- Musimy wprowadzić wiele zasad. - rzekł Harry, mocno skupiając się na swoich słowach. - Wiesz, że twoje bezpieczeństwo jest dla mnie ważne, więc to jest konieczne. - spojrzał na mnie jak gdyby oczekiwał potwierdzenia, więc kiwnęłam głową.
- Tylko bez typu: "nie wychodź z domu beze mnie", bo na to się nie zgodzę.
Oczywiste było to, że chciałam robić coś więcej niż tylko siedzenie w pokoju poza zajęciami. Patrzenie w okno nie wywoływało u mnie zbytniego optymizmu.
- Chciałbym to wprowadzić, ale wkurzyłabyś się i sprzeciwiała, a to byłoby bez sensu. - wzruszył ramionami siadając naprzeciwko mnie. - Więc po prostu podtrzymamy zakaz widywania się z Jenną.
- Jestem za.
- Taa. - mruknął. - Tylko zawsze jakimś cudem lądujesz obok niej. - wywrócił oczami.
- Ten zakaz miał obowiązywać i mnie i ciebie, a jakimś cudem albo do ciebie dzwoni, albo śmiejecie się na schodach. - przypomniałam mu. - Ironiczne, nieprawdaż?
- Kto powiedział, że to tyczyło się też i mnie? - uśmiechnął się cwaniacko, przez co naszła mnie ochota na spoliczkowanie go.
- Okej. - uniosłam brwi spuszczając z niego wzrok.
- Ej, no. - wstał zbliżając się do mnie. - Żartowałem tylko. Nie chcę jej widzieć tak samo jak i ty. - podszedł, dotykając moich ramion.
***
Po kilkudziesięciu minutach rozmowy o tym, że nie mogę otwierać drzwi, gdy nikogo nie ma w wizjerze, a są niepokojące dźwięki, wróciłam do pokoju i dziwnym sposobem zasnęłam. Po przebudzeniu się wykonałam krótki telefon do mamy informując, że niebawem może wpadniemy. Ucieszyła się, co mnie dziwiło.
Człapiąc się korytarzem dotarłam do drzwi kuchni, skąd dobiegał głos Harrego. Otwierając drzwi zobaczyłam go opierającego się o szafkę z telefonem. Spodziewałam się, że zaraz opuści pomieszczenie, lecz to nie miało miejsca.
- Jasne. - powiedział zwyczajnym głosem kiwając głową. Moje wszelkie głupie myśli odeszły na bok, gdy uzmysłowiłam sobie, iż z Jenną nie rozmawiałby w tak normalny sposób. Kiedyś może tak, ale nie teraz. Podeszłam zwyczajnie do szafki, gdzie znajdował się on i jak gdyby nigdy nic wlałam wody do szklanki. Starałam się przynajmniej udawać, że nie skupiam się na jego rozmowie telefonicznej, lub chociażby nie próbuję usłyszeć głosu po drugiej stronie.
- Tak, zaczynamy od przyszłego tygodnia. - z kim on rozmawiał? - Jasne, wszystko załatwimy mailem.
O co chodziło? Co załatwią mailem? Miałam dziwne przypuszczenia, iż Harry będzie gościł tu kogoś nowego.
- Taa, wszystko jest ustalone.
Po krótkim i cichym pożegnaniu, nasze wzroki się skrzyżowały. Uśmiechnął się lekko odkładając telefon gdzieś na bok.
- Kto to? - starałam się brzmieć na mało zainteresowaną, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Harry wie jak bardzo ciekawa potrafię być.
- Oczywiście detektywistyczne pytanie. - jego twarz nie wyglądała na pochmurną, co bardzo mnie cieszyło. Robił postępy i było widać różnicę.
- Nie, tylko tak pytam. - wstrząsnęłam ramionami odkładając szklankę na blat. Pocierałam o niego ręką, chcąc pozbyć się uczucia niezręczności jakie odczuwałam, chociaż nie miałam powodu.
- Będziesz miała towarzyszkę. - jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, by odczytać dokładne emocje.
- Co to znaczy? - zmarszczyłam brwi.
- Będę miał nową uczennicę. Moje obowiązki się podwajają.
I tego się obawiałam. Z ciężarem na sercu musiałam to przyznać. Obawiałam się tego, że Harry zapomni o mnie interesując się nową, zapewne ciekawszą dziewczyną ode mnie.
- Czyli twój czas dla mnie będzie ograniczony? - zapytałam z lekką pretensją, smutkiem, nie patrząc mu w oczy.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
Jego palce dotknęły mojej dłoni, ale je strząchnęłam. Czemu moje zachowanie było takie dziwne?
- A co z wyjazdem do Londynu?
Miał się zastanowić, a ja miałam nadzieję na pozytywną dla mnie odpowiedź, ale mogłam sobie tylko pomarzyć.
- Przykro mi, ale...
- Okej, pojadę sama.
Rzucenie mu sarkastycznego uśmiechu było jedyną rzeczą jaka przyszła mi w tej chwili do głowy.
*Harry*
- A co z wyjazdem do Londynu? - zapytała nagle. Mogłem spodziewać się tego pytania, lecz nie wyobrażałem sobie tego w taki sposób. Byłem niemal pewien, że z nią tam pojadę.
- Przykro mi, ale...
- Okej, pojadę sama.
Przerwała, rzucając ironiczny uśmiech. Nim mogłem cokolwiek dopowiedzieć, by powstrzymać jej cholernie słodką zazdrość, rzuciła się w stronę wyjścia, nie patrząc na mnie nawet przez ułamek sekundy.
- Trish... - chciałem za nią iść, lecz trzasnęła drzwiami, tym samym zatrzymując mnie.
Cholera.
Wiedziałem, że nie spodoba się jej ten pomysł, ale to nie znaczyło, że będę traktował ją mniej poważnie niż teraz. Ta dziewczyna, która się tu pojawi będzie tylko uczennicą i nie będzie miała takich przywilejów jak Trish. Pojebane, wiem.
Postanowiłem pójść za tym upartym, nieznośnym i jakże przesłodkim stworzeniem, by choć trochę móc udowodnić jej, że to nic między nami nie zmieni. Bez pukania otworzyłem drzwi.
- Trish, kochanie... - niezamykając za sobą drzwi podszedłem do niej, gdy opierała się o parapet patrząc przez okno. - Czyżby zazdrość wzięła górę? - uśmiechnąłem się lekko, obejmując jej biodra rękoma. Nie poruszyła się, więc by zwrócić jej uwagę na siebie, lekko zacisnąłem palce na jej skórze, obracając twarzą do siebie.
Mogłem zrobić z nią wiele rzeczy, o których nie miała pojęcia, ale chciałem udowodnić jej, że nie tylko po to ona tu jest. Jest jedyną istotą na ziemi, której pragnę coś udowodnić.
"Całowałem jej skórę na ramieniu, rozkoszując się jej płytkim oddechem. Czułem jej lekkie wahanie, dlatego odsunąłem się i patrzyłem w jej lekko przymknięte oczy. Obejmując jej twarz dłońmi, złożyłem lekki pocałunek na jej opuchniętych wargach, by po chwili przemówić.
- Zrobimy to kiedy będziesz gotowa."
Od tego momentu nie nalegałem. Chciałem dać jej czas i pokazać, że naprawdę jest osobą, o którą się troszczę.
- Powiesz coś? - nachylając się, trąciłem nosem jej.
- A co mam mówić? - westchnęła. - Będę musiała się tobą dzielić.
Jej oburzony głos sprawiał, że wyglądała tak niewinnie, bezbronnie, co ze mną wyprawiało wiele niezdrowych rzeczy.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo to oczywiste. - wzruszyła ramionami chcąc wyjść z mojego uścisku, ale uniemożliwiłem jej to.
- Nie, to nie jest oczywiste. - zaśmiałem się. - To, że ona tu przyjdzie, nie zmieni niczego co było do tej pory. No, może będziesz miała mniej zajęć, ale wieczorami będę twój. - poruszyłem brwiami i widząc jej zmieniający się nastrój ucieszyłem się, że choć w najmniejszym stopniu udało mi się zmienić jej nastawienie do sytuacji.
*Trish*
Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Uspokoił moje myśli i choć na chwilę sprawił, że zapomniałam o nowej uczennicy, która niebawem się tu pojawi. Jeszcze kilka dni mam Harrego tylko dla siebie.
Zachowuję się jak chorobliwie zazdrosna snobka, ale nie wątpię, że Harrego urok osobisty zadziała także i na nią.
Było późno, ale straszliwie chciało mi się pić, więc wychodząc z pokoju pokierowałam się prosto do kuchni. Z salonu dobiegały ciche dźwięki telewizora, więc weszłam tam, dostrzegając Harrego śpiącego na kanapie. Uśmiech wkradł mi się na twarz, gdy na niego patrzyłam. Podeszłam okrywając go kocem i całując lekko w usta wyłączyłam telewizor.
Bez sensu było budzenie go, więc po prostu wyszłam z salonu i będąc w kuchni napiłam się wody. Zaświecając światło w korytarzu, pomyślałam o tym, że będąc tu tyle czasu, nie miałam pojęcia co znajdowało się w innej części budynku. Omijając korytarz prowadzący do mojej sypialni minęłam kilka drzwi, których otworzenie kusiło mnie. Ten dom był cholernie obszerny, a zwiedzanie go w nocy było złym pomysłem. Pokój 69 przebrnął mi przez myśli, ale wolałam tam nie schodzić.
- Kuźwa. - potknęłam się o jakieś kartony, a ich zawartość rozleciała się po podłodze. Białe kartki leżały w nieładzie i w myślach przeklęłam się za spowodowany przeze mnie bajzer.
- Co to? - spytałam sama siebie. Kucając wzięłam do ręki przypadkową kartkę, a odręcznie pisany jakby list przykuł moją uwagę.
"Nie chciałam tego. Nie chciałam, żebyś był smutny. Tak bardzo brakuje mi dawnego życia, lecz ono nie powróci... Dokładnie to wiem..."
Szukałam nadawcy, lecz nic nie było napisane. Te słowa były skierowane do Harrego? Wzięłam do ręki drugą kartkę, lecz czytając to, żałowałam, że akurat ona wpadła mi w palce.
"Zmarła 13 października 2004 roku.
Ta data nigdy nie wyleci mi z głowy, a ty tego pożałujesz"
Śmierć... Obwinianie...
Ten list mógł być pisany przez Iana. Powiedział kiedyś, że jego matka zginęła przez Harrego, tylko jak?
W jednej chwili pożałowałam przyjścia tutaj. Jak zwykle moja ciekawość musi być na pierwszym miejscu, by potem doprowadzić mnie do dziwnego odkrycia, lub przyłapania.
Uporządkowałam wszystko jak najszybciej, by jak gdyby nigdy nic wrócić do pokoju. Szybki krok przeobraził się w bieg dopóki nie dotarłam do pokoju zatrzaskując drzwi. Oparłam się o nie ciężko oddychając.
- Tylko bez typu: "nie wychodź z domu beze mnie", bo na to się nie zgodzę.
Oczywiste było to, że chciałam robić coś więcej niż tylko siedzenie w pokoju poza zajęciami. Patrzenie w okno nie wywoływało u mnie zbytniego optymizmu.
- Chciałbym to wprowadzić, ale wkurzyłabyś się i sprzeciwiała, a to byłoby bez sensu. - wzruszył ramionami siadając naprzeciwko mnie. - Więc po prostu podtrzymamy zakaz widywania się z Jenną.
- Jestem za.
- Taa. - mruknął. - Tylko zawsze jakimś cudem lądujesz obok niej. - wywrócił oczami.
- Ten zakaz miał obowiązywać i mnie i ciebie, a jakimś cudem albo do ciebie dzwoni, albo śmiejecie się na schodach. - przypomniałam mu. - Ironiczne, nieprawdaż?
- Kto powiedział, że to tyczyło się też i mnie? - uśmiechnął się cwaniacko, przez co naszła mnie ochota na spoliczkowanie go.
- Okej. - uniosłam brwi spuszczając z niego wzrok.
- Ej, no. - wstał zbliżając się do mnie. - Żartowałem tylko. Nie chcę jej widzieć tak samo jak i ty. - podszedł, dotykając moich ramion.
***
Po kilkudziesięciu minutach rozmowy o tym, że nie mogę otwierać drzwi, gdy nikogo nie ma w wizjerze, a są niepokojące dźwięki, wróciłam do pokoju i dziwnym sposobem zasnęłam. Po przebudzeniu się wykonałam krótki telefon do mamy informując, że niebawem może wpadniemy. Ucieszyła się, co mnie dziwiło.
Człapiąc się korytarzem dotarłam do drzwi kuchni, skąd dobiegał głos Harrego. Otwierając drzwi zobaczyłam go opierającego się o szafkę z telefonem. Spodziewałam się, że zaraz opuści pomieszczenie, lecz to nie miało miejsca.
- Jasne. - powiedział zwyczajnym głosem kiwając głową. Moje wszelkie głupie myśli odeszły na bok, gdy uzmysłowiłam sobie, iż z Jenną nie rozmawiałby w tak normalny sposób. Kiedyś może tak, ale nie teraz. Podeszłam zwyczajnie do szafki, gdzie znajdował się on i jak gdyby nigdy nic wlałam wody do szklanki. Starałam się przynajmniej udawać, że nie skupiam się na jego rozmowie telefonicznej, lub chociażby nie próbuję usłyszeć głosu po drugiej stronie.
- Tak, zaczynamy od przyszłego tygodnia. - z kim on rozmawiał? - Jasne, wszystko załatwimy mailem.
O co chodziło? Co załatwią mailem? Miałam dziwne przypuszczenia, iż Harry będzie gościł tu kogoś nowego.
- Taa, wszystko jest ustalone.
Po krótkim i cichym pożegnaniu, nasze wzroki się skrzyżowały. Uśmiechnął się lekko odkładając telefon gdzieś na bok.
- Kto to? - starałam się brzmieć na mało zainteresowaną, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Harry wie jak bardzo ciekawa potrafię być.
- Oczywiście detektywistyczne pytanie. - jego twarz nie wyglądała na pochmurną, co bardzo mnie cieszyło. Robił postępy i było widać różnicę.
- Nie, tylko tak pytam. - wstrząsnęłam ramionami odkładając szklankę na blat. Pocierałam o niego ręką, chcąc pozbyć się uczucia niezręczności jakie odczuwałam, chociaż nie miałam powodu.
- Będziesz miała towarzyszkę. - jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, by odczytać dokładne emocje.
- Co to znaczy? - zmarszczyłam brwi.
- Będę miał nową uczennicę. Moje obowiązki się podwajają.
I tego się obawiałam. Z ciężarem na sercu musiałam to przyznać. Obawiałam się tego, że Harry zapomni o mnie interesując się nową, zapewne ciekawszą dziewczyną ode mnie.
- Czyli twój czas dla mnie będzie ograniczony? - zapytałam z lekką pretensją, smutkiem, nie patrząc mu w oczy.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
Jego palce dotknęły mojej dłoni, ale je strząchnęłam. Czemu moje zachowanie było takie dziwne?
- A co z wyjazdem do Londynu?
Miał się zastanowić, a ja miałam nadzieję na pozytywną dla mnie odpowiedź, ale mogłam sobie tylko pomarzyć.
- Przykro mi, ale...
- Okej, pojadę sama.
Rzucenie mu sarkastycznego uśmiechu było jedyną rzeczą jaka przyszła mi w tej chwili do głowy.
*Harry*
- A co z wyjazdem do Londynu? - zapytała nagle. Mogłem spodziewać się tego pytania, lecz nie wyobrażałem sobie tego w taki sposób. Byłem niemal pewien, że z nią tam pojadę.
- Przykro mi, ale...
- Okej, pojadę sama.
Przerwała, rzucając ironiczny uśmiech. Nim mogłem cokolwiek dopowiedzieć, by powstrzymać jej cholernie słodką zazdrość, rzuciła się w stronę wyjścia, nie patrząc na mnie nawet przez ułamek sekundy.
- Trish... - chciałem za nią iść, lecz trzasnęła drzwiami, tym samym zatrzymując mnie.
Cholera.
Wiedziałem, że nie spodoba się jej ten pomysł, ale to nie znaczyło, że będę traktował ją mniej poważnie niż teraz. Ta dziewczyna, która się tu pojawi będzie tylko uczennicą i nie będzie miała takich przywilejów jak Trish. Pojebane, wiem.
Postanowiłem pójść za tym upartym, nieznośnym i jakże przesłodkim stworzeniem, by choć trochę móc udowodnić jej, że to nic między nami nie zmieni. Bez pukania otworzyłem drzwi.
- Trish, kochanie... - niezamykając za sobą drzwi podszedłem do niej, gdy opierała się o parapet patrząc przez okno. - Czyżby zazdrość wzięła górę? - uśmiechnąłem się lekko, obejmując jej biodra rękoma. Nie poruszyła się, więc by zwrócić jej uwagę na siebie, lekko zacisnąłem palce na jej skórze, obracając twarzą do siebie.
Mogłem zrobić z nią wiele rzeczy, o których nie miała pojęcia, ale chciałem udowodnić jej, że nie tylko po to ona tu jest. Jest jedyną istotą na ziemi, której pragnę coś udowodnić.
"Całowałem jej skórę na ramieniu, rozkoszując się jej płytkim oddechem. Czułem jej lekkie wahanie, dlatego odsunąłem się i patrzyłem w jej lekko przymknięte oczy. Obejmując jej twarz dłońmi, złożyłem lekki pocałunek na jej opuchniętych wargach, by po chwili przemówić.
- Zrobimy to kiedy będziesz gotowa."
Od tego momentu nie nalegałem. Chciałem dać jej czas i pokazać, że naprawdę jest osobą, o którą się troszczę.
- Powiesz coś? - nachylając się, trąciłem nosem jej.
- A co mam mówić? - westchnęła. - Będę musiała się tobą dzielić.
Jej oburzony głos sprawiał, że wyglądała tak niewinnie, bezbronnie, co ze mną wyprawiało wiele niezdrowych rzeczy.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo to oczywiste. - wzruszyła ramionami chcąc wyjść z mojego uścisku, ale uniemożliwiłem jej to.
- Nie, to nie jest oczywiste. - zaśmiałem się. - To, że ona tu przyjdzie, nie zmieni niczego co było do tej pory. No, może będziesz miała mniej zajęć, ale wieczorami będę twój. - poruszyłem brwiami i widząc jej zmieniający się nastrój ucieszyłem się, że choć w najmniejszym stopniu udało mi się zmienić jej nastawienie do sytuacji.
*Trish*
Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Uspokoił moje myśli i choć na chwilę sprawił, że zapomniałam o nowej uczennicy, która niebawem się tu pojawi. Jeszcze kilka dni mam Harrego tylko dla siebie.
Zachowuję się jak chorobliwie zazdrosna snobka, ale nie wątpię, że Harrego urok osobisty zadziała także i na nią.
Było późno, ale straszliwie chciało mi się pić, więc wychodząc z pokoju pokierowałam się prosto do kuchni. Z salonu dobiegały ciche dźwięki telewizora, więc weszłam tam, dostrzegając Harrego śpiącego na kanapie. Uśmiech wkradł mi się na twarz, gdy na niego patrzyłam. Podeszłam okrywając go kocem i całując lekko w usta wyłączyłam telewizor.
Bez sensu było budzenie go, więc po prostu wyszłam z salonu i będąc w kuchni napiłam się wody. Zaświecając światło w korytarzu, pomyślałam o tym, że będąc tu tyle czasu, nie miałam pojęcia co znajdowało się w innej części budynku. Omijając korytarz prowadzący do mojej sypialni minęłam kilka drzwi, których otworzenie kusiło mnie. Ten dom był cholernie obszerny, a zwiedzanie go w nocy było złym pomysłem. Pokój 69 przebrnął mi przez myśli, ale wolałam tam nie schodzić.
- Kuźwa. - potknęłam się o jakieś kartony, a ich zawartość rozleciała się po podłodze. Białe kartki leżały w nieładzie i w myślach przeklęłam się za spowodowany przeze mnie bajzer.
- Co to? - spytałam sama siebie. Kucając wzięłam do ręki przypadkową kartkę, a odręcznie pisany jakby list przykuł moją uwagę.
"Nie chciałam tego. Nie chciałam, żebyś był smutny. Tak bardzo brakuje mi dawnego życia, lecz ono nie powróci... Dokładnie to wiem..."
Szukałam nadawcy, lecz nic nie było napisane. Te słowa były skierowane do Harrego? Wzięłam do ręki drugą kartkę, lecz czytając to, żałowałam, że akurat ona wpadła mi w palce.
"Zmarła 13 października 2004 roku.
Ta data nigdy nie wyleci mi z głowy, a ty tego pożałujesz"
Śmierć... Obwinianie...
Ten list mógł być pisany przez Iana. Powiedział kiedyś, że jego matka zginęła przez Harrego, tylko jak?
W jednej chwili pożałowałam przyjścia tutaj. Jak zwykle moja ciekawość musi być na pierwszym miejscu, by potem doprowadzić mnie do dziwnego odkrycia, lub przyłapania.
Uporządkowałam wszystko jak najszybciej, by jak gdyby nigdy nic wrócić do pokoju. Szybki krok przeobraził się w bieg dopóki nie dotarłam do pokoju zatrzaskując drzwi. Oparłam się o nie ciężko oddychając.
Fajny :) tak myslalam ze cos takiego sie wydarzy. Coz... nie wszystko musi byc happy. Czekam na kolejny <3 pozdro
OdpowiedzUsuńCudo :* ... Kiedy next
OdpowiedzUsuńCudownie! Czekam na nexta �� @_harry_lou
OdpowiedzUsuńWspaniały... Pisz dalej! �� @Jaxon_3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to!!!
OdpowiedzUsuńKocham! To wciąga xd
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!
OdpowiedzUsuń