piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 34

Owinięta w ręcznik szłam z dziewczynami daleko za chłopakami. Prowadzili zawziętą rozmowę na temat, o którym nie miałam pojęcia.
- Zmęczyło mnie to pływanie. - przyznała Sophia patrząc w ziemię i kopiąc kamyk.
- A kogo nie? - zauważyłam.
- Zayna. - zaśmiała się Perrie i mogłam założyć się, że przypominała sobie, jak bez przerwy siedział na plaży paląc papierosy.
- Czyż nie on najbardziej chciał przyjechać w to miejsce? - zapytała Eleanor patrząc rozbawiona na Perrie.
- Kurna, masz racje. - kiwnęła, a brwi miała zmarszczone gdy pobiegła do Zayna, by zapewne powiedzieć mu co sądzi o tym wszystkim.

~*~

Słońce już prawie schowało się za horyzontem, a na dworze było coraz zimniej. Ubrałam na siebie jedne z moich jeansów i bluzę do połowy kolan. Mogłam wyglądać śmiesznie, ale czułam się bardzo komfortowo.
Harry był dziś nadzwyczaj czuły. Za wszelką cenę powstrzymywałam uśmiech, gdy patrzył na mnie myśląc, że nie zauważałam tego. Wychodząc na plażę, on wybierał się ze mną, a gdy ponownie wchodziłam do wody, także musiał pojawić się koło mnie. W wodzie, kilka razy poczułam jak jego dłoń zetknęła się z moim kolanem, udem lub brzuchem, jakby zupełnie przez przypadek, ale wolałam sądzić inaczej. Wolałam myśleć, iż zrobił to umyślnie. Podziwiałam jego śmiech. Był on czasem tak mocny, że odchylał głowę do tyłu, a wtedy mój wzrok nie mógł odkleić się od jego twarzy. Im więcej o nim myślałam, im więcej podziwiłam tak najdrobniejsze rzeczy w nim, tym bardziej czułam, że się zatracam.
Zeszłam na dół zauważając dziewczyny siedzące na schodach.
- Chodź do nas. - spojrzała na mnie Eleanor uśmiechając się. Usiadłam koło niej i spojrzałam na chłopaków, którzy kręcili się obok ogniska, by nie wygasło.
- Dobrze, że nam nie kazali tego robić. - mruknęła Perrie łokcie opierając o kolana. - Nigdy nie umiałam rozpalać ogniska. - grymas był widoczny na jej twarzy.
- Pamiętasz co było rok temu? Tak bardzo upierałaś się, że rozpalisz ognisko w 5 minut. Nie rozpaliłaś go w trzydzieści. - rozbawiona Sophia stłumiła śmiech.
- Ha-ha. - zerknęła na nią Perrie wywracając oczami. - Po prostu to nie dla mnie. - broniła się.
- Tak tak. - kiwnęła Eleanor chichocząc.
Czułam, że Perrie coś ugryzło. Nie śmiała się jak zazwyczaj. Niall podchodził do niej, lecz ona zbywała go, lub nie zwracała na niego uwagi, by sobie poszedł.
- Jak wam idzie? - krzyknęła Eleanor w stronę chłopców.
- Wspaniale. - odpowiedział Louis z udawanym entuzjazmem. - Bawimy się przy tym jak nigdy.
- Dobrze wiedzieć, że nie jest wam nudno. - zachichotała Sophia.
- Za to wam wczoraj chyba było. - spojrzał na nas Zayn unosząc brwi w górę. - Następnym razem będziemy was pilnować. - dwoma palcami wskazał na swoje oczy, potem na nas.
- Oczywiście. - odpowiedziałyśmy zgodnie, zanosząc się przy tym śmiechem.
Dźwięk telefonu wyrwał mnie z rozmyślań. Spojrzałam na Harrego, gdy wygrzebywał telefon z kieszeni. Gdy spojrzał  na ekran zmarszczył brwi. Nic nie mogłam poradzić na moje podejrzenia, iż jest to Jenna. Nie odrywając wzroku od ekranu przeszedł obok nas wchodząc do domu. Ukłucie gdzieś w środku było znajome, a tak bardzo znienawidzone przeze mnie. Jeśli to Jenna czego mogłaby od niego chcieć?

*Harry*

Patrzyłem bez przerwy na ekran mijając dziewczyny i wchodząc do domu. Wbiegłem po schodach, a gdy znalazłem się w pokoju zamknąłem za sobą drzwi, przedtem upewniając się, że ciekawość Trish nie przywiodła jej za mną.
- Czego chcesz? - warknąłem.
- Ciebie także miło mi słyszeć. - sarkastyczna odpowiedź ze strony Jenny. Żadna nowość.
- Mów.
- Myślisz, że nasyłając swoich rodziców by zajęli się twoją posesją pod twoją nieobecność powstrzyma mnie przed czymkolwiek? - prychnęła prosto do słuchawki. Mogłem wyobrazić sobie, jak zawija jebany kosmyk włosów o swoje palce i uśmiecha się tak, jak zawsze to robi ona. Władczo i podstępnie.
- Nie wątpię. Jesteś przecież do wszystkiego zdolna. - przyznałem nie wierząc we własne słowa.
- Dobrze, że to wiesz. - rzuciła. - Czemu aż tak bardzo zależy ci na tej posesji?
- A tobie czemu? - nie odpowiedziałem na jej pytanie, dokładnie wiedząc, że zaraz się o to uczepi.
- Zapytałam pierwsza. - proszę bardzo. - Dokładnie zdajesz sobie sprawę z tego, jak ważna jest ona dla Iana.
- Gówno mnie to obchodzi, wiesz?
- Możliwe. - rzuciła. Cisza przed jej kolejnymi słowami była tak długa, że myślałam, iż połączenie przerwano. - Lecz pamiętaj, że wszystko możesz stracić. Łącznie z twoją dziewczynką.
Nim się zorientowałem zakończyłem połączenie. Telefon rzuciłem na łóżko i przygryzłem wargę. Nienawidzę myśleć, że za każdym razem gdy przyjdzie mi rozmawiać z Jenną, wyprowadza mnie ona z równowagi. Nie boję się jej czynów, ale wiem, że dla innych mogą one mieć zły skutek. Przykładem jest Trish.
Podszedłem do drzwi otwierając je na oścież i wychodząc z pokoju. Zszedłem po schodach, by zauważyć na nich siedzącą Trish, która śmiała się z Nialla paradującego na środku. Idiota.
Przysiadłem obok niej. Przez chwilę mógłbym przysiąc, że mnie nie zauważyła, lecz widziałam jak kątem oka na mnie spojrzała. Jej śmiech ucichł, a w oczach odbijał się blask ogniska.
- Nie jesz? - wymyśliłem pierwszą lepszą głupotę, by cokolwiek do niej powiedzieć. W altance siedzieli wszyscy oprócz nas, zanosząc się śmiechem.
- Nie jestem głodna.
Przez chwilę myślałem, że czekała na mnie, lecz szybko pozbyłem się tej myśli z głowy.
- Po całym dniu?
- Zaraz pójdę. - mruknęła.
Ponownie na nią spojrzałem. Już nawet nie robiłem tego dyskretnie, bo wiedziałem, że już skapnęła, iż bez przerwy się na nią gapię. Tyle razy widziałem, jak powstrzymywała się od najmniejszego uśmiechu, by nie wydać się na przyłapaniu mnie.
Zależy mi na tobie.
Długo nie mogłem zasnąć analizując te słowa. Część mnie chciała by była to prawda, a druga wypierała się tego, doradzając bym w to nie wierzył, ani się tym nie przejmował.
- Co do twojego wczorajszego wyznania... - odważyłem się zacząć. Musiałem wiedzieć, czy była to sprawka alkoholu, czy naprawdę to czuła.
- Nie powinnam tego mówić. - jęknęła zażenowana chowając głowę w kolana. - Właściwie nie wiem czemu to powiedziałam.
- Więc to były tylko puste słowa? - spojrzałem na nią. Kurwa, miałem nadzieję, że w moim głosie nie było słychać rozczarowania.
- Sądzę, że to nie powinno mieć dla ciebie najmniejszego znaczenia. Przecież ty...
- Nie ważne co robiłem kiedyś. - wstałem. Wiedziałem co chciała powiedzieć. - Ty nadal tak o mnie myślisz, prawda?
- A jest powód, dla którego nie powinnam? - również wstała i otrzepała się z niewidzialnego zabrudzenia. Głośny śmiech dziewczyn spowodował, że oderwała ode mnie wzrok, ale po chwili znów go na mnie zawiesiła.
- Chodź. - chwyciłem lekko jej nadgarstek, chcąc by podążyła za mną.

*Trish*

Zaciągnięta do naszego tymczasowego pokoju nie czułam się komfortowo. Fakt, byłam tam z Harrym, ale to jak zamknął za nami drzwi wywołało u mnie niepokój.
- Po co tu przyszliśmy? - mój głos był miękki. Nie chciałam nim zdradzać moich obaw i zmartwień.
- Musisz mi powiedzieć. - rzucił prowadząc mnie do łóżka. Usiadł na nim, po czym przyciągnął mnie do siebie tak, że stałam pomiędzy jego nogami. - Muszę wiedzieć czy mówiłaś wczoraj prawdę.
Nie mogłam nic poradzić na moje małe wahanie, którego szybko się pozbyłam.
- A nawet jeśli to prawda... zmienia to coś? - zagryzłam wargę, a wzrok od razu podążył za moim ruchem.
- Dużo. - przyznał.
Cichy pisk wyleciał z moich ust, gdy dłonie Harrego przeniosły się na moje plecy, sprawiając, że wylądowałam na łóżku. Zszokowana jego poczynaniami patrzyłam mu w oczy by przynajmniej spróbować wyczytać zamiar jego czynów. Opierając się na łokciu zawisł nade mną zniżając twarz do mojej.
Jego wargi dotknęły moich, były ciepłe i takie miękkie. Skorzystał z okazji gdy otworzyłam usta wydobywając z siebie jęk, by wsunąć język do środka. Gdy palce wsunęłam w jego włosy, poczułam jak jego ręka odnalazła skrawek mojej bluzy, po czym mogłam poczuć jego rękę na moim brzuchu.


____________________________________________________________
Hej Misiaczki xd
Rozdział krótszy niż zwykle, ale wyrobiłam się w obietnicy xD
Poprzednia zasada? 10 komentarzy? Liczę na Was ♥

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 33

- O kurwa. - skomentowała Perrie i pustą butelkę po winie schowała za swoje plecy.
Żadna z nas nie zdążyła wypowiedzieć nawet jednego słowa, gdy drzwi od pokoju uchyliły się i wszedł Harry. Zdziwienie było widoczne na jego twarzy, gdy ujrzał nas siedzące bez ruchu.
- Zamarzłyście czy co? - uniósł brew i schylił się do torby czegoś poszukując. Popatrzyłam na twarze Perrie, Sophi i Eleanor, które także wymieniały się wzrokiem.
- Co zrobiłyście? - zapytał ponownie, gdy nie dostał odpowiedzi od żadnej z nas. Podszedł bliżej. - Perrie, co chowasz?
- Po prostu... cóż... przerwałeś nam bardzo babski temat. - wysepleniła Perrie, co było złym posunięciem. Złapałam się za czoło.
- A więc tak. Upiłyście się. - jego twarz nie wyrażała żadnych emocji gdy podszedł do Perrie schylając się. Wyciągnął rękę i zza jej pleców wydostał butelkę po winie. - Wypiłyście to teraz? We cztery? - zdziwił się i patrzył co chwila na butelkę. Wszystkie lekko pokiwałyśmy głowami.
- Proszę, nie mów nic Zayn'owi... - wstała blondynka i złapała Harrego za łokieć w błagalnym geście.
- Mam mu nic nie mówić? - zadrwił. Wiedziałam, że będziemy mieć przez to kłopoty. - Właśnie w tym momencie wszystkie schodzicie na dół, do chłopaków. - powiedział głosem pełnym żądzy i nieznoszącym sprzeciwu. Dziewczyny ruszyły przodem, więc chciałam ruszyć za nimi, lecz Harry powstrzymał mnie łapiąc za łokieć. - A z tobą pogadam później.
Na same jego słowa przełknęłam głośno ślinę. Byłam niemalże pewna, że po schodach idę prosto, lecz gdy czułam Harrego dłoń z tyłu pleców, cała pewność wyparowała. Miałam cichą nadzieję, że nie będzie emanował złością.
- O mój Boże, Perrie! - usłyszałam jak Zayn karcił dziewczynę, a ta patrzyła na niego niewinnym wzrokiem. - A nie mówiłem, żeby nie zostawiać je same?
- Nie chciałyśmy dużo wypić. My tylko...
- Dobra, dobra. - przerwał Sophi Liam. Nie wyczuwałam u niego żadnej złości, gdy podszedł do niej i lekko oplótł rękoma jej talię, mówiąc coś po cichu. Louis łapał się za głowę, gdy Eleanor próbowała do niego mówić. Wyglądało to zabawnie.
- Było mnie ze sobą zabrać! - jedyny Niall podszedł do tego z tej strony. Fakt, nie miał dziewczyny, która mu się upiła. Spojrzałam na Harrego, który pokręcił na mnie głową. Dłonie ułożone na biodrach dodawały mu niesamowitej atrakcyjności. Co ja wygaduję. Za dużo wypiłam.
- Było przyjść. Pokój przez cały czas był otwarty, a wina zawsze by się znalazło. - podeszła do niego Sophia, klepiąc lekko po ramieniu.
- Gdybym tylko wiedział. - wywrócił zabawnie oczami.
Kiedy tylko patrzyłam na Harrego, obserwował mnie z zaciśniętą szczęką. Chciałam myśleć, że nie był zły. Ruszyłam w stronę domu, by znaleźć w pokoju bluzę, która ociepli moje ciało.
- Gdzie się wybierasz? - drogę zastawił mi Harry. Tym razem ręce założył na piersi i wyczekiwał ode mnie odpowiedzi.
- Do pokoju. - próbowałam wyminąć go, lecz mi uniemożliwiał. - Przepuść mnie.
Gdy próbowałam przecisnąć się, lekko się zachwiałam lądując na Harrego klatce. Przytrzymał mnie rękoma, lecz nie odsunął od siebie.
- Widzisz jaka nieporadna jesteś beze mnie. - pokiwał głową z dezaprobatą, na co wywróciłam oczami.
- Z pewnością poradziłabym sobie, gdybyś nie stał na przeszkodzie. - fuknęłam.
- Oh tak?
- Owszem. - nadal stawiałam na swoim. Ponownie chciałam ruszyć, lecz znów zastawił mi drogę ręką. - Co znowu?
- Po co tam idziesz? - jego niebywała kontrola nad wszystkim doprowadzała mnie do szału. Z pewnością nie mogłam powiedzieć, że to troska, lub nadopiekuńczość. Jego rysy twarzy zdawały łagodnieć, gdy oglądałam jego twarz z uwagą. Wymalowany miałam kpiący uśmiech, do tego przygryzałam wargę. Nie wiem co mnie do tego skłoniło.
- Nie rób tak. - niemalże warknął nie odwracając wzroku od moich warg.
- Powstrzymaj mnie. - chciałam zabrzmieć jak najbardziej seksownie i miałam nadzieję, że choć raz mi się udało.
Pisk wydobył się z moich warg, gdy chwycił mnie za biodra i przekręcił tak, że opierałam się o ścianę. Dłoń przycisnął do ściany tuż obok mojej głowy, a przyspieszony, ciepły oddech Harrego czułam na swojej twarzy.

- Robisz to specjalnie. - skomentował nisko. Oczy mu pociemniały i dostrzegałam w nich czyste pożądanie. Czułam dokładnie to samo. W odpowiedzi chwyciłam go za kark i przysunęłam jego twarz bliżej mnie, gotowa go pocałować, lecz odsunął się. Zrobiłam nadąsaną minę.
- Cóż... to chyba będzie kara za twój wybryk. - mruknął cicho. Gdybym była trzeźwa zaczęłabym przejmować się tym, że ktoś nas zobaczy. Teraz liczył się dla mnie tylko on.
- Wymyśl inną. - jęknęłam ciągnąc go za włosy, gdy torturował mnie trzymając wargi kilka milimetrów od moich.
- Masz rację.
Poczułam ulgę, gdy jego ciepłe usta zetknęły się z moimi. Nie mogłam powstrzymać jęku, który wydobył się prosto w wargi Harrego. Moja paląca skóra sprawiała, że całe moje ciało było jak z waty, a nogi zdawały się zaraz odmówić posłuszeństwa. Przyciągnęłam go bliżej, palce wplatając w jego włosy i szarpiąc za końcówki. Niepojęte dla mnie było to, jak odważna mogłam stać się przez tyle wina. Gdy Harry poczuł, że wymykam mu się, rozsunął moje nogi kolanem, napierając bardziej na moje ciało. Wolną rękę przeniósł na moje biodro, zacieśniając palce. Żar, jaki pozostawiał po swoim dotyku, wywracał mój żołądek o sto osiemdziesiąt stopni.
- Zostańmy na górze. - wyszeptałam niemal błagalnym tonem i pociągnęłam go za rękę, lecz stawiał opór. Spojrzałam na niego pytająco.
- Co...co chcesz tam robić? - zdezorientowanie błysnęło na jego twarzy.
- Nic z tych rzeczy.
- Och. - powiedział tylko tyle i zaraz za mną ruszył na górę. Czułam, że odpowiedziałam dość zrozumiale. Jestem pijana, ale nie na tyle, by zmuszać go do seksu. Po przekroczeniu progu pokoju, udałam się prosto do łóżka siadając na nim. Obserwowałam, jak Harry zamknął drzwi, a gdy na mnie spojrzał poklepałam miejsce obok siebie. Ruszył w moją stronę i dziwnie ostrożnie usiadł.
- Zachowujesz się jakbyś się mnie bał. - zachichotałam i zerknęłam na niego.
- Zaskoczyłaś mnie propozycją zostania w pokoju.
- Co w tym dziwnego?
- Nic, tylko... - mieszał się w swojej odpowiedzi. Tak nagle zniknęła jego pewność siebie? - Myślałem, że chciałaś iść do reszty. - kłamie. Czułam, że coś innego chciał mi powiedzieć, ale postanowiłam nie naciskać.

*Harry*

Dziwne było uczucie, gdy siedziałem obok pijanej Trish, która w każdej chwili mogła powiedzieć, lub zrobić coś, czego po trzeźwemu nigdy by nie zrobiła. Jej dłonie spoczywały na jej kolanach, a w pokoju czułem niezręczność. To dziwne. Jeszcze niecałe pięć minut temu całowaliśmy się, nie mogąc złapać oddechu, tak bardzo zafascynowani swoimi wargami. Teraz siedziałem z nią i czekałem na kolejny ruch.
- Zależy mi na tobie. - wypaliła.
Co?
- S...słucham?
- Słyszałeś.
- Powiesz mi to jak będziesz trzeźwa. - spojrzałem na nią. Patrzyła przed siebie, lecz po chwli  jej głowa przekręciła się w moją stronę, a oczy spotkały z moimi.
- Mówię serio. - zapewniała.
Nie wiem co skłoniło ją do tego wyznania. Byłem na stówę pewny, że gdyby myślała racjonalnie, nie usłyszałbym nigdy tych słów.
Gdy poczułem jak układa swoje dłonie na moich ramionach, a całym ciałem usadawia się na kolanach, zdałem sobie sprawę, że całkowicie przemawiał przez nią alkohol. Nie mogłem zaprzeczyć; podobało mi się to, ale o wiele bardziej byłbym zadowolony, gdyby działo się to o zdrowym rozsądku. Jej ciepłe dłonie przeniosły się do mojej twarzy, nim chwyciła mnie za policzki. Nigdy nie doznawałem takiej bliskości; robiła wszystko tak delikatnie. Jej brązowe oczy wpatrywały się w moje z taką czułością, że miałem wrażenie jakbym powrócił do czasów podstawówki, gdzie żałosne motyle pojawiały się w brzuchu z błahego powodu.
- Mówię serio. - powtórzyła, a następnie połączyła nasze wargi. Gdy wydała z siebie westchnienie, skorzystałem z okazji i wślizgnąłem swój język do środka. Posmak wina nie zniknął jeszcze z jej ust, ale to sprawiało, że coraz bardziej jej pragnąłem. Jakimś cudem wiedziałem, że odmieniła mnie; pojawiając się sprawiła, że zacząłem patrzeć na nią innym wzrokiem niż na wszystkie inne dziewczyny. Sprawiła, że chciałem tylko jej.

*Trish*

Przyciągałam go jak najbliżej siebie. Nie mogłam uwierzyć jakie rzeczy byłam zdolna robić pod wpływem alkoholu. Chciałam, aby mi uwierzył. Naprawdę mi na nim zależało i miałam nadzieję również usłyszeć to z jego ust. W momencie, gdy Harry przygryzł moją wargę lekko ssąc, pchnęłam go ręką na łóżko, wisząc nad nim. Natychmiast oplotłam dłońmi jego policzki, które wydawały się być rozgrzane tak samo jak moje. Po chwili poczułam jak jego ręka ląduje na moich plecach, co sprawiło, że poczułam się bezpiecznie. Nie powstrzymywałam sapania i cichych jęków. Musiałam okazać to, jak na mnie wpływał.
- Powinniśmy zejść na dół, żeby nie zaczęli nas szukać. - Harry rozłączył nasze usta, mówiąc cicho.
- Oh, okej. - schowałam włosy za ucho i wstałam szybko, wygrzebując się z jego kolan. W momencie gdy poczułam jego dłoń na nadgarstku spojrzałam na niego.
- Nie czuj się speszona. Nie oczekiwałem niczego więcej, a naprawdę było przyjemnie. - uśmiechnął się do mnie i mimo lekkiego rozczarowania, że przerwał, odwzajemniłam uśmiech. Zeszliśmy na dół i nie obyło się bez komentarzy dziewczyn co do naszej nieobecności.

~*~

Słysząc Harrego krzątanie w łazience przebudziłam się sprawdzając godzinę. Było krótko po dziewiątej, a ja nie czułam się w ogóle wyspana. Głowa lekko pulsowała, poza tym przypomniałam sobie wszystkie wczorajsze wydarzenia. O mało co nie rzuciłam się na Harrego i nie błagałam go o seks. Pamiętam także, gdy powiedziałam mu, że zależy mi na nim. O mój Boże.
- Już wstałaś? - zapytał wychodząc z łazienki. Miał ręcznik owinięty wokół bioder, więc szybko odwróciłam wzrok nie chcąc wpatrywać się w niego pożądliwym wzrokiem.
- Taa.
Pomimo mojej niechęci do wstania, zmusiłam się do tego i ustałam na równe nogi. Harry nabijał się ze mnie, gdy lekko chwiałam się podchodząc do torby.
- Gdybyś potrzebowała pomocy, wołaj. - rzucił, gdy skierowałam się do łazienki. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, że wkurzanie mnie z rana nie jest dobrym pomysłem, po czym zamknęłam się w łazience. Nim pozbyłam się swoich ubrań upewniłam się kilka razy, że Harry na pewno nie będzie mógł otworzyć drzwi.
Suszenie włosów zajmowało mi chwilę, a gdy skończyłam rozwiesiłam ręcznik na grzejniku. Włożyłam na siebie tylko bluzkę, która sięgała do połowy ud i wychodząc z pokoju miałam nadzieję, że Harry go opuścił. Korzystając z jego nieobecności podbiegłam do torby w celu znalezienia spodenek.
- O kurwa. - słysząc jego głos wyprostowałam się patrząc w jego stronę. Moje dłonie powędrowały do bluzki by opuścić ją jak najniżej. - Co za widok.
- Przestań. - rzuciłam każąc mu się odwrócić. - Przepraszam za przedstawienie. - dodałam, a on wywrócił oczami.
- Przepraszasz mnie za takie coś? - wskazał na mnie.
- Takie coś, czyli?
- Za takie 'przedstawienie'? - rozbawienie migało w jego oczach.
Jęknęłam wywracając oczami.
- Po prostu się zamknij i odwróć się, lub opuść pokój. - nakazałam. Harry nabijał się z mojego władczego tonu, ale dostosował się do mojego życzenia, lecz nie na długo. Gdy zapinałam guzik stał twarzą do mnie. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi.
Do samego zejścia na dół pomijałam jego komentarze na temat mojego wyglądu.
- Ale naprawdę to jest komplement. - drażnił się, gdy skomentował moje krótkie spodenki.
- W takim razie dziękuję. - posłałam ironiczny uśmiech i dołączyłam do reszty. Brakowało tylko Louisa i Eleanor.
- Gdzie te śpiochy? - rzucił Harry podchodząc do miski z winogronem.
- Sam odpowiedziałeś sobie na pytanie. - odpowiedział rozbawiony Liam. - Nie można ich dobudzić.
- Tylko mój sposób zadziała. - spojrzał na mnie wymownie i mogłam przysiąc, że pomyślał o tym samym co ja. Patelnia. Gdy tylko wspomnieniami wróciłam do tamtego wydarzenia, uśmiech wkradł mi się na twarz. Pamiętam jaka wtedy byłam na niego wkurzona.
- Daruj sobie. Na nich nie ma sposobu. - dodała Sophia, przynosząc z domu herbaty. Postanowiłam jej pomóc.
Harry nic nie odpowiedział, lecz skierował się do ich pokoju, który był na samym dole. Przed tym wstąpił do kuchni, wyjmując patelnię z szafki.
- Do czego ci patelnia? - zdziwiła się Perrie. - Chciałam robić jajecznicę.
- Zaraz oddam, no. - rzucił Harry i bez pukania wszedł do pokoju Louisa i Eleanor.
Dziewczyny natychmiast zaczęły się śmiać słysząc uderzanie patelni, a chłopcy przyszli zobaczyć co się dzieje.
- Przestań, kurwa... - jęknął Louis i mogłam założyć się, że przewrócił się na drugą stronę. Oparłam dłonie na szafce i śmiałam się z tego dziecinnego zachowania. Nie tylko ja byłam na niego zła za taką pobudkę. 
Po zjedzonym śniadaniu każdy wrócił do swojego pokoju. Niemalże musiałam Harrego błagać by nie próbował włamać się do łazienki, podczas gdy ja zakładałam na siebie strój kąpielowy. Czułam, że zaczynała się moja męka. Każdy zabrał ze sobą co było najpotrzebniejsze. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy Harry przejął ode mnie małą, podręczną torebkę, w której miałam ręcznik i kilka potrzebnych rzeczy. Chciałabym myśleć, że to opiekuńczość, ale wiedziałam, iż zachował choć trochę męskości.
Gdy przeszliśmy całą drogę, Perrie wbiegła na plażę i od razu podbiegła do wody by zamoczyć nogi. Śmiałam się z niej, gdyż wyglądała jak małe dziecko.
- Zachowujesz się jakbyś nigdy wody nie widziała. - czepiał się Niall, za co Perrie opryskała go wodą. - Utopię cię. - zmrużył na nią oczy, gdy Perrie wytknęła mu język.
- Ja nie czekam. - zaśmiał się Niall i zdjął spodenki, po czym wbiegł rozbawiony do wody. Chłopaki rozkładając wszystko krzyczeli coś do niego, ale wątpię, żeby usłyszał.
- Dopadnę cię. - szepnęła Perrie, jakby knując plan. Zdziwiłam się, gdy tak przy wszystkich zaczęła ściągać bluzkę, która i tak odkrywała jej brzuch.
- Już wchodzisz? - zdziwiła się Sophia, podobnie jak ja.
- A na co czekać? - uśmiechnęła się. - Chodźcie też. - pociągnęła nas za ręce.
- W sumie racja. - przytaknęła Eleanor, więc przytaknęłam. Chłopaki byli zbyt zainteresowani rozkładaniem koców, co dla mnie było na rękę. Nie zwykłam pokazywać się komuś nawet w stroju. Razem z Sophią i Eleanor odsunęłyśmy się na bok i zdjęłyśmy ubrania obserwując jak Perrie próbuje dopłynąć do Nialla, który śmiejąc się odpływał od niej. Nie czekając wbiegłyśmy do wody, była ciepła.
- Ej, już poszły. - usłyszałam Zayna, więc poczułam, że każdy spojrzał w naszą stronę. Próbowałam o tym nie myśleć, więc jak najszybciej zanurzyłam się w wodzie.
- Jaka ciepła. - rzuciła z ulgą Sophia i przepłynęła dalej. - Spodziewałam się zimniejszej.
- Ja też. - przytaknęłam. Gdy Perrie do nas podpłynęła nie mogłyśmy powstrzymać śmiechu, gdy spojrzałyśmy na chłopaków rozłożonych na kocach, oprócz Harrego, który stał i patrzył na mnie.
- Ja nie wiem jak oni zorganizują te zawody z takim lenistwem. - pokręciła głową Perrie. - Kochanie, wskakuj! - krzyknęła do Zayna, gdy ten siedział z papierosem. - Palacz. - fuknęła, ale po chwili zachichotała. Gdy Niall ją zawołał, żeby zmierzyła się z nim na większej głębokości podpłynęła do niego z chęcią. Eleanor, Sophia i ja patrzyłyśmy na nich rozbawione, czasem zanosiłyśmy się śmiechem. Sophia stuknęła mnie więc myślałam, że to przez przypadek, ale gdy wskazała głową za mnie, zrozumiałam o co chodziło. Harry podążał w naszą stronę.
- To my lecimy... - zachichotały i odpłynęły.
- Widzisz? Wystraszyłeś je. - rzekłam rozbawiona, gdy Harry zjawił się obok mnie.
- Sory. Nie miałem tego w zamiarze. - odpowiedział tym samym i poczułam dźgnięcie pod wodą.
- Ej. - zganiłam go. Zrobił to ponownie, więc chwyciłam jego rękę i wynurzyłam, trzymając za nadgarstek. - Bez takich.
Bez problemu dotykałam dna, więc było to dla mnie komfortowe i nie czułam się niebezpiecznie. Nigdy nie pływałam najlepiej, ale w miarę możliwości radziłam sobie z tym.
- Boisz się. - rzucił.
- Co?
- Boisz się wypłynąć dalej.
- Nie... ja... - plątałam się w wypowiedzi.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę i posłał uspokajający uśmiech. Z nim mogło nie być tak przerażająco jak wydawało się. Gdy spojrzałam w stronę dziewczyn, uznałam to za błąd, gdyż zaczęły ruszać brwiami i posyłać głupie uśmieszki. Wywróciłam oczami i skupiałam się na tym, co mówił do mnie Harry.
- Nie zaczekałaś na mnie. - dokładnie wiedziałam o czym mówił. Czułam się coraz niepewnie i musiałam szybko ruszać nogami i rękoma by nie zatonąć.
- Właśnie o to chodziło. - odpowiedziałam. Pokręcił rozbawiony głową i posłał mi spojrzenie jakby mówił 'i tak zobaczę'. To było dziwne, jak desperacko dążył do tego, by mnie zobaczyć w niby zwykłym staniku i majtkach. Ale to budowało we mnie dziwne ciepło.
- Widzę, że ci ciężko. - rzucił. Dostrzegłam delikatny uśmiech na jego twarzy. - Chcesz wrócić?
Pokiwałam tylko głową, a on zrobił to samo. Nawet gdybym zaczęła tonąć, wiedziałam, że przy nim strach byłby niczym.

_____________________________________
Hejo Kochani <3
Jak widać dotrzymałam obietnicy. :) I rozdział długi, ale miałam zapał do pisania.
Chciałabym zobaczyć pod tym postem przynajmniej 10 komentarzy :)) Nie zawiedźcie mnie.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 32

Po rozpakowaniu większości rzeczy, mogłam odetchnąć siadając na łóżku. Pokój, który  przydzielono mi i Harremu był bardzo przytulny, ale nie duży, z resztą jak każdemu tutaj.  
- Jesteś głodna? - dobiegł do mnie głos Harrego z drugiego końca pokoju.
- Niezbyt. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Chłopak tylko kiwnął głową i powrócił do poprzedniej czynności, mianowicie rozpakowywania się. Zdawało się, jakby Harry zabrał ze sobą więcej rzeczy ode mnie; tyle zajmowało mu rozpakowanie się.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko zamieszkania tymczasowo razem. - odezwał się.
- Cóż...
- Jeśli chcesz... - nie zdążyłam wypowiedzieć się, gdy przerwał mi w połowie zdania. - Mogę pogadać z chłopakami, to Sophia, albo...
- Jest w porządku. - posłałam uspokajający uśmiech. W środku chciałam wybuchnąć śmiechem z jego szybkiego doboru słów. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Na pewno? - dopytywał. - Żebyś w nocy mi nie uciekła.
- Nic takiego się nie stanie. - zapewniałam.
Nie byłam pewna, czego powodem było przyjazne zachowanie Harrego względem mnie. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie lubiłam go takiego. Byłam pewna, że wymuszał dla mnie uśmiech. Gdyby ktoś powiedział mi, że zmienił się, wyśmiałabym go. Zdecydowanie.

~*~

- Ale się chłodno zrobiło. - powiedziała Perrie pocierając lekko ramiona. Wyszłam z pokoju, bo mnie zawołano, a Harry podążył od razu za mną. Nie powiem, nie przeszkadzało mi to.
- O, już jesteś. - rzuciła Perrie. - Chcieliśmy zapytać, a zarazem ustalić czy idziemy teraz nad jezioro.
- Jest chłodno. - powtórzył Louis opierając głowę na ramieniu Eleanor.
- To wiemy. - Perrie wywróciła zabawnie oczami i spojrzała w moją stronę. - Sądzę, że dziś odpuścimy sobie pływanie. Zobaczymy plażę, wypatrzymy miejsce na jutro, hm? - zapytała.
- Jasne. - przytaknęłam.
- Niall, pozbieraj wszystkich. - Perrie machnęła ręką w stronę chłopaka. Niall jęknął, po czym fuknął, lecz poszedł na górę i zaczął zwoływać tych co nie zeszli. Lubiłam patrzeć jak Niall i Perrie przekomarzają się; zdawało się to nikomu nie przeszkadzać, wręcz przeciwnie - podobać.
- Nie będzie ci zimno? - podskoczyłam lekko, gdy Harrego cichy głos dobiegł tuż koło mojego ucha. Ciepłe powietrze buchnęło w moją skórę i odsunęłam się lekko, by nie mógł zauważyć dreszczy, które po mnie przeszły.
- Raczej nie.
- Przytulisz ją, jakby co. - dodała Perrie i mrugnęła w moją stronę oczkiem. Harry kiwnął tylko głową, a ja odwróciłam głowę, by nie zauważyła różu na policzkach. - Harry jest do tego chętny.
Spojrzałam w stronę chłopaka, gdy ten rzucił mi lekki uśmiech mówiący "Nie przejmuj się nią, pogada - przestanie".
- Chodźmy wreszcie. - jęknął Zayn. W ręku trzymał kilka koców i stąpał z nogi na nogę. 
Po zebraniu całej dziewięcioosobowej grupy mogliśmy ruszyć razem na plażę. Przechodziliśmy przez bardzo wąską dróżkę, więc parami nie mieściliśmy się. Zbliżając się do kładki, która chroniła przed wpadnięciem do wody, z dziewczynami wydałyśmy z siebie westchnięcie, a chłopcy nabijali się z nas. Ruszała się i to bardzo, że przechodziliśmy jedynie parami, a Niall ruszył pierwszy skacząc po niej jak wariat.
- Pomogę ci. - rzucił cicho Harry, gdy przechodziliśmy ostatni, a reszta ruszyła do przodu nie przejmując się brakiem naszego towarzystwa.
- Um.. dzięki. - odpowiedziałam nieco zakłopotana, gdy dłonie umieścił na mojej tali, gdzie skóra zdawała się płonąć żywym ogniem. Kładka kołysała się, a Harry chichotał za każdym razem, gdy wydałam z siebie pisk.
- Piszczysz głośniej niż miałabyś piszczeć w łóż...
- Zamknij się! - zganiłam go zanim zdążył dokończyć zdanie. Przynajmniej nie widział mojej purpury na policzkach.
- Co cię gnębiło przez cały dzisiejszy dzień? - spytał, od razu gdy zeszliśmy z kładki.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? - zerknęłam na niego, będąc niepewna.
- Jak najbardziej. - przytaknął.
- Cóż... Myślałam o tym wszystkim. - westchnęłam. - Tak bardzo chciałam pozbyć się wszystkich myśli, ale nie mogłam. Myślałam o twojej posesji, czemu tak nagle musieliśmy wyjechać. Nie podoba mi się to, że ukrywasz przede mną tak dużo, ale chcę skończyć nauki i wyjadę.
Twarz Harrego wyglądała tak, jakby uleciały z niej wszystkie kolory. Westchnął głośno i patrzył prosto w ziemię. Coś go zmartwiło?
- Nie zadręczaj się tym. - jego głos nie wyrażał żadnych emocji. - Chcę, byś wypoczęła tu i wróciła do Bibur z ochotą. Do pracy, oczywiście. - posłał uśmiech, lecz był on wymuszony. Kiwnęłam tylko głową i przyspieszyłam kroku. Nie chciałam o tym myśleć, lecz sądziłam, że coś zaczęło go martwić. Nawet gdy weszliśmy na plażę przez gęste krzaki i drzewa, wydawał się być nieobecny, myślami daleko stąd.
- Ale tu pięknie. - pisnęła Eleanor wypuszczając powietrze z płuc.
- Zayn, rozkładaj koce. - zażądała Perrie i sięgnęła po jeden.
- Chodźmy gdzieś dalej. Przynajmniej na słońce. - rzekł Liam i miał racje. Przeszliśmy bardziej w głąb plaży. Słońce nie dawało już tyle ciepła co jeszcze kilka godzin temu. Niedługo będzie się ściemniać.
- Mogliśmy tu nie przychodzić i rozpalić ognisko. - Niall położył się na kocu, zakładając ręce za głowę.
- Nie marudź. Rozpalisz jak wrócimy. - docinała Perrie.
- A ty mi w tym pomożesz.
Po krótkich przekomarzaniach nastała cisza, gdzie słychać było westchnienia zadowolenia i ciche szepty oraz chichoty.
- Ktoś może poszedłby sprawdzić o jakich godzinach czynne jest wypożyczanie kajaków? - zaproponował Louis. Oczywiście, że samemu mu się nie chciało, więc wolał wysłać kogoś.
- Ja pójdę. - odezwał się Harry i prędko wstał z koca. Coś podpowiadało mi, żebym poszła z nim. Wstałam więc i podbiegłam do niego. Słyszałam tylko chichoty pozostałych i krzyki, żebyśmy nie zabłądzili.
- Idziesz ze mną? - spojrzał na mnie w dół z lekkim uśmiechem.
- A nie widać? - odwzajemniłam, lekko przygryzając wargę. Nie mogłam przegapić tego momentu, gdy Harrego wzrok przeniósł się na nią, a jego oczy rozszerzyły się.
- Cóż... - ocknął się widocznie skrępowany. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, lecz cichy chichot opuścił moje usta. - Myślałem, że chciałabyś tam zostać czy coś...
- Nie. Wolałam pójść z tobą.
Mogło mi się wydawać, lecz Harry chyba zwolnił kroku. Dla mnie było to na rękę ponieważ chciałam spędzić z nim czas jak najdłużej. Patrząc na niego zastanawiałam się jak szybko mogło to wszystko minąć. Moje uczucia do niego wzrastały z dnia na dzień, a ja nie potrafiłam tego jakby zaakceptować.
- Płyniemy razem, prawda? - spytał, gdy oglądał planszę z rozkładem godzin.
- Jak chcesz. - wzruszyłam ramionami.
- Ty także musisz chcieć. - rzucił uśmiech.
- Okej, chcę. - zaśmiałam się. - Tylko wiesz... Nie odpowiadam za to, gdy wywrócimy się. Nigdy nie płynęłam i...
- Cii. - przyłożył palca do moich ust, tym samym uciszając mnie. - Poradzimy sobie jakoś. - mrugnął oczkiem. Nie mogłam powstrzymać szybszego bicia serca, co dla mnie było szalone. Tak prosty gest ze strony Harrego potrafił na mnie wpłynąć aż tak bardzo.
- Myślę, że przyjdziemy tu z samego rana, by zarezerwować tyle kajaków, ile nam potrzeba.
- A co z Niallem? Sam będzie? - martwiło mnie to, że nie miał pary. Z chęcią bym z nim popłynęła, lecz zarezerwował mnie Harry.
- Zawsze gdy pływaliśmy brał jednoosobowy kajak.
- Och. - tylko tyle udało mi się powiedzieć.
- Skoro mówisz, że przyjdziemy tu z samego rana, to jaką godzinę masz na myśli? - zapytałam w drodze powrotnej. Harry patrzył na jezioro, gdzie fale były wzburzone.
- Piąta... szósta...
- Chyba nie mówisz poważnie. - przeraziłam się i zatrzymałam go by na mnie spojrzał.
- Powinnaś zobaczyć swoją minę. Bezcenna. - nabijał się. Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem. - Żartowałem tylko. Każdy chce się wyspać.
- No mam nadzieję.

***

Byłam sama w pokoju, po tym gdy Harry go opuścił by pomóc chłopakom przy rozpalaniu ogniska. Patrzyłam bezczynnie w sufit i czułam jakby moje nogi miały za chwilę odpaść.
- Proszę. - rzuciłam cicho, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Hej hej hej. - wykrzyknęła Perrie i wkradła się do środka chowając coś za sobą. Po jej uśmiechu mogłam wywnioskować, że jest to coś mocnego.
- Przyniosłam nam wino. Nawet nie wiesz jakie dobre. - zachichotała i wysunęła je zza pleców. - Zaraz wpadną do ciebie dziewczyny, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się i wstałam, po czym poklepałam miejsce obok siebie.
- Tak sobie pomyślałam, że wypijemy, nim chłopcy rozpalą ognisko. Udało mi się przemycić. - zachichotałyśmy. Ta dziewczyna mnie rozbrajała. Jej pozytywna energia aż pałała od niej, co sprawiało, że z nią nie dało się nudzić.
- Nie będą źli gdy wyczują? - zapytałam i czułam, że żałośnie to brzmi.
- Coś ty. - przekonanie było słyszalne w jej głosie. - Chociaż... wypijemy tak, że nie wyczują. Będzie dobrze. Mam nadzieję, że nikt oprócz dziewczyn do tego pokoju nie wejdzie.
Tak bardzo jak była pewna siebie, to wszystko znikało. Bawiło mnie to jak bardzo przezabawnie obawiała się Zayna.
Rozległo się pukanie w drzwi, więc z Perrie ucichłyśmy.
- Dziewczyny? - zapytałam.
- Taa. - odpowiedziała z chichotem. Cóż... Harry by nie pukał.
- Wejść! - krzyknęła poważnie blondynka, lecz zaraz śmiała się na cały pokój.
- Nie widziałyśmy po drodze chłopaków, każdy jest na dworze, więc nie ma żadnych przeszkód. - zamknęła drzwi Eleanor, a zaraz po tym przysiadła do nas na łóżku. Sophia trzymała kieliszki. Wow. Nawet w to się zaopatrzyły.
- Ale jesteśmy szalone! - wykrzyknęła Perrie, gdy nalewała dla każdej z nas. Zaczęłam ją uciszać, mówiąc, że są otwarte okna. Kazała je zamknąć, by chłopaki nie słyszeli rzeczy, jakie mogłybyśmy wygadywać.
- Za wasze zdrowie dziewczyny. - rzuciła Eleanor i stuknęła kieliszkiem w każdej z nas.
Nie mogłam pozbyć z siebie myśli, że chłopcy mogą się wkurzyć za taki wybryk, lecz z każdym łykiem czułam, że jest mi to coraz bardziej obojętne. Nie mogłam nic poradzić na to, że zaczęłam wyobrażać sobie Harrego usta na moich, jak jego język pieści mój. Chyba naprawdę powinnam przystopować.
- Ej... opróżniłyśmy całą butelkę. - powiedziała Perrie głośnym szeptem zakrywając usta. Jej mina była pomieszana z przerażeniem i rozbawieniem.
- Przynieść kolejne wino? Czeka na nas na dnie mojej torby. - mrugnęła Eleanor wstając z łóżka.
- Sądzę, że powinnyśmy przystopować. - chwyciłam ją za rękę, by usiadła ponownie na łóżku.
- Trish ma racje. - bąknęła Sophia. - A najgorsze jest to, że czuję się pijana. Strasznie szumi mi w głowie. - zakryła oczy i zachwiała się do tyłu.
- Nie tylko ty. - zauważyła Perrie, a cały pokój wypełnił się naszym śmiechem, który przerwało pukanie do drzwi.
- O kurwa. - skomentowała Perrie i pustą butelkę po winie schowała za swoje plecy.

_______________________________________________
Wiem, że znów zawaliłam z szybkim dodaniem rozdziału, ale miałam remont i to uniemożliwiło mi pisanie. Postaram się dodać rozdział w środę :) 

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 31

Gdy poczułam obecność w pokoju postanowiłam to zignorować i starać się zasnąć dalej. Ale gdy materac pode mną się ugiął, a duża dłoń dotknęła mojego ramienia, wiedziałam, że zaraz muszę wstawać.
- Trish. - usłyszałam miękki głos Harrego. Jęknęłam nie otwierając oczu, a przebijające się przez okno promienie słoneczne tym bardziej przytwierdzały mnie do łóżka. - Wstawaj nim będę zmuszony cię podnieść.
- Po cholerę tak wcześnie. - niemalże warknęłam.
- Może dlatego, że chciałbym jak najszybciej zobaczyć cię w stroju. - czułam, że uśmiecha się. Poduszka, którą miałam zakrytą twarz poleciała w stronę Harrego prawdopodobnie zderzając się z nim. Po pokoju rozniósł się jego chrapliwy śmiech.
- A skąd wiesz, że w ogóle mnie w nim zobaczysz?
Nie byłam pewna czemu jestem dla niego tak okrutna. Z początku naszej znajomości - o ile można to tak nazwać - nie było mnie stać na tak pochmurne słowa skierowane do niego. Pościel została zrzucona ze mnie, a ramiona Harrego chwyciły moje ciało podnosząc do góry. Ten ruch przebudził mnie, a gdy poczułam grunt pod nogami, spiorunowałam Harrego spojrzeniem. Chciałam wycofać się w stronę łóżka i rzucić się na nie ponownie, lecz Harry zareagował dość szybko i chwycił mnie za nadgarstek kręcąc głową.
- Nie wrócisz do niego. - jego głos nie wyrażał zbyt wiele emocji. Niemalże wyrwałam rękę z jego uścisku i obserwowałam jego twarz. Nie było śladu po uśmiechu, a brwi miał lekko spuszczone.
- Za 5 minut widzę cię na śniadaniu.
Jego słowa wywołały u mnie wspomnienia, gdy przez pierwsze dni był dla mnie oschły.
Gdy tylko przywołałam się do porządku, opuściłam pokój kierując się do kuchni. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło i nie miałam w zamiarach przejmować się Harrego nakazem.
Wchodząc do kuchni przywitały mnie serdeczne uśmiechy Harrego rodziców, które z chęcią odwzajemniłam. Nie mogłam ominąć wzrokiem Harrego, który stał oparty o szafkę. Gdy nasze wzroki się spotkały, palcem wskazującym stuknął w zegarek, unosząc przy tym brwi. Zignorowałam to i zasiadłam do stołu od razu dostając od Anne ciepłą herbatę i kilka naleśników. Podziękowałam za to i zaczęłam konsumować.

***

Ze względu na to, iż wyjeżdżaliśmy na kilka dni, nie za ciekawym pomysłem byłoby zostawiać Harrego samochód na parkingu, dlatego zostało postanowione, że podwiozą nas jego rodzice.
Wyniosłam ze swojego pokoju torbę, którą zaraz po tym Harry ode mnie odebrał i zaniósł do bagażnika. Cieszyłam się z tego wyjazdu. Miałam nadzieję, że natarczywe myśli nie zepsują mi tego czasu, który chciałabym całkowicie poświęcić osobom, które będą z nami.
Ciągła rozmowa Anne i Marka sprawiała, że w samochodzie nie było niezręcznie. Spojrzałam na Harrego, który patrzył za okno i wydawał się być bardzo zamyślony. Odwróciłam więc wzrok, ale zaraz po tym poczułam, że Harry go na mnie zawiesił.
- Stało się coś? - zapytał.
- A co się miało stać? - odpowiedziałam nie takim tonem jakbym naprawdę chciała.
- Od rana jesteś taka naburmuszona, jakby ktoś ci coś zrobił. - w jego głosie było słychać nutkę złości.
- Nie jestem naburmuszona. - jesteś, podpowiada mój umysł. Harry tylko kiwnął głową i ponownie spojrzał za okno.
Jazda tak czy inaczej minęła szybko, gdy Anne wypytywała mnie o różne rzeczy. Zostaliśmy wysadzeni na dworcu kolejowym. Pożegnanie nie było takie smutne, choć nigdy takich nie lubiłam. Cieszyłam się, że Harry był dla nich miły i okazywał szacunek, nawet podziękował za to, że rzucili swoje obowiązki i przyjechali zająć się posesją.
Gdy Harry siedział na ziemi, łokcie podpierając na zgiętych kolanach, ja patrzyłam na słońce, które jeszcze nie było na samej górze.
- Trish. - jęknął. - Nie wiem co ci zepsuło humor, ale jeśli to moja wina... w takim razie przepraszam. - nie wierzyłam, że to zrobił. Nie wierzyłam, że wypowiedział te słowa.
Nie byłam na niego zła. Od rana zły humor za mną chodził, a po części było to sprawką wczorajszych odwiedzin Anne. Nie chciałam jej osądzać, broń Boże.
- To nie twoja wina. - tylko tyle potrafiłam powiedzieć.
Nawet nie wiedziałam gdzie jedziemy, gdzie będziemy nocować, jak będzie z pokojami, nic. Wiedziałam tylko, że jedziemy nad jezioro.
- Jasne. - burknął. - Powiedziałabyś od razu, a nie stwarzasz problemy. Staram się być dla ciebie miły, ale widać nie zauważasz tego. Chciałem, by ten czas spędzony nad jeziorem był... niezapomniany, ale chyba za szybko wybiegłem z myśleniem. - wstał, umieszczając dłonie w kieszeniach. Czułam po nim lekkie skrępowanie, ale pewnie tylko wydawało mi się.
- Przepraszam. - tym razem ja powiedziałam. - Nie chciałam, by moje złe samopoczucie odbiło się na to tobie, ale mam za dużo myśli.
- Pozbądź się ich. - podszedł do mnie, gdy ja opierałam się o słupek.
- To nie takie proste. - patrzyłam prosto na jego twarz, gdy jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Nie mogłam trzymać swojego wzroku z dala od jego ust, które wydawały się być mi najbardziej potrzebne w tej chwili. Jakby czytając w moich myślach, Harry przywarł do mnie ustami, kciukiem pieszcząc mój policzek. Było to miejsce publiczne, lecz w tej chwili nie liczyło się to dla mnie. Poczułam jak moje wszystkie napięte mięśnie się rozluźniają. Przeniosłam rękę na jego kark przysuwając go bliżej mnie. Chciałam pogłębić pocałunek, lecz usłyszałam podjeżdżające samochody, czego reakcją było szybkie odepchnięcie Harrego ode mnie. Spojrzał na mnie rozbawiony i dźgnął lekko w bok, sprawiając, że uśmiechnęłam się.
- Cześć kochani! - z samochodu wypadła Perrie i rzuciła się na mnie z uściskiem, nie pomijając oczywiście całusa w policzek i z Harrym zrobiła to samo. Poczułam jakby lekką zazdrość, choć tak naprawdę nie miałam czego zazdrościć. Głupia ja.
Zaraz po tym przywitaliśmy się z resztą osób. Louis, Liam, Zayn i Niall zajęli się wyjmowaniem bagażu, a Harry podszedł do nich. Przywitałam się z Liama tatą i Zayna mamą, którzy podwieźli ich tutaj.
- No dziewczyny. - zaczęła Eleanor. - Zaczyna się czas największego szaleństwa.
Nie mogłam nic poradzić na to, że wszystkie cztery zaczęłyśmy piszczeć, a chłopcy dziwnie na nas spojrzeli, chichocząc. Byłaby nas pełna dziesiątka, i trochę było mi przykro, że Niall nie miał osoby towarzyszącej.
- Musimy zrobić coś, by Niall nie czuł się samotny. - zaśmiała się Sophia, na co każda z nas przytaknęła.
- Damy mu dużo jedzenia. To zastąpi mu wszystko. - dodała Perrie i spojrzała w jego stronę. Ponownie zaśmiałyśmy się, gdy w ręku trzymał batonika zbożowego i udawał zainteresowanego rozmową z chłopakami.
- Nadjeżdża pociąg! - krzyknął Zayn i natychmiast musieliśmy wszyscy odsunąć się od brzegu.

***

Droga, którą mieliśmy do pokonania była długa. Zastanawiałam się, czemu nie mogliśmy wyjechać nad jezioro, do którego byłby krótszy dojazd. Oczywiście chłopcy uparli się, że musi to być Loch Lomond.
Nie mogłyśmy powstrzymać śmiechu, gdy patrzyłyśmy na chłopaków, którzy zawzięcie rozmawiali na temat tego, że zorganizują wyścigi na pływanie.
- Już widzę misiek jak daleko dopłyniesz z tymi płucami palacza. - zaśmiała się Perrie w stronę Zayna, który skarcił ją wzrokiem i zapewnił, że pokaże jej co naprawdę potrafi.
Cieszyłam się, że trafił nam wagon, gdzie byliśmy tylko my. Nikt nie musiał nas słuchać, a my nie przejmowaliśmy się, że komuś przeszkadzamy.
- Słuchajcie. - zaczęła Eleanor, więc wszystkie na nie spojrzałyśmy. - Musimy zrobić jakiś babski wieczór. Chłopcy na pewno spędzą dużo czasu na piciu piwa i gadaninie na tematy piłki nożnej.
- To dobry pomysł. - potwierdziła Sophia, na co przytaknęłyśmy z Perrie.
- No pewnie. - dodałam.
- Jaki macie strój? - podskoczyła Perrie z uśmiechem i zaczęła opowiadać o tym, jak była z Zaynem na zakupach i ten nie mógł odejść od czerwonego stroju w białe kropki.
- Nim się zorientujesz, już nie będzie chciał na ciebie w nim patrzeć. - zachichotała Eleanor, a Perrie zrobiła kwaśną minę. - Będzie wolał cię bez. - stuknęła ją łokciem, a Perrie zaczęła się śmiać.
- A myślisz, że Louis będzie długo zwlekał z... - próbowała odgryźć się, lecz Eleanor zasłoniła jej usta.
- Zamknij się.
Cały czas śmiałam się pod nosem z małej kłótni dziewczyn, dopóki nie zaczęły pytać mnie jaki ja mam strój. Odpowiedziałam im i nie mogło obejść się bez "ooo, to Hazz się napatrzy".
- A ty już z nim coś ten...? - spytała podejrzliwie Sophia, zabawnie ruszając brwiami.
- Ja nic z nim nie ten... - odgryzłam się i czułam, że się rumienię.
- Ooo... - zapiszczała Perrie. - Chyba tu gorąco. - dodała z sarkazmem z zamiarem otworzenia okna.
- Przestań. - zganiłam ją, głos podnosząc do pisku.
- Oj żartowałam. - cmoknęła mnie w policzek. - Chociaż widzę jak na siebie wpływacie. Scenka, jaką nas zaoferowaliście na przystanku kolejowym była słodka. Poczułam się jak w kinie.
Cholera. Widzieli.
Byłam wdzięczna Niallowi, który zaczął śmiać się na cały wagon tak, że uwaga dziewczyn skupiona na mnie przeszła na niego.

***

Pociąg zatrzymał się na ostatnim przystanku, z którego wysiedliśmy. Jazda nim zdawała się trwać wiecznie. Kilkakrotnie wstawałyśmy i przechadzałyśmy się po wagonie, by rozprostować nogi. Kocham w sposób jaki Perrie dokucza Zaynowi. Podczas naszego rozprostowywania nóg patrzyła mu w telefon, kiedy on nie wiedział, a później wystawiając rękę nad jego głową stukała w ekran, by go wkurzyć.
- Wreszcie. - pisnęła Sophia przeciągając się i podchodząc do Liama. Wtuliła się w jego bok. Było to tak słodkie, że musiałam odwrócić wzrok. Wysiedliśmy niedaleko portu, gdzie słychać było fale uderzające o betonowy brzeg i dźwięki klaksonów.
- Trochę musimy przejść do naszego miejsca zamieszkania. - powiedział Harry i odebrał ode mnie torbę, którą ledwo trzymałam.
- Pomogę ci. - uparłam się. Było mi głupio, że musiał dźwigać moją i swoją. Uśmiechnął się tylko i oddał mi jedną rączkę. W myślach walnęłam się w głowę, że nie pomyślałam, by wziąć torbę na kółkach.

***

Eleanor i Perrie stękały, że bolą je nogi i pierwszą rzeczą jaką zrobią to rzucą się na łóżko.
- Jeszcze chwila kochanie. - mówił Zayn, gdy ta jęczała. Powiedział jej coś na ucho, na co ta się uśmiechnęła. Wolałam nie domyślać się co.
W końcu dotarliśmy do wyczekiwanego miejsca. Szliśmy przez dróżkę otoczoną drzewami, a miejsce, w którym mieliśmy mieszkać przez określony czas, wyglądało na zwyczajny domek. Chłopcy opowiadali, że po dokładnym przejrzeniu mapy wywnioskowali, że możemy chodzić nad jezioro na skróty i będzie od razu wejście na plażę.
- To dobrze. Nie miałabym zamiaru chodzić kilometry. - parsknęła żartobliwie Perrie, a Niall stojąc za nią pokazywał ręką jak marudzi. - Niall, ja wszystko wiem.
Odwróciła się gwałtownie i podręczną torebką chciała uderzyć go w głowę, lecz ten zrobił unik.
- Dobry jesteś. - zaśmiała się.
Nikt nie zwlekał z wejściem do domu. Był on w całości przeznaczony nam.
- Dzielimy się w pary, czy dziewczyny na chłopców? - zapytała Eleanor oglądając skromny korytarz.
- Jest wystarczająco dużo pokoi by podzielić się w pary. - powiedział Liam odstawiając torbę na podłogę.
- A pomyśli ktoś o mnie? - Niall wydał z siebie rozpaczliwy jęk, lecz zaraz po tym zaczął się śmiać.
- Przygarniemy cię. - Sophia położyła mu dłoń na ramieniu.
A o mnie ktoś pomyśli? Ja mam spać z Harrym? Być przez całą noc w jednym pokoju z nim? Eh.
- Trish, pasuje ci? - zapytała cicho Eleanor. Byłam jej niesamowicie wdzięczna za troskę.
- Jakoś chyba wytrzymam. - posłałam uśmiech.
- W każdym pokoju są dwa łóżka, nie martw się. - na jej słowa odetchnęłam z ulgą. Nim zaczęłam się orientować, każdy rozproszył się w zajmowaniu sobie pokoju. Liam i Sophia nie żartowali z przyjęciem do siebie Nialla. Ja także nie miałabym nic przeciwko temu.
- Ej ej! - krzyknął Louis. - Nie rozkładać się tak na tych łóżkach tylko idziemy nad jezioro! - wykrzyknął, a dziewczęcy jęk wydobył się z każdego pokoju.
- Wieczorem musimy zrobić zakupy. - powiedziała Sophia idąc do kuchni i zaglądając do lodówki.
- Niczego ci tam nie zostawili. - nabijał się Niall. Do czasu gdy każdy kręcił się po domu chcąc zapoznać się z każdym jego zakątkiem, chodził koło każdego, denerwując wciskaniem palców w bok, czy chichotaniem bez przerwy.
- Jebnę cię kiedyś! - usłyszałam krzyk Perrie, która była prawdopodobnie w łazience, a Niall stukał jej w drzwi.

____________________________________________________
Cześć, witam wszystkich serdecznie! 
Rozdział jakiś tam jest, pewnie myślicie sobie "no w końcu!". Miał być już chyba... przedwczoraj, miałam bardzo dużo napisane i z mojej głupoty i nieuwagi caaaały mi się usunął. Zostałam bez niczego, a od początku nie chciało mi się pisać, więc odłożyłam na później. Dziś jakoś się zmobilizowałam, myśląc o Was, żebyście wiecznie nie czekali ;) 
Rozdział nie pasuje absolutnie do tytułu, lecz trochę rozrywki zawsze musi być, nie? :)))
Kocham najmocniej! ♥