Sobota była dniem, który poświęciłam w całości mojej mamie. Spędziłyśmy razem czas jedząc śniadanie, śmiejąc się, wspominając moje dzieciństwo... Byłyśmy na zakupach, pomogłam wybierać produkty na obiad. Wszystko to sprawiało mi niesamowitą przyjemność, gdyż tęskniłam za tym. Nigdy nie wyrażałam sprzeciwu co do pomocy mamie, ponieważ wiedziałam, że miała tylko mnie jako najbliższą sobie osobę.
Laptopa, którego zostawiłam mamie na czas mojego wyjazdu, pakowałam teraz do torby. Nie wiedziałam czy przyda mi się w Biburach, lecz zawsze mogłabym zabić tym nudę. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam wczoraj kupione rzeczy, złożyłam je jeszcze raz i solidnie włożyłam do torby, od razu ją zasuwając.
Wychodząc z pokoju z torbą natknęłam się na mamę, która kierowała się w moją stronę.
- Już wychodzisz? - zdziwiła się.
- Nie mamo. - zaprzeczyłam z lekkim uśmiechem. - Po prostu wynoszę torbę i położę ją na szafce przy wyjściu. - odpowiedziałam i tak zrobiłam, po czym skierowałam się z mamą do kuchni.
- Pamiętaj, żebyś do mnie zadzwoniła jak dojedziesz. - mama obdarzyła mnie surowym spojrzeniem. Zaśmiałam się i usiadłam na krześle.
- Postaram się nie zapomnieć. - zażartowałam.
- Martwię się. - odpowiedziała ciszej.
- Wiem mamo i dlatego obiecuję ci, że zadzwonię na pewno. - podeszłam do niej, kładąc dłoń na ramieniu. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i wyciągnęła ręce będąc gotowa do uścisku, dlatego też rzuciłam się jej w ramiona. Czując ciepło bijące od niej, miałam wrażenie jakbym była najbezpieczniejszą istotą na ziemi.
- Aha. - oderwała się ode mnie szybko. - Przygotowałam dla ciebie jedzenie. - podeszła do szafki i wyciągnęła szczelnie zamkniętą miseczkę, po czym mi ją wręczyła.
- Wiesz, że nie musiałaś. - zganiłam ją, oglądając co jest w środku. Było tam ciasto, kanapki, na drogę...
- Serio mamo? Ta podróż nie trwa wiecznie i...
- Ale dobre dwie godzinki się jedzie, także bierz to nie marudź. - klepnęła mnie lekko w tyłek, no co zaśmiałam się i ruszyłam w stronę drzwi, aby schować daną mi rzecz do torby.
- Będę ruszać. - powiedziałam, gdy weszłam do kuchni. Była już 13, a my byłyśmy po obiedzie, więc zanim dojadę do Bibur, minie troszkę czasu.
- Odwiozę cię. - rzuciła mama zza ramienia i podeszła do szafy po swoją torebkę. Nie protestowałam, bo wiedziałam, że nie odpuści mi, ale także chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu się dało, gdyż nie wiadomo kiedy znów ją odwiedzę.
Zaczęłam się ubierać, a gdy skończyłam chwyciłam torbę w ręce i wyszłam z domu, a zaraz za mną mama.
Nie minęło sporo czasu, gdy już wyjechałyśmy z parkingu i jechałyśmy ulicami miasta.
- Odwiedź mnie jeszcze kiedyś. - odezwała się mama, gdy zmieniała bieg.
- Oczywiście, lecz nie wiem kiedy to nastąpi. - rzuciłam lekki uśmiech. - Tą wizytę także musiałam nieźle ubłagać, ale jednak udało się.
- Harry aż tak bardzo chce cię przy sobie zatrzymać? - zapytała.
- Co? - kaszlnęłam.
- Nic.. - dokończyła cicho i zatrzymała się na czerwonym świetle.
- Mamo, o co ci chodzi? - spytałam patrząc na nią wyczekująco.
- O nic. - uśmiechnęła się lekko. - Skoro nie chce cię puścić do Londynu, to...
- Nie! - przerwałam szybko. - Po prostu dla niego ważne jest wyrobienie się z zajęciami. - dokończyłam na jednym wydechu.
- Tak tak. - powiedziała z cwaniackim uśmiechem.
- Czepiasz się. - zmrużyłam na nią oczy.
- No coś ty. - zabawnie wzruszyła ramionami, na co wywróciłam oczami i głowę przekręciłam w stronę okna.
Nim się zorientowałam, byłyśmy na przystanku autobusowym, na którym wsiadłam w piątek.
- Lecę bo autobus już nadjechał. - powiedziałam cicho. - Akurat zdążyłyśmy.
- Zawsze na czas. - spojrzała na mnie i nachyliła się, żebym ją przytuliła. Oczywiście zrobiłam to i cmoknęłam ją w policzek.
- Do zobaczenie córeczko. Kocham cię. - pożegnała mnie, a jej głos łamał się.
- Tylko nie płacz. Też cię kocham. - wytarłam łzę na jej policzku, po czym wysiadłam z samochodu, zabierając torbę. Pomachałam jej ostatni raz i wsiadłam do autobusu.
~*~
Przed samym wyjściem z autobusu wyjęłam kanapkę, którą przygotowała mi mama. Przyznam, że zgłodniałam przez ten czas i jednak przydały się jej przekąski.
Wysiadając z autobusu pierwsze co zrobiłam, to wciągnęłam świeże powietrze w płuca. Uśmiechnęłam się gdy tylko zobaczyłam mężczyznę, który pokazał mi jak dojść do domu 'pana Stylesa'. Poczułam się, jakbym wracała do wydarzenia, kiedy po raz pierwszy się tu pojawiłam.
- Dzień dobry. - posłałam mu przyjazny uśmiech i zmrużyłam lekko oczy, gdy słońce zaczęło mi w nie świecić.
- Dzień dobry, dzień dobry. - odwdzięczył mi się tym samym. - Widzę, że w domu się było. - zaśmiał się, pokazując na moją torbę.
- W końcu kiedyś musiałam odwiedzić mamę. Odkąd tu przyjechałam, została sama. - wytłumaczyłam, a mężczyzna kiwnął głową.
- Jak tam Styles się sprawuje? - zapytał po chwili i podszedł bliżej mnie, poprawiając swój zabawny kapelusz.
- Nie narzekam. - po części skłamałam, gdyż narzekać to ja narzekam dużo. Nie usłyszałam za bardzo, ale coś mruknął pod nosem.
- Nie będę cię zatrzymywać, leć do niego. - uśmiechnął się. Do niego?
- Tak. - mruknęłam cicho. - Do widzenia! - krzyknęłam idąc już przez lasek.
'Leć do niego'? To jakieś żarty czy co? Czyżby Styles miał jakąś dziwną opinię wyrobioną w tej wsi?
Idąc spacerkiem, rozglądałam się na wszystkie boki. Jadąc z Harrym dwa dni temu nie byłam w stanie się skupić i pooglądać te wszystkie piękne krajobrazy. Odechciewa mi się uśmiechu, a moje ciało sztywnieje, gdy tylko pomyślę sobie, że od razu kiedy wrócę, będzie mnie irytował.
Gdy tylko wchodzę na jego posesję, widzę coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
_______________________________________________________________________
No cześć słoneczka! ♥
Rozdział pojawił się taaak szybko! Ale to tylko dlatego, że Was kocham i chciałam jakoś nadrobić straty i moje 'małe' zaniedbanie xD
Nie przedłużam i jeszcze raz wszystkim Wesołych Świąt! <3
PS. dałam Wam czas na zastanowienie się co działo się na podwórzu gdy Trish weszła xd
Laptopa, którego zostawiłam mamie na czas mojego wyjazdu, pakowałam teraz do torby. Nie wiedziałam czy przyda mi się w Biburach, lecz zawsze mogłabym zabić tym nudę. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam wczoraj kupione rzeczy, złożyłam je jeszcze raz i solidnie włożyłam do torby, od razu ją zasuwając.
Wychodząc z pokoju z torbą natknęłam się na mamę, która kierowała się w moją stronę.
- Już wychodzisz? - zdziwiła się.
- Nie mamo. - zaprzeczyłam z lekkim uśmiechem. - Po prostu wynoszę torbę i położę ją na szafce przy wyjściu. - odpowiedziałam i tak zrobiłam, po czym skierowałam się z mamą do kuchni.
- Pamiętaj, żebyś do mnie zadzwoniła jak dojedziesz. - mama obdarzyła mnie surowym spojrzeniem. Zaśmiałam się i usiadłam na krześle.
- Postaram się nie zapomnieć. - zażartowałam.
- Martwię się. - odpowiedziała ciszej.
- Wiem mamo i dlatego obiecuję ci, że zadzwonię na pewno. - podeszłam do niej, kładąc dłoń na ramieniu. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i wyciągnęła ręce będąc gotowa do uścisku, dlatego też rzuciłam się jej w ramiona. Czując ciepło bijące od niej, miałam wrażenie jakbym była najbezpieczniejszą istotą na ziemi.
- Aha. - oderwała się ode mnie szybko. - Przygotowałam dla ciebie jedzenie. - podeszła do szafki i wyciągnęła szczelnie zamkniętą miseczkę, po czym mi ją wręczyła.
- Wiesz, że nie musiałaś. - zganiłam ją, oglądając co jest w środku. Było tam ciasto, kanapki, na drogę...
- Serio mamo? Ta podróż nie trwa wiecznie i...
- Ale dobre dwie godzinki się jedzie, także bierz to nie marudź. - klepnęła mnie lekko w tyłek, no co zaśmiałam się i ruszyłam w stronę drzwi, aby schować daną mi rzecz do torby.
- Będę ruszać. - powiedziałam, gdy weszłam do kuchni. Była już 13, a my byłyśmy po obiedzie, więc zanim dojadę do Bibur, minie troszkę czasu.
- Odwiozę cię. - rzuciła mama zza ramienia i podeszła do szafy po swoją torebkę. Nie protestowałam, bo wiedziałam, że nie odpuści mi, ale także chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu się dało, gdyż nie wiadomo kiedy znów ją odwiedzę.
Zaczęłam się ubierać, a gdy skończyłam chwyciłam torbę w ręce i wyszłam z domu, a zaraz za mną mama.
Nie minęło sporo czasu, gdy już wyjechałyśmy z parkingu i jechałyśmy ulicami miasta.
- Odwiedź mnie jeszcze kiedyś. - odezwała się mama, gdy zmieniała bieg.
- Oczywiście, lecz nie wiem kiedy to nastąpi. - rzuciłam lekki uśmiech. - Tą wizytę także musiałam nieźle ubłagać, ale jednak udało się.
- Harry aż tak bardzo chce cię przy sobie zatrzymać? - zapytała.
- Co? - kaszlnęłam.
- Nic.. - dokończyła cicho i zatrzymała się na czerwonym świetle.
- Mamo, o co ci chodzi? - spytałam patrząc na nią wyczekująco.
- O nic. - uśmiechnęła się lekko. - Skoro nie chce cię puścić do Londynu, to...
- Nie! - przerwałam szybko. - Po prostu dla niego ważne jest wyrobienie się z zajęciami. - dokończyłam na jednym wydechu.
- Tak tak. - powiedziała z cwaniackim uśmiechem.
- Czepiasz się. - zmrużyłam na nią oczy.
- No coś ty. - zabawnie wzruszyła ramionami, na co wywróciłam oczami i głowę przekręciłam w stronę okna.
Nim się zorientowałam, byłyśmy na przystanku autobusowym, na którym wsiadłam w piątek.
- Lecę bo autobus już nadjechał. - powiedziałam cicho. - Akurat zdążyłyśmy.
- Zawsze na czas. - spojrzała na mnie i nachyliła się, żebym ją przytuliła. Oczywiście zrobiłam to i cmoknęłam ją w policzek.
- Do zobaczenie córeczko. Kocham cię. - pożegnała mnie, a jej głos łamał się.
- Tylko nie płacz. Też cię kocham. - wytarłam łzę na jej policzku, po czym wysiadłam z samochodu, zabierając torbę. Pomachałam jej ostatni raz i wsiadłam do autobusu.
~*~
Przed samym wyjściem z autobusu wyjęłam kanapkę, którą przygotowała mi mama. Przyznam, że zgłodniałam przez ten czas i jednak przydały się jej przekąski.
Wysiadając z autobusu pierwsze co zrobiłam, to wciągnęłam świeże powietrze w płuca. Uśmiechnęłam się gdy tylko zobaczyłam mężczyznę, który pokazał mi jak dojść do domu 'pana Stylesa'. Poczułam się, jakbym wracała do wydarzenia, kiedy po raz pierwszy się tu pojawiłam.
- Dzień dobry. - posłałam mu przyjazny uśmiech i zmrużyłam lekko oczy, gdy słońce zaczęło mi w nie świecić.
- Dzień dobry, dzień dobry. - odwdzięczył mi się tym samym. - Widzę, że w domu się było. - zaśmiał się, pokazując na moją torbę.
- W końcu kiedyś musiałam odwiedzić mamę. Odkąd tu przyjechałam, została sama. - wytłumaczyłam, a mężczyzna kiwnął głową.
- Jak tam Styles się sprawuje? - zapytał po chwili i podszedł bliżej mnie, poprawiając swój zabawny kapelusz.
- Nie narzekam. - po części skłamałam, gdyż narzekać to ja narzekam dużo. Nie usłyszałam za bardzo, ale coś mruknął pod nosem.
- Nie będę cię zatrzymywać, leć do niego. - uśmiechnął się. Do niego?
- Tak. - mruknęłam cicho. - Do widzenia! - krzyknęłam idąc już przez lasek.
'Leć do niego'? To jakieś żarty czy co? Czyżby Styles miał jakąś dziwną opinię wyrobioną w tej wsi?
Idąc spacerkiem, rozglądałam się na wszystkie boki. Jadąc z Harrym dwa dni temu nie byłam w stanie się skupić i pooglądać te wszystkie piękne krajobrazy. Odechciewa mi się uśmiechu, a moje ciało sztywnieje, gdy tylko pomyślę sobie, że od razu kiedy wrócę, będzie mnie irytował.
Gdy tylko wchodzę na jego posesję, widzę coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
_______________________________________________________________________
No cześć słoneczka! ♥
Rozdział pojawił się taaak szybko! Ale to tylko dlatego, że Was kocham i chciałam jakoś nadrobić straty i moje 'małe' zaniedbanie xD
Nie przedłużam i jeszcze raz wszystkim Wesołych Świąt! <3
PS. dałam Wam czas na zastanowienie się co działo się na podwórzu gdy Trish weszła xd
Jejku kocham cie za tak szybkie dodanie <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next...
Next, plz ;3 <3
OdpowiedzUsuńGenialny! ♥ dodaj szybko nexta bo się nie mogę doczekać juz *-*
OdpowiedzUsuń