* Harry*
Kończąc rozmowę odsunąłem telefon od ucha i odsunąłem się od okna. Byłem pewien, że ujrzę Trish na środku pokoju, ale pościel, którą przedtem złożyła leżała rozrzucona na ziemi, a drzwi były niezamknięte. Co do cholery?
Z impetem ruszyłem przechodząc przez próg. Nie myślałem, że sobie pójdzie, a najgorsze jest to, że nie znam powodu i nie wiem gdzie dokładnie jest. Telefony tej nowej zaczynają mnie powoli wkurzać i na ile będę zdolny, postaram się to przemilczeć.
Pierwszy postanowiłem sprawdzić jej pokój i wybrałem dobrze, bo siedziała na łóżku z łokciami opartymi na kolanach. Ten widok dosłownie szczypał moje wnętrza. Cholera.
- Trish? - zapytałem niepewnie znajdując w sobie siłę, by przekroczyć próg. - O co chodzi?
Pomimo tego, że wszedłem głębiej i powiedziałem do niej cokolwiek, jej wzrok nadal pozostał wlepiony w podłogę. Czemu tak bardzo mi to przeszkadzało?
- Chodzi o ten telefon? - nie chciała rozmawiać, a do tego wzruszyła ramionami. Kurwa. Z całych moich jebanych sił starałem się utrzymać nerwy przy sobie, co było trudne. Niech mnie szlag nie trafia. Niech mnie szlag nie trafia.
- Powiedz coś. - mruknąłem.
Odezwij się.
Jedno słowo.
- Może zachowuję się jak samolubna idiotka, ale nie mogę tak dłużej! - krzyknęła, jej drobne dłonie zacisnęły się w piąstki. Wczoraj taka niewinna, a dziś pełna wybuchowego temperamentu. To ze mną, czy z nią jest coś nie tak?
- O co dokładniej chodzi? - spytałem spokojnie. Nie byłem jeszcze tak bardzo zdenerwowany.
- Sam zapytałeś: "o telefon?". Więc odpowiadam - tak, o telefon.
Zdziwiłem się kiedy wstała z niedorównaną prędkością. Myślałem, że podejdzie do mnie, a jej dłoń zetknie się z moją twarzą, lecz ona tylko, albo aż, podeszła stając centralnie przede mną. Patrzyła na mnie wzrokiem zabójcy i gdyby nie to, że jej oczy, nawet pełne jadu, hipnotyzowały mnie już dawno by je opuścił.
- Zadzwoniła do mnie tylko, bo...
- Zadzwoniła? Tylko? - wywróciłem oczami, gdy przerwała mi. Jej złość zawsze śmieszyła mnie, ale teraz było inaczej. Nie czułem rozbawienia. Jedynie irytację, że robi z tego wielką sprawę.
- No tylko. - broniłem się.
- Ze mną tyle nie rozmawiałeś. - ugięła kolano, złączając ręce na klatce. - W ogóle nie rozmawiałeś. - syknęła. Ona naprawdę jest zła. Czuć od niej to na odległość.
- Bo wszystkie te sprawy załatwiała twoja mama. - nie dałem irytacji przejąć nade mną kontroli. - Poza tym myślałaś, że jestem czterdziestoletnim facetem!
Podałem dobre argumenty. Spuściła głowę i westchnęła. Czułem, że nie do końca poddała się; będzie walczyć. Znałem ją trochę. Trish była dziewczyną z reguły zazdrosną, chociażby okazując to w sytuacjach z Jenną. Nie chciałem, by myślała, że mi nie można zaufać.
- No weź... - czułem, że zaczynam powoli wygasać - traciłem siły na dalszą kłótnię, chciałem jej dotyku, tego delikatnego i pełnego niewinności.
- Nie byłeś dla mnie taki miły, jak jesteś dla niej. - rzuciła.
- Znów zaczynasz? Nie możemy o tym zapomnieć i... i już? - zapytałem lekko znudzony.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami i zanim zdążyłem ją jakkolwiek zatrzymać zniknęła mi z oczu. Nie czułem bólu, gdy moja stopa zetknęła się z szafą w silnym impecie.
*Trish*
Otworzyłam oczy z nadzieją, że znajdę obok siebie Harrego. Cóż, nie było go, ale to jedynie moja wina. Moje wczorajsze zachowanie może nie było na miejscu, ale to nie sprawia, że tego żałuję. Czuję, że nie polubię tej dziewczyny.
Kiedy wyszłam z łóżka, spojrzałam na swoje ubranie; nadal miałam na sobie dżinsy i koszulkę. Och.
Po skorzystaniu z łazienki i przebraniu się w leginsy i czarny t-shirt udałam się do kuchni. Dźwięk telewizora dobiegał z salonu. Biorąc głęboki oddech nacisnęłam na klamkę i cicho weszłam do kuchni. Harry leżał na kanapie w salonie, na tej kanapie, gdzie wiłam się pod jego dotykiem. Momentalnie odwróciłam wzrok i kątem oka zdążyłam zauważyć jak ciało Harrego prostuje się i miałam pewność, że za chwilę stanie przede mną.
- Cześć? - zaczął. Wyczuwałam w jego głosie minimalną nutkę irytacji - pewnie sama nie wytrzymałabym ze sobą. - Jeszcze się gniewasz?
Głupie z mojej strony było to, że udawałam oburzenie, a tak naprawdę chciałam, by mnie wziął w swoje ramiona i nigdy nie puszczał. Więc czemu sprzeciwiam się sama sobie?
- Posłuchaj mnie Trish. - stanął centralnie za mną. Udawałam niewzruszoną, przez co usłyszałam jego głośne wypuszczenie powietrza. - Znów mam mówić ci, że liczysz się dla mnie tylko ty? Nie wiem co takiego zrobiłem. Robię coś źle? To mi to powiedz.
Z całej siły jaką miałam w sobie zaciskałam oczy i usta, by nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Przytul go, dziewczyno.
- Więc powiem to jeszcze raz. Liczysz się tylko ty, tylko na tobie mi zależy, tylko z tobą pragnę rozmawiać i przebywać. Tylko ty doprowadziłaś mnie do śmiechu. Nie minęły dwa miesiące, a jednak to ty najdłużej tu jesteś. Minęły dwa miesiące, a zdążyliśmy się pocałować i nie robić niczego innego, nie mówiąc tu o przedwczorajszej zaistniałej sytuacji. Każda inna wyjechałaby stąd, każdej innej by tu nie było, każdej innej już dawno bym nie chciał. - zakończył swoją wypowiedź. Co chwila z jego ust wylatywały ciche wzdychania. Ściskało mnie w środku - byłam tak nieugięta i po co to?
- Okej. - westchnął, a jego oddech drżał.
Idiotka.
Idiotka.
Skończona idiotka.
Zacisnęłam oczy i powstrzymywałam łzy, kiedy opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami. Wyobrażałam sobie co musiał o mnie myśleć, jak musiał się uspokajać.
Podniosłam głowę w górę i szepnęłam ciche "dlaczego".
Bo dlaczego?
Dlaczego nowa uczennica musi zjawić się tu już w kolejnym tygodniu. Po prostu nie wyobrażam sobie Harrego - jego czas dla mnie będzie ograniczony, a głupia ja, zamiast go wykorzystywać teraz, spędzać z nim nawet najmniejszą chwilę, wkurzam go, doprowadzając do takiego stanu.
Otworzyłam lodówkę, by zaraz ją zamknąć. Straciłam ochotę na cokolwiek i siadając na ziemi schowałam twarz pomiędzy kolana.
Czułam się okropnie. Każda myśl wariowała i o czym bym nie pomyślała, wszystko wracało myślami do Harrego. Wstałam by udać się do swojego pokoju i wziąć telefon - potrzebowałam rozmowy z mamą - ale bałam się, że spotkam Harrego. To oczywiste, że przez chwilę musiałam ochłonąć i pozbierać myśli.
Beznadziejne jest to, że nie potrafię odpuścić, iść do Harrego, przeprosić za wszystko i spędzać z nim czas. Dużo czasu. Nie ominie mnie to, bo mamy dziś zajęcia, ale... chciałabym, żeby były przeprowadzane jak ostatnio - pełne śmiechu i pozytywnych chwil.
Wybrałam numer rodzicielki i opadłam na łóżko.
- Cześć kochanie. - powiedziała ciepło. - Czekałam na twój telefon. Jak w Biburach?
- Nie jest źle. - rzuciłam słabo. - Ale nie najgorzej.
- Jak to? Stało się coś?
Mogłam schować mój obojętny ton i chociaż nie martwić mojej mamy, za którą z resztą bardzo tęsknię. Minęły dwa miesiące, a ja odwiedziłam ją tylko raz. Ale ze mnie córka, co?
- Nic wielkiego. Po prostu małe spięcie z Harrym. - westchnęłam przypominając sobie jego słowa skierowane do mnie. Nie minęły dwa miesiące, a jednak to ty najdłużej tu jesteś.
- Oh... - mruknęła. - Ale przyjedziecie? - upewniała się.
Kuźwa.
- Wiesz mamo... bez względu na wszystko przyjadę w następnym tygodniu. Raczej bez Harrego, bo wiesz... on będzie miał nową uczennicę. - zamknęłam oczy przypominając sobie o niej.
Każda inna wyjechałaby stąd, każdej innej by tu nie było, każdej innej już dawno bym nie chciał.
Jeśli ta dziewczyna w stosunku do Harrego będzie taka śmiała jak Jenna, rzucę się na nią i nie zważając na nic rozszarpię.
- Kochanie, słyszysz mnie? - ocknęłam się, słysząc głos mamy po drugiej stronie linii.
- Tak, mamo. Przepraszam. Co mówiłaś?
- Pytałam kim ona jest?
- Nie wiem, mamo. Nic o niej nie wiem. - westchnęłam.
- Oh. No trudno. Szkoda, że Harry z tobą nie przyjedzie. No cóż, ale nie mogę doczekać się, kiedy w końcu zobaczę ciebie. Tęsknię córeczko. Opowiesz mi o wszystkim jak się zobaczymy, dobrze?
- Dobrze mamo. Także tęsknię.
Zamieniłyśmy jeszcze kilka słów i zakończyłam połączenie.
***
Dzień był chłodny i nieco pochmurny. Pasował do mojego nastoju...
Kiedy opuściłam dom i szłam w kierunku miejsca, gdzie mieliśmy ćwiczenia, Harrego tam nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale także tam nigdzie go nie było widać. Uchylone drzwi od garażu mogły świadczyć o tym, że znajdował się w środku. Zajrzałam do środka i mając przed sobą drzwi do kącika muzycznego i siłowni, wybrałam te drugie, ponieważ tam ujrzałam sylwetkę Harrego. Jego mięśnie napinały się, gdy uderzał w worek treningowy. Jego dłonie zaciśnięte w pieści i napięta szczęka były widokiem, który nie często mi towarzyszył. Wyładowywał swoje nerwy. Przeze mnie.
Mogłabym oglądać go przez wiele czasu, lecz postanowiłam na zewnątrz poczekać aż skończy.
Taki Harry był niesamowicie seksowny i pociągający, jak i i trochę przerażający. Martwiło mnie to, iż zdenerwowałam go tak bardzo, by doprowadzić do takiego stanu. A może robił to często?
Komentujcie :)
Kończąc rozmowę odsunąłem telefon od ucha i odsunąłem się od okna. Byłem pewien, że ujrzę Trish na środku pokoju, ale pościel, którą przedtem złożyła leżała rozrzucona na ziemi, a drzwi były niezamknięte. Co do cholery?
Z impetem ruszyłem przechodząc przez próg. Nie myślałem, że sobie pójdzie, a najgorsze jest to, że nie znam powodu i nie wiem gdzie dokładnie jest. Telefony tej nowej zaczynają mnie powoli wkurzać i na ile będę zdolny, postaram się to przemilczeć.
Pierwszy postanowiłem sprawdzić jej pokój i wybrałem dobrze, bo siedziała na łóżku z łokciami opartymi na kolanach. Ten widok dosłownie szczypał moje wnętrza. Cholera.
- Trish? - zapytałem niepewnie znajdując w sobie siłę, by przekroczyć próg. - O co chodzi?
Pomimo tego, że wszedłem głębiej i powiedziałem do niej cokolwiek, jej wzrok nadal pozostał wlepiony w podłogę. Czemu tak bardzo mi to przeszkadzało?
- Chodzi o ten telefon? - nie chciała rozmawiać, a do tego wzruszyła ramionami. Kurwa. Z całych moich jebanych sił starałem się utrzymać nerwy przy sobie, co było trudne. Niech mnie szlag nie trafia. Niech mnie szlag nie trafia.
- Powiedz coś. - mruknąłem.
Odezwij się.
Jedno słowo.
- Może zachowuję się jak samolubna idiotka, ale nie mogę tak dłużej! - krzyknęła, jej drobne dłonie zacisnęły się w piąstki. Wczoraj taka niewinna, a dziś pełna wybuchowego temperamentu. To ze mną, czy z nią jest coś nie tak?
- O co dokładniej chodzi? - spytałem spokojnie. Nie byłem jeszcze tak bardzo zdenerwowany.
- Sam zapytałeś: "o telefon?". Więc odpowiadam - tak, o telefon.
Zdziwiłem się kiedy wstała z niedorównaną prędkością. Myślałem, że podejdzie do mnie, a jej dłoń zetknie się z moją twarzą, lecz ona tylko, albo aż, podeszła stając centralnie przede mną. Patrzyła na mnie wzrokiem zabójcy i gdyby nie to, że jej oczy, nawet pełne jadu, hipnotyzowały mnie już dawno by je opuścił.
- Zadzwoniła do mnie tylko, bo...
- Zadzwoniła? Tylko? - wywróciłem oczami, gdy przerwała mi. Jej złość zawsze śmieszyła mnie, ale teraz było inaczej. Nie czułem rozbawienia. Jedynie irytację, że robi z tego wielką sprawę.
- No tylko. - broniłem się.
- Ze mną tyle nie rozmawiałeś. - ugięła kolano, złączając ręce na klatce. - W ogóle nie rozmawiałeś. - syknęła. Ona naprawdę jest zła. Czuć od niej to na odległość.
- Bo wszystkie te sprawy załatwiała twoja mama. - nie dałem irytacji przejąć nade mną kontroli. - Poza tym myślałaś, że jestem czterdziestoletnim facetem!
Podałem dobre argumenty. Spuściła głowę i westchnęła. Czułem, że nie do końca poddała się; będzie walczyć. Znałem ją trochę. Trish była dziewczyną z reguły zazdrosną, chociażby okazując to w sytuacjach z Jenną. Nie chciałem, by myślała, że mi nie można zaufać.
- No weź... - czułem, że zaczynam powoli wygasać - traciłem siły na dalszą kłótnię, chciałem jej dotyku, tego delikatnego i pełnego niewinności.
- Nie byłeś dla mnie taki miły, jak jesteś dla niej. - rzuciła.
- Znów zaczynasz? Nie możemy o tym zapomnieć i... i już? - zapytałem lekko znudzony.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami i zanim zdążyłem ją jakkolwiek zatrzymać zniknęła mi z oczu. Nie czułem bólu, gdy moja stopa zetknęła się z szafą w silnym impecie.
*Trish*
Otworzyłam oczy z nadzieją, że znajdę obok siebie Harrego. Cóż, nie było go, ale to jedynie moja wina. Moje wczorajsze zachowanie może nie było na miejscu, ale to nie sprawia, że tego żałuję. Czuję, że nie polubię tej dziewczyny.
Kiedy wyszłam z łóżka, spojrzałam na swoje ubranie; nadal miałam na sobie dżinsy i koszulkę. Och.
Po skorzystaniu z łazienki i przebraniu się w leginsy i czarny t-shirt udałam się do kuchni. Dźwięk telewizora dobiegał z salonu. Biorąc głęboki oddech nacisnęłam na klamkę i cicho weszłam do kuchni. Harry leżał na kanapie w salonie, na tej kanapie, gdzie wiłam się pod jego dotykiem. Momentalnie odwróciłam wzrok i kątem oka zdążyłam zauważyć jak ciało Harrego prostuje się i miałam pewność, że za chwilę stanie przede mną.
- Cześć? - zaczął. Wyczuwałam w jego głosie minimalną nutkę irytacji - pewnie sama nie wytrzymałabym ze sobą. - Jeszcze się gniewasz?
Głupie z mojej strony było to, że udawałam oburzenie, a tak naprawdę chciałam, by mnie wziął w swoje ramiona i nigdy nie puszczał. Więc czemu sprzeciwiam się sama sobie?
- Posłuchaj mnie Trish. - stanął centralnie za mną. Udawałam niewzruszoną, przez co usłyszałam jego głośne wypuszczenie powietrza. - Znów mam mówić ci, że liczysz się dla mnie tylko ty? Nie wiem co takiego zrobiłem. Robię coś źle? To mi to powiedz.
Z całej siły jaką miałam w sobie zaciskałam oczy i usta, by nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Przytul go, dziewczyno.
- Więc powiem to jeszcze raz. Liczysz się tylko ty, tylko na tobie mi zależy, tylko z tobą pragnę rozmawiać i przebywać. Tylko ty doprowadziłaś mnie do śmiechu. Nie minęły dwa miesiące, a jednak to ty najdłużej tu jesteś. Minęły dwa miesiące, a zdążyliśmy się pocałować i nie robić niczego innego, nie mówiąc tu o przedwczorajszej zaistniałej sytuacji. Każda inna wyjechałaby stąd, każdej innej by tu nie było, każdej innej już dawno bym nie chciał. - zakończył swoją wypowiedź. Co chwila z jego ust wylatywały ciche wzdychania. Ściskało mnie w środku - byłam tak nieugięta i po co to?
- Okej. - westchnął, a jego oddech drżał.
Idiotka.
Idiotka.
Skończona idiotka.
Zacisnęłam oczy i powstrzymywałam łzy, kiedy opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami. Wyobrażałam sobie co musiał o mnie myśleć, jak musiał się uspokajać.
Podniosłam głowę w górę i szepnęłam ciche "dlaczego".
Bo dlaczego?
Dlaczego nowa uczennica musi zjawić się tu już w kolejnym tygodniu. Po prostu nie wyobrażam sobie Harrego - jego czas dla mnie będzie ograniczony, a głupia ja, zamiast go wykorzystywać teraz, spędzać z nim nawet najmniejszą chwilę, wkurzam go, doprowadzając do takiego stanu.
Otworzyłam lodówkę, by zaraz ją zamknąć. Straciłam ochotę na cokolwiek i siadając na ziemi schowałam twarz pomiędzy kolana.
Czułam się okropnie. Każda myśl wariowała i o czym bym nie pomyślała, wszystko wracało myślami do Harrego. Wstałam by udać się do swojego pokoju i wziąć telefon - potrzebowałam rozmowy z mamą - ale bałam się, że spotkam Harrego. To oczywiste, że przez chwilę musiałam ochłonąć i pozbierać myśli.
Beznadziejne jest to, że nie potrafię odpuścić, iść do Harrego, przeprosić za wszystko i spędzać z nim czas. Dużo czasu. Nie ominie mnie to, bo mamy dziś zajęcia, ale... chciałabym, żeby były przeprowadzane jak ostatnio - pełne śmiechu i pozytywnych chwil.
Wybrałam numer rodzicielki i opadłam na łóżko.
- Cześć kochanie. - powiedziała ciepło. - Czekałam na twój telefon. Jak w Biburach?
- Nie jest źle. - rzuciłam słabo. - Ale nie najgorzej.
- Jak to? Stało się coś?
Mogłam schować mój obojętny ton i chociaż nie martwić mojej mamy, za którą z resztą bardzo tęsknię. Minęły dwa miesiące, a ja odwiedziłam ją tylko raz. Ale ze mnie córka, co?
- Nic wielkiego. Po prostu małe spięcie z Harrym. - westchnęłam przypominając sobie jego słowa skierowane do mnie. Nie minęły dwa miesiące, a jednak to ty najdłużej tu jesteś.
- Oh... - mruknęła. - Ale przyjedziecie? - upewniała się.
Kuźwa.
- Wiesz mamo... bez względu na wszystko przyjadę w następnym tygodniu. Raczej bez Harrego, bo wiesz... on będzie miał nową uczennicę. - zamknęłam oczy przypominając sobie o niej.
Każda inna wyjechałaby stąd, każdej innej by tu nie było, każdej innej już dawno bym nie chciał.
Jeśli ta dziewczyna w stosunku do Harrego będzie taka śmiała jak Jenna, rzucę się na nią i nie zważając na nic rozszarpię.
- Kochanie, słyszysz mnie? - ocknęłam się, słysząc głos mamy po drugiej stronie linii.
- Tak, mamo. Przepraszam. Co mówiłaś?
- Pytałam kim ona jest?
- Nie wiem, mamo. Nic o niej nie wiem. - westchnęłam.
- Oh. No trudno. Szkoda, że Harry z tobą nie przyjedzie. No cóż, ale nie mogę doczekać się, kiedy w końcu zobaczę ciebie. Tęsknię córeczko. Opowiesz mi o wszystkim jak się zobaczymy, dobrze?
- Dobrze mamo. Także tęsknię.
Zamieniłyśmy jeszcze kilka słów i zakończyłam połączenie.
***
Dzień był chłodny i nieco pochmurny. Pasował do mojego nastoju...
Kiedy opuściłam dom i szłam w kierunku miejsca, gdzie mieliśmy ćwiczenia, Harrego tam nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale także tam nigdzie go nie było widać. Uchylone drzwi od garażu mogły świadczyć o tym, że znajdował się w środku. Zajrzałam do środka i mając przed sobą drzwi do kącika muzycznego i siłowni, wybrałam te drugie, ponieważ tam ujrzałam sylwetkę Harrego. Jego mięśnie napinały się, gdy uderzał w worek treningowy. Jego dłonie zaciśnięte w pieści i napięta szczęka były widokiem, który nie często mi towarzyszył. Wyładowywał swoje nerwy. Przeze mnie.
Mogłabym oglądać go przez wiele czasu, lecz postanowiłam na zewnątrz poczekać aż skończy.
Taki Harry był niesamowicie seksowny i pociągający, jak i i trochę przerażający. Martwiło mnie to, iż zdenerwowałam go tak bardzo, by doprowadzić do takiego stanu. A może robił to często?
Kiedy zasunęłam bluzę i bardziej ukryłam ręce w rękawie, Harry wyszedł z garażu, na co lekko podskoczyłam. Wiatr świszczał, dodając nieprzyjemnego charakteru do sytuacji. Wzrok Harrego był zimny i czułam jakby zamrażał mnie od środka.
Bez słowa odszedł po sprzęt i zanim mi go wręczył wystawił tarczę. Było ona lekko poniszczona. W sumie nie tylko ja na niej wykonywałam ćwiczenia. wręczając mi broń musnął swoimi palcami moją dłoń. Zadrżałam, mimo to, że było to przez przypadek. Na pewno.
Pamiętam, gdy nie mogłam wycelować w czerwony środek tarczy. Teraz wydawało mi się to banalnie proste. Dzięki naszym wspólnym siłom doszłam tak daleko. Nim zdążyłam pierwszy raz strzelić, rozproszył mnie dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na Harrego przepraszająco; nie otworzył nawet ust, tylko prawie niewidocznie przytaknął.
Jenna.
Odchrząknęłam nerwowo i zostawiając telefon dzwoniący z powrotem ukryłam go w kieszeni. Po chwili ucichł. Wycelowałam kilka razy i strzeliłam w sam środek.
- Ze strzelaniem już jest okej. - rzucił zwyczajnie Harry. Bolało mnie to, że w jego głosie nie było żadnych emocji. To tylko i wyłącznie twoja wina, pamiętaj. Cholera, wiem.
- To dobrze.
Ponowny dźwięk doszedł do naszych uszu, ale starałam się to olać.
- Odbierz to. - nakazał.
- To nic ważnego. - unikałam jego badawczego wzroku, który z resztą po chwili odwrócił razem ze swoim ciałem. Zacisnęłam wargi. Tak bardzo było mi źle - ten cholerny dystans czynił mnie słabą.
- Kurwa. - mruknął, gdy po raz kolejny zaczął dzwonić. Wyjęłam go z kieszeni i nim zdążyłam odrzucić połączenie i wyłączyć telefon, Harry wyrwał mi urządzenie z ręki patrząc na ekran.
- Aha. - rzucił oddając telefon.
- Harry...
- Nic nie mów. - warknął.
- Ale Harry, daj mi powiedzieć...
- To jest teraz twoje główne zajęcie? Umawianie się z Jenną? A może to jednak Ian? - syczał wyraźnie wkurzony i zirytowany.
- Przesadzasz. - rzuciłam cicho.
- Wcale nie. - zmierzwił włosy w nerwowym geście. - Tyle razy ci powtarzam - odwal się od nich, ale najwyraźniej to nigdy do ciebie nie dotrze!
- Gdybyś chociaż raz w życiu dał mi powiedzieć coś do końca, nie byłoby tego nieporozumienia.
- Proszę, mów. - podniósł rękę w mimowolnym geście.
- Nie wiem czemu bez przerwy do mnie dzwoni. To naprawdę nieporozumienie.
- Było nie dawać jej numeru. - prychnął. - Czy naprawdę jesteś aż tak naiwna, żeby myśleć o przyjaźni między tobą a nią? - powiedział kpiąco.
- To było dawno...
- Co z tego. - rzucił. - Nie zmienia to faktu, że jesteś naiwna.
- Owszem, jestem. - postanowiłam się poddać. Jego zdumienie na twarzy było oczywiste, kiedy przyznałam się do tego.
- Boże, nie chciałem... - cicho westchnął. - Możemy to skończyć? Te głupie warczenie na siebie? Cholera, to męczące. - poddał się tak samo jak ja.
- Jestem za. - uśmiechnęłam się. - Poza tym chciałam cię bardzo przeprosić za moje wczorajsze i dzisiejsze zachowanie... nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Po części cię rozumiem. Ale wiedz, że ta dziewczyna naprawdę mnie nie interesuje i nie zainteresuje.
- Wierzę ci.
W momencie kiedy znalazłam się przy nim uniósł mnie za biodra, więc oplotłam nogami jego ciało.
- Koniec zajęć. - uśmiechnął się ukazując dołeczki.
Kiedy prowadził nas w stronę domu śmiałam się tylko i cieszyłam bliskością jego ciała.
___________________________________________________________
Rozdział trochę opóźniony, ale myślę, że to nic.
Komentujcie :)
Cudowny ten rozdział. Jestem ciekawa jak będzie jak już ta nowa przyjedzie :D
OdpowiedzUsuńGit malina kokaina ;)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny rozdział ❤ Czekam na next 😉
OdpowiedzUsuńRozdzial fajny tylko jakos sie tak szybko i dziwnie pogodzili... ps. Szkoda ze na Rangee nie ma :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie miałam czasu na napisanie czegokolwiek.. Nie wyrabiam z dwoma fanfiction, więc muszę jakoś pogodzić czas. Wybaczcie :)
UsuńSuper rozdział!!!
OdpowiedzUsuń