sobota, 23 maja 2015

Rozdział 29

- Nikogo się nie spodziewałem. - przyznał Harry z niepokojem. Nim zdążyłam zauważyć, podążał spokojnym krokiem do drzwi, a ja tylko nasłuchiwałam. Wychyliłam się lekko, nadal trzymając laptopa na kolanach, by w minimalnym stopniu rozpatrzeć kto to. Gdy drzwi otwarły się wstrzymałam oddech, by usłyszeć wszystko dokładnie.
- Styles. - usłyszałam głos, który nie był mi obcy. Nie zarejestrowałam jakiegokolwiek ruchu Harrego, lecz ciężkie kroki doszły do moich uszu, gdy spojrzałam na mężczyznę, który wszedł pierwszy do salonu. Otworzyłam oczy ze zdziwienia, gdy rozsiadł się na krześle, a Harry dyskretnie wzruszył ramionami w moją stroną.
- Co pana sprowadza, panie Johanson? - westchnął Harry opierając się o framugę.
- Dzień dobry. - skarciłam Harrego wzrokiem, następnie uśmiechając się do przybysza. Wyłączając laptopa mogłam wyczuć wymieniające się spojrzenia mężczyzn, którzy byli obecni w pomieszczeniu. Ukrywałam zdziwienie, choć drażniła mnie niepokojąca cisza.
- Widziałem Jennę. - pan Johanson spojrzał na Harrego. - Była z chłopakiem. Nie trzymali się za ręce, choć ładnie razem wyglądali. - pokiwał kilka razy głową i wydawał się być zamyślony nim zaczął mówić dalej. - Myślałem, że ty więcej kontaktów z nią utrzymujesz.
Patrzyłam zdumiona w stronę Harrego, który wydawał się być tak samo zszokowany jak ja. Słowa Iana odbijały się echem w mojej głowie, gdy wspomniał o tym, iż Harry wymieniał zdania o moim dziewictwie z tą zakłamaną dziewczyną.
- Rozmawiali o... posesjach. - zmarszczył brwi. Mój wzrok wędrował od mężczyzny do Harrego, który wydawał się przybrać posturę małego chłopca, który znalazł się z tarapatach. Dla mnie ta wizyta była dziwna. - Ich, i waszej... um, twojej. - poprawił się szybko i usiadł jakby wygodniej na krześle rozkładając nogi. Jego wścibskość ukazywała się coraz bardziej, gdy wprosił się do domu, opowiadając rzeczy, które Harrego nie obchodziły. Przynajmniej odnosiłam takie wrażenie.
- Od zawsze mieliście jakieś problemy. - pokręcił głową. - Rozwiązać to raz, a dobrze! - podniósł delikatnie głos, wywołując na mojej twarzy zmieszanie i totalne zdezorientowanie. Popatrzyłam szybko na Harrego; głośne westchnienie wydobyło się z jego ust, gdy szeroko otworzył oczy kierując je w podłogę, jakby zaraz miał usłyszeć coś strasznego.
Pan Johanson sprawiał wrażenie nieświadomego, kiedy na Harrego twarzy widniało minimalne przerażenie. Nie chciałam wtrącać się w monolog, który pan sam prowadził prawie od samego początku przyjścia tutaj.
Westchnął.
- Moja córka...
- Myślę... - zaczął Harry odrywając wzrok od podłogi, by spotkać go ze wzrokiem pana Johansona.
- Myślisz, że mógłbym już iść? - prychnął lekko patrząc cierpliwie w stronę Harrego, gdy ten odwrócił wzrok i przygryzł lekko wargę, przyznając mu tym samym rację. - Pójdę.
Moje zdumienie wzrosło, gdy dostrzegłam zmrużone oczy pana Johansona przeszywające Harrego twarz, gdy go mijał. Zerwałam się z kanapy by choć w minimalnym stopniu wykazać się kulturą.
- Przepraszam za Harrego zachowanie... um...
- Rozumiem go. - kiwnął głową i wyszedł zostawiając mnie w totalnym szoku. Pokręciłam kilka razy głową by otrząsnąć się z niechcianych myśli, które nawiedzały moją głową w nieokreślonym tempie. Ostentacyjnie odwróciłam się na pięcie i weszłam do kuchni szukając Harrego wzrokiem.
- Mógłbyś być milszy. - rozpoczęłam wyrzuty, by zaraz z mojego poirytowania wywrócić oczami. Harrego ciało było zdane na szafkę, o którą się opierał, a ręce miał złożone na klatce piersiowej patrząc bez przerwy w ziemię. Tupnęłam lekko nogą, gdy nie ruszyła go moja wypowiedź. - Chciał porozmawiać o swojej córce, a ty mu bezczelnie przerwałeś. - podniosłam głos.
- Nie sądzę, żebyś chciała słyszeć jego bezsensowną gadaninę. - uniósł głowę napotykając moje szeroko otwarte oczy, które niemalże równały się z jego rozmiarem.
- Chciał porozmawiać, a ty go wygoniłeś. - wyrzuciłam ręce w powietrze, aby pokazać jak bardzo rozdrażniło mnie jego zachowanie.
- Sorry, ale mało mnie obchodzi on i ta jego córka. - fuknął patrząc w bok.
- Jak możesz? - zmrużyłam oczy. - Jak możesz być tak mało czuły dla innych ludzi?
Mimowolnie pokręciłam głową, a Harry wzdychał co chwilę i wiedziałam, że uspokajał się, próbując przetworzyć moje słowa.
- Ona... - przerwał nadal skupiając wzrok na podłodze. - Ona... uczęszczała kiedyś do mnie na zajęcia. - zakończył powolnym westchnieniem, gdy jego trzęsące ręce uwydatniały jego zdenerwowanie przecierając powoli twarz. Zamknął oczy, jakby temat ten wywoływał u niego najskrytsze, najcięższe emocje, które po jakimś czasie zaczęły udzielać się.
- Co się z nią stało? - zapytałam cicho, robiąc krok w jego stronę. Dygotające dłonie chłopaka zakryły twarz całkowicie i desperacko zaczął nią kręcić na boki. Postrzępione powietrze wylatywało z moich lekko rozchylonych warg, gdy postanowiłam ponowić pytanie.
- Harry, gdzie ona jest? - powtórzyłam, nadając nacisk na każde wypowiedziane słowo. Jego klatka unosiła się w znacznym tempie, gdy ponownie kręcił głową na boki.
- Nie... - szepnęłam. Cofnęłam się o kilka kroków, nie chcąc wierzyć w moje przypuszczenia. W Biburach mogło się wszystko zdążyć. Niebezpieczeństwo z każdą chwilą przytłaczało mnie coraz bardziej i zrozumiałam... ona nie żyje.

~*~

Nowy dzień. Opuchnięte oczy od płaczu otworzyły się z trudem. Pragnęłam nie przypominać sobie wczorajszej sytuacji, lecz robiąc wszystko - nie mogłam nad tym zapanować. Nie znałam tej dziewczyny, nie wiedziałam czy chciałabym poznać, lecz wiedziałam jedno - w każdej chwili mogłam być w takiej sytuacji jak ona.
Wychodząc z pokoju, jakby z łazienki, usłyszałam rozmowę Harrego przez telefon. Postanowiłam podsłuchać.
- Mamo, ty wiesz co tu się dzieje... - westchnął i mogłam wyobrazić sobie Harrego dłoń przejeżdżającą po swoich włosach ze zdenerwowania.
Jego mama wiedziała o wszystkich tajemnicach? Oparłam się o ścianę przypominając opowieści o dziewczynach, które 'były naiwne' i miały u Harrego zajęcia.
- Chciałbym, żeby Trish odpoczęła od tego bałaganu, który wciąż tu się utrzymuje. Ja także muszę. - głos, jakim Harry dysponował w tym momencie był tym, który wyrażał przemęczenie jakby po nieprzespanej nocy.
- Dlatego chciałbym, żebyś wróciła tu z tatą na jakiś czas. Nie zostawię posesji samej, bez opieki.
Odbiłam się szybko od ściany, gdy tylko usłyszałam szmer w łazience, jakby Harry miał zamiar z niej wyjść. Na palcach pobiegłam do kuchni i gdy już w niej byłam zamknęłam delikatnie drzwi. Usiadłam na krześle chwytając pomiętą gazetę w dłonie, udając zainteresowanie prasą.
- Trish. - zerknęłam zza gazety, gdy Harry pojawił się w kuchni. - Wiem, że wszystko słyszałaś.





________________________________________________________________________
Hejo :)
Miał być dłuższy, ale mam urwanie głowy i totalnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. ROZWAŻAM NAD NAPRAWDĘ GŁUPIMI POMYSŁAMI TYPU <<CZY NIE ZAWIESIĆ BLOGA?>> Zaniedbałam go strasznie i naprawdę jest mi przykro, że czekacie na rozdział, a ja nie mogę wywiązać się z obietnic dłuższego, czy szybciej napisanego... ;/ Przepraszam najmocniej...
Kocham Was najbardziej <3

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 28



Przekroczyliśmy próg domu i dopiero w tej chwili mogliśmy cieszyć się z powodzenia ucieczki będąc niezauważonym. Nie wypowiedziałam ani słowa, a Harry wydawał się nie znać powodu mojego przybicia psychicznego.
- Jak to się stało? - otworzył drzwi od kuchni by mnie przepuścić pierwszą; wszedł zaraz za mną.
- Mówiłam ci już. - westchnęłam, przechodząc do salonu. Obojętność jaka była dostrzegalna w moim głosie sprawiała jakby Harry był nieco zakłopotany.
- Ian cię porwał. - rzucił. - Coś więcej?
Spojrzałam na niego przez ułamek sekundy, by wzrok z powrotem przenieść na swoje kolana. Usiadł koło mnie na tyle blisko, że nasze uda stykały się ze sobą.
- Oprócz tego, że trzymali mnie w tej zimnej, paskudnej piwnicy, że nic nie jadłam od wczoraj, to nie. - wzruszyłam ramionami bawiąc się swoimi palcami. Chciałam zapomnieć o incydencie Iana lecz nie było łatwo. Z pewnością nie chciałam aby Harry się o tym dowiedział.
- Zrobić ci coś do...
- Nie. - zaprzeczyłam. - Odechciało mi się.
Wzięłam głęboki oddech i zerknęłam na Harrego, którego wzrok intensywnie był utkwiony na mojej twarzy. Chciałam przytulić się do niego, powiedzieć jak bardzo tęskniłam za jego uśmiechem, bliskością, całym nim. Lecz nie chciałam zbłaźnić się przed nim i poczuć się odrzucaną, gdy posunęłabym się o krok do przodu.
- Tak mi przykro z tego powodu... - westchnął. - Powinienem być przy tobie wtedy...
- Nie obronisz mnie przed wszystkimi niebezpieczeństwami. - powiedziałam cicho i ledwo słyszalnie. Chciałam spuścić wzrok z jego twarzy, lecz poczułam jego palce podtrzymujące moją brodę.
- Mogę spróbować. - wyszeptał i kładąc swoją dłoń na moim karku przyciągnął mnie do siebie. Chciałam znów poczuć jego usta na swoich, ale niewidzialny mur odpychał mnie od niego przez jego słowa, które zabolały mnie. W ostatniej chwili głowę przekręciłam w bok czując ciepłe usta Harrego na policzku. Gdy odsunął się ode mnie ze zdezorientowanym wyrazem twarzy wstałam z kanapy wygrzebując się jako tako z jego lekkiego uścisku. Formująca się zmarszczka na jego czole była niemą prośbą o wytłumaczenie.
- Co jest? - wstał zaraz za mną.
- Jenna puściła mi nagranie...
Zaczęłam cicho i spojrzałam na Harrego, który wydawał się być bardziej zdezorientowany niż kiedykolwiek.
- Nagranie? - spuścił brwi tak nisko, że łączyły się niemalże w jedną całość.
- Tak, nagranie. - potwierdziłam.
Patrzyłam jak Harrego twarz zagłębia się w zastanowieniu.
- Mi także nie zależy. - rzuciłam cicho, a oczy przeszły na skoncentrowaną twarz Harrego. Jego rysy diametralnie zmieniły się; widziałam niepokój wymalowany w jego oczach, jakby strach przed czymś, jakby wszystko sobie przypomniał. I rzeczywiście tak było.
- Ja nie... Trish posłuchaj... - zaczął plątać się w słowach, a ja obojętnie znosiłam jego słowa. Starałam się wyglądać na niewzruszoną; nie mogłam pokazać, że to wszystko mnie cholernie dotknęło. Pokazałabym, jak łatwo przywiązuję się do ludzi.
- Nie tłumacz się. - rzuciłam sarkastyczny uśmiech i chciałam znaleźć się jak najdalej od niego.
- Proszę, chociaż raz do końca mnie wysłuchaj.
- Ale tutaj nie ma czego słuchać. - machnęłam ręką i w mgnieniu oka opuściłam salon, potem kuchnię. Chciałam, aby dał mi na razie spokój. Nie chciałam słyszeć jego słów, które najprawdopodobniej byłyby słowami jak bardzo mu przykro, że nie poczuł tego samego... uh.
Wbiegłam do łazienki zaraz po tym zatrzaskując drzwi i opierając się o umywalkę, szepcząc bez przerwy 'kurwa'. Chciałam, pragnęłam, żądałam wmówić sobie, że Harry nic dla mnie nie znaczył, że nie poczułam do niego nic przez ponad miesiąc, a jego urodziwa natura była tylko tym, co miało mnie zmylić.

~*~

Nie liczyłam czasu gdy siedziałam w łazience, lecz po dłuższym szlochaniu wyszłam z niej kierując się prosto do pokoju, w którym zostawiłam telefon. Tak szybko jak tylko znalazł się w mojej dłoni odszukałam numeru mamy i zadzwoniłam.
- Cześć kochanie. - przywitała mnie ciepło.
- Hej. - mruknęłam.
- Wszystko w porządku? - troska w jej głosie spowodowała lekki uśmiech na mojej twarzy. Tak bardzo tęskniłam...
- Tak. - odpowiedziałam szybko. - Potrzebowałam z tobą porozmawiać. Tak po prostu.
Wzruszyłam ramionami mimo iż wiedziałam, że tego nie zobaczy. Mogłam jedynie wyobrazić sobie jej ramiona oplatające moje ciało w matczynym uścisku.
- Martwię się. Stało się coś? Czuję niepokój w twoim głosie. - mogłam wyobrazić sobie jak niespokojnie poprawiła swoje ciało siedząc na kanapie.
- Jestem zmęczona. - odparłam.
- Córeczko. - zaczęła. - wiesz, że zawsze możesz przyjechać do Londynu...
- Harry mi nie pozwoli. Powie, że się obijam. - wywróciłam oczami i mogłam wyczuć, że mama uśmiechnęła się.
- Weź go ze sobą.
Co?
- Yy, mamo. - zaczęłam. - Czujesz się dobrze? - kaszlnęłam sztucznie chcąc pokazać jak bardzo zła była ta propozycja.
- Oj przestań. - zaśmiała się. - Będzie fajnie.
- Nie wiem. - mruknęłam. - Wątpię czy się zgodzi...
- Zapytaj.
- Dobrze.
Nie miałam zamiaru mówić mu o propozycji mojej mamy.

*Harry*

To nie tak, że nic nie czułem do tej dziewczyny. Jenna wymagała odpowiedzi takiej, jaką dałem... Nie sądziłem, że posunie się do tak okropnej rzeczy jak nagranie tego. Musiałem fałszywie przyznać jej rację; chciałem aby w końcu dała mi spokój, a tym samym sprawiłem sobie kłopoty.
Trish była kimś, kto bardzo często doprowadzał mnie do uśmiechu nawet jeśli nie miałem na to ochoty. Sprawiała, że chciałem spędzać z nią każdą sekundę, nawet jeśli kłóciliśmy się. Oczywiście wolałem, gdy uśmiech rozpromieniał jej twarz, a rozbawione oczy zerkały w moją stronę. Niewinność, która towarzyszyła jej przy niemalże każdym zetknięciu naszych ciał, podniecała mnie z każdym dniem bardziej.
Zeskoczyłem ze stołu i poszedłem zwykłym krokiem do jej pokoju cicho pukając, wiedząc tym samym, że łamię swoją naturę, ale w tej chwili najmniej mnie to obchodziło. Po chwili wszedłem do środka pomijając fakt, że nie otrzymałem najmniejszego dźwięku, który pozwoliłby na to. Rozglądając się dookoła nie zobaczyłem nigdzie tej małej, drobnej istoty, więc wyparowałem z pokoju tak szybko jak tylko się dało wypadając na zewnątrz. Moje ciało zastygło w miejscu, gdy ujrzałem ją opierającą się o poręcz, a nad jej głową dostrzegłem dym, który prawdopodobnie wylatywał z jej ust. Zbliżyłem się do niej stając obok i, tak jak ona, oparłem się łokciami o poręcz patrząc w przestrzeń przed siebie.
Już kiedyś zwracałem jej uwagę na papierosa i teraz zrobiłbym to samo, gdyby pomiędzy nami nie było lekkiego spięcia; nie chciałem niepotrzebnie jej denerwować.


Nie mogłem rozpoznać czy panująca cisza pomiędzy nami była komfortowa czy nie. Trish wydawała się nie zwracać uwagi na nic innego, tylko rozczulać się nad tytoniem, który przenikał jej płuca. Kątem oka zauważyłem jak jej wzrok spoczął na mnie, po czym oczy przeniosłem w jej kierunku.
- Nie lubię jak palisz. - wyznałem. Naprawdę drażnił mnie widok dziewczyny z tym dziadostwem.
- To masz problem. - wzruszyła ramionami.
Dokładnie wyczułem jej zaskoczenie, gdy wyrwałem papierosa z jej dłoni i szybko zgasiłem go wyrzucając za siebie. Nim zdążyła wyrzucić z siebie swoje zażalenia, że nie powinienem się wtrącać, chwyciłem ją za oba nadgarstki sprawiając, że znieruchomiała. Jej twarz była skoncentrowana na moim intensywnym wzroku, który spoczywał na niej, dopóki nie przycisnąłem swoich ust do jej rozchylonych warg. Doskonale czułem zapach tytoniu, który pozostał jeszcze w jej ustach, gdy językiem wślizgnąłem się do środka. Przez chwilę szarpała rękoma, ale musiała zrozumieć, że jej próby były daremne. Po chwili oddała pocałunek, a ja czułem niesamowite ciepło, gdy spokojnie wyswobodziła swoje ręce z mojego uścisku i rzuciła je na mój kark, przyciągając bliżej.

*Trish*

~*~

Dziwiłam się w jakim spokoju mogły mijać mi dni i byłam pewna, że to dzięki temu iż Harry nie odstępował mnie na krok. Po zajęciach od razu wchodziłam do domu, kilka razy byliśmy w sklepie. Czułam się nieco osaczona, ale wiedziałam, że robi to tylko i wyłącznie z troski o mnie.
- Nie robimy dziś zajęć. - do kuchni wszedł Harry, gdy siedziałam na kanapie z laptopem na kolanach czytając poleconą przez Harrego stronę internetową o przeróżnych akcjach. - Spójrz jak pada.
Kiwnęłam głową nie odrywając wzroku od ekranu.
- Co tam wyczytałaś? - zapytał rozbawiony, gdy nie zwracałam na niego zbytniej uwagi.
- Tu zamieszczają wszystkie informacje na bieżąco, czyli co się dzieje w poszczególnych regionach kraju, a nawet ile kul z pistoletu wyleciało. To zabawne. - przyznałam.
- Racja. - zaśmiał się i oboje na siebie spojrzeliśmy, gdy rozbrzmiał stukot w drzwi.
- Nikogo się nie spodziewałem. - przyznał Harry z niepokojem.

___________________________________________________________________________
Witam Kotki ♥

Przepraszam, teraz ja zawaliłam, ale naprawdę nie miałam czasu, żeby cokolwiek napisać, dodać. ALE ZA TO WY WYWIĄZAŁYŚCIE SIĘ I BARDZO BARDZO SIĘ CIESZĘ! Czytając te komentarze miałam uśmiech na twarzy i takie i tyle mogłabym czytać.
Nie wiem czy ustanawiać coś typu ROZDZIAŁ KOLEJNY W SOBOTĘ ITP... bo ja naprawdę nie wiem czy będę w stanie coś dodać jutro, czy może dopiero za tydzień...

GDY ZNÓW MNIE NIE ZAWIEDZIECIE POSTARAM SIĘ NAPISAĆ COŚ BARDZO SZYBKO, W KRÓTKIM TERMINIE ♥

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 27


*Harry*

Mimo, że czułem ogarniające mnie zmęczenie, kręciłem się na materacu nie mogąc zmrużyć oka przez całą noc. Nawet już przestałem próbować.
Kolejny raz starałem się dodzwonić do Jenny, lecz bez pozytywnych skutków. Zaczynałem poważnie się bać. "Nie nawiedzaj mojej posiadłości, bo to nie ma najmniejszego sensu. Będziesz przeszkadzał i nam, i samemu sobie." - dudniły w mojej głowie słowa Jenny. Po krótkim zastanowieniu; nie mając nic do ukrycia, przez myśl nawet by jej nie przeszło mówić mi tego czegoś. Podnosząc się z łóżka zgarnąłem spodnie z ziemi, które po prostu na nią rzuciłem. Miałem niemałe wyrzuty sumienia, że dopiero teraz zająłem się szukaniem Trish, lecz poprzednio byłem jak sparaliżowany. Nie wiedziałem od czego zacząć, a poczucie winy, że nie przyznałem się przed Jenną, że zależy mi na Trish coraz bardziej mnie dotykało. Truchtem przemierzałem korytarz, który stawał się coraz jaśniejszy ze względu zbliżający się świt dużymi krokami. Opuściłem swoją bramę i uciszyłem Dolara, po czym jak najciszej zbliżałem się do posesji sąsiadów.

*Trish*

Nawet na chwilę nie zgaszono małego światełka w piwnicy i przynajmniej za to byłam im wdzięczna. Przerażające wnętrze i zbyt twarda podłoga do spania były największym koszmarem z możliwych.
Czemu nie znajduje się jeszcze w rękach Harrego? Co jeśli jemu teraz zagrażanie bezpieczeństwo?
Usłyszałam przekręcanie kluczyka, a po chwili skrzypnięcie drzwi. Postać Jenny ukazała się moim oczom, a uśmiech rozprowadzony na jej twarzy nie schodził ani na chwilę.
- Jak się czujesz? - rzuciła klucze na biurko i oparła się o nie zakładając ręce na piersiach. Było to najbardziej nieodpowiednie pytanie i ona doskonale o tym wiedziała. Spojrzałam w bok nie chcąc, aby mój wzrok spoczywał na jej twarzy.
- Chciałam ci coś pokazać. - powiedziała nisko i odepchnęła się od biurka podchodząc do mnie. Wyjęła telefon z kieszeni wystukując coś w nim, po czym ukucnęła przede mną. - Posłuchaj.

        '- Wypuśćcie kurwa Trish, rozumiecie?!
        - O co ci chodzi Harry? Po co ty jej tak bronisz? Zależy ci na niej i udajesz takiego              niedostępnego. Gdyby tak nie było przeleciałbyś mnie w tej chwili. 
        - Co ty pierdolisz?
        - Powiedz mi w tej chwili, że ci na niej nie zależy.
        - Co?
        - To co usłyszałeś. Powiedz to.
        - Nie zależy mi.'


Nie zależy mi. Nie zależy mi. Nie zależy mi.
Te słowa brzmiały jak mantra w mojej głowie, gdy Jenna z cwaniackim uśmiechem chowała telefon z powrotem do kieszeni. Harrego głos, który słyszałam w nagraniu był taki spokojny i wiarygodny. Myślałam, że... uh, nic nie myślałam.
- Oh. - westchnęła jak zawsze. - Wiem, że ci przykro. - udawany smutek w jej głosie nie drażnił mnie tak bardzo jak zawsze. Patrzyłam w swoje nogi próbując przełamać się i nie wypuścić łez z moich oczu. Nie mogłam pokazać, że mnie to dotknęło.
- Ostrzegałam cię, że Harry w związki się nie bawi, a ty się w nim zakochałaś. - parsknęła i wstała.
- Nie zakochałam się w nim. - warknęłam.
Nie wiedziałam czy skłamałam czy nie. Teraz nie wiedziałam już nic. Wszystko było jedną, dużą, nic nieznaczącą pustką. Nawet teraz już nie oczekiwałam przyjścia Harrego.
- Doprawdy? - uniosła brwi ku górze. - Ty szybko przywiązujesz się do ludzi.
- Nic ci do tego. - ponownie burknęłam w jej stronę. Patrzyła na mnie rozbawiona, a ja czułam jedynie rozdrażnienie. Wszystkim.
- Po co mi to pokazałaś? - spojrzałam na nią z dołu, gdy parsknęła śmiechem.
- Żebyś zobaczyła jaki Harry jest naprawdę. - kiwnęła głową. - Dla niego liczy się tylko seks. A seks to dobra zabawa. Więc to jest Harrego żywioł.
Chciałabym jej tak bardzo powiedzieć, że Harry potrafi być czuły, a nawet bardzo. Że myli się co do niego, chociaż jego słowa zabolały mnie.
- Jesteś naiwna. - syknęła. - Tak bardzo...
- Możesz skończyć? - warknęłam.
- Drażni cię to, że mówię jaka naprawdę jesteś?
- Po prostu się powtarzasz. - wywróciłam oczami. Nie byłam naiwna. Od razu wiedziałam, że Harry lubi jednorazowe przygody i nic mi tak naprawdę do tego.
- Słuchaj. - warknęła i kucnęła przede mną chwytając moją twarz w swoją dłoń, żebym patrzyła w jej stronę. - Wiem, że jest ci przykro, bo Harry nie przyjdzie i bla bla bla, ale musisz się z tym pogodzić. - udała współczucie. - Zawołać tu Iana? Zabawicie się, hm? - zaproponowała z głupkowatym uśmiechem.
- Nie dzięki. - odwróciłam głowę.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami i opuściła piwnicę. Oparłam głowę o ceglaną ścianę i westchnęłam zrezygnowana. Nawet przestałam oczekiwać Harrego.

*Harry*

Gdy pojawiłem się na ich posesji wyczułem dziwne zaniepokojenie. Było strasznie cicho, jak gdyby miało za chwilę się coś stać. Iana nie dostrzegłem w żadnym koncie podwórza, a Jenna wyszła z ceglanego budynku rozglądając się dookoła, przez co szybko schowałem się za drzewem. Zaczęła biec, a po chwili zniknęła za drzwiami innego budynku.
Pomyślałem, że sprawdzę tą ceglaną piwnicę, która była niemalże ruiną, że strach było tak wchodzić, lecz musiałem mieć pewność, czy nie pominąłem tego miejsca w poszukiwaniach.
Po otworzeniu drewnianych drzwi, które niemalże sypały się po dotyku, znalazłem się w środku budynku, a półmrok panujący na dworze utrudniał mi chodzenie po korytarzu, gdzie było ciemno. Dostrzegłem jedne, jedyne drzwi na końcu tego korytarza i podszedłem do nich próbując je otworzyć, lecz były zamknięte.

*Trish*


Chrobotanie drzwi, które były oznaką dobijania się tu kogoś sprawiły, że podsunęłam się bliżej ściany. Nie chciałabym aby okazało się, że to Ian próbuje za wszelką cenę się tu dostać lub ktoś inny.
- Trish?
Gdy usłyszałam ten zachrypnięty głos Harrego otworzyłam szerzej oczy i chciałam się odezwać, lecz gdy przypomniałam sobie nagranie... od nowa zaczęło mnie to boleć. Czemu się pojawił?
- Mała, jesteś tam? - zapytał po raz drugi.
Mała?
Kąciki ust niekontrolowanie uniosły się ku górze.
- Kopnij te drzwi, zamek ledwo co trzyma. - powiedziałam słabo. Moje siły powoli padały. Nie jadłam nic od wczoraj. Nim zdążyłam mrugnąć, drzwi zostały wykopane i wisiały już tylko na jednym zawiasie, a Harrego postać w obcisłych rurkach i białej koszulce ukazała się moim oczom. Nie chciałam tego, lecz moje serce zaczęło szybciej bić na jego widok, który od zawsze zapierał mi dech w piersiach.
Westchnął jakby z ulgą i podszedł do mnie kucając przede mną i przytulając mnie. Moja głowa bezwładnie opadła na jego ramię i czułam oszałamiający zapach. Pocałował mnie w czubek głowy co mnie zdziwiło i bez słowa zabrał się za rozwiązywanie mi rąk.
- Przepraszam, że tak późno, lecz...
- Nie tłumacz się. - przerwałam mu ze słabym uśmiechem. Czemu tutaj był skoro mu nie zależało?
- Martwiłem się. Znów zrobiłaś taki numer...
- To nie moja wina. - zaprzeczyłam. - Sam wysłałeś mnie na siłownię i on... Ian tam wszedł. On...
- Chwila chwila... zrobił ci coś? - chwycił mnie lekko za ramiona, gdy odwracałam się w inną stronę.
- Nie. - powiedziałam szybko. Oprócz tego, że nieprzyjemnie mnie dotykał i zaspokajał się na moich oczach to nie.
- Nie chce mi się w to wierzyć... - pokręcił głową.
- Jest okej. Naprawdę.
Westchnął, lecz nic nie powiedział.
- Chodźmy lepiej stąd, pogadamy w domu. - wstał pierwszy i wystawił w moją stronę dłoń, po czym ją chwyciłam. Czułam mrowienie od jego dotyku. Gdyby nie moje szybkie wyjęcie dłoni z jego, nasze palce splotłyby się, lecz nie chciałam do tego dopuścić.

__________________________________________________________________
Cześć w końcu.
Chciałam przeprosić znów za takie opóźnienie, ale naprawdę nie dało się inaczej.
Zgadzacie się na takie coś, że:

Czekam na 10 komentarzy pod rozdziałem = kolejny i dłuższy? 

Wierzę, że jest Was na to stać, a naprawdę doda mi to motywacji.

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 26

- Wróćmy już, hm? - przerwał ciszę Harry, gdy grzebałam kamyczkiem w ziemi, po tym gdy on rzucał nimi w wodę pokazując jak robić 'kaczuszkę'.
- Jestem za. - uśmiechnęłam się uznając to za naprawdę dobry pomysł, gdyż było ciemno, a z każdą mijającą minutą robiło się zimniej.

~*~

Dni leciały jak szalone, a ja przez ten cały czas coraz bardziej poznawałam rodziców Harrego. Jego tata chodził najczęściej po domu, również prosząc Harrego o pomoc w czymś, lub było na odwrót. Ja natomiast pomagałam Harrego mamie w kuchni, która przy okazji opowiadała mi przeróżne ciekawe historie z życia Harrego, których on nigdy w życiu by mi nie powiedział. Polubiłam tych ludzi. Wydawali się być pełnymi doświadczeń z życia.
- Czemu się tak uwziąłeś na tą sałatkę? - zapytałam Harrego, gdy ten kroił ogórka co chwila odsuwając gwałtownie rękę pod wpływem kujnięcia noża. - Uważaj.
- Bo ją uwielbiam i sądzę, że moi rodzice też ją polubią. - zassał palca i zmarszczył brwi, gdy skupiał się na swojej czynności. - Nie nadaję się do tego.
Odszedł od stołu i włożył dłoń pod wodę pozwalając aby krople spływały po jego palcu.
- Bo wcale nie uważasz. - wzruszyłam ramionami i obserwowałam jego ruchy, gdy wrócił do stołu gotowy do dalszego krojenia. - Naprawdę zrobię to za ciebie. - uśmiechnęłam się, lecz on tylko pokręcił głową i zasłonił mi dostęp do odebrania mu ostrej rzeczy.
- Obiecałem, że pomogę. - wyszczerzył usta w uśmiechu, a ja pokręciłam głową i kroiłam dalej. Z dnia na dzień coraz bardziej zapominałam o tajemnicach, które mnie otaczały, a z pewnością mogłam podziękować za to w duchu Harrego rodzicom, ale również jemu samemu. Sądzę, że dla niego także ten czas był odpoczynkiem od moich pytań i zawracania głowy o poznanie całej prawdy, którą ludzie na około mnie skrywali.
- Wymieszasz? - zapytał Harry rzucając lekki uśmiech, gdy do miski wrzucił pokrojone ogórki. Zrobiliśmy podwójną porcję, bo Harry upierał się, aby zostało dla nas i również dla jego rodziców. Przypatrywał się moim ruchom, gdy delikatnie mieszałam, żeby składniki się nie powysypywały. Dwie ręce miał oparte o blat, a wzrokiem przemierzał od moich dłoni do oczu. Ciekawiło mnie to czy wiedział, że wyczułam jego wzrok.

~*~

- Czeka nas długa podróż więc będziemy już jechać. - Anne weszła do kuchni śmiejąc się wraz z mężem. Z uśmiechem wręczyłam kobiecie sałatkę zapakowaną w pojemnik i musiałam dodać, że Harry mi pomagał.
- To cud. - złączyła ze sobą dłonie tuż pod brodą. - Co ta dziewczyna z tobą robi, Harry. - wtrąciła jego mama powodując u mnie rumieńce, a u swojego syna wywrócenie oczami.
- Mamo... - jęknął i pomimo tego przytulił się do niej, a ojcu uścisnął rękę, po czym poklepał go po plecach. Ze mną pożegnali się uściskami i podziękowali, że po prostu z nim jestem. Zdziwiło mnie to, gdy dodali, że nigdy wcześniej nie było dane im wiedzieć ich syna takiego. Takiego, czyli?
- Kiedy przyjedziecie? - zapytał Harry, gdy pomagał rodzicom zanieść torby do samochodu, a ja czekałam na schodach.
- Pewnie coś w stylu miesiąca, może krócej. - odpowiedział jego tata i pomachał mi, a ja uśmiechnęłam się i odmachałam mu. - Ona jest urocza. - usłyszałam jego ściszony głos, gdy wypowiadał te słowa wprost do Harrego ucha.
- Wiem o tym. - rzekł z przekonaniem. Kąciki moich ust poszły w górę, gdy usłyszałam te słowa. Być może wypowiedział je tylko dlatego, żeby przytaknąć ojcu?
Pomachałam ostatni raz, gdy samochód zniknął za zakrętem.
Chciałam wejść do domu, lecz zatrzymałam się, gdy Harry wykrzyknął moje imię. Odwróciłam się w jego stronę i czekałam aż zacznie mówić.
- Może pójdziesz na siłownię? - zapytał Harry jakby sugerując.
- Zarzucasz mi...
- Nie. - przerwał. - Po prostu ci to nie zaszkodzi. - wzruszył ramionami i mimo tego, że cholernie mi się nie chciało, postanowiłam się go posłuchać.
- Okej. - westchnęłam i weszłam do domu, żeby się przebrać.
- Zaraz do ciebie dołączę. - rzekł i bez obdarzenia mnie wzrokiem wszedł w drzwi, które prowadziły do jeg pokoju.
Gdy przebrałam się w szorty i czerwoną bokserkę, ruszyłam w stronę garażu, w którym już byłam wcześniej. Wspomnienia przemknęły przez mój umysł, gdy spojrzałam na materac, który niemalże w tym samym miejscu spoczywał, przypominając pierwszy pocałunek. Podeszłam do bieżni i zaczęłam zestawiać sztangi, które na niej leżały. Po chwili usłyszałam skrzypnięcie drzwiami.
- Harry, pomożesz? - zapytałam, lecz była cisza. Spojrzałam na siebie i zobaczyłam Iana, który zamykał drzwi. - Przepraszam, co ty tu do cholery robisz? - cofnęłam się w jak najdalej możliwe miejsce od niego. Rzucił sarkastyczny uśmiech i mimo tego iż wiedziałam, że mi nic nie zrobi bałam się go.
- Przyszedłem po ciebie. - odpowiedział zwyczajnie i powolnym krokiem zbliżał się do mnie patrząc w ziemię. Dotykał każdego urządzenia chociażby opuszkiem palca i przygotowywałam się na najgorsze.
- Ale... ale ja nie chcę. - zabrzmiałam jak małe, bezbronne dziecko.
- Chuj mnie to, wiesz? - syknął i pewnym siebie krokiem podszedł do mnie chwytając za nadgarstek, który już po chwili zaczął boleć pod jego dotykiem. - Pójdziesz ze mną grzecznie?
Harry miał być tu za chwilę. Czemu go nie ma? Moja panika rosła wraz z mijającą sekundą i wtapiającym się we mnie wzrokiem Iana. Już po chwili mogłam wyczuć, że cierpliwość chłopaka kończyła się, gdy pociągnął mnie za nadgarstek na co pisnęłam. Zasłonił mi usta przyciskając do swojej klatki piersiowej. Dosłownie mnie za sobą ciągnął.
- Nie mam czasu na to, żebyś zastanawiała się godzinę. - syknął i jego wzrok patrzył na drzwi, a on sam ciągnął nas na tyły garażu chcąc wyjść innymi drzwiami. Szurałam stopami chcąc chociaż w najmniejszym stopniu stawiać opór, lecz za każdym razem gdy robiłam coś nie po jego myśli, przyciskał bardziej silną dłoń do moich ust. Nie mogłam prawie oddychać.
- Słuchaj. - zatrzymał nas, gdy byliśmy przed tylnymi drzwiami. - Będziesz szła grzecznie, albo będziesz miała do czynienia z kimś innym. - groził mi palcem przed twarzą. Nie dałam mu żadnego znaku, który pokazałby moje zgodzenie się. Jeśli ma to być Jenna - nie boję się jej. 
Ruszył dalej otwierając metalowe drzwi, tym samym wychodząc z garażu od strony, której nigdy nie widziałam. Bolało mnie całe ciało ze względu na to jak mnie za sobą ciągnął.

*Harry*

Wchodząc do garażu zdjąłem koszulkę, bo dzień był cholernie ciepły i ćwicząc nie wytrzymałbym w niej.
- Ile ćwiczeń już zrobiłaś? - zaśmiałem się przewieszając sobie koszulkę na ramieniu. Nie dostałem odpowiedzi i wszedłem do środka rozglądając się po całej siłowni.
Co do cholery?
- Trish, jeśli się chowasz to okej. - zawołałem. Gdyby tu była już dawno usłyszałbym szmer lub jej chichot, bo nie wytrzymałaby.
- Trish, do jasnej cholery, no! - krzyknąłem i obszedłem wszystkie zakątki, gdzie także jej nie spotkałem. Gdzie ona jest do cholery jasnej? Myślałem, że skończyła z tymi numerami, które zazwyczaj mi wywijała, lecz za bardzo zacząłem w to wierzyć. Może została w domu? Lecz szybko odrzuciłem ten pomysł, bo słyszałem zamykane drzwi, więc musiała wyjść. Wyszedłem z garażu od razu kierując się do domu.
- Skarbie. - usłyszałem mruknięcie za sobą. Zatrzymałem wszystkie swoje ruchy i powoli odwróciłem się. - Coś ty takie zdenerwowany? - zapytała zmysłowo, co kiedyś mnie kręciło.
- Nie twoja sprawa. - syknąłem w jej stronę odchodząc w bok.
- Coś z Trish? - udała zdziwienie.
- Maczałaś w tym palce. - zmrużyłem na nią oczy i odepchnąłem dłoń, która podążała w moim kierunku. Jenna obserwowała moją klatkę, która teraz szybko opadała i unosiła się w poirytowaniu i zdenerwowaniu.
- Co? Ja? - wyśmiała mnie. - Trish przecież jest posłuszna, ona nie mogłaby ci się przecież sprzeciwić.
- To co ty tutaj robisz? - warknąłem i spojrzałem w dół na dłoń Jenny, która zjechała od szyi w dół zatrzymując się na tatuażu motyla.
- Brakuje ci tego, prawda? - uniosła się na palcach, aby jej usta znalazły się na równi z moim uchem. - Nie przeleciałeś jeszcze Trish, no nie? - dopytywała. Zamknąłem oczy i zacisnąłem wargi.
- Tak naprawdę nie powinno cię to obchodzić, nie uważasz? - odsunąłem się o krok.
- Przestań się zgrywać. - prychnęła. - I lepiej chodź. - wyszeptała, a jej język co chwila błądził po jej ustach pod podtekstem erotycznym. Nie działało to na mnie tak jak kiedyś.
- Gdzie?
- Może być i na ławce. Wszędzie można to zrobić. - zwinne palce Jenny uchyliły moje spodenki i chciała zrobić więcej lecz w porę ocknąłem się.
- Nie będę cię pieprzył! - popchnąłem ją tak, że o mało co nie straciła równowagi. Spojrzała na mnie wzrokiem nienawiści. - Czemu nie pójdziesz do Iana?
- On ma co innego do robienia. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Wypuśćcie kurwa Trish, rozumiecie?! - wrzasnąłem chwytając ją za ramiona. Nie pozbawiłem jej rozbawienia.
- O co ci chodzi Harry? - uniosła ręce w geście poddania. - Po co ty jej tak bronisz? Zależy ci na niej i udajesz takiego niedostępnego. Gdyby tak nie było przeleciałbyś mnie w tej chwili.  - wycedziła przed zęby.
- Co ty pierdolisz? - zmrużyłem oczy.
- Powiedz mi w tej chwili, że ci na niej nie zależy.
- Co?
- To co usłyszałeś. - powiedziała, a ja spojrzałem w dół. - Powiedz to.
- Nie zależy mi. - wypowiedziałem te słowa z bólem. - Nie zależy mi na niej.

*Trish*

Wrzaski i szarpanie to było jedyne co działo się w ceglanej piwnicy. Ciemne światło na suficie nie dawało zbyt dużego rozjaśnienia w tym pomieszczeniu, co jeszcze bardziej przyprawiało mnie o dreszcze.
- Kurwa! - krzyknęłam i szarpnęłam rękoma, które miałam związane z tyłu ciała do metalowej rurki. - Po chuja mnie tu zabrałeś?
- Każdy wie, że jesteś Harrego słabym punktem. - wycedził przez zęby stojąc do mnie tyłem i robiąc coś na szafce, która była jedynym meblem w tej piwnicy.
- Co? - zmrużyłam oczy.
- Widać to. - kiwnął głową, a ja nadal nie widziałam jego twarzy.
- Chcecie go zniszczyć? - nie chciałam, żeby mój głos załamał się i tym samym pokazać mu, że kruszyłam się emocjonalnie.
- No brawo! - odwrócił się do mnie i podszedł, a półmrok nie pozwalał wychwycić mi emocji na jego twarzy. Nieprzyjemne uczucie rozprowadziło się po moim ciele, gdy usiadł pomiędzy moimi nogami, a jego kolana spoczywały po obu ich stronach. Chwycił w dłoń moją brodę i dokładnie oglądał rysy twarzy z lekkim uśmiechem.
- Sprawił ci ktoś kiedyś przyjemność? - zapytał bez ogródek i puścił brodę. Poczułam się okropnie, gdy jego wzrok bezwstydnie powędrował w mój dekolt, który był głęboki, ze względu na brak poprawienia, które zazwyczaj robiłam.
- Odpowiedz. - szepnął zwyczajnie. Nie wyczułam u niego złości, lecz wiedziałam, że to mogła być cisza przed burzą. Obciągnął moją bokserkę niżej i językiem przejechał tuż nad stanikiem. Próbowałam wyrwać się, lecz z powodu siedzenia na mnie miałam znikome szanse.
- Nie, i nie chcę. - mój ton zbliżał się do tego, który wywoływał płacz. Chciałam aby stąd zniknął, wyparował... cokolwiek.
- Na pewno?
Jego usta nadal przylegały do mojego ciała. Czułam się obrzydliwie i nieprzyjemne uczucie coraz bardziej mi towarzyszyło, gdy zjechał dłońmi na moje uda lekko je ściskając.
- Dziwię się, że Harry nie wykorzystał tego, że jesteś dziewicą. - wysapał. - Piękną dziewicą. - dodał.
- Skąd wiesz? - zapytałam z wyrzutem i kręciłam się aby go z siebie strzepnąć.
- Jenna z nim rozmawia. - odpowiedział. - Dosyć często.
Ta wiadomość zdenerwowała mnie. Harry rozmawia z nią o mnie, o takich rzeczach? To jest raczej prywatne. Uh.
- Jeśli chcesz... Harry nie musi być tym pierwszym. Ja mogę to zrobić. - naprał na mnie swoim kroczem, które doskonale poczułam między swoimi nogami.
- Pierdol się. - syknęłam zaciskając oczy. Natychmiast poczułam brak jego obecności na moim ciele, gdy podniósł się stając przede mną.
- Jak chcesz. - wzruszył ramionami rozpinając swoje spodnie.
- Nie! - krzyknęłam odwracając swoją głowę w przeciwnym kierunku. Zamknęłam oczy i zbliżyłam nogi do swojej klatki piersiowej chowając głowę pomiędzy nimi. - Przestań!
Kątem oka zobaczyłam, jak jego dłoń wykonywała szybkie ruchy na jego męskości. Okrutne jęki wydostawały się z jego ust, a ja starałam się je zagłuszyć chociażby swoim płaczem.
- Jesteś obrzydliwy!  - krzyknęłam, a przeciągły jęk wydostał się z ust Iana, co świadczyło o tym, że skończył.







_______________________________________________
Można by powiedzieć, że sobie olałam, ale po części tak było. Nie miałam czasu na dodanie czegokolwiek za co naprawdę przepraszam.