wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 25

Następnego dnia powolnym krokiem kierowałam się do kuchni, gdzie dochodziły do mnie rozmowy. Weszłam cicho, przerywając pogawędkę Harrego rodziców.
- Dzień dobry. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, otrzymując to samo.
- Witaj Trish. - skinęła głową pani Anne. - Zrobię ci herbaty.
- Nie trzeba, dziękuję. - pokręciłam głową i podeszłam do kuchenki, zanim zdążyłaby wstać z krzesła. Posłała mi lekki uśmiech i mrugnęła oczyma. Dostrzegałam duże podobieństwo Harrego do niej. Te zielone oczy... z pewnością odziedziczył je po swojej mamie.
- Jak ci się tu podoba? - doszło do mnie pytanie ze strony pana Marka. Wstawiłam wodę, po czym opierając się o blat spojrzałam na niego.
- Jest naprawdę świetnie. - pokiwałam głową. - Zawsze moim marzeniem było nauczyć się strzelać. W sumie są takie czasy, że może mi się to nie przydać, ale nie mogłam sobie odpuścić tego marzenia, a gdy już mama się zgodziła... cieszyłam się niesamowicie. - wytłumaczyłam.
Chciałam, by okazało się, że Harrego rodzice nie posądzą mnie o to, że znalazłam się tutaj ze względu na ich przystojnego syna. To nie moja wina, że spodziewałam się mężczyzny około czterdziestu lat, a spotkałam takiego Stylesa.
- Cieszymy się, że ci się podoba. - rzekła mama Harrego. Uśmiech rozpostarty na jej twarzy świadczył o tym, że wcale mogłaby nie pomyśleć o tym, o czym ja myślałam. - Mamy nadzieję, że Harry nie obija się. - od razu spoważniała.
Zaśmiałam się.
- Oczywiście, że nie. - zachichotałam. - Z początku nie mogłam przyzwyczaić się do zajęć o szóstej rano...
- Jak to? - przerwał mi oburzony ojciec Harrego. - Po co on robił zajęcia tak wcześnie? Powinien pozwolić ci się wyspać, aby później...
- Mark! - zganiła go zabawnie pani Anne. Nic nie poradziłam na uśmiech wkradający się na moją twarz. Każdy wiedział co chciał przez to powiedzieć.
- My nie... my nigdy...
- Nie tłumacz się. - powiedziała spokojnym tonem mama Harrego. Dała ukojenie tej całej krępującej sytuacji, gdy posłała mi uśmiech.
- Trish. - wstał pan Mark i podszedł do mnie. - Żartowałem, słonko. - uśmiechnął się życzliwie i położył dłoń na moich plecach pocierając.
- Nic nie szkodzi. - rzuciłam i zalałam sobie herbatę zanosząc od razu do stołu.
Zadawanie pytań na temat tego co chciałabym robić po skończeniu zajęć z Harrym dały zupełne zapomnienie o wcześniejszym temacie. Nie chciałam wyobrażać sobie sylwetki Harrego nade mną, jego spoconego ciała, gdy poruszał się...
Stop.
Moje rozmyślania przerwał sam Harry, gdy wkroczył do kuchni. Mogłam wyraźnie poczuć jak moje policzki zalewały się czerwienią, gdy zerknęłam na niego przypominając sobie o czym właśnie pomyślałam.
- Czym ją zawstydziliście? - zapytał lekko rozbawiony zerkając to na mnie, to na swoich rodziców.
- My... niczym. - zachichotała Harrego mama zerkając na swojego męża. Ten zaśmiał się głośno, a Harry spojrzał na mnie badawczo. Spuściłam wzrok pijąc herbatę, gdy poczułam jak Harry łokciami oparł się o tył mojego krzesła.
- Wybaczcie, ale muszę zabrać ją wam na zajęcia. - powiedział.
- Gdzie ci się tak śpieszy? - zapytała pani Anne. - Nawet śniadania nie zjadła.
- Nie jestem głodna, naprawdę. - wstałam z krzesła sprawiając, że Harry rozprostował się i doskonale czułam na sobie jego wzrok, gdy szłam odstawić pusty kubek po herbacie.
- A na temat zajęć o 6 rano sobie porozmawiamy. - dodała pani Anne jak do małego dziecka. Harry wywrócił oczami wychodząc za mną z kuchni. gdy drzwi się zamknęły pociągnął mnie lekko za nadgarstek sprawiając, że odwróciłam się w jego stronę.
- Nie masz spódniczki. - zwężał oczy, zarzucając mi ten fakt.
- No nie mam. - uśmiechnęłam się szeroko i wyciągając rękę z jego uścisku wyszłam na zewnątrz, a Harry od razu dorównał mi kroku.
- Ten regulamin na serio niedługo wprowadzę.
- I tak nie będę ich zakładać. - fuknęłam podchodząc do naszego stałego miejsca ćwiczeń, gdzie jeszcze padał cień.
- Nie będziesz miała wyboru. - wzruszył ramionami. Kiedyś, wysłuchałabym jego 'proźby' chociaż miałabym pełno zarzuceń i uznałabym go za jakiegoś... chorego psychicznie, lecz teraz wiedziałam, że przeszkadzało mu to, iż zakrywałam za wiele.
Harrego ręce mocno objęły mnie w tali, gdy chciał podstawić mi nogę, abym wywróciła się. Trzymałam się mocno na nogach, nie dając mu siebie znaleźć na ziemi.
- Harry, twoi rodzice zapewne nas obserwują. - rzuciłam, gdy nie chciał wypuścić mnie z uścisku.
- Hm. - przybrał zamyślony wyraz twarzy. - Myślisz, że mnie to interesuje?
Nie odpowiedziałam, odbierając to pytanie jako retoryczne.
- Pamiętasz jak powaliłem się na ziemię w drugi dzień tutaj?
Skinęłam głową.
- Wkrótce zrobisz to samo ze mną. - odpowiedział. Gdy tylko jego oczy spotkały moje wtapiając się intensywnie w moje, uznałam to jako wypowiedź dwuznaczną. Zabiło mi szybciej serce.
- Już mogę. - zagryzłam wargę i odsunęłam się o krok, gdy Harry się przybliżył. Robiłam kroki w tył za każdym razem gdy Harry postawił swój w przód. Zaczęłam uciekać, gdy tylko ruszył na mnie z biegiem, i niewiele mogłam zrobić, gdy jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku. Odwróciłam się tak mocno, że straciłam równowagę wpadając na Harrego. Nie spodziewał się tego, bo po chwili leżeliśmy na ziemi, a ja jedną dłonią napierałam na jego tors.
- Łatwo poszło. - rzuciłam ze zwycięskim uśmiechem.
- To się nie liczy. - fuknął i spojrzał w moje oczy. - Swoją drogą, podoba mi się taka pozycja. - mruknął podnosząc swoją głowę z ziemi, lecz zanim zdążył cokolwiek zrobić wstałam z niego.

~*~

Po skończonych zajęciach skierowałam się do kuchni czując ogromne pragnienie. Harry poszedł pod prysznic, a przed wejściem nie obyło się bez komentarza, że chciałby abym się w nim razem z nim znalazła. Te zajęcia, które odbyliśmy dzisiaj mogłam spokojnie nazwać jednymi z najbardziej wyczerpujących jakie kiedykolwiek odbyliśmy.
- Już po? - zaskoczyła mnie mama Harrego, która czytała jakąś gazetę przy stole, a pana Marka nie było. Mogłam założyć się, przypominając sobie słowa Harrego, że zwiedzał cały dom.
- Tak. - westchnęłam podchodząc do blatu i nie zwlekając nalałam sobie wody do szklanki. - Na szczęście już po. Nie wytrzymałabym dłużej. - uśmiechnęłam się do niej, widząc jak ona się uśmiecha.
Patrzyła na mnie wzrokiem jakby nad czymś intensywnie myślała.
- Ładna z was para. - rzekła, szokując mnie tymi słowami. Lekko odchrząknęłam, gdy woda, którą połknęłam o mało co nie utknęła mi w gardle.
- Nie. - zaprzeczyłam. - My nie jesteśmy parą. - dodałam kręcąc głową. Śmiech kobiety rozniósł się po kuchni, a mnie zdziwiło z czego mogła się śmiać.
- Uwierz mi, że znam swojego syna. - przytaknęła i spojrzała na mnie odkładając gazetę. - Był strasznym kobieciarzem, a gdy przyjechała tu do niego jakakolwiek dziewczyna nie miał do niej zbytniego szacunku, więc zawsze robiłam mu kazania na ten temat, lecz jak zwykle mnie nie słuchał. Z tobą jest inaczej. - mówiła, a ja słuchałam jej i moje przypuszczenia się potwierdziły. Być może byłam jedyną uczennicą, która szczególną uwagę poświęcała zajęciom, a nie przystojnemu prowadzącemu. Chociaż sama dałam się ponieść jego urokowi.
- My, z mężem dokładnie wiedzieliśmy co Harry robił z nimi wieczorami. - na same jej słowa przełknęłam ślinę. Nie byłam pewna, czy chciałam tego słuchać. - One były takie naiwne...
- Mamo. - przerwał jej Harry gdy wszedł do kuchni. Obie podskoczyłyśmy, a Harrego mama szybko zeskanowała Harrego twarz, aby zauważyć czy podsłuchał. - Gdzie jest tata? - zapytał ze zwyczajnym wyrazem twarzy. Uff.
- Um.. być może chodzi jak zawsze po domu. - posłała sztuczny, a zarazem zdenerwowany uśmiech. Harry wydawał się być zdezorientowany, gdyż uniósł brew w górę, błądząc wzrokiem raz po mnie raz po jego mamie.
- Zabierz może gdzieś Trish, przejdźcie się. - uśmiechnęła się tym razem nie wzbudzając podejrzeń.
- To dobry pomysł. - spojrzał na mnie Harry na co skinęłam głową.
Lecz mimo tego, że wychodziliśmy z domu aby wyjść nie mogłam zapomnieć od tak sobie o słowach jakie wypowiedziała Harrego mama. Kto był naiwny? Czy te dziewczyny mają jakikolwiek związek z pokojem, który tak Harry skrywał?

*Jenna*

- Nie możemy tak tego załatwić. - zaprzeczyłam słowom Iana, gdy rozmawialiśmy o tym, jak załatwić Harrego posługując się Trish.
- Owszem, możemy. - pokiwał głową. - Musimy postraszyć Harrego, by ten stał się słaby. Chcemy odzyskać co nasze, prawda? Musi się poddać. - kiwnęłam głową na słowa Iana.
- Ale jak to chcesz zrobić? - zapytałam. Najchętniej poddałabym się i zostawiłabym ten plan w spokoju, lecz wiedziałam, że Ian beze mnie by nic nie zdziałał.
- Porwiemy ją tak jak kiedyś wchodząc na jego posesję. - pstryknął palcami pokazując, że jego plan wyszedł świetnie, lecz tak naprawdę był słaby. - Zwabisz ją pisząc do niej wiadomość aby wyszła.
- Nie uda się. Coraz częściej przebywa ona w towarzystwie Harrego. - pokręciłam głową krążąc po pokoju oświetlonym tylko niewielką lampką. - Póki co, nie możemy wcielić naszego planu w życie, bo przyjechali Harrego rodzice i niewiadomo na ile zostaną.
Ian pokręcił głową na moje słowa.
- Ich posesja będzie musiała być doskonale obserwowana przez nas. Musimy wiedzieć co się u nich dzieje. - zauważyłam.
- A gdy jego rodzice będą tu przez co najmniej dwa tygodnie? - spojrzał na mnie Ian, a ja zatrzymałam swoje ruchy.
- Nie będą. - pokręciłam głową. - Póki co, wiemy co mamy robić.
- Tak. - Ian przytaknął mi.
- Słuchaj. - zaczęłam podchodząc w stronę Iana. - Masz nie krzywdzić Trish, tylko jak już ją zdobędziesz zamknąć w piwnicy, rozumiesz? - patrzyłam na niego upewniając się, że moje słowa do niego dotarły. - Kurwa, daj jakiś znak, że skapowałeś. - wywróciłam oczami, kładąc dłonie na biodrach.
- Okej, rozumiem. - westchnął. Od momentu, kiedy Trish znalazła się po raz pierwszy w jego rękach, ślinił się na jej widok.
- Zostaw Harremu odebranie jej dziewictwa. - mruknęłam przeglądając paznokcie. Uśmiechnęłam się zagryzając wargę na wspomnienie jakie nawiedziły mój umysł.
- Skąd wiesz, że ona nigdy...
- Nie pamiętasz jak byłam u niego ostatnio? - podniosłam brwi ku górze obserwując jak Ian przybiera zaciekawiony wyraz twarzy. - Powiedział mi wiele ciekawych rzeczy. - zmrużyłam oczy.
- Na przykład jakich?
Bawiła mnie jego ciekawość, a uśmiech na jego twarzy wzrastał.
- Na przykład takich, że przeleci ją w ciągu dwóch tygodni, a jak nie... ja zajmę jej miejsce.
Razem z Ianem wybuchnęliśmy śmiechem, po czym on opuścił pomieszczenie.
Tęskniłam za Harrego dłońmi na moich biodrach, gdy pieścił mnie swoim językiem... wkrótce moja pamięć może się odnowić.

___________________________________________________________
No, nie wiem czy dłuższy. Myślałam, że bardziej się rozpiszę, lecz już i tak musiałam połowę pisać, bo mi się usunęło -,-

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 24

*Harry*

Zwlokłem się z łóżka z nadzieją, że dzisiejszy dzień będzie spokojnym, monotonnym dniem. Nie przepadałem za takimi, lecz teraz było to moje marzenie. Nie do końca normalne, ale okej.
Założyłem czarne rurki i białą koszulkę i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju. Automatycznie rozejrzałem się, czy nikogo nie ma na korytarzu; być może był to nawyk przez to, że Trish często za mną chodziła.
Wciąż byłem przewrażliwiony na temat pokoju 69. Za wszelką cenę chciałem, aby pozostał w ukryciu, aby nikt nigdy ponownie na niego nie spojrzał. Chciałem, żeby był zabezpieczony we wszystkich możliwych sposobach i sądząc po ciekawości Trish, mimo moich próśb i ciągłego gadania, nadal może chcieć tu przychodzić.
Chwyciłem za klamkę sprawdzając czy były szczelnie zamknięte i rzeczywiście nie było obaw. Starłem odciski moich palców na plamie kurzu i zanim wyszedłem z szarej piwnicy przejechałem wzrokiem po ścianach. Było to miejsce jakby zamieszkane niegdyś przez króla, stwierdzając po obrazach wiszących na ścianach jakby przedstawiających przodków. Szczerze, nie wiedziałem kto mieszkał w tym ogromnym domu przed moimi rodzicami.
Wbiegłem po schodach zamykając za sobą ogromne metalowe drzwi. Mogłyby one zupełnie wyglądać inaczej aby nie przyciągać zbędnej uwagi. Usłyszałem ciche kroki na korytarzu, a gdy skręciłam w główny, ujrzałem małą posturę Trish.
- Cześć. - uśmiechnąłem się lekko.
- Hej. - niemalże wyszeptała. Jej głos był łamiącym się dźwiękiem, który od razu zaniepokoił mnie.
- Stało się coś? - zapytałem pochylając się minimalnie w jej stronę. Szybko pokiwała głową, a na jej twarzy zagościł wymuszony uśmiech. Musiało się coś stać.
- Wszystko jest w należytym porządku. - odchrząknęła lekko i schowała kosmyk włosów za ucho. Jej niewinność zadziwiała mnie za każdym razem. Cholernie zgrabne dłonie błądzące po moim torsie podczas naszego pocałunku przepełnionego namiętnością.
- Nie wydaje mi się, lecz...
Przerwały mi wibracje, które poczułem w kieszeni. Modliłem się, aby nie dzwoniła Jenna. Ulżyło mi, gdy ujrzałem zupełnie inny napis niż ten, którego się spodziewałem.
- Halo? - odebrałem odwracając się od Trish. Kątem oka zauważyłem jak wzdycha natychmiastowo oparła się o ścianę.
- Cześć kochanie. - przywitała mnie czule mama. Wykręciłem oczami na to powitanie; była zdecydowanie zbyt opiekuńcza i jeśli chciała mi oświadczyć, że przyjeżdża... musiałem ostrzec Trish przed jej wścibskimi pytaniami i zawziętą ciekawością.
- Hej, hej. - odpowiedziałem zwyczajnie i przejechałem dłonią po karku.
- Nie dostrzegam w tobie ani skrawka entuzjazmu! - zauważyła i mogłem założyć się, że przystawiła dłoń do twarzy wytrzeszczając oczy w trosce. - Czy wszystko z tobą w porządku?
- W należytym. - zaśmiałem się od razu spoglądając na Trish, która kilka chwil temu odpowiedziała podobnie na moje pytanie. Zerknęła na mnie i lekko uniosła kąciki ust w górę. Natarczywie nad czymś myślała o czym świadczyły mocno ściągnięte brwi, które pomimo tego lekkiego uśmiechu nie spowodowały zniknięcia małej zmarszczki z jej czoła.
- Spodziewaj się nas dzisiaj. - westchnęła. - Przyjeżdżamy z ojcem.
Jej głos był tym, który wyrażał radość. Fakt, dawno nie widziałem moich rodziców, ale co innego gdy przyjeżdżali do mnie gdy nie miałem 'ucznia'. Trish była skazana na męki przed zadawanie pytań.
- O, super. - udałem szczęśliwego i miałem nadzieję, iż zabrzmiałem jakbym się cieszył. Bo po części - cieszyłem.
- Będziemy pod wieczór. Do zobaczenia, kochanie. - słyszałem wyraźne cmoknięcie po drugiej stronie linii. Nic nie mogłem poradzić na to, że wywrócenie oczami w tej sytuacji było na pierwszym miejscu.
- Taa. - mruknąłem i czekałem aż mama zakończy połączenie.
- Nie śpieszcie się. - burknąłem i schowałem telefon z powrotem do kieszeni spodni, odwracając się w stronę Trish.
- Nie zapytam kto i nie chcę słyszeć tego od ciebie. - zaczęła niemalże od razu gdy spojrzałem na jej twarz. Jej głos był twardy; jakby chciała się upewnić, że powie to na tyle stanowczo, aby poprzednia sytuacja z kłamstwem się nie powtórzyła.
- Tym razem ci odpowiem i to szczerze. - rzuciłem. - Naprawdę dzwoniła moja mama.
Oczy Trish spotkały moje zanim fuknęła.
- Skąd mam ci wierzyć? - wzruszyła ramionami i odbiła się od ściany, ale ustać całkowicie na swoich siłach.
- Za kilka godzin tu będą. - powiedziałem.
- Kto?
- Moi rodzice. - powaga była jedynym czynnikiem, który było słychać w moim głosie.
- O w mordę. - rzuciła, a jej oczy zdawały się przybrać największy rozmiar jaki kiedykolwiek mogłem widzieć. Nim zdążyłem zauważyć, wybiegła z korytarza kierując się wprost do swojego pokoju. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy desperacko szarpnęła za klamkę zamykając się w pokoju. Sądziłem, że przez kolejne kilka godzin będzie zajęta przygotowaniem do dobrej reputacji.

~*~

*Trish*
Niesforne kosmyki włosów spadały na moją twarz, gdy z korytarza dobiegały mnie wesołe śmiechy. W ostateczności chwyciłam wsuwki i spięłam przeszkadzające włosy w górę. Nie za mocny makijaż musiał pojawić się na mojej twarzy, żeby nie wystraszyć Harrego rodziców.
Byłam zdenerwowana jak nigdy. Nie wiedziałam dokładnie jaka była przyczyna; nie było sensu aby podlizywać się przesadnie jego rodzicom, gdyż do niczego to by nie służyło. Harry i ja nie byliśmy parą.
Poprawiłam czarną spódniczkę, która sięgała mi przed kolana i podciągnęłam białą bokserkę, aby ta nie odkrywała za wiele. Wyszłam z mojego pokoju zamykając cicho drzwi. Już po chwili uczucie niezręczności nawiedziło mój umysł, gdy tylko wszystkie pary oczu spojrzały w moją stronę. Dwie torby leżały koło stóp dwojga ludzi. Kobieta około czterdziestu lat uśmiechnęła się do mnie.
- Harry, nie mówiłeś, że masz uczennicę. - powiedziała uroczo. - Anne.
Wyciągnęła do mnie rękę, którą natychmiastowo uścisnęłam. Harry wywrócił oczami i wyglądał na takiego, który spodziewałby się takiej sytuacji. Przywitania, uśmiechy, uściski i tym podobne.
- Trish. - przybrałam najładniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Jesteś bardzo urocza. - skomentowała mama Harrego.
- Mamo. - warknął lekko. - Wystarczy.
Kobieta odsunęła się ode mnie, ale za to mężczyzna także około czterdziestki podszedł do mnie i wysunął dłoń, którą mu podałam. Zdziwienie było ogromne, gdy pocałował mnie lekko w dłoń.
- Mark, tata Harrego. - skinął głową.
- Trish. - odpowiedziałam dokładnie jak jego mamie.
- Okej, koniec tych powitań. - jęknął Harry, co mnie rozbawiło. - Rozgośćcie się.
Machnął ręką na kuchnię, a jego rodzice posyłając mi ostatni uśmiech weszli wgłąb domu. Teraz wiedziałam, że Harry mówił prawdę o tym, że tymczasowo mieszkał sam, dopóki jego rodzice nie przyjechali. Chłopak odprowadził wzrokiem swoich rodziców do kuchni dopóki nie zamknęli drzwi, a potem jego oczy natychmiastowo spoczęły na mnie.
- Wow. - szepnął z lekkim uśmieszkiem oglądając mnie dokładnie od góry do dołu. - Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek doznam takiego widoku.
Przełknęłam nerwowo ślinę, gdy tylko zbliżył się krok do mnie.
- Słodko wyglądasz. - ukazał dwa wyraźne dołeczki, które spowodowane były szerokim uśmiechem.
- Um... dzięki. - odpłaciłam się tym samym. - Może chodźmy do twoich...
- Cśś... - uciszył mnie przykładając palca do moich ust. Otworzyłam szeroko oczy patrząc w górę, gdy niemalże całkowicie zbliżył się do mnie stykając nasze klatki. W każdej chwili mogli nas nakryć. Czułabym okropną niezręczność, z resztą jak każdy w takiej sytuacji.
- Nie rozumiem czemu tak bardzo ukrywasz siebie. - wyszeptał cicho. Jego słowa sprawiły ponowne nerwowe przełknięcie śliny.
- Nie mam dla kogo tutaj a...
Oczy błądziły za jego sylwetką, w bok, tylko oby nie na niego. Tego typu pytania wprawiały mnie w niemałe zakłopotanie, którego nie mogłam się wyzbyć.
- Dla mnie. - przerwał mi. Dwa palce skierowały moją brodę w jego stronę powodując tym samym, że mój wzrok spoczął na jego twarzy, a oczy zupełnie zatopiły się w jego. To było niesamowite jak ten człowiek na mnie działał. Mówił mi rzeczy, których nigdy nie usłyszałam, których nigdy nie spodziewałam się usłyszeć.
- To jest niesamowite widzieć cię w spódniczce. - uśmiechnęłam się lekko na jego słowa, by potem on zrobił to samo. To prawda. Po raz pierwszy podczas pobytu tutaj założyłam spódniczkę. I to nie był błąd.
- Chcę widzieć cię w nich częściej. - ciepłe powietrze oplatało moją skórę, gdy wyszeptał te słowa wprost do mojego ucha. - I zastanawiam się nad wprowadzeniem zasady: 'na zajęcia dziewczyna o imieniu Trish przychodzi w spódniczce'. - zmysłowe, powolne słowa potrafiły rozbudzić w moim brzuchu to dziwne uczucie.
- Nie zgadzam się na to. - zaprotestowałam i przeniosłam swoje dotychczas wiszące dłonie po obu stronach ciała, trzymając jego bicepsy.
- Nie masz nic do gadania. - wymruczał w moją skórę na szyi powodując przyjemne dreszcze. Zacisnęłam swoje palce na jego rękach, gdy dłonie Harrego powędrowały na moje biodra.
- Zorganizuję bunt. - zaśmiałam się cicho i przycisnęłam policzek do ramienia, gdy zimne powietrze z ust Harrego spotkało moją rozgrzaną szyję.
- Nie uda ci się. - pokręcił głową, a w jego oczach migotało rozbawienie. Trącił swoim nosem o mój, na co lekko zachichotałam i zagryzłam wargę.
- Zobaczymy. - uśmiechnęłam się niewinnie. Nawet kiedy usta Harrego przycisnęły się do moich warg, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, który widniał jeszcze sprzed naszej małej sprzeczki. Jedną ręką powędrowałam w Harrego loki, palce wplatając bez jakichkolwiek przeszkód, a drugą przeniosłam na jego kark, przyciągając go bliżej. Harry jęknął cicho na ten ruch i bardziej naparł na mnie swoim ciałem, co spowodowało ciche sapnięcie.
Za każdym razem gdy powtarzaliśmy pocałunek, każdy następny zdawał się być piękniejszy od poprzedniego. Język Harrego pieścił mój dając mi niesamowitą przyjemność i zapomnienie o wczorajszym rozmawianiu z Jenną - całkowitymi problemami.
Nieoczekiwany jęk z moich ust wydobył się, gdy Harry zassał lekko moją wargę i pociągnął. Szarpnęłam lekko za jego włosy i Harry miał podnieść mnie do góry bym oplotła jego talię nogami, gdy usłyszeliśmy głos Harrego mamy z kuchni.
- Kurwa. - wyrwało mi się i odsunął się ode mnie oddychając ciężko. Poprawiłam spódniczkę i patrzeliśmy sobie w oczy czekając aż będziemy gotowi wejść do środka.
- Jeszcze nie skończyłem. - mruknął w moją stronę i wszedł do kuchni, gdy ja zostałam na korytarzu, aby wejść chwilę po nim.


_______________________________________________________
Cześć ♥
Rozdział taki nie najdłuższy, nie najkrótszy. Miał być dłuższy, ale chciałam podzielić to w odpowiedni sposób. Spodziewajcie się czegoś jutro, lecz nie wiem o jakiej porze, ponieważ rozdział będzie dłuższy i wiadomo, że zajmie mi więcej czasu. ;)))

Jeszcze jedno! Zajrzyjcie na Range :)

Do następnego Kotki ♥

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 23

Obserwowałam Harrego, gdy ściskał w dłoni kawałek papieru, który wrzucono nam pod drzwiami w czasie burzy.
- Przeczytasz to wreszcie? - zapytałam łagodnie skanując jego twarz. Spojrzał na mnie, po czym długa dłoń przesunęła się po stole, a kawałek papieru leżał przede mną. Chwyciłam go w ręce i podejrzewałam, że powierzył mi to zadanie; żebym przeczytała. Rozwinęłam papier, a literki układały się w schludne zdania. Zaczęłam czytać:

Oboje dobrze wiemy, że razem przeczytacie ten list.
Trish, nie zjawiłaś się w nocy, co strasznie mnie rozczarowało. Mieliśmy z Ianem tak dobrą rozmowę przygotowaną, a ty nas olałaś, ale wiedz, że czekaliśmy.
Harry, pamiętasz naszą rozmowę na temat tego, że Trish odejdzie od ciebie i pojawi się u nas? Czekamy z niecierpliwością na ten moment i powiem ci, że mamy kilka dobrych planów na wykształcenie Trish. Zrobimy to lepiej od ciebie. Nie bój się o to.
Dziewczyno, otrząśnij się i spójrz prawdzie w oczy. Harry ma przed tobą tyle tajemnic, my powiedzielibyśmy ci wszystko od początku do końca.
Harry, pamiętasz moje usta...


- Nie czytaj tego. - Harry wyrwał mi kartkę z rąk, czyniąc zszokowaną. Co było napisane dalej? Jej usta...?
- Co jest napisane dalej? - dociekałam. - Przeczytaj.
Pokręcił głową patrząc na kartkę, którą po chwili zgniótł.
- To nie jest ważne. - wstał i schował sobie pognieciony kawałek do tylnej kieszeni spodni.
Gdy wyobrażałam sobie jak Jenna mogła przede mną całować Harrego, robiło mi się niedobrze. Nie chciałam oddawać Harrego w jej ręce; jakkolwiek by to brzmiało. Byłam okropna - Harry nie był mój.
- Co znaczyły słowa o rozmowie waszej na temat mojego oddania? - zapytałam po chwili. - Taki miałeś zamiar, Harry? - dokończyłam mniej opanowanym głosem. Nie mogłam wyobrazić sobie w ich rękach. Skrzywdzili mnie. Nie chciałam ponownie ponosić tego bólu, lecz jak Harry powiedział: przez swoją ciekawość pchałam się w jeszcze większe gówno.
- Nie. - chłopak szybko pokręcił głową i podszedł do mnie. Ukucnął przede mną i położył dłonie na moich kolanach; jego oczy bez ustanku wpatrywały się w moje. - W pierwszych dniach twojego pobytu tutaj, Jenna przyszła do mnie z propozycją, abym oddał cię w ich ręce. Lecz zaprzeczyłem. Dostałem ciebie ja, więc ja także poprowadzę cię do samego końca. - powiedział cicho, jakby bał się, że ktoś nas może usłyszeć.
Bałam się.
- Czy oni także mają uczniów? Tak jak ty? - spytałam.
- Chwilowo nie. - zawahał się z odpowiedzią. - Teraz bez ogródek. - dwoma palcami podniósł moją brodę; byłam zmuszona spojrzeć w jego tęczówki. - Oni chcą cię porwać i dlatego Jenna bez przerwy czegoś od ciebie chce, a ja cię ostrzegam. Pragnę uchronić cię przed każdym niebezpieczeństwem, a ty musisz ze mną współpracować. Inaczej sam sobie nie poradzę, okej?
Pokiwałam lekko głową, a Harry wstał.
- Harry, boję się. - przyznałam cicho. Chłopak westchnął i spojrzał na mnie.
- Nie masz czego, naprawdę. - skinął głową, a jego łagodne oczy skanowały moją twarz. - Pójdę wszystko z nimi wytłumaczyć.
- Co? - przeraziłam się. - Harry, nie!
- Nie mamy innego wyjścia. - pokręcił głową. Wstałam z krzesła i ustałam naprzeciwko niego.
- W każdej chwili możesz być w niebezpieczeństwie i jak ja ci pomogę? - panikowałam. Jedyne co było słychać w moim głosie to właśnie panika.
- Nie będę, obiecuję. - westchnął. - Czekaj tu na mnie i nigdzie nie wychodź. Niedługo wracam.

~*~

Niedługo wracam.
Słowa Harrego odbijały się echem w moich uszach, gdy każda sekunda bez niego wydawała się być wiecznością. Panikowałam ponownie. Chodziłam po kuchni myśląc, że za długo już na niego czekałam i nie mogłam zwlekać.
Odchrząknęłam i patrzyłam w okno, czy Harrego postać nie wkroczy przypadkiem na jego posesję, lecz nie dostrzegałam go. Teraz dotarło do mnie, że Jenna była nieobliczalna, a z Ianem sprawiali idealną parę. Nie chciałam być ich uczniem i dziękowałam mamie, że przysłała mnie tu, a nie do Harrego sąsiadów.
Przeczesywałam palcami włosy i kręciłam się niesamowicie. Nie mogłam dłużej czekać, dlatego nim zdążyłam pomyśleć, wyszłam przez drzwi na zewnątrz. Lekki wiatr opatulił moje ciało, a słońce schowane za chmurami dawało niewiele ciepła. Szybkim krokiem kierowałam się do bramki, a gdy wyszłam za nią, ujrzałam Harrego, który zwyczajnym krokiem przemierzał uliczkę coraz bardziej zbliżając się do mnie. Tak cię cieszyłam, że musiałam szczerze powstrzymywać się przed rzuceniem mu się na szyję.
- Nie mogłaś w spokoju poczekać? - rzucił na samym początku. Wiedziałam, że mi to wypomni.
- Zbyt długo cię nie było. - odpowiedziałam. Zaczęliśmy iść z powrotem do domu.
- Co ci powiedzieli? - postanowiłam zapytać od razu.
- Nic szczególnego.
- To znaczy? - zdziwiłam się. - Nie było cię tyle czasu i mówisz mi, że o niczym szczególnym nie rozmawialiście?
Nigdy nie mówił mi zbyt wiele. Pragnął zachować jak najwięcej w ukryciu; najlepiej nigdy o niczym by mi nie powiedział.
- Powiedziałem im, że mają sobie dać spokój.

~*~

Mruknęłam, gdy tylko wczesnym rankiem usłyszałam mój dzwoniący telefon. Pomyślałam, że to moja mama, więc bez najmniejszego czekania chwyciłam urządzenie z szafki, lecz gdy zobaczyłam nazwę...
- Halo? - zapytałam zaspanym głosem. Mimo tego, że nie miałam ochoty z nią rozmawiać, nie chciałam, żeby dzwoniła do mnie bez przerwy. Raz wystarczyło.
- Oh, wczesna pobudka. - zachichotała chamsko. - Jest Harry koło ciebie? Przeszkodziłam w czymś? - zapytała cwaniacko, dokładnie zdając sobie sprawę, że wywrócę oczami. Tak też zrobiłam.
- Oh, przeczytałaś list, prawda?
Doskonale mogłam wyobrazić sobie na jej twarzy ten irytujący uśmieszek. Zawsze gdy prowadziła ze mną konwersacje on jej towarzyszył.
- Tak, lecz nie w całości. - mruknęłam przypominając sobie jak Harry wyrwał mi go z ręki.
- Czemuż to? - zapytała udawanym troskliwym głosem. - A napisałam dla ciebie poradę, jak Harremu doskonale sprawić, żeby poczuł się dobrze.
- Ugh. - warknęłam, a ta zaśmiała się głośno.
- Naprawdę uwielbiał moją technikę...
- Po co dzwonisz? - przerwałam w miarę dobrym czasie nim zdążyłaby dopowiedzieć kilka słów, które doprowadziłyby mnie do złości.
- Oh, no pogadać chciałam. - te jej udawane westchnięcia na początku niemalże każdego zdania zdawały się denerwować mnie bardziej niż jej sztuczny uśmiech. - Nie wyszłaś do nas. - powiedziała sucho. Mogłam wyczuć diametralną zmianę jej humoru.
- Nie miałam ochoty. - prychnęłam. Wiedziałam, że gdybym stała z nią twarzą w twarz, bałabym jej się tak stawiać.
- Co do chuja? - prawie krzyknęła. - Musisz się do tego przyzwyczaić, że jeśli ja czegoś chce to...
- Przepraszam, lecz Harry...
- Pożałujesz tego, suko.





____________________________________________________________

Wczoraj długi, dziś krótki, ale niestety tak musiało być :))
Dodałam dziś, ponieważ znalazłam chwilkę czasu, a z resztą wczoraj były 'sprzeciwy' że skoro rozdział piszę TYLKO 4 godziny to powinnam dodawać częściej xD

Do następnego Kotki ♥
 Baj ♥♥♥

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 22

Obrazy sprzed dwóch dni nawiedzają mój umysł bez przerwy. Nie ma chwili gdzie nie wyobrażałabym sobie ust Harrego na moich, jego delikatnych palców, które zsuwały materiał szlafroka w dół. Mój oddech wtedy drżał, powietrze z trudem wchodziło w moje wargi. Ze strachu przerwałam wszystko. Nigdy nie byłam dotykana, nawet w tak najmniejszy sposób. Powiedziałam to co mnie dręczyło; nie mogłam Harremu niczego zaoferować. Nie po to tu przyjechałam, nie byłam gotowa na nic.
Lecz w chwili gdy takie zdarzenia w ogóle mają miejsce, zastanawiam się nad tym co ja myślę. Nie chcę angażować się w nic z Harrym, a gdy już jestem obok niego, nie potrafię oderwać wzroku od jego umięśnionej sylwetki, od jego każdego ruchu, kiedy jego mięśnie napinają się.
To skomplikowane.
Otworzyłam oczy, gdy tylko usłyszałam jak ktoś, a raczej Harry wszedł do kuchni. Mogłabym go unikać przez cały czas, lecz on chodził za mną jak cień, a poza tym przez te ostatnie dwa dni także odbywały nam się zajęcia.
- Trish. - prawie wyszeptał. - Ty mnie unikasz.
Spojrzałam na niego, gdy tylko ciężki oddech wyleciał z jego ust. Klatka Harrego unosiła się powoli, w opanowanych ruchach, a jego oczy wierciły we mnie dziurę.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, lecz Harry mnie wyprzedził.
- Nie możesz tak robić. - lekko zaśmiał się. Podszedł do krzesła i postawił je naprzeciwko mnie, po czym usadowił się na nim. - Chcę z tobą rozmawiać, a jeśli mnie unikasz, nie mam do tego okazji. A poza tym to...
- Okej, zrozumiałam. - przerwałam mu zanim zdążyłby powiedzieć jakiś sprośny komentarz.
- Cieszę się. - zaśmiał się.
- Z resztą... - zaczęłam. - Nie unikałam cię. - zaprzeczyłam doskonale wiedząc, że Harry zaraz mnie wyśmieje.
- Nie?
- Nie. - rzuciłam.
- Nie odbyliśmy zwyczajnej rozmowy od dwóch dni i ty mi mówisz, że mnie nie unikałaś? - jak myślałam, nabijał się.
- Skończ już. - prychnęłam udając obrażoną. Podniósł ręce w geście poddania i rzucał żartami.
Ta dziwna przepaść, która była pomiędzy pierwszym dniem odkąd się tu pojawiłam, a kolejnymi dniami szybko zniknęła, gdy Harry spróbował odzywać się do mnie bez sarkazmu. Chociaż do końca nie jest spokojny, gdy tylko robię wybryki. Chciałabym być przy nim zawsze w dobrym humorze, aby ten utrzymywał się jak najdłużej.
- Harry. - przerwałam ciszę, która trwała niewiele, ale jednak.
- Hm?
- Um... O czym rozmawiałeś z Jenną, gdy wróciłam?
Wiedziałam, że powinnam pytać, bo dobry humor równie dobrze mógłby iść się jebać, lecz moja ciekawość nie mogła pozostać nie zaspokojona. Już i tak zbyt dużo rzeczy jest tu ukrywane.
- O wszystkim. - ku zdziwieniu Harry odpowiedział normalnie, lecz mimo wszystko nie była to najtrafniejsza odpowiedź. Bynajmniej nie oczekiwałam takiej.
- Możliwe, ale coś musiało być wyszczególnione. - rzuciłam.
Wywrócił oczami na moją uwagę i miałam nadzieję, że zielonymi tęczówkami spojrzy na mnie, lecz opuścił wzrok na ziemię i bez przyczyny po niej błądził.
- Wspominaliśmy to, co było kiedyś. - westchnął nadal obserwując podłogę, jakby to w tej chwili było najbardziej interesujące. - Nie rywalizowaliśmy jak teraz. Było... normalnie. Nigdy nie podnieśliśmy na siebie głosu, bo nawet nie było takiej przyczyny. - patrzył tępo w jedno miejsce, a gdy opowiadał o tym, na jego twarzy majaczył zamglony uśmiech. - Dogadywaliśmy się, potrafiliśmy przegadać każdą chwilę, ale gdy pewna sytuacja miała miejsce... stop! - spojrzał na mnie. - Nie możesz tyle wiedzieć.
Westchnęłam.
- Harry, proszę. - szepnęłam. Jego oczy spotkały moje i głęboko w nie wpatrzony wyszukiwał jakby pretekstu aby od tego uciec.
- Nie. - zaprzeczył kręcąc głową. Mogłam się tego spodziewać. - Składała mi także propozycje.
Podniosłam na niego wzrok.
- Jakie?
- Seksualne. - poruszył brwiami patrząc w moje oczy. Po jego zachowaniu mogłam przysiąc, że... - Oczywiście nie przyjąłem ich. - odpowiedział obojętnie.
Oh.
- Nie chcę mieć teraz nic wspólnego z tą dziewczyną. Ona jest.. nieobliczalna. Tobie także radziłbym trzymać się od niej i od Iana z daleka.

~*~

- Jestem pewny, że umiesz uderzyć w czułe miejsce. - zaśmiał się Harry, gdy już od godziny uczył mnie samoobrony.
- Oczywiście. - wyszczerzyłam się w dumnym uśmiechu. - Pokazać ci?
- Wolałbym nie. - otworzył szeroko oczy. - Wierzę ci. - skulił się, broniąc czułego miejsca.
Śmiałam się z tego jak uważał, abym go tam nie uderzyła, lecz nie miałam najmniejszego zamiaru. Chociaż fajnie byłoby popatrzeć jak męczy się.
- Wykrzywiasz rękę w tył... - pokazał Harry, łapiąc mnie za rękę i czyniąc tak, jak powiedział. - Tak, żeby obezwładnić.
Kiwnęłam głową i z uwagą słuchałam tego, co miał mi do powiedzenia. Pamiętam, gdy w drugi dzień przebywania tutaj powiedział mi, że wkrótce pokaże mi jak powalić przeciwnika na ziemię jak zrobił to ze mną i właśnie tego nie mogłam się doczekać. Nasze zajęcia zmieniały chwilowo harmonogram z strzelania, do uczenia się samoobrony, chwytów itp.
- Nie zimno ci? - zapytał, gdy tylko puścił moje ręce i spojrzał w niebo. Ściemniło się i zawiał wiatr i to okropnie, w przeciągu kilku sekund.
- Nie aż tak bardzo, ale sądzę, że będzie padać. - rzuciłam i opatuliłam się rękoma, gdy zaczęło bardziej wiać.
- To pewne. - rzucił i kiwnął głową abym poszła za nim, a skierował się do domu. Czułam już kilka kropel na swoim ciele, a chmury, które zakryły dotychczas słoneczne niebo zdawały się ciemnieć. Jak na irionię losu - nienawidziłam burzy, przerażała mnie.
- Zrobię kolację, hm? - zaproponował Harry, gdy tylko zamknął drzwi, które o mało co nie wyleciały z zawiasów. Patrzyłam za okno i nie dowierzałam, że pogoda tak diametralnie się zmieniła.
- Nie jestem głodna. - pokręciłam głową. - Jadłam przed zajęciami. - Harry wzruszył ramionami i nadal wpatrywał się we mnie, gdy podążałam już w stronę swojego pokoju.
Postanowiłam wziąć prysznic i odprężyć się. Przyszykowałam czarną bieliznę i czekałam aż będzie lecieć ciepła woda. Gdy weszłam do brodzika, pozwoliłam ciepłym kroplom spadać na moje ciało i z trudem powstrzymywałam się od jęków, które pchały się aby wylecieć z moich ust. Jeszcze Harry by pomyślał, że... uh, nieważne.
Po spędzeniu dość sporego czasu pod prysznicem wyszłam z niego osuszając się i wycierając włosy. Nie malowałam się już, bo nawet nie miałam po co. Założyłam bieliznę i wyszłam z pokoju od razu podchodząc do okna i patrząc jak deszcz rozmywa cały krajobraz w akompaniamencie błysków i okropnych trzasków. Było całkowicie ciemno na dworze, a mnie ogarniał niepokój, a do tego światło zaczęło migać, aż w końcu całkowicie zgasło.
Nim zdążyłam zrozumieć co miałam w zamiarze, przemierzałam korytarz świecąc sobie telefonem i kierując się wprost do sypialni Harrego. Nie pukając weszłam szybko.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - czułam jak obserwował mnie, ale nie widziałam go. - Jak musisz, właź. - słyszałam szelest i wiedziałam, że odchylił kołdrę. Niepewnym ruchem podeszłam do niego i wślizgnęłam się pod kołdrę. Harry za to wstał z łóżka i podszedł do komody szukając czegoś, a gdy w pokoju rozbłysło minimalne światełko zrozumiałam, że była to świeczka. Ustawił ją na szafce obok łóżka i ponownie położył się obok. Świeczka oświetlała pomieszczenie w takim stopniu, że spokojnie mogłam zobaczyć anielską twarz Harrego.
- Oglądałem telewizję, gdy nagle bum - zgasło światło. - zaśmiałam się cicho na jego wypowiedź i oparłam o łokieć patrząc na niego niepewnie. Ponownie była pomiędzy nami niewielka odległość, lecz taki dystans chciałam zachować.
W tle słychać było trzaski piorunów i burzę, na którą zawsze się wzdrygałam.
- Boisz się burzy? - zapytał Harry. Nie wyczuwałam w jego głosie zdziwienia.
- Trochę tak. - odpowiedziałam.
- Jak byłem mały też za nią nie przepadałem. - podrapał się po głowie, siadając.
- Ja od dziecka się jej boję. I jak na złość w Londynie była ona często. - wywróciłam oczami na co Harry zaśmiał się. Wolałam taki nastrój, niż w tej chwili mielibyśmy się o coś sprzeczać - nie chciałabym teraz sama przebywać w pokoju, a wiem, że z Harrym jest mi raźniej i wcale nie odczuwam strachu. No dobra, minimalnie.
- A pokój... - zaczęłam, lecz Harry wiedząc o co zapytam, szybko ocknął się przerywając mi.
- Teraz jest tam strasznie. - powiedział mrocznie.
- Harry! - wrzasnęłam siadając, po czym założyłam ręce na piersi.
- To nie pytaj o niego. - wzruszył ramionami. Czułam się jakbym przekomarzała się z małym dzieckiem, coś za coś; ja zaprzestanę zadawaniu głupich pytań, a on przestanie mnie straszyć.
- Z tobą nie da się o niczym porozmawiać. - burknęłam i spojrzałam w jego stronę nadal trzymając ręce na piersiach.
- Mylisz się. - szeroki uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarz. Wiedziałam o czym pomyślał. - Lubię rozmawiać o seksie, a tym bardziej robić coś w tym kierunku.
Głupek.
- Mogłam się tego spodziewać. - przekręciłam oczami i chciałam zwrócić mu kolejną uwagę, gdy dźwięk mojego telefonu przerwał mi w zamiarze. Odblokowałam, a treść wiadomości była dziwna.
  
         'Zapraszam przed dom. Ian i ja mamy ci coś do powiedzenia. 
         Radziłabym ci się zjawić bez Harrego i szybko. Jeśli nie... hm, pomyślimy co dalej.'

Była burza.
Nie mogłam wyjść, a poza tym Harry...
- Kto? - zapytał. Nie rozumiałam jego toku myślenia. Ja nie mogłam o nic go zapytać, za to on musiałam wiedzieć wszystko.
- Um... Mama. - odpowiedziałam i wstałam z łóżka niezdarnie, cały czas wpatrując się w wiadomość. - Muszę wyjść do łazienki.
Musiałam wyjść. Ostatnie zdanie brzmiało jak groźba i nie mogłam pozwolić sobie na lekceważenie tego.
- Nie będziesz się bać? - zdziwił się. Zerknęłam na niego; jego brwi były ściągnięte do siebie w zastanowieniu, a oczy lekko zmrużone.
- Um, nie.
Czułam jak ślina podczas przełykania zatyka mi się w gardle. Odeszłam powolnym krokiem od łóżka, gdy poczułam jak Harry chwycił mnie za nadgarstek odwracając do siebie.
- Pokaż mi telefon. - rozkazał z kamiennym wyrazem twarzy. Oczy, mimo tego jakie przed chwilą były rozbawione, dygotały w ciemności.
- Po co? - odsunęłam rękę, gdy tylko próbował go uchwycić.
- Pokaż mi go po prostu. - wysyczał. Odsuwałam bardziej, lecz Harry nie musiał się dużo gimnastykować, by telefon znalazł się w jego dłoniach. Sprawnie odblokował ekran i po chwili czytał wiadomość. Odsunęłam się kawałek i złapałam za czoło zdając sobie sprawę, że po raz kolejny wpadłam.
- I ty, kurwa, miałaś zamiar do nich wyjść? - syknął. - Teraz? Kiedy, kurwa boisz się burzy i kiedy Jenna cię zastrasza?!
Nie mogłam znieść widoku jego oczu, które tak bardzo topiły się w moich więc uciekałam wzrokiem.
- A poza tym. Skąd ona, do cholery ma twój numer? - wrzasnął. Jeszcze przed chwilą myślałam o tym w jakich dobrych humorach byliśmy.
- Odpowiedz!
Wzdrygnęłam się.
- Kiedy ostatnio z nią rozmawiałam, poprosiła mnie...
- Poprosiła? - prychnął. - I oczywiście musiałaś się zgodzić. - warknął.
- Nie miałam innego wyjścia! - próbowałam się bronić i miałam nadzieję, że chociaż w najmniejszym stopniu Harry mnie zrozumie. - Nie chciała mnie puścić, a obiecuję, że od tamtego czasu z nią nie rozmawiałam.
W momencie kiedy skończyłam mówić, Harry spojrzał w bok jakby nad czymś się zastanawiał. Bez słowa ominął mnie i podszedł do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytałam. Harry zastygł w miejscu i wiedziałam, że prowadził walkę z własnymi myślami.
- Nie pomyślałaś o tym, że to nie twoja sprawa? - prychnął i odwrócił tylko głowę, patrząc na mnie.
- Masz przede mną pełno tajemnic. Ja o niczym nie wiem, a ty pragniesz wiedzieć wszystko, mieć nad wszystkim kontrolę więc mi też pozwól! Chociaż w najmniejszym stopniu! Wkurwia mnie to! Powtarzasz mi, że mam nie utrzymywać z nią kontaktu, że jest nieprzewidywalna, ale jeśli mnie zastrasza, to co mam innego zrobić? - wyrzuciłam ręce w powietrze. Łzy bezwładnie spływały mi po policzkach i czułam się bezsilna. Czekałam na jakiekolwiek słowa od Harrego, lecz ten tylko ruszył w kierunku drzwi.
- Harry, do cholery! - pobiegłam za nim, ciągnąc go za koszulkę.
- Otrząśnij się dziewczyno! - odwrócił się w moją stronę pochylając nade mną. - Muszę sprawić, żebyś była bezpieczna, więc zostań tu teraz i daj mi coś załatwić!
- Ty się otrząśnij! Nie zostawiaj mnie tutaj, proszę.
- Ty chciałaś mnie zostawić i dobrze, że nie jestem taki głupi i spostrzegłem, że coś kręcisz, mówiąc, że musisz do łazienki. To żałosne. - rzucił. - Pakujesz się w większe gówno. - splunął.
- Może gdybym w rzeczywistości wiedziała co mi grozi trzymałabym się od nich z daleka!
Nie dawałam za wygraną. W powietrzu było napięcie i to ogromne. Nasze wrzaski współgrały z rozszalałą naturą na zewnątrz, a oddechy były szybkie jak po biegu.
- Kurwa przestań to powtarzać! - pokręcił głową. - Znam cię stosunkowo dobrze i wiem co byś zrobiła, a co nie.
- Nie bądź tego taki pewien. - odpowiedziałam.
- Zostajesz tu i nigdzie się nie ruszasz.
- Nie, Harry! - zaprzeczyłam. Chciałam pokazać mu, że nigdy nie uda mu się nade mną kierować. Nie chciałam także aby zostawiał mnie tu; bałam się o niego.
- Słyszysz co do ciebie, kurwa, mówię?! - wysyczał, a każde słowo powoli wyleciało z jego warg. Coraz bardziej mnie przerażał, a kontrast pomiędzy Harrym sprzed dwóch dni, a tutejszym, był ogromny.
Wyszłam przed niego i tak jak on kiedyś zasłoniłam mu drogę, będąc w pełni świadoma, że mógłby mnie podnieść i odnieść w bok.
- Bawisz się ze mną? - prychnął chamskim głosem. Irytacja wypełniała teraz każde jego słowo.
- Nie chcę. - wydusiłam. - Nie chcę, żebyś wychodził. Jeśli oni ci coś zrobią? - nie mogłam panować nad sobą; płakałam. Byłam bezsilna.
- Muszę im wbić do głowy, żeby się kurwa odwalili od ciebie! - krzyknął. - Od nas.
- Nie pogarszaj tego.
- Wiesz co? - zaczął. - To jest śmieszne. Teraz zatrzymujesz mnie przed tym, a sama dosłownie pięć minut temu wyszłabyś do nich. - czułam się strasznie. - Więc teraz odsuń się i daj mi iść.
Pokręciłam głową. Mimo tego, jak Harry wydawał się być w tej chwili przerażający, nie chciałam mu ustąpić.
- Odsuń się zanim będę musiał cię sam odsunąć. - wysyczał.
- Nie skrzywdziłbyś mnie Harry. - wypowiedziałam te słowa odważnie.
- Skąd możesz wiedzieć? - prychnął. Był zupełnie inny. Wiedziałam, że mówił to wszystko w nerwach.
- Bo wiem. - przełknęłam ślinę. - Jesteś taki delikatny. Pamiętasz co było dwa dni temu? Mówiłeś do mnie, żebym się wyluzowała... Dotykałeś moich ramion tak delikatnie...
Sama nie wierzyłam, że powtarzałam to na głos. Jednak wiedziałam, że to był jedyny sposób aby sprowadzić go na ziemię.
Czułam, że udało mi się, gdy dostrzegłam w jego oczach odrobinę zieleni, a ciało powoli odprężało się. Harry spojrzał w dół i chwycił moje dłonie w swoje duże. Spojrzałam, gdy splatał powoli ze sobą nasze palce, a po chwili podnosiłam wzrok w górę, aż nasze oczy spotkały się. Harry nie zwlekając przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, oplatając ramionami moją talię.
Oddychałam powoli i oparłam głowę na Harrego klatkę, słysząc jego nadal dudniące serce.
Głośne uderzenie w drzwi wywołało, że odsunęliśmy się od siebie.

_____________________________________________________________

Uf.. Trochę zeszło, no ale w końcu jest. :))
Wyszedł mi taki długi no ale podoba mi się to i mam nadzieję, że Wam też :D
Komentować Kotki ♥

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 21

Wyszarpałam się z uścisku Jenny. Odwróciłam się w jej stronę dokładnie zauważając jej rozbawienie na twarzy. Na mojej były zupełnie inne emocje.
- Czego chcesz w środku nocy? - warknęłam jej prosto w twarz co prawda zaledwie ją widząc, lecz blask księżyca jako tako to umożliwiał. Dygotałam jeszcze z lekkiego przerażenia, lecz także z zimną, jakie teraz odczuwałam.
- Przepraszam. - westchnęła teatralnie. - Zapewne cię obudziłam. Naprawdę, nie chciałam. - kpina w jej głosie brzmiała tak szmaciarsko, że dłonie ściskałam w pięści, żeby jak najdłużej w miarę możliwości przytrzymać je przy sobie.
- Nie o to chodzi. Dobrze wiesz. - obserwowałam ją spod przymrużonych powiek. Była tak rozbawiona świadomością, że doprowadza mnie do stanu, gdzie nerwy trzymam na krańcu.
- Jesteś zazdrosna? - prychnęła. - O Harrego? - podniosła nieco ton. Uświadomiłam sobie, że Harry od razu rzucił we mnie takim spostrzeżeniem, lecz jemu zaprzeczyłam, więc jej tym bardziej.
- Skończ, dobra? Lepiej powiedz co cię tu sprowadza o...
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że Harry nie jest twój i mogę stwierdzić, że nigdy nie będzie, więc nie zachowuj się jak suka, która trzyma go na smyczy i nikomu nie pozwala się do niego zbliżyć. - wysyczała prosto w moją twarz, wbijając palca wskazującego w kość nad mostkiem.
- Słucham? - wydusiłam niemalże szeptem. Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam.
- Słyszałaś. - rzuciła i wyciągnęła papierosa od razu go zapalając i zaciągając się nim. Obserwowałam, jak pierwszy dym wypuściła do góry, a drugi skierowała wprost na moją twarz. Stałam niewzruszona.
- Ah, zapomniałam, że ty palisz. - parsknęła i dmuchnęła jeszcze raz.
- Przestań. - syknęłam, po czym odsunęłam się w bok. - Nie rozumiem czemu nazwałaś mnie suką, skoro nawet nie pomyślałam o tym, żeby zatrzymać Harrego dla siebie.
Pokręciłam głową z jej tak niedorzecznego stwierdzenia. Okej. Tu i teraz w myślach mogę przyznać, że cholernie zazdrość we mnie buchnęła, gdy ich razem zobaczyłam, lecz... uh!
- Twoje wczorajsze zachowanie mówiło zupełnie coś innego. - zaśmiała się chamsko.
- Wiesz co?
- No słucham.
- Nie chce mi się z tobą rozmawiać. - zakończyłam z zamiarem skierowania się do domu, lecz od razu stało się to niemożliwe, gdy poczułam szarpnięcie za nadgarstek.
- Czekaj, czekaj... - odkręciłam się powoli w jej stronę, starając się jak najbardziej schować irytację. - Daj mi swój numer.
- Co? - krzyknęłam.
- To co do cholery usłyszałaś. - rzekła sarkastycznie.
Wyrwałam rękę z jej uścisku.
- Nie dam ci żadnego numeru. - wstrząsnęłam ramieniem, po czym odsunęłam się o krok w tył.
- Bo inaczej Harry dowie się o naszym spotkaniu...
- Okej. - westchnęłam zrezygnowana. To by była najgorsza rzecz, jaka mogłaby mnie ponownie spotkać. Nie chciałabym ponownie tego przerabiać, w szczególności, gdy jesteśmy świeżo po rozmowie o tym.
Zwycięski uśmiech rozprowadził się po twarzy Jenny, gdy podawałam jej numer. Krótko po tym zgasiła papierosa i oderwała wzrok od ekranu telefonu.
- Dla twojego zaspokojenia... - westchnęła i nachyliła się, by powiedzieć mi coś na ucho. - Harry jest cholernie dobry w łóżku.
Warknęłam wywracając oczami i bez patrzenia na Jennę skierowałam się szybkim krokiem do domu, słysząc tylko głupkowaty śmiech tej... dziewczyny.
Krótko po tym gdy z powrotem zakradłam się do swojego pokoju, dostałam wiadomość od numeru, którego nie miałam w książce telefonicznej:

        Erotycznych snów... z Harrym w roli głównej. x
            Ponownie przepraszam za pobudkę.
                                                         J.


Westchnęłam na jej wiadomość i mogłam wyczuć przez te cholerne literki sarkazm i durny uśmieszek na jej twarzy gdy ją pisała. Niemalże rzuciłam telefon na szafkę obok i zagłębiłam głowę w poduszę.
Nie chcę erotycznych snów.
Nie chcę erotycznych snów... z Harrym.
Pokój 69 przemknął przez moje myśli, po czym odpłynęłam.

~*~

Opierając się o blat kuchenny piłam kawę i rozmyślałam o wczorajszym incydencie w nocy. Co jeśli Harry w jakiś sposób się o tym dowie, lub dowiedział? Uh, wolę o tym nie myśleć.
O wilku mowa, gdy tylko chłopak przekroczył prób kuchni i spojrzał na mnie zaspanymi oczami.
- Cześć. - powiedziałam zwyczajnie i dmuchnęłam w swoją kawę.
- Hej, hej. - rzucił, machając przy tym niedbale ręką i przeszedł obok mnie do czajnika nalewając do niego wody. Sądząc po jego spokojnym tonie głosu i opanowanych ruchach, o niczym nie wiedział i miałam cholerną nadzieję, że tak pozostanie.
- Znów paliłaś? - jęknął, gdy przechodził obok mnie i wciągnął zapach dymu. Podniosłam bluzkę i powąchałam ją. Rzeczywiście śmierdziałam dymem.
- Um... tak. - rzekłam cicho. Jenna.
Mogłam wykazać się odrobiną rozumu i przebrać bluzkę, by nie mieć co najmniej kazania na temat mojego 'wczorajszego palenia'.
Gdy tylko woda wydała dźwięk zagotowania, Harry wlał do szklanki wodę z włożoną torebką i podszedł do stołu siadając. Spojrzał na mnie i uniósł brwi.
- Co? - zapytał.
- Nic. - wzruszyłam ramionami i musiałam otrząsnąć się z niechcianych myśli, gdyż nie mogłam sprawiać wrażenia zbyt mocno zamyślonej. Przerzuciłam włosy na jeden bok i zauważając Harrego wzrok na sobie, podciągnęłam dekolt bokserki wyżej, na co Harry wywrócił oczami.
- Nie wiem czemu...
Nie dokończył, gdyż zadzwonił mu telefon. Wziął go w ręce i spojrzał na ekran, a potem na mnie. Odebrałam to jako znak, żeby nie podsłuchiwać, więc gdy już odebrał skierowałam się do drzwi wyjściowych kuchni, lecz gdy Harry zmarszczył brwi i wyciągnął rękę w przód, żebym poczekała ustałam w miejscu przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.
- No kurwa. - wymknęło mu się i powolnym ruchem przetarł twarz dłonią patrząc na mnie.
- Dobra. - odpowiedział do osoby po drugiej stronie, po czym rozłączył się.
Jego klatka w tym momencie unosiła się nierównomiernie, a mój oddech ugrzązł w gardle.
- Pod jaką pieprzoną potrzebą rozmawiałaś z Jenną? - ułożył dłonie na biodrach i westchnął nieźle poirytowany.
Wiedziałam. Wiedziałam kurwa, że Jenna jest cholernie zakłamana i jak mogłam uwierzyć jej w to, że nie powie Harremu? Przecież to było oczywiste.
Schowałam kosmyk włosów za ucho i otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, chodź z nich nic nie wyleciało.
Po cholerę się nie bronisz? krzyczał mój głos w głowie.
- Ja...
- Tak, ty. - przerwał mi. - Czy po raz kolejny musimy do tego wracać? Czy po raz kolejny muszę ci przypominać słowa, że gdy nie będziesz z nią rozmawiać będziesz o sto razy bezpieczniejsza? - o dziwo nie miał tak złego tonu.
- To nie ja. - westchnęłam. Patrzył na mnie jak na idiotkę.
- Co?
- To nie ja chciałam z nią rozmawiać. Ona sama mnie wyciągnęła i...
- Chcesz mi powiedzieć, że niby wlazła do tego jebanego domu i wyciągnęła cię kurwa stąd? - marszczył brwi tak mocno, że łączyły się w jedną całość.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Po prostu... usłyszałam pukanie w okno i...
- Mogłaś to zlać. - ponownie przerwał mi.
- Możesz mi, kurwa, choć raz nie przerywać? - wywróciłam oczyma po raz kolejny dziś i jeszcze milion razu to zrobię.
- A jeśli nie? - prychnął jak małe dziecko.
Wyjęłam telefon z kieszeni i szybko wystukałam treść wiadomości, która pokierowała się do Jenny:

         Nie wiedziałam, że okażesz się aż taką suką i zakłamaną zołzą.

- To nie mam zamiaru z tobą dłużej rozmawiać. - fuknęłam i udałam się do drzwi.
- Trish... - jęknął.
- Pierdol się.

*Harry*

Rozśmieszyły mnie słowa pierdol się, których Trish użyła kierując do mnie, kiedy wychodziła wczoraj z kuchni. Śmiałem się po nich jak pojebany, a kiedy wróciła pokazując mi dodatkowo środkowy palec myślałem, że zwiążę jej ręce i dodatkowo zatkam czymś niewyparzoną twarz.
Zimna ciecz spływała wprost do mojego gardła, gdy obserwowałem jak Trish siedzi na trawie z nogami rozłożonymi przed siebie. Na kolanach trzymała laptopa i bez przerwy stukała coś na klawiaturze. Chciałem z nią zrobić dodatkowy zestaw ćwiczeń, lecz nie zgodziła się, mówiąc, że dzisiejsze zajęcia wystarczyły jej, aby się 'porozciągać'.
Zupełnie bawiło mnie to, że Trish była nieświadoma tego, że ktoś ją obserwował, inaczej schowałaby się w inne miejsce, gdzie nie mógłbym już na nią patrzeć. Nic nie mogłem poradzić na to, że mój wzrok powędrował na jej dekolt, który - jak zawsze - był idealnie zabezpieczony. Chodziło mi o to, że Trish kryła wszystko to, co w niej piękne gdzieś za ubraniami, które były naprawdę niezbędne. Chciałbym jej to powiedzieć, lecz na pewno oberwałbym za to.
Z rozmyślań 'nie na miejscu' wyrwał mnie dźwięk telefonu. Skrzywiłem się i westchnąłem obserwując któż to zaszczycił się do mnie odezwać.
- Nie wyciągaj jej, rozumiesz? - warknąłem na samym początku po przejechaniu palcem po ekranie.
- Cóż za miłe powitanie, Hazz. - mruknęła.
- Przestań. - rzuciłem szybko.
Okej. Rozmawiałem z nią, pośmialiśmy się trochę, ale to już wystarczy.
- Humorek tak szybko cię opuścił? Czy słabo ci obciągała? - zaśmiała się tak, jak to tylko ona potrafi. Wywróciłem oczami - chociaż śmiało mógłbym powiedzieć, że odebrałem tym samym tę powinność Trish - na jej chamskie i dokuczliwe słowa.
- Nie obciągała mi, Jenna. Skończ. - burknąłem. Zerknąłem na Trish, która trzymała w buzi koniuszek swojego palca i musiałem odwrócić wzrok, gdy pewna część mojego ciała nie odebrała tego jako podtekst seksualny.
- Ah tak. Zapomniałam. Któż lepiej mógłby to zrobić ode mnie, no nie? - zapytała pewna siebie, i mogłem wyczuć cwaniacki uśmiech na jej twarzy.
- Po co dzwonisz? - zapytałem po prostu jakbym nie usłyszał co do mnie powiedziała.
- Fajnie mi się z tobą rozmawiało. Gdyby nie... ona, może by do czegoś...
- Zapomnij. - warknąłem i spojrzałem za okno, gdzie Trish wstawała z trawy, więc musiałem szybko zakończyć tą rozmowę, by nie musieć się tłumaczyć.
- Leć do Iana. On na pewno cię przeleci. - rzuciłem szybko i rozłączyłem się nim zdążyłem usłyszeć fuknięcie ze strony Jenny. Schowałem telefon do kieszeni i oparłem się o blat pijąc wodę, gdy ujrzałem Trish wchodzącą do kuchni, która niemalże zabijała mnie wzrokiem.
- Co? - zapytałem rozbawiony, wiedząc co za chwilę powie.
- Myślisz, że nie da zauważyć się jak przez 15 minut gapisz się przez okno? - przerzuciła ciało z jednej nogi na drugą.
- Wybacz, nie mogłem się oprzeć. - mrugnąłem oczkiem, na co wywróciła oczami.
- Świnia. - fuknęła i wyszła z kuchni.
- Miło mi, a ja Harry! - krzyknąłem wiedząc, że mnie usłyszała.

~*~

Od razu po prysznicu skierowałem się do kuchni. Dzisiejszy dzień mogłem nazwać koszmarem bynajmniej z tego powodu, że co chwilę musiałem coś pić, zupełnie jakbym miał kaca, choć wcale tak nie było. Nic na siebie nie zarzucając, oprócz szlafroka, musiałem jak najszybciej załagodzić swoje pragnienie. Odłożyłem telefon na szafkę i sprawdziłem godzinę.
Zdziwiłem się, gdy usłyszałem kroki. Byłem w stu procentach pewien, że Trish położyła się już dawno, ale znając życie znów pstrykała coś na laptopie.
Ustałem tyłem do drzwi nalewając sobie wody do szklanki.
- Oh, ty tutaj? - zapytała cicho, a w jej głosie wyczułem minimalne zmieszanie. Odwróciłem się w jej stronę, a moje oczy o mało co nie wyskoczyły spod powiek. Jej ciało było zawinięte w szlafrok w szarym kolorze. Gdy tylko spostrzegła, że się na nią gapię, zasłoniła się jeszcze bardziej zsuwając ze sobą dwie części szlafroku.
- Taa. - przytaknąłem. - Kurewsko chciało mi się pić.
Kiwnęła głową i podeszła do blatu wyciągając szklankę i nalewając sobie do niej wody.
Patrzyłem na nią kątem oka, próbując pozbyć się myśli, że pod spodem jest nago. Inaczej nie wykazywałaby się tak ogromnym zażenowaniem.
Pocałunek.
To było to, co przypomniało mi się. Kiedy jej usta po raz pierwszy spotkały się z moimi, poczułem prawdziwe pożądanie do tej dziewczyny, które obudziło się we mnie również teraz.
Trish odstawiła szklankę na blat z lekkim stukotem i odepchnęła się od blatu z zamiarem wyjścia, lecz odstawiając swoją szklankę chwyciłem ją za nadgarstek. Nie spodziewała się tego, gdyż odwróciła się tak chwiejnym ruchem, że jej dłoń wylądowała na moim torsie, będąc podporą przed upadkiem.
Patrzyłem w jej oczy i z jej drgających powiek mogłem wywnioskować, że była bardzo zdenerwowana. Puściłem jej nadgarstek, a jej dłoń nadal spoczywała na mojej klatce będąc jakby barierą. Wiedziałem, że nie chciała posuwać się za daleko i musiałem nad tym panować.
Moje dłonie delikatnie i bardzo powoli zjechały od jej tali do bioder lekko zaciskając na nich palce. Bez przerwy patrzyłem na jej twarz, kiedy także przymrużyła oczy, a drżący oddech wydostał się z jej lekko rozchylonych ust. Byłem niemal pewien, że oprócz tego, iż była dziewicą nikt nie dotykał jej w ten sposób i widząc ją w takim stanie byłem niesamowicie ucieszony. Zabrałem jedną rękę z jej biodra i pokierowałem ją wprost do jej ust, kciukiem przejeżdżając po jej dolnej wardze, efektem czego było otworzenie jej pięknych oczu. Nawet teraz, kiedy patrzyłem jej prosto w oczy, a ona mi, dbała o to, aby wszystko idealnie było zakryte.
- Zostaw. - chwyciłem ją za nadgarstek, kiedy pokierowała rękę w dół, aby zakryć coś, co w rzeczywistości nie zostało odkryte. Odciągnąłem rękę w bok i nie patrzyłem nigdzie indziej niż w oczy.
- Nie wstydź się. - szepnąłem. - Nie masz czego.
Puściłem jej nadgarstek, z czego moja dłoń powędrowała na jej policzek, a jej palce delikatnie chwyciły mnie za łokieć. Jej druga dłoń nadal spoczywała na moim torsie.
- Ja... - zaczęła, lecz urwała dokładnie nie wiedząc jak ma dokończyć. Ponownie kciukiem przejechałem po jej wardze, by zastąpić go swoimi ustami. Jej ciepłe wargi były muskane przez moje, a po chwili delikatnie rozchyliłem językiem jej wargi, by móc wejść nim do środka. Sapnęła prosto w moje usta, a nasze oddechy tworzyły ciężką atmosferę w kuchni, która była oświetlana jedynie przez małą lampeczkę od okapu kuchennego.
Dłoń, którą trzymała na moim torsie, wsunęła się pod materiał szlafroka, zmysłowo i powoli jeżdżąc po skórze. Ten ruch był tak subtelny, że pobudził moje wszystkie zmysły,a ja coraz bardziej sapałem. Tak ciężko było mi pomyśleć, że dzieliły nas tylko szlafroki.
Palce na jej biodrze zacieśniły się jeszcze bardziej i przysunąłem jej ciało bliżej do mojego.
- Harry. - szepnęła, a moje imię z jej ust brzmiało tak podniecająco. Wiedziałem, że musiałem stopować najbardziej jak potrafiłem, by nie posunąć się za daleko. Wtedy... mógłbym ją stracić.
Z jej policzka dłonią zjechałem niżej, na szyję, aż po ramię, gdzie zaraz za kciukiem pociągnąłem materiał szlafroka. Robiłem to tak bardzo powoli, tak bardzo pragnąc zobaczyć jej nagie ciało.
- Harry, nie. - oderwała się od moich ust, odpychając lekko mój tors. Splotłem ze sobą moje palce na tyle jej pleców, by nie mogła się ode mnie odsunąć. - Ja nie mogę ci niczego zaoferować. - wyszeptała unikając mojego wzroku.
- Nie oczekuję, naprawdę. - jedną ręką objąłem ją, a drugą podniosłem na wysokość jej twarzy, by dwa palce wsadzić pod jej podbródek i spowodować tym samym, aby na mnie spojrzała. - Masz po prostu piękne ciało...
- Pójdę już. - przerwała mi i wygrzebała się z mojego uścisku.
- Trish...
- Dobranoc, Harry.
Pożegnała się i wyszła.
- Kurwa. - syknąłem. Nie chciałem być w stosunku do niej nachalny ani od razu jej rozbierać. Chciałem tylko poczuć jak jej skóra płonie pod moim dotykiem. Smak jej ust jest dla mnie czymś czego nigdy nie byłem w stanie doznać. Nie planowałem nigdy całować się z kimś kilkakrotnie.
Obawiałem się tego, że jutro Trish będzie mnie unikać, co mogę wywnioskować po jej niewinności i wstydliwości, która tak mnie zaskakuje w tych sprawach.


____________________________________________________________________________
JNMG! :o
Pisałam ten rozdział chyba gdzieś... 4 godziny? wow ♥
Miałam dać Wam SCENĘ EROTYCZNĄ, ale stwierdziłam, że za wcześnie xD
Baj ♥♥♥

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 20

Harrego uśmiech był rozprowadzony po twarzy, gdy zamieniał słowa z Jenną. Spuściłam głowę w dół i zaczęłam iść w głąb jego podwórka starając się nie myśleć o tym, że właśnie ze sobą rozmawiają. Na samą myśl o tym irytuję się nie znając prawdziwego powodu.
Zazdrość?
Nie... raczej nie.
- O Trish, wróciłaś. - powiedziała z kpiną Jenna powstrzymując się od śmiechu. Harry odwrócił się w moją stronę i momentalnie spoważniał. Nie odezwałam się lecz ominęłam ich chcąc znaleźć się jak najszybciej w przyznanym dla mnie pokoju.
- Trish. - rzucił cicho Harry, a cichy szelest dobiegł do mojego ucha jakby wstał. - Ja...
- Skończ, okej? - niemalże warknęłam. Zdezorientowanie błysnęło na twarzy Harrego i cofnął się o krok.
- Ktoś tu nie w sosie, hm? - chamski śmiech wyleciał z ust Jenny, a ja dosłownie musiałam powstrzymać się od rzucenia się na nią.
- Daruj sobie docinki, Jenna. - warknęłam i wchodząc dalej po schodach zlewałam wołania Harrego. Szybkim krokiem skierowałam się do pokoju, rzucając torbę na ziemię. Nie do końca rozumiałam siebie, lecz miałam za złe Harremu to, że wmawiał mi tyle razy, że jest ona zakłamana, abym z nią nie rozmawiała, a tu co...?
Rzuciłam się na łóżko i nawet nie przypuszczałam, że oczy moje się zamkną i że pogrążę się w śnie. 

~*~

Otworzyłam zaspane oczy, gdy tylko usłyszałam ciche dobijanie się. Spodziewałam się, że to Harry więc postanowiłam się nie odzywać będąc świadoma, że zaraz i tak wejdzie.
- Śpisz? - zapytał zwyczajnie, a w jego głosie nie wyszukałam żadnych emocji. Usiadłam na łóżku patrząc na niego zwyczajnie.
- Nie rozumiem czemu cię to obchodzi z kim do cholery jasnej rozmawiam. - zaskoczył mnie. Wstałam z łóżka i podeszłam do mojej jeszcze nie rozpakowanej torby wyjmując wodę i biorąc łyka.
- A skąd możesz wiedzieć, że obchodzi? - prychnęłam patrząc na niego nieznacznie.
- Inaczej nie zachowywałabyś się tak. - wskazał na mnie ręką. Jego oczy nie były do końca łagodne, a z głosu mogłam wyczuć pretensje. Tylko do czego?
- Tak, to znaczy? - zapytałam unosząc  brwi do góry.
- Jesteś zazdrosna. - rzucił zwyczajnie, dokładnie obserwując moją twarz. Prychnęłam tylko i zaśmiałam się cicho złączając ręce na piersiach.
- Mylisz się. - rzuciłam i odkręciłam głowę w bok. - Jak wytłumaczysz mi piątkowy telefon? Kiedy wciskałeś mi kit, że dzwoni twoja mama, a tak naprawdę dzwoniła ona? - po dokładnym zastanowieniu się wywnioskowałam właśnie to. Tylko nie rozumiałam kłamstwa z jego strony.
- Wiedziałem, że jeśli nie skłamię będziesz ciekawić się i nie dasz mi spokoju do końca dnia. - odpowiedział oschle. Jego wzrok po raz pierwszy od pięciu minut ze mnie zszedł.
- To po chuja zaczynałeś z tym 'pewnie ciekawisz się kto dzwonił'?! - krzyknęłam. Nie ukrywając miałam nerwy na skraju i musiałam trzymać je na wodzy, by nie poddać się i nie rozpłakać. Byłam po prostu wyczerpana.
Harry spojrzał w dół i westchnął, a oddech miał drżący.
- Mówiłem ci. - prawie szepnął.
- Nie. Nie mówiłeś. - zaprzeczyłam. - Próbowałeś ze mnie zrobić idiotkę czy jak? Nie zważając na fakt, że prawie nabrałam się na mamę. - w myślach skarciłam się za drżenie głosu.
- Nie musi cię to interesować z kim do cholery rozmawiam, powiedziałem ci już. - westchnął, przeczesując palcami włosy. - Po za tym tłumaczyć ci się nie muszę.
Wywróciłam oczami na jego małe zainteresowanie sprawą.
- Tak? - parsknęłam. - A jak wytłumaczysz twoje słowa, że 'ona jest zakłamana', 'nie rozmawiaj z nią więcej'? - zapytałam próbując wyrzucić z siebie myśl, że jestem zbyt zdenerwowana aby dalej ciągnąć to.
- Po prostu ci tego zabroniłem i masz się tego trzymać. - rzucił.
- A do ciebie się to nie tyczy? - krzyknęłam. Zadziwiało mnie jego opanowanie w tej sytuacji.
- Jesteś zbyt ciekawa, by z nią rozmawiać. Tyle razy ci mówiłem, że jeśli zamienisz z nią choć jedno słowo wpadniesz w tarapaty. Już nie pamiętasz jak cię porwali? Jak Ian cię uderzył? Chcesz ponownie to przeżywać?! - podszedł do mnie bliżej machając rękami. Dopiero teraz dostrzegłam, że zirytował się. Patrzyłam na niego z dołu, gdyż był wyższy i to sporo. Mała lampka przy łóżku oświetlała pomieszczenie, czyniąc je stosownym do sytuacji.
- Ja żyję w niewiedzy. I to mnie męczy. - westchnęłam patrząc na Harrego twarz. Rysy twarzy miał zaostrzone, a w momencie gdy wypowiedziałam te słowa, jego szczęka się zacisnęła.
- Powiedziałem ci już, że nie możesz wszystkiego wiedzieć. - prychnął i odwrócił się ode mnie chowając ręce w kieszeni spodni. Krążył po pokoju nie patrząc na mnie, lecz zatapiając swój wzrok w podłodze.
- Dlaczego? - zapytałam cicho.
- To by było dla ciebie niebezpieczne. - rzucił i momentalnie spojrzał na mnie.
- Ja teraz nie czuję się bezpiecznie. - jęknęłam z przerażenia, gdy sobie pomyślałam, że znów wróciłam do tajemnic i wszystkiego co mnie męczyło.
- Uwierz mi. Dopóki będziesz trzymać się z dala od Jenny i ich całego środowiska jesteś bezpieczna. - wyjął ręce z kieszeni i wyciągnął je do mnie, lecz po chwili opuścić wzdłuż swojego ciała.
- Środowiska? - wytrzeszczyłam oczy. - Czyli jest ich więcej? - zdziwiłam się.
- Trish, odpuść. - jęknął.
- Harry! - zganiłam go. - Ty siebie nie słyszysz! - schowałam twarz w dłoniach i podeszłam do łóżka rzucając się na nie. - Wyjdź, chcę zostać sama.
- Ale...
- Harry, powtarzać nie będę. - warknęłam lekko. Chłopak tylko spojrzał na mnie ciemnymi oczami i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Westchnęłam pełna irytacji. Byłam roztrzęsiona i zdezorientowana. Każdego dnia miałam budzić się z chujową niewiedzą, przez cały ten czas wmawiając sobie, że będzie okej? Prędzej czy później i tak tu zginę, nie wiedząc czego miałam się spodziewać. A nawet jeśli przyszłoby mi się z nimi zmierzyć? Jak poradziłabym sobie?
Kurwa.
Dłużej nie chcąc o tym myśleć poszłam do łazienki w celu wzięcia długiego, odprężającego prysznica. Chciałam zmyć z siebie cały ten strach, lecz obawiałam się, że się nie da.

~*~

Gdzieś w oddali usłyszałam jakby stukanie o moje okno. Gdy tylko uświadomiłam sobie, że to nie sen podniosłam się z łóżka pełna przerażenia i wyjrzałam za okno nikogo nie zauważając.
Wyszłam na palcach z pokoju i skierowałam się do drzwi wejściowych. Za wszelką cenę musiałam sprawdzić co się działo, lecz byłam świadoma tego, że to niebezpieczne posunięcie. Zamknęłam za sobą jak najciszej drzwi i skierowałam się po schodach w dół. Wyszłam przed dom i zasłonięto mi usta dłonią. Powtórka z rozrywki?






______________________________________________________________________

Cześć Kotki! ♥
Znów tak szybko rozdzialik!

  CZYTASZ - SKOMENTUJ

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 19

Sobota była dniem, który poświęciłam w całości mojej mamie. Spędziłyśmy razem czas jedząc śniadanie, śmiejąc się, wspominając moje dzieciństwo... Byłyśmy na zakupach, pomogłam wybierać produkty na obiad. Wszystko to sprawiało mi niesamowitą przyjemność, gdyż tęskniłam za tym. Nigdy nie wyrażałam sprzeciwu co do pomocy mamie, ponieważ wiedziałam, że miała tylko mnie jako najbliższą sobie osobę.
Laptopa, którego zostawiłam mamie na czas mojego wyjazdu, pakowałam teraz do torby. Nie wiedziałam czy przyda mi się w Biburach, lecz zawsze mogłabym zabić tym nudę. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam wczoraj kupione rzeczy, złożyłam je jeszcze raz i solidnie włożyłam do torby, od razu ją zasuwając.
Wychodząc z pokoju z torbą natknęłam się na mamę, która kierowała się w moją stronę.
- Już wychodzisz? - zdziwiła się.
- Nie mamo. - zaprzeczyłam z lekkim uśmiechem. - Po prostu wynoszę torbę i położę ją na szafce przy wyjściu. - odpowiedziałam i tak zrobiłam, po czym skierowałam się z mamą do kuchni.
- Pamiętaj, żebyś do mnie zadzwoniła jak dojedziesz. - mama obdarzyła mnie surowym spojrzeniem. Zaśmiałam się i usiadłam na krześle.
- Postaram się nie zapomnieć. - zażartowałam.
- Martwię się. - odpowiedziała ciszej.
- Wiem mamo i dlatego obiecuję ci, że zadzwonię na pewno. - podeszłam do niej, kładąc dłoń na ramieniu. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i wyciągnęła ręce będąc gotowa do uścisku, dlatego też rzuciłam się jej w ramiona. Czując ciepło bijące od niej, miałam wrażenie jakbym była najbezpieczniejszą istotą na ziemi.
- Aha. - oderwała się ode mnie szybko. - Przygotowałam dla ciebie jedzenie. - podeszła do szafki i wyciągnęła szczelnie zamkniętą miseczkę, po czym mi ją wręczyła.
- Wiesz, że nie musiałaś. - zganiłam ją, oglądając co jest w środku. Było tam ciasto, kanapki, na drogę...
- Serio mamo? Ta podróż nie trwa wiecznie i...
- Ale dobre dwie godzinki się jedzie, także bierz to nie marudź. - klepnęła mnie lekko w tyłek, no co zaśmiałam się i ruszyłam w stronę drzwi, aby schować daną mi rzecz do torby.
- Będę ruszać. - powiedziałam, gdy weszłam do kuchni. Była już 13, a my byłyśmy po obiedzie, więc zanim dojadę do Bibur, minie troszkę czasu.
- Odwiozę cię. - rzuciła mama zza ramienia i podeszła do szafy po swoją torebkę. Nie protestowałam, bo wiedziałam, że nie odpuści mi, ale także chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu się dało, gdyż nie wiadomo kiedy znów ją odwiedzę.
Zaczęłam się ubierać, a gdy skończyłam chwyciłam torbę w ręce i wyszłam z domu, a zaraz za mną mama.
Nie minęło sporo czasu, gdy już wyjechałyśmy z parkingu i jechałyśmy ulicami miasta.
- Odwiedź mnie jeszcze kiedyś. - odezwała się mama, gdy zmieniała bieg.
- Oczywiście, lecz nie wiem kiedy to nastąpi. - rzuciłam lekki uśmiech. - Tą wizytę także musiałam nieźle ubłagać, ale jednak udało się.
- Harry aż tak bardzo chce cię przy sobie zatrzymać? - zapytała.
- Co? - kaszlnęłam.
- Nic.. - dokończyła cicho i zatrzymała się na czerwonym świetle.
- Mamo, o co ci chodzi? - spytałam patrząc na nią wyczekująco.
- O nic. - uśmiechnęła się lekko. - Skoro nie chce cię puścić do Londynu, to...
- Nie! - przerwałam szybko. - Po prostu dla niego ważne jest wyrobienie się z zajęciami. - dokończyłam na jednym wydechu.
- Tak tak. - powiedziała z cwaniackim uśmiechem.
- Czepiasz się. - zmrużyłam na nią oczy.
- No coś ty. - zabawnie wzruszyła ramionami, na co wywróciłam oczami i głowę przekręciłam w stronę okna.
Nim się zorientowałam, byłyśmy na przystanku autobusowym, na którym wsiadłam w piątek.
- Lecę bo autobus już nadjechał. - powiedziałam cicho. - Akurat zdążyłyśmy.
- Zawsze na czas. - spojrzała na mnie i nachyliła się, żebym ją przytuliła. Oczywiście zrobiłam to i cmoknęłam ją w policzek.
- Do zobaczenie córeczko. Kocham cię. - pożegnała mnie, a jej głos łamał się.
- Tylko nie płacz. Też cię kocham. - wytarłam łzę na jej policzku, po czym wysiadłam z samochodu, zabierając torbę. Pomachałam jej ostatni raz i wsiadłam do autobusu.

~*~

Przed samym wyjściem z autobusu wyjęłam kanapkę, którą przygotowała mi mama. Przyznam, że zgłodniałam przez ten czas i jednak przydały się jej przekąski.
Wysiadając z autobusu pierwsze co zrobiłam, to wciągnęłam świeże powietrze w płuca. Uśmiechnęłam się gdy tylko zobaczyłam mężczyznę, który pokazał mi jak dojść do domu 'pana Stylesa'. Poczułam się, jakbym wracała do wydarzenia, kiedy po raz pierwszy się tu pojawiłam.
- Dzień dobry. - posłałam mu przyjazny uśmiech i zmrużyłam lekko oczy, gdy słońce zaczęło mi w nie świecić.
- Dzień dobry, dzień dobry. - odwdzięczył mi się tym samym. - Widzę, że w domu się było. - zaśmiał się, pokazując na moją torbę.
- W końcu kiedyś musiałam odwiedzić mamę. Odkąd tu przyjechałam, została sama. - wytłumaczyłam, a mężczyzna kiwnął głową.
- Jak tam Styles się sprawuje? - zapytał po chwili i podszedł bliżej mnie, poprawiając swój zabawny kapelusz.
- Nie narzekam. - po części skłamałam, gdyż narzekać to ja narzekam dużo. Nie usłyszałam za bardzo, ale coś mruknął pod nosem.
- Nie będę cię zatrzymywać, leć do niego. - uśmiechnął się. Do niego?
- Tak. - mruknęłam cicho. - Do widzenia! - krzyknęłam idąc już przez lasek.
'Leć do niego'? To jakieś żarty czy co? Czyżby Styles miał jakąś dziwną opinię wyrobioną w tej wsi?
Idąc spacerkiem, rozglądałam się na wszystkie boki. Jadąc z Harrym dwa dni temu nie byłam w stanie się skupić i pooglądać te wszystkie piękne krajobrazy. Odechciewa mi się uśmiechu, a moje ciało sztywnieje, gdy tylko pomyślę sobie, że od razu kiedy wrócę, będzie mnie irytował.
Gdy tylko wchodzę na jego posesję, widzę coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.





_______________________________________________________________________
No cześć słoneczka! ♥
Rozdział pojawił się taaak szybko! Ale to tylko dlatego, że Was kocham i chciałam jakoś nadrobić straty i moje 'małe' zaniedbanie xD
Nie przedłużam i jeszcze raz wszystkim Wesołych Świąt! <3





PS. dałam Wam czas na zastanowienie się co działo się na podwórzu gdy Trish weszła xd

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 18

Jadąc do domu mój mózg starał się przetworzyć informacje, że jestem coraz bliżej Londynu i mojej mamy. Tęskniłam za nią, nie widziałam się z nią ponad dwa tygodnie, a taka przerwa była naprawdę wyjątkiem. Miałam świadomość, że to przestanie już być wyjątkiem.
Gdy autobus przemierzał zatłoczone ulice Londynu, ostatni przystanek zbliżał się z każdą kolejną chwilą. Gdy kierowca oznajmił, że mamy wysiadać, udałam się spokojnie do wyjścia.

~*~

Szybkim krokiem szłam w stronę domu, rozglądając się dookoła. Z pewnością mogę przyznać, bez żadnych warunków, że powietrze w Londynie było totalnym przeciwieństwem do tego w Biburach. Nie mogłam napawać się świeżo wdychanym powietrzem, gdyż w przestrzeni unosiły się spaliny, dwutlenek węgla, który było czuć.
Skierowałam się do mieszkania mojej mamy i bez pukania do drzwi weszłam uśmiechając się.
- Już jestem! - krzyknęłam. Zaraz zobaczyłam jak moja rodzicielka szybko zamknęła laptopa i podbiegła do mnie z uśmiechem.
- Córeczko. - wyszeptała tuląc się do mnie mocno. - Jesteś cała? - swoje ciepłe dłonie położyła na moich policzkach, kciukiem gładząc.
- Tak, mamo. - zachichotałam. Zawsze była przewrażliwiona i gdy wróciłam na przykład z wycieczki, musiała sprawdzić mój stan.
- Co robiłaś na laptopie? - zapytałam i spojrzałam za jej posturę. Lekko się do mnie uśmiechnęła i odchrząknęła cicho.
- A.. nic takiego. - zaśmiała się nerwowo. - Możesz już go wziąć do Bibur. - uśmiechnęła się do mnie i pogładziła po plecach, po czym pchnęła lekko w stronę kuchni.
- Okej. - odwzajemniłam uśmiech i poszłam za nią.
- Zrobiłam twoje ulubione ciasto. - podeszła szybko do lodówki i wyciągnęła czekoladowego biszkopta z wiśniami.
- Mamuś! - zaśmiałam się i mocno ją przytuliłam. - Tęskniłam za tobą. - szepnęłam, gdy tylko odwzajemniła mój uścisk.
- Ja za tobą bardziej. Nie wiesz jak jest widzieć córkę po trzech tygodniach nieobecności. - patrzyła prosto w moje oczy. Dostrzegałam w nich tylko radość, lecz także trochę zmartwienia.
- Prawie trzech tygodniach. - poprawiłam ją, na co ta wywróciła zabawnie oczami. - Zrobię nam herbaty. - rzuciłam i podeszłam do czajnika. Usłyszałam tylko ciche westchnięcie rodzicielki, która zasiadła do stołu.
- Powiedz mi tak w ogóle jak tam ten Harry? - zapytała, przez co spojrzałam na nią podejrzanie.
- Skąd wiesz jak ma na imię? - spytałam patrząc na nią. Przybrała szybko uśmiech, który uwydatniał jej zmieszanie.
- Um.. no przecież jak szukałam dla ciebie nauczyciela to było oczywiste że były jego dane, tak? - zaśmiała się nerwowo.
- Tak, tak. - odpowiedziałam.
Dziwne było zachowanie mojej matki. W sumie na pewno chciała dopytać się o Harrego i rzeczywiście przy zamawianiu dla mnie miejsca musiały widnieć jego dane.
Gdy woda zagotowała się, zalałam nam malinową herbatkę i postawiłam na stół, gdy mama kroiła przepyszne ciasto.
- Jak tam jest? - zapytała. Podejrzewałam, że chodziło o Bibury.
- Um.. jest w miarę okej. - odpowiedziałam patrząc na jej ruchy. Postanowiłam pominąć moje zażalenia na temat tego, że jest to niebezpieczne miejsce; chciałam oszczędzić jej więcej zmartwień.
- Mam nadzieję, że nie żałujesz? - jej wzrok spotkał się z moim, a na uspokojenie uniosłam kąciki ust w górę.
- Oczywiście, że nie! - zaprzeczyłam szybko. - Mamo, to jest spełnienie moich marzeń. To jest to co zawsze chciałam robić. Wiem, że to może nie typowe dla dziewczyny, no ale to kocham. Tylko martwi mnie to, że zostajesz tutaj sama... - zakańczam cicho i spuszczam głowę pijąc łyk herbaty bez cukru.
- Oj nie martw się o mnie. Ostatnio była u mnie babcia, raz pojechałam do niej i jakoś sobie radzę. - uścisnęła lekko moją dłoń. Naprawdę chciałabym, aby była tu bezpieczna. Wciąż Iana słowa odbijały się echem po mojej głowie.
- Nie chciałabym mieć wyrzutów sumienia, że zostawiłam cię ze wszystkim samą. - powiedziałam spokojnie.
- No coś ty! Pamiętasz jak ci powiedziałam, żebyś cieszyła się życiem? - kiwnęłam głową. - I tak ma być! Rozmawiam tu z tobą, śmiejemy się, więc naprawdę nie masz powodu do zmartwień. - odpowiedziała.
Mimo to jej słowa nie do końca mnie uspokoiły. Groźba Iana była dla mnie czymś wstrząsającym. Moja mama jest jedyną osobą, którą kocham najbardziej i nie darowałabym sobie tego, gdyby rzeczywiście jej się coś stało. Po części przeze mnie.
- Nie odpowiedziałaś mi wcześniej. - zaczęła po kilku sekundach ciszy. - Co tam z Harrym? - zmieniła diametralnie temat.
- 'Co tam z Harrym'? - powtórzyłam jej słowa z niedowierzaniem.
- W sensie, że jaki on jest. - sprostała. - Dużo wymaga? - zaśmiała się.
- Oj, dużo. - zachichotałam. - Czasem mamy zajęcia o 6 rano, bo ma taki grymas. - wywróciłam oczami na wspomnienie jego, gdy mi dokuczał.
- Nigdy nie lubiłaś wstawać tak wcześnie, więc to jest dla ciebie nowość, co? - zaśmiała się.
- Oj tak. - zachichotałam ponownie i nałożyłam sobie kawałek ciasta na talerzyk.
Bardzo tęskniłam za uśmiechem mamy, za każdym zamienionym z nią słowem. Nigdy nie rozstawałam się z nią na tak długo, więc takie przerwy są czymś kompletnie nowym. Każdą chwilę do końca dnia przegadałyśmy.


_______________________________________________________________
Przepraszam Słoneczka, że tak późno, ale nie dałam rady wcześniej.. wybaczcie.. i sorki taże za to, że taki krótki, ale jestem wykończona po prostu..
Miłej przerwy świątecznej! ♥