- Mamo, szybciej! Na autobus nie zdążę! - poganiałam moją rodzicielkę, która jeszcze gramoliła się w łazience. Moje myśli krążyły wokół dzisiejszego wyjazdu. Podekscytowanie sięgało prawie samego szczytu, gdy dokładnie obmyślałam plan mojej nauki podczas pobytu w Biburach. Z tego co słyszałam, była to najpiękniejsza wieś w Anglii, obnażona budynkami jeszcze z XIV wieku.
- Kto będzie mnie tam uczył? - spytałam poprawiając sobie włosy przy dużym lustrze obok wyjścia na zewnątrz.
- Niejaki Styles, kochanie. - odparła z łazienki. Choć trochę miałam nadzieję, że będzie to człowiek wydoroślały, przynajmniej 40 lat, doświadczony w tym co robi.
- Nie znam. - bąknęłam. Mama wyszła z łazienki i truchtem podbiegła do szafki żeby wyciągnąć buty.
- Bardzo sympatyczny człowiek. - rzekła nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Znasz go? - wytrzeszczyłam oczy nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszałam. Taka wieś, z dala od Londynu może gromadzić ludzi, których znała moja mama?
- Kojarzę. - mruknęła, po czym wyprostowała się. Chwyciłam rączkę od walizki na kółkach i wyszłam z domu. Kółka robiły dużo hałasu, przez co mrużyłam oczy.
Po niedługiej chwili wszystkie rzeczy, które zabrałam spoczywały w bagażniku, a ja udałam się na przednie siedzenie.
- Odwiedzaj mnie. - cichy głos dobiegł do moich uszu, gdy przemierzaliśmy już ulice miasta. Korki były dość spore, ale zdawało się, że mojej rodzicielce to wcale nie przeszkadzało.
- Obiecuję. - posłałam jej przyjazny uśmiech, co od razu odwzajemniła. Jej ręka znalazła się na moim spiętym kolanie, lekko pocierając je. Koiło to mojej ciało, a szczególnie pomagało mi w chwilach gdy stresowałam się.
- Będę tęsknić. - lekko podłamany głos dał znać, że dojechałyśmy na przystanek.
- Ja także. - przytuliłam ją mocno. Byłam jedynaczką, więc brak mojej osoby w domu będzie dla niej odczuwalny. Ojca nie mam, po prostu gdzieś przepadł. Oswoiłam się z myślą, że po prostu nas nie chciał i znalazł sobie inną. Zostałyśmy ze wszystkim same, ale jakoś sobie poradziłyśmy i radę damy także dalej.
- Jedź do babci. Nie chcę żebyś sama przebywała w domu.
Chwyciłam ramiona mamy i delikatnie jeździłam dłońmi w górę i w dół.
- Pojadę. - mrugnęła mocno. - Idź już, za chwilę autobus będzie.
Pchnęła mnie ręką, na co wyjęłam walizkę z bagażnika. Poprawiłam torebkę na ramieniu i ruszyłam na przystanek, machając mamie na pożegnanie.
~*~
Autobus przemierzał coraz bardziej opustoszałe tereny. Słońce powoli zachodziło, co dawało urok całej rzeczywistości. Krajobrazy jakie mijałam zapierały dech w piersiach. To nie to co Londyn; uliczny pośpiech, dużo hałasu. To było coś pięknego; spokój, cisza i piękne widoki. Jakby tak chwilę zastanowić się, to na pewno tutaj odpocznę.
- Ostatni przystanek. - odezwał się kierowca, na co szybko wstałam, udając się ze wszystkimi rzeczami do wyjścia. Miejsce to było piękne - cudowny zapach; zapach lasu, świeże powietrze, nie tak jak w Londynie.
Walizka chrobotała po powierzchni ulicy, gdy właśnie ją przemierzałam. Nie miałam pojęcia gdzie mam dokładnie się udać, ale na pewno są tu dobrzy ludzie, którzy przynajmniej trochę mnie naprowadzą.
- Przepraszam! - zatrzymałam pewnego mężczyznę gdy skręcał właśnie w bramę chyba do swojego domu.
- Słucham panienko. - odwrócił się w moją stronę z szczerym uśmiechem.
- Ja szukam pana Stylesa. - wytłumaczyłam i grzecznie odwzajemniłam uśmiech.
- Oh, Styles powiadasz? - westchnął. - Kolejna uczennica? - podniósł jedną brew. Pokiwałam głową.
- Więc tak, panienko. - przysunął się do mnie i wskazał jakąś uliczkę. - Wędrujesz tą dróżką cały czas prosto aż zobaczysz skręt w lewo i w prawo. Kierujesz się w lewą stronę i gdy ujrzysz ogromny dąb, kilka kroków dalej jest posesja Stylesa. Powodzenia. - uśmiechnął się, po czym poklepał mnie po ramieniu.
- Dziękuję panu bardzo.
Szłam powoli uliczką otoczoną drzewami i napawałam się pięknem lasu. Nie mogłam uwierzyć w to, że trafiłam w tak cudowne miejsce. Chciałabym tu zamieszkać już na zawsze, ale wiem, że gdy czas moich nauk dobiegnie końca, wrócę do Londynu.
Tak jak ten mężczyzna powiedział, nastąpił rozłam dróg. Skręciłam w lewą i szłam dalej. Las powoli dobiegał końca, a rozpoczynały się łąki pełne kwiatów. Gdzieś w oddali słychać było zgrzyt żurawi, co sprawiło, że na moim ciele przebiegł przyjemny dreszczyk. Dąb, o którym wspomniał mój "pomocnik", sięgał daleko w górę, ale także gałęzie posiadał bardzo rozłożyste.
Rozejrzałam się dookoła i moim oczom ukazała się posesja Stylesa, o której także mi wspomniano. Przekroczyłam bramkę i podbiegł do mnie przepiękny pies, jak się nie mylę labrador retriever. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go. Miał bardzo milusią, białą sierść i do tego uroczo machał ogonem. Rozglądałam się dookoła idąc za psem. Dużo zielonych drzew bujało się od wiatru, a w niedużym stawie tworzyły się małe fale. Szłam po chodniku wyłożonym kostką prosto do drzwi. Dom był jak z bajki.
- Kto będzie mnie tam uczył? - spytałam poprawiając sobie włosy przy dużym lustrze obok wyjścia na zewnątrz.
- Niejaki Styles, kochanie. - odparła z łazienki. Choć trochę miałam nadzieję, że będzie to człowiek wydoroślały, przynajmniej 40 lat, doświadczony w tym co robi.
- Nie znam. - bąknęłam. Mama wyszła z łazienki i truchtem podbiegła do szafki żeby wyciągnąć buty.
- Bardzo sympatyczny człowiek. - rzekła nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Znasz go? - wytrzeszczyłam oczy nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszałam. Taka wieś, z dala od Londynu może gromadzić ludzi, których znała moja mama?
- Kojarzę. - mruknęła, po czym wyprostowała się. Chwyciłam rączkę od walizki na kółkach i wyszłam z domu. Kółka robiły dużo hałasu, przez co mrużyłam oczy.
Po niedługiej chwili wszystkie rzeczy, które zabrałam spoczywały w bagażniku, a ja udałam się na przednie siedzenie.
- Odwiedzaj mnie. - cichy głos dobiegł do moich uszu, gdy przemierzaliśmy już ulice miasta. Korki były dość spore, ale zdawało się, że mojej rodzicielce to wcale nie przeszkadzało.
- Obiecuję. - posłałam jej przyjazny uśmiech, co od razu odwzajemniła. Jej ręka znalazła się na moim spiętym kolanie, lekko pocierając je. Koiło to mojej ciało, a szczególnie pomagało mi w chwilach gdy stresowałam się.
- Będę tęsknić. - lekko podłamany głos dał znać, że dojechałyśmy na przystanek.
- Ja także. - przytuliłam ją mocno. Byłam jedynaczką, więc brak mojej osoby w domu będzie dla niej odczuwalny. Ojca nie mam, po prostu gdzieś przepadł. Oswoiłam się z myślą, że po prostu nas nie chciał i znalazł sobie inną. Zostałyśmy ze wszystkim same, ale jakoś sobie poradziłyśmy i radę damy także dalej.
- Jedź do babci. Nie chcę żebyś sama przebywała w domu.
Chwyciłam ramiona mamy i delikatnie jeździłam dłońmi w górę i w dół.
- Pojadę. - mrugnęła mocno. - Idź już, za chwilę autobus będzie.
Pchnęła mnie ręką, na co wyjęłam walizkę z bagażnika. Poprawiłam torebkę na ramieniu i ruszyłam na przystanek, machając mamie na pożegnanie.
~*~
Autobus przemierzał coraz bardziej opustoszałe tereny. Słońce powoli zachodziło, co dawało urok całej rzeczywistości. Krajobrazy jakie mijałam zapierały dech w piersiach. To nie to co Londyn; uliczny pośpiech, dużo hałasu. To było coś pięknego; spokój, cisza i piękne widoki. Jakby tak chwilę zastanowić się, to na pewno tutaj odpocznę.
- Ostatni przystanek. - odezwał się kierowca, na co szybko wstałam, udając się ze wszystkimi rzeczami do wyjścia. Miejsce to było piękne - cudowny zapach; zapach lasu, świeże powietrze, nie tak jak w Londynie.
Walizka chrobotała po powierzchni ulicy, gdy właśnie ją przemierzałam. Nie miałam pojęcia gdzie mam dokładnie się udać, ale na pewno są tu dobrzy ludzie, którzy przynajmniej trochę mnie naprowadzą.
- Przepraszam! - zatrzymałam pewnego mężczyznę gdy skręcał właśnie w bramę chyba do swojego domu.
- Słucham panienko. - odwrócił się w moją stronę z szczerym uśmiechem.
- Ja szukam pana Stylesa. - wytłumaczyłam i grzecznie odwzajemniłam uśmiech.
- Oh, Styles powiadasz? - westchnął. - Kolejna uczennica? - podniósł jedną brew. Pokiwałam głową.
- Więc tak, panienko. - przysunął się do mnie i wskazał jakąś uliczkę. - Wędrujesz tą dróżką cały czas prosto aż zobaczysz skręt w lewo i w prawo. Kierujesz się w lewą stronę i gdy ujrzysz ogromny dąb, kilka kroków dalej jest posesja Stylesa. Powodzenia. - uśmiechnął się, po czym poklepał mnie po ramieniu.
- Dziękuję panu bardzo.
Szłam powoli uliczką otoczoną drzewami i napawałam się pięknem lasu. Nie mogłam uwierzyć w to, że trafiłam w tak cudowne miejsce. Chciałabym tu zamieszkać już na zawsze, ale wiem, że gdy czas moich nauk dobiegnie końca, wrócę do Londynu.
Tak jak ten mężczyzna powiedział, nastąpił rozłam dróg. Skręciłam w lewą i szłam dalej. Las powoli dobiegał końca, a rozpoczynały się łąki pełne kwiatów. Gdzieś w oddali słychać było zgrzyt żurawi, co sprawiło, że na moim ciele przebiegł przyjemny dreszczyk. Dąb, o którym wspomniał mój "pomocnik", sięgał daleko w górę, ale także gałęzie posiadał bardzo rozłożyste.
Rozejrzałam się dookoła i moim oczom ukazała się posesja Stylesa, o której także mi wspomniano. Przekroczyłam bramkę i podbiegł do mnie przepiękny pies, jak się nie mylę labrador retriever. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go. Miał bardzo milusią, białą sierść i do tego uroczo machał ogonem. Rozglądałam się dookoła idąc za psem. Dużo zielonych drzew bujało się od wiatru, a w niedużym stawie tworzyły się małe fale. Szłam po chodniku wyłożonym kostką prosto do drzwi. Dom był jak z bajki.
Ściany przystrojone żywopłotem, a cały styl był starodawny.
Zapukałam do drzwi i czekałam. Huk otwierającego zamka spowodował mocniejsze bicie serca. W drzwiach ukazał się młody chłopak. Ciemne lekko kręcone włosy opadały na czoło. Różowe, pełne usta, świetnie prezentowały się z jego bardzo przystojną twarzą. Cała sylwetka była prawdziwie męska.
Chłopak obserwował mnie z podniesioną lewą brwią od góry do dołu, tak jak ja jego. Napawałam się jego wyglądem, ale stop. Szukałam przecież Stylesa.
- Następna dziewica. - mruknął.- Właź.
Otworzyłam usta i przymrużyłam oczy. Miał rację. Byłam dziewicą, ale jak on śmiał mi to tak powiedzieć, jeśli mnie nie znam. Nie rozumiałam aluzji. Miałam coś w sobie, że wyglądałam jak dziewica?
- Przepraszam bardzo, masz coś do dziewic?! - wybuchnęłam i weszłam szybko do środka. Zero przywitania, w ogóle się nie przedstawił - brak kultury.
- Okej. - westchnęłam i postawiłam walizkę na podłodze. - Szukam pana Stylesa. Powiedziano mi, że znajdę go tutaj. Jest? - odgarnęłam włosy do tyłu i czekałam na odpowiedź.
- Ja jestem Styles. Miło mi. - bąknął zwyczajnie i zniknął za jakimiś drzwiami.
Jeśli to naprawdę on, zaczął się mój koszmar.
____________________________________________________________________________
Wiem, wiem. Jest mało Harrego, ale spokojnie. Dopiero się zacznie! :D
KOMENTOWAĆ!
fajny pomysł :D a co z Try ?
OdpowiedzUsuńpojawi się dzisiaj tam rozdział ?
Dziś nie, ale postaram się dodać jutro :)
UsuńNoo!! Harry ty niekulturalny chłopaku!! Co masz do dziewic Haha!
OdpowiedzUsuńRozdział spodobał mi się i to bardzo. Idealnie opisałaś wszystko co bohaterka mijała, dobrze się czyta :)
Widać, że dziewczyna jest zżyta z mamą, w końcu zastępowała jej obojga rodziców.
Noo ja już nie mogę doczekać się dalszych losów Harr'ego i Trish. <3
Aha! i jeżeli to dla ciebie nie problem to w sumie możesz wyłączyć weryfikacje obrazkową ,bo wygodniej xD
UsuńOkeeeeej ;D
UsuńDzieki za komcie <3 xD
zaczynam czytać ! czekam na więcej Harolda ♥
OdpowiedzUsuń