Harrego. Wstałam by udać się do swojego pokoju i wziąć telefon - potrzebowałam rozmowy z mamą - ale bałam się, że spotkam Harrego. To oczywiste, że przez chwilę musiałam ochłonąć i pozbierać myśli.
Beznadziejne jest to, że nie potrafię odpuścić, iść do Harrego, przeprosić za wszystko i spędzać z nim czas. Dużo czasu. Nie ominie mnie to, bo mamy dziś zajęcia, ale... chciałabym, żeby były przeprowadzane jak ostatnio - pełne śmiechu i pozytywnych chwil.
Wybrałam numer rodzicielki i opadłam na łóżko.
- Cześć kochanie. - powiedziała ciepło. - Czekałam na twój telefon. Jak w Biburach?
- Nie jest źle. - rzuciłam słabo. - Ale nie najgorzej.
- Jak to? Stało się coś?
Mogłam schować mój obojętny ton i chociaż nie martwić mojej mamy, za którą z resztą bardzo tęsknię. Minęły dwa miesiące, a ja odwiedziłam ją tylko raz. Ale ze mnie córka, co?
- Nic wielkiego. Po prostu małe spięcie z Harrym. - westchnęłam przypominając sobie jego słowa skierowane do mnie. Nie minęły dwa miesiące, a jednak to ty najdłużej tu jesteś.
- Oh... - mruknęła. - Ale przyjedziecie? - upewniała się.
Kuźwa.
- Wiesz mamo... bez względu na wszystko przyjadę w następnym tygodniu. Raczej bez Harrego, bo wiesz... on będzie miał nową uczennicę. - zamknęłam oczy przypominając sobie o niej.
Każda inna wyjechałaby stąd, każdej innej by tu nie było, każdej innej już dawno bym nie chciał.
Jeśli ta dziewczyna w stosunku do Harrego będzie taka śmiała jak Jenna, rzucę się na nią i nie zważając na nic rozszarpię.
- Kochanie, słyszysz mnie? - ocknęłam się, słysząc głos mamy po drugiej stronie linii.
- Tak, mamo. Przepraszam. Co mówiłaś?
- Pytałam kim ona jest?
- Nie wiem, mamo. Nic o niej nie wiem. - westchnęłam.
- Oh. No trudno. Szkoda, że Harry z tobą nie przyjedzie. No cóż, ale nie mogę doczekać się, kiedy w końcu zobaczę ciebie. Tęsknię córeczko. Opowiesz mi o wszystkim jak się zobaczymy, dobrze?
- Dobrze mamo. Także tęsknię.
Zamieniłyśmy jeszcze kilka słów i zakończyłam połączenie. 

***

Dzień był chłodny i nieco pochmurny. Pasował do mojego nastoju...
Kiedy opuściłam dom i szłam w kierunku miejsca, gdzie mieliśmy ćwiczenia, Harrego tam nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale także tam nigdzie go nie było widać. Uchylone drzwi od garażu mogły świadczyć o tym, że znajdował się w środku. Zajrzałam do środka i mając przed sobą drzwi do kącika muzycznego i siłowni, wybrałam te drugie, ponieważ tam ujrzałam sylwetkę Harrego. Jego mięśnie napinały się, gdy uderzał w worek treningowy. Jego dłonie zaciśnięte w pieści i napięta szczęka były widokiem, który nie często mi towarzyszył. Wyładowywał swoje nerwy. Przeze mnie.
Mogłabym oglądać go przez wiele czasu, lecz postanowiłam na zewnątrz poczekać aż skończy.
Taki Harry był niesamowicie seksowny i pociągający, jak i i trochę przerażający. Martwiło mnie to, iż zdenerwowałam go tak bardzo, by doprowadzić do takiego stanu. A może robił to często?
Kiedy zasunęłam bluzę i bardziej ukryłam ręce w rękawie, Harry wyszedł z garażu, na co lekko podskoczyłam. Wiatr świszczał, dodając nieprzyjemnego charakteru do sytuacji. Wzrok Harrego był zimny i czułam jakby zamrażał mnie od środka. 
Bez słowa odszedł po sprzęt i zanim mi go wręczył wystawił tarczę. Było ona lekko poniszczona. W sumie nie tylko ja na niej wykonywałam ćwiczenia. wręczając mi broń musnął swoimi palcami moją dłoń. Zadrżałam, mimo to, że było to przez przypadek. Na pewno.
Pamiętam, gdy nie mogłam wycelować w czerwony środek tarczy. Teraz wydawało mi się to banalnie proste. Dzięki naszym wspólnym siłom doszłam tak daleko. Nim zdążyłam pierwszy raz strzelić, rozproszył mnie dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na Harrego przepraszająco; nie otworzył nawet ust, tylko prawie niewidocznie przytaknął. 
Jenna. 
Odchrząknęłam nerwowo i zostawiając telefon dzwoniący z powrotem ukryłam go w kieszeni. Po chwili ucichł. Wycelowałam kilka razy i strzeliłam w sam środek. 
- Ze strzelaniem już jest okej. - rzucił zwyczajnie Harry. Bolało mnie to, że w jego głosie nie było żadnych emocji. To tylko i wyłącznie twoja wina, pamiętaj. Cholera, wiem. 
- To dobrze. 
Ponowny dźwięk doszedł do naszych uszu, ale starałam się to olać.
- Odbierz to. - nakazał. 
- To nic ważnego. - unikałam jego badawczego wzroku, który z resztą po chwili odwrócił razem ze swoim ciałem. Zacisnęłam wargi. Tak bardzo było mi źle - ten cholerny dystans czynił mnie słabą. 
- Kurwa. - mruknął, gdy po raz kolejny zaczął dzwonić. Wyjęłam go z kieszeni i nim zdążyłam odrzucić połączenie i wyłączyć telefon, Harry wyrwał mi urządzenie z ręki patrząc na ekran.
- Aha. - rzucił oddając telefon. 
- Harry...
- Nic nie mów. - warknął. 
- Ale Harry, daj mi powiedzieć...
- To jest teraz twoje główne zajęcie? Umawianie się z Jenną? A może to jednak Ian? - syczał wyraźnie wkurzony i zirytowany. 
- Przesadzasz. - rzuciłam cicho.
- Wcale nie. - zmierzwił włosy w nerwowym geście. - Tyle razy ci powtarzam - odwal się od nich, ale najwyraźniej to nigdy do ciebie nie dotrze! 
- Gdybyś chociaż raz w życiu dał mi powiedzieć coś do końca, nie byłoby tego nieporozumienia. 
- Proszę, mów. - podniósł rękę w mimowolnym geście. 
- Nie wiem czemu bez przerwy do mnie dzwoni. To naprawdę nieporozumienie. 
- Było nie dawać jej numeru. - prychnął. - Czy naprawdę jesteś aż tak naiwna, żeby myśleć o przyjaźni między tobą a nią? - powiedział kpiąco. 
- To było dawno... 
- Co z tego. - rzucił. - Nie zmienia to faktu, że jesteś naiwna. 
- Owszem, jestem. - postanowiłam się poddać. Jego zdumienie na twarzy było oczywiste, kiedy przyznałam się do tego. 
- Boże, nie chciałem... - cicho westchnął. - Możemy to skończyć? Te głupie warczenie na siebie? Cholera, to męczące. - poddał się tak samo jak ja. 
- Jestem za. - uśmiechnęłam się. - Poza tym chciałam cię bardzo przeprosić za moje wczorajsze i dzisiejsze zachowanie... nie wiem co we mnie wstąpiło. 
- Po części cię rozumiem. Ale wiedz, że ta dziewczyna naprawdę mnie nie interesuje i nie zainteresuje.
- Wierzę ci. 
W momencie kiedy znalazłam się przy nim uniósł mnie za biodra, więc oplotłam nogami jego ciało. 
- Koniec zajęć. - uśmiechnął się ukazując dołeczki. 
Kiedy prowadził nas w stronę domu śmiałam się tylko i cieszyłam bliskością jego ciała.

___________________________________________________________
Rozdział trochę opóźniony, ale myślę, że to nic. 

Komentujcie :)


sobota, 17 października 2015

Rozdział 42

*Harry* 


Otworzyłem zaspane oczy przecierając je niedbale dłońmi. Głupawy uśmiech wkradł mi się na twarz gdy spojrzałem w dół widząc Trish przytuloną do mojego boku. Przekręciłem się na bok i oparłem na łokciu, by patrzeć na nią bez żadnych przeszkód. Porozrzucane włosy dodawały jest kurewsko seksownego uroku i nie chciałem spuszczać z niej oczu, a tym bardziej odchodzić, chociaż musiałem się odlać. 
Nie chciałem by otwierała oczu, ale zrobiła to, z małym grymasem na twarzy. 
- Czemu na mnie patrzysz? - zamarudziła, tak jak ja po przebudzeniu przecierając oczy.  
- Wybacz. Nie mam nic lepszego do robienia. 
Za cholerę nie udawało mi się powstrzymać mojego wiercenia. Czułem, jakbym zaraz miał wylać wszystko w tej sekundzie. 
- Rozumiem. Łazienka. - uroczy śmiech wypełnił przestrzeń. Nie mogłem go nie odwzajemnić. - Leć. - Chciałem śmiać się, gdy próbowała wypchać mnie z łóżka, lecz bałem się, że mój pęcherz tego nie wytrzyma.  
- Przestań. - zatrzymałem ruchy jej rąk i przycisnąłem do poduszki. Nie przestawała się śmiać. 
- Zalejesz całe łóżko. Chcesz tego? - dostrzegłem jak przygryzała wargę by nie roześmiać się. W chuja śmieszne. 
- Potrafię się powstrzymać. Znam swoje granice. 
Wytykając język nawilżyłem nim skórę koło jej ucha. Przechyliła głowę, by odepchnąć mnie, lecz za nic nie odsunąłem się.
- Harry... idź jak chcesz. 
- Nie chcę.
- Zaprowadzić się? 
- No. - podobał mi się ten pomysł. Na samym skorzystaniu z łazienki by się nie skończyło. 
- Żartowałam. - uśmiechnęła się zwycięsko. 
- No wiesz? - rzuciłem udając oburzenie. - Nakręcasz mnie, a później się wycofujesz. 
Wzruszyła ramionami. Fuknąłem coś niezrozumiale i wstałem jednak się odlać. Wyczułem, że długo nie mogłem już zwlekać. 
Te niezapomniane 15 minut z wczorajszego wieczora przyprawiło mnie o ucisk w dolnej partii mojego ciała. Rozchylone, opuchnięte od moich pocałunków usta Trish były tak kuszące, że ledwo co powstrzymywałem się przed zrobieniem czegoś niegrzecznego lub... mało ważne. To, gdy nie mogła się wysłowić, ułożyć chociażby zdania z trzech wyrazów; to, gdy powiedziała "Harry... Jesteś..." - było to dla mnie kurewsko podniecające. Myślałem, że eksploduję. Nakręciłem się na nią wtedy tak bardzo jak jeszcze nigdy. 
Była dziewicą. I to mnie cholernie kręciło. Wiele razy nabijałem się z niej - była taka niewinna, taka niedoświadczona... z chęcią zająłbym się nią w ten nietypowy sposób na początku, ale ona przyjechała tu tylko na jakieś zajęcia. Moje zajęcia. Nie jakiejś Jenny. Moje. 
- No tak, tak. - usłyszałem opuszczając łazienkę. Wszedłem do salonu wchodząc powoli na łóżko. 
- Z kim rozmawiasz? - szepnąłem do jej wolnego ucha.
- Mama, Harry, mama. - spojrzała na mnie. Kiwnąłem tylko głową i położyłem się obok zakładając ręce za głowę. Mogłem usłyszeć tylko "przyjedźcie"
Cholera. 
Kurwa.
Miałem nadzieję, że zapomni o tym niefartownym wyjedźcie, na który tak bardzo się cieszyła. No fakt, nie mogę z nią tam jechać, ale nie chcę, by wyjeżdżała i zostawiła mnie tutaj. Jej mama chce mnie osobiście poznać, ale przecież... nawet nie wiem czym my jesteśmy. Powiedzieliśmy sobie tylko, albo aż, że nam na sobie zależy. Tylko ja nie wiem, czy mi tylko na niej zależało. Nigdy nie doznałem większego uczucia, zawsze uważałem je za żałosne. A teraz? Sam nie wiem.
- Kocham cię. - powiedziała odrywając słuchawkę od ucha. Nigdy bym się do tego nie przyznał, ale pomyślałem o tym, jakby to było gdyby wypowiedziała je do mnie. 
Jestem głupkiem, wiem. 
Zmarszczyłem brwi, gdy bez słowa wstała z łóżka i poprawiała swoje seksowne wdzianko. 
Mówiłem już, że nigdy nie widziałem lepszych rzeczy do spania? 
- Doookąd idziesz? - podparłem się na łokciu patrząc, gdy wyprostowała się. - Nie mów, że temat o wyjeździe do Londynu popsuł ci nastrój. 
- Może. - mruknęła. Westchnąłem tylko i wstałem z łóżka podchodząc do niej. W porę, ponieważ zamierzała wyjść. 
- Czekaj. - stanąłem przed nią. Uciekała przede mną wzrokiem. - Pojechałbym, ale sama wiesz...
- Oczywiście Harry. Wiesz, że nie będę stała ci na przeszkodzie. Pojadę sama. - w duchu wyśmiałem ją za nieszczery uśmiech. 
- Cholera, pojechałbym. Nie możesz przełożyć...? Czy coś... 
- Nie mogę. - stąpała z nogi na nogę. - Po co przekładać, skoro dwa, czy trzy tygodnie nie mają tu znaczenia? 
- No cholera. Nie wiem co mam ci powiedzieć. - przejechałem ręką po karku obserwując jej reakcję.
- Nie mów nic. Pojadę sama na weekend, wrócę w poniedziałek i będzie dobrze. - jej uśmiech nadal był wymuszony. 
- Naprawdę to nic? - upewniłem się.
- To nic. - znów to samo.
Kurwa, jak ja wiem, że jednak coś. 
Zamknąłem oczy, gdy wyszła z salonu. Serio? I co ja mam teraz pomyśleć? Za cholerę nie mogę zostawić tej nowej, by wyjechać sobie na weekend. Muszę wypełnić masę papierów, skontaktować się z nią chyba po raz kolejny, pisać maile i takie inne chujowe rzeczy. Wszystko oczywiście się wali, lub zmienia swój kierunek w zupełnie przeciwną stronę niż bym chciał. 

*Trish*

O. mój. Boże. 
Tak bardzo jak chcę jechać, coś mnie zatrzymuje. Tym czymś jest nowa uczennica. Chcę zobaczyć jej zachowanie w stosunku do Harrego, a na pewno nie będzie normalne. 
I niby ja mam mu uwierzyć, że jest ona "kobietą po czterdziestce"? Jedynie idiotka da się na to nabrać. 
Wyszłam z pokoju w celu udania się do kuchni. Chciałam przygotować coś prostego do jedzenia i nie gniewać się na Harrego o jakaś błahostkę. Bo nie ma się czym przejmować i jest to błahostka, prawda? Mijając korytarz najbliżej kuchni - a ten dom miał niezliczoną liczbę korytarzy - zobaczyłam otwarte drzwi od jednego z pokoi, w którym nigdy nie byłam. Skręciłam więc idąc pewnie, dopóki nie zatrzymałam się w progu i nie ujrzałam Harrego męczącego się ze składaniem pościeli. Powstrzymanie śmiechu w tej chwili było hardcorowym wyczynem, lecz jako tako udało mi się to. Przekleństwa ulatywały z Harrego ust, a ręce miał jak z waty, gdy niesforny materiał z każdą próbą złożenia go odstawał z innej strony. Gdy jego pełen irytacji wzrok spotkał mój, zachichotałam.
- Pomóż mi i przestań się nabijać. 
- Bez nerwów Harry, bez nerwów. - śmiałam się dalej i podeszłam do niego. Chwyciłam jego drżące ręce i odebrałam materiał pokazując jak składać. Wątpię czy mnie słuchał, bo przyłapałam go kilka razy jak zerkał w okno. - To pokój dla tej nowej? 
- Taa. - rozejrzał się dookoła. - Jeżeli, że chcesz się zamienić to...
- Nie, jest okej. 
Chciał się podlizać? Przyzwyczaiłam się do tamtego pokoju poza tym niepotrzebna mi zmiana. 
Usłyszałam wibracje i dostrzegłam jak Harry wyjął telefon z kieszeni. 
- Taa, Harry. 
Okej. Ze mną nie rozmawiał tyle przez telefon. Nie to, żebym była zazdrosna, ale... Dla mnie nie był taki miły. Podszedł do okna, stając do mnie tyłem. 
- Okej. - szepnęłam do siebie, wzdychając. Opuściłam złożony materiał na podłogę i znów powstał galimatias, ale czemu mam się tym przejmować?   
Nawet nie zauważył, gdy wyszłam z pokoju. 


____________________________________

Bijecie po prostu rekordy. Nie to, żebym była wredna. Oczekujecie ode mnie rozdziałów jak najczęściej i jak najdłuższych, a nawet nie macie czasu na napisanie chociaż jednego słowa. 
Dziękuję tym, którzy komentują i ślą miłe słowa. Dziękuję za wsparcie. 
P.S. Nie piszę tego dla siebie, lecz dla Was. 

środa, 14 października 2015

Rozdział 41

Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytasz na własną odpowiedzialność. Jeśli nie, zawsze możesz pominąć rozdział. 


- Chcę to zrobić.
Nie widziałam jego reakcji - spuściłam od razu głowę i patrzyłam na swoje bose stopy ruszając palcami. Czułam wlewający się róż na moje policzki. Mogłam darować sobie tą żałość. 
Błagam, nie podchodź krzyczałam w środku. Nie zniosę tego, gdy uniesie moją głowę w górę i zapragnie bym na niego patrzyła. 
- Co chcesz zrobić? - czułam w jego głosie lekkie rozbawienie i gdyby nie to, że czułam paraliż na całym ciele zwróciłabym mu uwagę.
- Harry... - szepnęłam. Moje ciało zadrżało gdy chwycił moje dłonie i przystawił do swoich ust. 
- Moja mała się zawstydziła. - uśmiech zamajaczył na jego twarzy i momentalnie przysunął mnie do swojej klatki. Czułam jak złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy i odsunął mnie od siebie. Lustrował moją twarz i w tej sytuacji nie mogłam zrobić nic innego jak tylko przygryźć wargę. On był taki stanowczy w swoich czynach, a mi ledwo co słowa wychodziły z ust. - Jesteś taka niewinna. 
Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze, zatrzymując na niej wzrok. W momencie gdy planował go zabrać przygryzłam go i zachichotałam widząc tą samą reakcję u niego.
- I taka zadziorna. - dodał zabawnie warcząc. - Powiedz co chcesz zrobić. - nalegał.
- Ty wiesz. - gdyby nie to, że podtrzymywał dłonią moją głowę, lekko masując skórę za moim uchem, opuściłabym ją. 
- Nie wiem. 
- Nabijasz się. - odsunęłam się patrząc na jego twarz wykrzywioną w rozbawieniu.
- Skądże. - schował wargę za zębami nie odrywając ode mnie wzroku. - Jestem całkiem poważny.
- Właśnie to okazujesz. - wywróciłam oczami lekko uśmiechając się. Czułam, że coraz bardziej mi na nim zależy, że coraz bardziej przywiązuję się do niego.
Nim spostrzegłam schylił się i musnął ustami moją szyję rozsiewając przyjemne ciepło. Odchyliłam głowę w bok, by dać mu jak największy dostęp i z trudem powstrzymywałam jęki, nie mówiąc o twardym staniu na ziemi.
- Nie wyślizguj się. - szepnął przenosząc jedną dłoń na moje plecy. Czułam się pewniej będąc przez niego trzymana i chciałam być jak najbliżej. - Co cię skłoniło do tego? - kąciki jego ust lekko poszły w górę.
- Do czego?
- No... do tego. - wykonał ręką mniej określony ruch.
- Nie wiem, Harry. - szepnęłam.
W odpowiedzi uśmiechnął się kręcąc głową. Chciałam coś powiedzieć, ale przywarł do mnie wargami w ostatniej chwili, kciukiem obniżając mój podbródek, tym samym dając sobie dostęp języka do moich ust. Chwytając mnie za biodra uniósł z nadzwyczajną łatwością, więc w odpowiedzi oplotłam nogami jego uda. Zrobił to tak niespodziewanie, że cichy pisk wydobył się z moich ust wprost w wargi Harrego. Czułam jak uśmiecha się poprzez pocałunek i zaczyna iść w stronę salonu. Gdy jego kolana zderzyły się z kanapą razem ze mną schylił się, lekko kładąc mnie na niej. Nigdy nie spodziewałabym się takiej delikatności ze strony Harrego. Jednak czuję się wyróżniona - akurat ja doświadczam tego.  
Harry podtrzymywał się na rękach, których dłonie zaciśnięte w pieści spoczywały nad moją głową. Swoją nieco drążącą dłonią zebrałam niesforne kosmyki włosów, które spadały na jego czoło i odgarnęłam je do tyłu. Przymknął oczy na ten gest i wypuścił powoli powietrze. 
Cholera. 
Czułam wzrastające napięcie, tam - na dole, więc zacisnęłam uda by nieco je zmniejszyć. 
- Taka nienasycona. - mruknął tuż nad moim uchem dociskając swoje krocze do mojego. Z trudem powstrzymałam jęk, a moje plecy wygięły się w łuk. 
Chcę to zrobić.
Bo chcę, prawda? 
Nie czekając pociągnęłam za skrawek bluzki Harrego dając mu do zrozumienia, żeby pomógł mi ze zdjęciem jej z niego. 
- Szybka jesteś. - zaśmiał się, jednak pomógł mi. 
- Dość się naczekaliśmy, Harry. - wydyszałam. Lewy kącik ust uniósł w niewinnym, jakże przesłodkim uśmiechu. 
- Jesteś tego pewna? No wiesz...
- Tak Harry. Jestem. - odpowiedziałam od razu. Nie chciałam teraz tego przerywać. 
Zaczynając od klatki Harrego zjechałam rękoma w dół i zatrzymując się na wysokości bioder chwyciłam za pasek. 
- Naprawdę się rozkręciłaś. - spojrzał w dół, na ruchy moich dłoni i nim zdążyłam cokolwiek zrobić, chwycił mnie za nadgarstki odrywając od zajęcia. - Nie chcę, żebyś czuła... - zaciął się -...że chcę cię wykorzystać. 
- Harry, wcale tak nie myślę. - opuszkami palców przejechałam po jego policzku. Przymknął oczy, a niewielki uśmiech wszedł na moje usta. Przejmuje się tym bardziej niż ja, czego nie rozumiem, ale nie zadręczam się tym.
- Dobrze. - mruknął zrozumiale. - Jednak zaczekamy. - pochylił się nade mną w celu pocałowania mnie, lecz odchyliłam głowę w bok. 
- Czyli, że... - ruszyłam się niespokojnie i chyba wyczuł, iż chciałabym się ulotnić, ale uniemożliwił mi to dociskając swoim ciałem moje do kanapy.
- Ćśś. - trącił nosem mój. - Dokończymy to, tylko że w inny sposób. 
Przebiegły, lecz jakże podniecający i ożywiający wszystkie zmysły i wnętrzności uśmiech zagościł na jego twarzy; przełknęłam nerwowo ślinę. 
Czego mam się spodziewać? 
W momencie gdy Harry podniósł moją bluzkę piżamową uśmiechnął się i jeszcze raz na nią spojrzał.
- Wiesz jak ją uwielbiam. - zachichotał.
- Wiem. - rzuciłam na bezdechu wiercąc się. Pokręcił głową rozbawiony i sięgając po moją dłoń pomógł mi podnieść się by swobodnie zdjąć ze mnie bluzkę. W tej chwili nastąpił moment, w którym musiałam przełamać swoje wszystkie obawy i przemyślenia. Ufam Harremu i to jest najważniejsze. 
- Przy mnie nie możesz się krępować. - pochylił się nad moim uchem, szepcząc. Ciepłe powietrze wydychane z jego ust odbijało się od mojej skóry powodując przyjemne dreszcze. Kiwnęłam głową. - Jesteś kurewsko podniecająca. I tylko moja. 
Drgnęłam, a jego słowa wyprawiały ze mną niestworzone rzeczy. Zamknęłam oczy, by bardziej uzmysłowić sobie to, że jego usta błądziły po skórze mojej szyi liżąc ją i przygryzając na przemian; że palce jednej dłoni połączył z moimi umiejscawiając je obok mojej głowy, że po prostu był. 
Czułam, że tracę oddech, gdy ustami zjechał niżej naznaczając mokrymi ścieżkami moją skórę. Jego już dłuższe włosy łaskotały mnie za każdym razem, kiedy lekko przechylał głowę. Wyswobodził palce z moich i obiema rękoma zmierzył się do ściągnięcia spodni przedtem czekając na moje pozwolenie. Kiwnęłam głową zatapiając wzrok w jego zielonych tęczówkach, które mimo niewielkiego światła sięgającego tylko z kuchni błyszczały. 
Zobaczył mnie taką, którą tylko ja widziałam przed lustrem.
- Jesteś śliczna. - spojrzał na moje nogi, by potem skierować się wzrokiem na moje oczy. - Nie wiem czemu przed tym uciekałaś. 
Nie czekał na odpowiedź i pocałował mnie w policzek. Gdy kierował się dłonią wewnętrzną stroną uda w górę, chciał odwrócić od tego moją uwagę i przywarł do mnie wargami. Jęknęłam gdy odchylił moje majtki przejeżdżając palcem po moim najczulszym miejscu. 
- Um... taka mokra. - chciałam zacisnąć uda z budującego się napięcia pomiędzy nimi, lecz Harry uniemożliwił mi to trzymając pomiędzy nimi swoje kolano. Jego sprośne słowa nakręcały mnie bardziej i choć słyszałam je już nie raz - bo już na początku naszej "znajomości" - wywoływały u mnie zawstydzenie. 
Koliste ruchy, jakie zaczął wykonywać palcem sprawiły, że stałam się niespokojna. Harry widząc, że nie mogę powstrzymać wiercenia przytrzymał mnie w miejscu jeszcze raz całując.  
- Oh... mój... Harry... 
Ogromna przyjemność odebrała mi skłonność do składania poprawnych zdań. Jego ruchy stawały się szybsze i nie mogłam skupić się na pocałunku, bo czułam coraz większe podniecenie. Harry pocałował moje lekko rozchylone usta i podtrzymując się na łokciu patrzył na mnie z góry nie przerywając ruchów drugiej ręki. Zwiększył nacisk, powodując wygięcie pleców w łuk.
- O tak. Kochanie, dojdź. Dla mnie. - mówił szeptem. Zacisnęłam powieki z rozkoszy i szukałam jego karku by przyciągnąć go bliżej. Przyciągnęłam go do siebie ciągnąc za jego włosy. Składał pojedyncze pocałunku na mojej szyi. Czułam obezwładniającą mnie przyjemność - nie wiedziałam co mam powiedzieć, co zrobić, czułam tylko niesamowitą rozkosz.
- Harry... Jesteś... - urwałam, gdyż poczułam ogarniające mnie ciepło od środka, które wywietrzyło mi mowę. Opadłam całkowicie na kanapę w pełni oddając się przyjemności. Wiedziałam, że Harry patrzy na mnie z uśmiechem, a po chwili poczułam jak przyciągnął mnie do siebie. Mój oddech powoli się stabilizował i dopiero doszło do mnie co tak naprawdę się stało. Zdarzenie sprzed chwili było jedyną intymną chwilą w moim życiu i mam ogromne szczęście, że uczestniczył w tym Harry. 
- Dziękuje. - rzuciłam cicho i spuściłam wzrok. Też dopiero teraz dotarło do mnie, że jestem tylko w bieliźnie, która w dodatku jest nieco... mokra. 
Harry pocałował mnie w czoło. 
- Jaki jestem? - uśmiechnął się. 
- Co? 
Zaśmiał się widząc moją zdezorientowaną minę. 
- Powiedziałaś "Harry... Jesteś...", chcę wiedzieć jaki jestem. - uśmiechnął się. 
- Przestań... - mruknęłam i wtuliłam się w jego klatkę, a skóra na niej była nagrzana. 
- No co? - zaśmiał się. - Od dziś moim ulubionym widokiem jest to jak dochodzisz. 
- Głupek. 
Uderzyłam go powodując coraz większe rozbawienie u niego. 
- Idź się przebierz. - nakazał ruszając brwiami. Wstałam więc z łóżka szybko zbierając rzeczy z podłogi. - I wróć tutaj. - krzyknął za mną gdy znikałam za ścianą salonu.
- A może nie? 
- Spróbuj tylko. - "cmoknął" powietrze. Wyczułam w jego głosie przestrogę, lecz zaśmiałam się machając mu energicznie ręką. - Za minutę cię tu widzę, bo jak nie, sam po ciebie pójdę.
Zachichotałam na jego rozkazujący ton i pobiegłam do pokoju. Sama także spieszyłam się by jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach, poczuć jego ciepło i ten charakterystyczny, uzależniający zapach. 


________________________________________________________________
Hejo! 
Jakiś tam rozdzialik jest! :) (z resztą jak zawsze xd) 
Nie wiem jak wyszedł, przypominam, że to WY jesteście od oceniania. Ja tu TYLKO piszę. 
Tylko. :)
Kolejny, jak dobrze pójdzie, ukaże się w sobotę. Oczywiście jak mi czas pozwoli, bo ostatnio mam go mało albo po prostu zasiadać mi się nie chce do pisania. No wiecie... takie życie. 
Mam nadzieję, że jako tako wyszedł. 

Hahaha, pewnie myśleliście, że będzie od razu ostra scena, no ale... xd  
Chcę widzieć tu masę komentarzy xddd 
P.S. - pojawił się rozdział na Range. ZAPRASZAM! 

Do następnego. ♥

poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 40

Budząc się masowałam swoje skronie, by pozbyć się natarczywego bólu głowy. Nie spodziewałam się, że to co ujrzałam na kartce tak bardzo ulokuje się w mojej głowie i spowoduje problemy z zaśnięciem. Oczy miałam zamknięte niecałą godzinę, a myśli szalały, nie dając spokoju.
Wyczłapałam się z łóżka wzdychając przy tym przeraźliwie. Chciałabym, aby Harry zlitował się i odwołał dzisiejsze zajęcia, ale w tym tygodniu było ich tak mało, że mogłam odrzucić tę nadzieję.
Weszłam do kuchni zauważając Harrego śledzącego coś w telefonie. Gdy mnie ujrzał uśmiechnął się, po czym wstał podchodząc do mnie.
- Dzień dobry.
Gdyby wiedział, że ponownie grzebałam w jego rzeczach, oczywiste było to, iż nie byłby dla mnie taki miły. Jak zawsze obudziła się we mnie ciekawość zachęcająca do zadania Harremu kilka pytań na temat tych kartek. Tym razem postanowiłam przemilczeć.
- Dzień dobry. - rzuciłam, nie ukrywając braku entuzjazmu. Ból głowy odebrał mi chęci do prawidłowego funkcjonowania, poza tym moje powieki były ciężkie.
- Hej. - podniósł mój podbródek, gdy chciałam odsunąć się. Patrzył na mnie badawczo, chcąc wyssać ze mnie źródło problemu. - Cos nie tak?
- Nie wyspałam się. - mruknęłam.
- To widzę. - powiedział przekonany. - Brakowało ci mnie, czy co? - uśmiechnął się lekko, co z trudnością odwzajemniłam. - Skoro już przy tym jesteśmy... Czemu mnie nie obudziłaś?
- Nie chciałam ci przeszkadzać. - dotknęłam jego policzka, a jego uśmiech na twarzy ocieplił nieco mój nastrój.
- Budź mnie następnym razem. - zmarszczył brwi.
- Okej.
Wzdychając odeszłam od chłopaka wbrew mojej woli. Chciałam stać przy nim dłużej; czuć ciepło bijące od jego ciała. Ale gdy wczorajsze wspomnienia nawiedziły ponownie mój umysł bałam się, że wybuchnę płaczem. Gdyby nie mój strach przed przyłapaniem, na pewno przeczytałabym więcej, a to nie skończyłoby się dobrze.
Na całym śniadaniu unikałam wzroku Harrego. Widziałam po jego wyrazie twarzy, że chciał mnie zapytać co się dzieje, ale wiedział, że przemilczałabym to.
- O co chodzi? - zapytał, gdy wychodziliśmy z kuchni. Otworzył drzwi na zewnątrz, przepuszczając mnie.
- A o co ma chodzić? - wzruszyłam ramionami idąc przed nim. Dobiegając do mnie, musnął lekko swoimi palcami moje, nieśmiało je splatając. Gdy spojrzałam na niego lekko zbita z tropu, rzucił nieśmiały uśmiech, który tak rzadko mogłam widywać. Było to niesamowicie urocze.
- Nie wymiguj się. Wiem, że to nie jest twoje typowe zachowanie, więc nie rób ze mnie głupka. - zmarszczył brwi, widocznie zirytowany.
- Nie spałam dobrze, po prostu. - rzuciłam lekki uśmiech.
- Rozumiem. Brakowało ci mnie. - powtórzył wyszczerzając się i ukazując dołeczki, na które od razu przeniosłam wzrok. - Powiedzmy , że to był ten powód. - rzucił, a humor zmienił mu się diametralnie.
- Powiedzmy. - mruknęłam cicho, dając się prowadzić Harremu.
Uścisk jego palców na moich lekko się zacieśnił, gdy wyprzedził mnie, by przyspieszyć nasze ruchy. Prowadził nas nad jeziorko, które miał niedaleko domu. Lubiłam tu przesiadywać, szczególnie wtedy, gdy Harry mnie denerwował. Te czasy zdawały się być takie odległe, a tak naprawdę nie minęło dużo czasu.
Kiedy chłopak usiadł na ławce i przyciągnął mnie do siebie tak, że opierałam głowę o jego ramię, a ręka spoczywała za moimi plecami, zaczęłam myśleć o moich uczuciach do niego. Niebo było tak wypogodzone, że całą swoją uwagę skupiałam tylko na nim, dając ponieść się myślom. Harry był tym, który wywoływał u mnie negatywne emocje, lecz w ostatnim czasie pozytywne. Odkąd pamiętam, byłam uraczona jego osobą, starając się nie dać po sobie tego poznać.
- Słyszysz? - zapytał cicho. Podniosłam głowę z jego ramienia i spojrzałam na niego pytająco.
- Co mam słyszeć?
- No to. - wskazał zabawnie zirytowany na posesję Jenny. Dokładnie przysłuchując się, można było dostrzec krzyki i śmiechy dochodzące z sąsiedniego podwórza.
- Czyżby nowy uczeń? - rzucił jakby do siebie.
Nowa uczennica.
U Harrego.
W przyszłym tygodniu.
- Harry... - zaczęłam niepewnie.
- No?
- Ile ta nowa uczennica będzie miała lat? - spojrzałam ponownie na Harrego kładąc dłoń na jego klatce. Krótko zawiesił na niej swój wzrok, ale przeniósł go na mnie. Dostrzegałam w jego zielonych oczach niemałe rozbawienie.
- Dokładnie czterdzieści. - oznajmił i zagryzł wargę, jakby powstrzymywał się od śmiechu. I rzeczywiście tak było.
- Kłamiesz. - mimowolnie zmrużyłam oczy uśmiechając się.
- Nie. - spoważniał podnosząc ręce w geście obronnym. - Jestem prze-szczery. - ukazał białe zęby. - Myślisz, że taka... starsza pani nie chciałaby mieć ze mną lekcji?
W momencie gdy moja pięść zetknęła się z klatką Harrego zaśmiał się dosyć głośno co u mnie także wywołało to samo.
- Przeginasz. - zachichotałam. - Poza tym. Moja mama nie jest "starszą panią". - wywróciłam oczami. - Twoja mama też nie.
- No dobra. Kobieta w średnim wieku.
Zaśmialiśmy się i ponownie oparłam się o Harrego. Tym razem policzkiem stykałam się z jego klatką i czułam jak unosi się ona pod wpływem zaczerpywanych oddechów.
- I tak ci nie wierzę. - zaprzeczyłam.
- Zobaczymy. - wzruszył delikatnie ramionami.
- Zobaczymy. - powtórzyłam.

***

Gdy do Harrego zadzwonił telefon powiedziałam mu, że idę wziąć prysznic. Obiecałam, że wrócę, dlatego pozwolił mi wyjść. 
Gdy woda spokojnie spływała po moich ramionach dużo myśli nie dawało mi spokoju. Czy ufam w pełni Harremu, by oddać mu się całkowicie? Powiedział, że poczeka i jest cierpliwy. Jestem nieco przewrażliwiona, nigdy nie robiłam niczego więcej niż pocałunek i nie to, że się boję, ale lekki niepokój zawsze gdzieś się zawieruszy, chociaż go nie chcę. Założyłam na siebie zwykłą, czarną bieliznę i moje piżamy, które Harry tak uwielbia. Przemierzałam boso korytarz, włosy miałam wilgotne, a gdy otworzyłam drzwi Harry od razu przeniósł na mnie wzrok. Na jego twarzy zamajaczył lekki uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Bałam się, że moje wargi będą trzęsły się z nerwów.
- Harry.
- Tak, kochanie? - zapytał lekko, jego głos był uspokajający. Przełknęłam ślinę i czekałam, aż cokolwiek wypłynie z moich ust.
- Chcę to zrobić.  


______________________________________________

Heyah!
WOW wow WoW ! xd
Urwałam w takim momencie i... czego się spodziewacie w kolejnym rozdziale? xd
Kto chce czerwoną czcionkę komentuje! 

piątek, 2 października 2015

Rozdział 39

- Musimy wprowadzić wiele zasad. - rzekł Harry, mocno skupiając się na swoich słowach. - Wiesz, że twoje bezpieczeństwo jest dla mnie ważne, więc to jest konieczne. - spojrzał na mnie jak gdyby oczekiwał potwierdzenia, więc kiwnęłam głową.
- Tylko bez typu: "nie wychodź z domu beze mnie", bo na to się nie zgodzę.
Oczywiste było to, że chciałam robić coś więcej niż tylko siedzenie w pokoju poza zajęciami. Patrzenie w okno nie wywoływało u mnie zbytniego optymizmu.
- Chciałbym to wprowadzić, ale wkurzyłabyś się i sprzeciwiała, a to byłoby bez sensu. - wzruszył ramionami siadając naprzeciwko mnie. - Więc po prostu podtrzymamy zakaz widywania się z Jenną.
- Jestem za.
- Taa. - mruknął. - Tylko zawsze jakimś cudem lądujesz obok niej. - wywrócił oczami.
- Ten zakaz miał obowiązywać i mnie i ciebie, a jakimś cudem albo do ciebie dzwoni, albo śmiejecie się na schodach. - przypomniałam mu. - Ironiczne, nieprawdaż?
- Kto powiedział, że to tyczyło się też i mnie? - uśmiechnął się cwaniacko, przez co naszła mnie ochota na spoliczkowanie go.
- Okej. - uniosłam brwi spuszczając z niego wzrok.
- Ej, no. - wstał zbliżając się do mnie. - Żartowałem tylko. Nie chcę jej widzieć tak samo jak i ty. - podszedł, dotykając moich ramion.

***

Po kilkudziesięciu minutach rozmowy o tym, że nie mogę otwierać drzwi, gdy nikogo nie ma w wizjerze, a są niepokojące dźwięki, wróciłam do pokoju i dziwnym sposobem zasnęłam. Po przebudzeniu się wykonałam krótki telefon do mamy informując, że niebawem może wpadniemy. Ucieszyła się, co mnie dziwiło.
Człapiąc się korytarzem dotarłam do drzwi kuchni, skąd dobiegał głos Harrego. Otwierając  drzwi zobaczyłam go opierającego się o szafkę z telefonem. Spodziewałam się, że zaraz opuści pomieszczenie, lecz to nie miało miejsca.
- Jasne. - powiedział zwyczajnym głosem kiwając głową. Moje wszelkie głupie myśli odeszły na bok, gdy uzmysłowiłam sobie, iż z Jenną nie rozmawiałby w tak normalny sposób. Kiedyś może tak, ale nie teraz. Podeszłam zwyczajnie do szafki, gdzie znajdował się on i jak gdyby nigdy nic wlałam wody do szklanki. Starałam się przynajmniej udawać, że nie skupiam się na jego rozmowie telefonicznej, lub chociażby nie próbuję usłyszeć głosu po drugiej stronie.
- Tak, zaczynamy od przyszłego tygodnia. - z kim on rozmawiał? - Jasne, wszystko załatwimy mailem.
O co chodziło? Co załatwią mailem? Miałam dziwne przypuszczenia, iż Harry będzie gościł tu kogoś nowego.
- Taa, wszystko jest ustalone.
Po krótkim i cichym pożegnaniu, nasze wzroki się skrzyżowały. Uśmiechnął się lekko odkładając telefon gdzieś na bok.
- Kto to? - starałam się brzmieć na mało zainteresowaną, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Harry wie jak bardzo ciekawa potrafię być.
- Oczywiście detektywistyczne pytanie. - jego twarz nie wyglądała na pochmurną, co bardzo mnie cieszyło. Robił postępy i było widać różnicę.
- Nie, tylko tak pytam. - wstrząsnęłam ramionami odkładając szklankę na blat. Pocierałam o niego ręką, chcąc pozbyć się uczucia niezręczności jakie odczuwałam, chociaż nie miałam powodu.
- Będziesz miała towarzyszkę. - jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, by odczytać dokładne emocje.
- Co to znaczy? - zmarszczyłam brwi.
- Będę miał nową uczennicę. Moje obowiązki się podwajają.
I tego się obawiałam. Z ciężarem na sercu musiałam to przyznać. Obawiałam się tego, że Harry zapomni o mnie interesując się nową, zapewne ciekawszą dziewczyną ode mnie.
- Czyli twój czas dla mnie będzie ograniczony? - zapytałam z lekką pretensją, smutkiem, nie patrząc mu w oczy.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
Jego palce dotknęły mojej dłoni, ale je strząchnęłam. Czemu moje zachowanie było takie dziwne?
- A co z wyjazdem do Londynu?
Miał się zastanowić, a ja miałam nadzieję na pozytywną dla mnie odpowiedź, ale mogłam sobie tylko pomarzyć.
- Przykro mi, ale...
- Okej, pojadę sama.
Rzucenie mu sarkastycznego uśmiechu było jedyną rzeczą jaka przyszła mi w tej chwili do głowy.

*Harry*

- A co z wyjazdem do Londynu? - zapytała nagle. Mogłem spodziewać się tego pytania, lecz nie wyobrażałem sobie tego w taki sposób. Byłem niemal pewien, że z nią tam pojadę.
- Przykro mi, ale...
- Okej, pojadę sama.
Przerwała, rzucając ironiczny uśmiech. Nim mogłem cokolwiek dopowiedzieć, by powstrzymać jej cholernie słodką zazdrość, rzuciła się w stronę wyjścia, nie patrząc na mnie nawet przez ułamek sekundy.
- Trish... - chciałem za nią iść, lecz trzasnęła drzwiami, tym samym zatrzymując mnie.
Cholera.
Wiedziałem, że nie spodoba się jej ten pomysł, ale to nie znaczyło, że będę traktował ją mniej poważnie niż teraz. Ta dziewczyna, która się tu pojawi będzie tylko uczennicą i nie będzie miała takich przywilejów jak Trish. Pojebane, wiem.
Postanowiłem pójść za tym upartym, nieznośnym i jakże przesłodkim stworzeniem, by choć trochę móc udowodnić jej, że to nic między nami nie zmieni. Bez pukania otworzyłem drzwi.
- Trish, kochanie... - niezamykając za sobą drzwi podszedłem do niej, gdy opierała się o parapet patrząc przez okno. - Czyżby zazdrość wzięła górę? - uśmiechnąłem się lekko, obejmując jej biodra rękoma. Nie poruszyła się, więc by zwrócić jej uwagę na siebie, lekko zacisnąłem palce na jej skórze, obracając twarzą do siebie.
Mogłem zrobić z nią wiele rzeczy, o których nie miała pojęcia, ale chciałem udowodnić jej, że nie tylko po to ona tu jest. Jest jedyną istotą na ziemi, której pragnę coś udowodnić.

"Całowałem jej skórę na ramieniu, rozkoszując się jej płytkim oddechem. Czułem jej lekkie wahanie, dlatego odsunąłem się i patrzyłem w jej lekko przymknięte oczy. Obejmując jej twarz dłońmi, złożyłem lekki pocałunek na jej opuchniętych wargach, by po chwili przemówić.
- Zrobimy to kiedy będziesz gotowa."


Od tego momentu nie nalegałem. Chciałem dać jej czas i pokazać, że naprawdę jest osobą, o którą się troszczę.
- Powiesz coś? - nachylając się, trąciłem nosem jej.
- A co mam mówić? - westchnęła. - Będę musiała się tobą dzielić.
Jej oburzony głos sprawiał, że wyglądała tak niewinnie, bezbronnie, co ze mną wyprawiało wiele niezdrowych rzeczy.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo to oczywiste. - wzruszyła ramionami chcąc wyjść z mojego uścisku, ale uniemożliwiłem jej to.
- Nie, to nie jest oczywiste. - zaśmiałem się. - To, że ona tu przyjdzie, nie zmieni niczego co było do tej pory. No, może będziesz miała mniej zajęć, ale wieczorami będę twój. - poruszyłem brwiami i widząc jej zmieniający się nastrój ucieszyłem się, że choć w najmniejszym stopniu udało mi się zmienić jej nastawienie do sytuacji.

*Trish*

Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Uspokoił moje myśli i choć na chwilę sprawił, że zapomniałam o nowej uczennicy, która niebawem się tu pojawi. Jeszcze kilka dni mam Harrego tylko dla siebie.
Zachowuję się jak chorobliwie zazdrosna snobka, ale nie wątpię, że Harrego urok osobisty zadziała także i na nią.
Było późno, ale straszliwie chciało mi się pić, więc wychodząc z pokoju pokierowałam się prosto do kuchni. Z salonu dobiegały ciche dźwięki telewizora, więc weszłam tam, dostrzegając Harrego śpiącego na kanapie. Uśmiech wkradł mi się na twarz, gdy na niego patrzyłam. Podeszłam okrywając go kocem i całując lekko w usta wyłączyłam telewizor.
Bez sensu było budzenie go, więc po prostu wyszłam z salonu i będąc w kuchni napiłam się wody. Zaświecając światło w korytarzu, pomyślałam o tym, że będąc tu tyle czasu, nie miałam pojęcia co znajdowało się w innej części budynku. Omijając korytarz prowadzący do mojej sypialni minęłam kilka drzwi, których otworzenie kusiło mnie. Ten dom był cholernie obszerny, a zwiedzanie go w nocy było złym pomysłem. Pokój 69 przebrnął mi przez myśli, ale wolałam tam nie schodzić.
- Kuźwa. - potknęłam się o jakieś kartony, a ich zawartość rozleciała się po podłodze. Białe kartki leżały w nieładzie i w myślach przeklęłam się za spowodowany przeze mnie bajzer.
- Co to? - spytałam sama siebie. Kucając wzięłam do ręki przypadkową kartkę, a odręcznie pisany jakby list przykuł moją uwagę.

"Nie chciałam tego. Nie chciałam, żebyś był smutny. Tak bardzo brakuje mi dawnego życia, lecz ono nie powróci... Dokładnie to wiem..."


Szukałam nadawcy, lecz nic nie było napisane. Te słowa były skierowane do Harrego? Wzięłam do ręki drugą kartkę, lecz czytając to, żałowałam, że akurat ona wpadła mi w palce.

"Zmarła 13 października 2004 roku.
Ta data nigdy nie wyleci mi z głowy, a ty tego pożałujesz"


Śmierć... Obwinianie...
Ten list mógł być pisany przez Iana. Powiedział kiedyś, że jego matka zginęła przez Harrego, tylko jak?
W jednej chwili pożałowałam przyjścia tutaj. Jak zwykle moja ciekawość musi być na pierwszym miejscu, by potem doprowadzić mnie do dziwnego odkrycia, lub przyłapania.
Uporządkowałam wszystko jak najszybciej, by jak gdyby nigdy nic wrócić do pokoju. Szybki krok przeobraził się w bieg dopóki nie dotarłam do pokoju zatrzaskując drzwi. Oparłam się o nie ciężko oddychając.