Po rozpakowaniu większości rzeczy, mogłam odetchnąć siadając na łóżku. Pokój, który przydzielono mi i Harremu był bardzo przytulny, ale nie duży, z resztą jak każdemu tutaj.
- Jesteś głodna? - dobiegł do mnie głos Harrego z drugiego końca pokoju.
- Niezbyt. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Chłopak tylko kiwnął głową i powrócił do poprzedniej czynności, mianowicie rozpakowywania się. Zdawało się, jakby Harry zabrał ze sobą więcej rzeczy ode mnie; tyle zajmowało mu rozpakowanie się.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko zamieszkania tymczasowo razem. - odezwał się.
- Cóż...
- Jeśli chcesz... - nie zdążyłam wypowiedzieć się, gdy przerwał mi w połowie zdania. - Mogę pogadać z chłopakami, to Sophia, albo...
- Jest w porządku. - posłałam uspokajający uśmiech. W środku chciałam wybuchnąć śmiechem z jego szybkiego doboru słów. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Na pewno? - dopytywał. - Żebyś w nocy mi nie uciekła.
- Nic takiego się nie stanie. - zapewniałam.
Nie byłam pewna, czego powodem było przyjazne zachowanie Harrego względem mnie. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie lubiłam go takiego. Byłam pewna, że wymuszał dla mnie uśmiech. Gdyby ktoś powiedział mi, że zmienił się, wyśmiałabym go. Zdecydowanie.
~*~
- Ale się chłodno zrobiło. - powiedziała Perrie pocierając lekko ramiona. Wyszłam z pokoju, bo mnie zawołano, a Harry podążył od razu za mną. Nie powiem, nie przeszkadzało mi to.
- O, już jesteś. - rzuciła Perrie. - Chcieliśmy zapytać, a zarazem ustalić czy idziemy teraz nad jezioro.
- Jest chłodno. - powtórzył Louis opierając głowę na ramieniu Eleanor.
- To wiemy. - Perrie wywróciła zabawnie oczami i spojrzała w moją stronę. - Sądzę, że dziś odpuścimy sobie pływanie. Zobaczymy plażę, wypatrzymy miejsce na jutro, hm? - zapytała.
- Jasne. - przytaknęłam.
- Niall, pozbieraj wszystkich. - Perrie machnęła ręką w stronę chłopaka. Niall jęknął, po czym fuknął, lecz poszedł na górę i zaczął zwoływać tych co nie zeszli. Lubiłam patrzeć jak Niall i Perrie przekomarzają się; zdawało się to nikomu nie przeszkadzać, wręcz przeciwnie - podobać.
- Nie będzie ci zimno? - podskoczyłam lekko, gdy Harrego cichy głos dobiegł tuż koło mojego ucha. Ciepłe powietrze buchnęło w moją skórę i odsunęłam się lekko, by nie mógł zauważyć dreszczy, które po mnie przeszły.
- Raczej nie.
- Przytulisz ją, jakby co. - dodała Perrie i mrugnęła w moją stronę oczkiem. Harry kiwnął tylko głową, a ja odwróciłam głowę, by nie zauważyła różu na policzkach. - Harry jest do tego chętny.
Spojrzałam w stronę chłopaka, gdy ten rzucił mi lekki uśmiech mówiący "Nie przejmuj się nią, pogada - przestanie".
- Chodźmy wreszcie. - jęknął Zayn. W ręku trzymał kilka koców i stąpał z nogi na nogę.
Po zebraniu całej dziewięcioosobowej grupy mogliśmy ruszyć razem na plażę. Przechodziliśmy przez bardzo wąską dróżkę, więc parami nie mieściliśmy się. Zbliżając się do kładki, która chroniła przed wpadnięciem do wody, z dziewczynami wydałyśmy z siebie westchnięcie, a chłopcy nabijali się z nas. Ruszała się i to bardzo, że przechodziliśmy jedynie parami, a Niall ruszył pierwszy skacząc po niej jak wariat.
- Pomogę ci. - rzucił cicho Harry, gdy przechodziliśmy ostatni, a reszta ruszyła do przodu nie przejmując się brakiem naszego towarzystwa.
- Um.. dzięki. - odpowiedziałam nieco zakłopotana, gdy dłonie umieścił na mojej tali, gdzie skóra zdawała się płonąć żywym ogniem. Kładka kołysała się, a Harry chichotał za każdym razem, gdy wydałam z siebie pisk.
- Piszczysz głośniej niż miałabyś piszczeć w łóż...
- Zamknij się! - zganiłam go zanim zdążył dokończyć zdanie. Przynajmniej nie widział mojej purpury na policzkach.
- Co cię gnębiło przez cały dzisiejszy dzień? - spytał, od razu gdy zeszliśmy z kładki.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? - zerknęłam na niego, będąc niepewna.
- Jak najbardziej. - przytaknął.
- Cóż... Myślałam o tym wszystkim. - westchnęłam. - Tak bardzo chciałam pozbyć się wszystkich myśli, ale nie mogłam. Myślałam o twojej posesji, czemu tak nagle musieliśmy wyjechać. Nie podoba mi się to, że ukrywasz przede mną tak dużo, ale chcę skończyć nauki i wyjadę.
Twarz Harrego wyglądała tak, jakby uleciały z niej wszystkie kolory. Westchnął głośno i patrzył prosto w ziemię. Coś go zmartwiło?
- Nie zadręczaj się tym. - jego głos nie wyrażał żadnych emocji. - Chcę, byś wypoczęła tu i wróciła do Bibur z ochotą. Do pracy, oczywiście. - posłał uśmiech, lecz był on wymuszony. Kiwnęłam tylko głową i przyspieszyłam kroku. Nie chciałam o tym myśleć, lecz sądziłam, że coś zaczęło go martwić. Nawet gdy weszliśmy na plażę przez gęste krzaki i drzewa, wydawał się być nieobecny, myślami daleko stąd.
- Ale tu pięknie. - pisnęła Eleanor wypuszczając powietrze z płuc.
- Zayn, rozkładaj koce. - zażądała Perrie i sięgnęła po jeden.
- Chodźmy gdzieś dalej. Przynajmniej na słońce. - rzekł Liam i miał racje. Przeszliśmy bardziej w głąb plaży. Słońce nie dawało już tyle ciepła co jeszcze kilka godzin temu. Niedługo będzie się ściemniać.
- Mogliśmy tu nie przychodzić i rozpalić ognisko. - Niall położył się na kocu, zakładając ręce za głowę.
- Nie marudź. Rozpalisz jak wrócimy. - docinała Perrie.
- A ty mi w tym pomożesz.
Po krótkich przekomarzaniach nastała cisza, gdzie słychać było westchnienia zadowolenia i ciche szepty oraz chichoty.
- Ktoś może poszedłby sprawdzić o jakich godzinach czynne jest wypożyczanie kajaków? - zaproponował Louis. Oczywiście, że samemu mu się nie chciało, więc wolał wysłać kogoś.
- Ja pójdę. - odezwał się Harry i prędko wstał z koca. Coś podpowiadało mi, żebym poszła z nim. Wstałam więc i podbiegłam do niego. Słyszałam tylko chichoty pozostałych i krzyki, żebyśmy nie zabłądzili.
- Idziesz ze mną? - spojrzał na mnie w dół z lekkim uśmiechem.
- A nie widać? - odwzajemniłam, lekko przygryzając wargę. Nie mogłam przegapić tego momentu, gdy Harrego wzrok przeniósł się na nią, a jego oczy rozszerzyły się.
- Cóż... - ocknął się widocznie skrępowany. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, lecz cichy chichot opuścił moje usta. - Myślałem, że chciałabyś tam zostać czy coś...
- Nie. Wolałam pójść z tobą.
Mogło mi się wydawać, lecz Harry chyba zwolnił kroku. Dla mnie było to na rękę ponieważ chciałam spędzić z nim czas jak najdłużej. Patrząc na niego zastanawiałam się jak szybko mogło to wszystko minąć. Moje uczucia do niego wzrastały z dnia na dzień, a ja nie potrafiłam tego jakby zaakceptować.
- Płyniemy razem, prawda? - spytał, gdy oglądał planszę z rozkładem godzin.
- Jak chcesz. - wzruszyłam ramionami.
- Ty także musisz chcieć. - rzucił uśmiech.
- Okej, chcę. - zaśmiałam się. - Tylko wiesz... Nie odpowiadam za to, gdy wywrócimy się. Nigdy nie płynęłam i...
- Cii. - przyłożył palca do moich ust, tym samym uciszając mnie. - Poradzimy sobie jakoś. - mrugnął oczkiem. Nie mogłam powstrzymać szybszego bicia serca, co dla mnie było szalone. Tak prosty gest ze strony Harrego potrafił na mnie wpłynąć aż tak bardzo.
- Myślę, że przyjdziemy tu z samego rana, by zarezerwować tyle kajaków, ile nam potrzeba.
- A co z Niallem? Sam będzie? - martwiło mnie to, że nie miał pary. Z chęcią bym z nim popłynęła, lecz zarezerwował mnie Harry.
- Zawsze gdy pływaliśmy brał jednoosobowy kajak.
- Och. - tylko tyle udało mi się powiedzieć.
- Skoro mówisz, że przyjdziemy tu z samego rana, to jaką godzinę masz na myśli? - zapytałam w drodze powrotnej. Harry patrzył na jezioro, gdzie fale były wzburzone.
- Piąta... szósta...
- Chyba nie mówisz poważnie. - przeraziłam się i zatrzymałam go by na mnie spojrzał.
- Powinnaś zobaczyć swoją minę. Bezcenna. - nabijał się. Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem. - Żartowałem tylko. Każdy chce się wyspać.
- No mam nadzieję.
***
Byłam sama w pokoju, po tym gdy Harry go opuścił by pomóc chłopakom przy rozpalaniu ogniska. Patrzyłam bezczynnie w sufit i czułam jakby moje nogi miały za chwilę odpaść.
- Proszę. - rzuciłam cicho, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Hej hej hej. - wykrzyknęła Perrie i wkradła się do środka chowając coś za sobą. Po jej uśmiechu mogłam wywnioskować, że jest to coś mocnego.
- Przyniosłam nam wino. Nawet nie wiesz jakie dobre. - zachichotała i wysunęła je zza pleców. - Zaraz wpadną do ciebie dziewczyny, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się i wstałam, po czym poklepałam miejsce obok siebie.
- Tak sobie pomyślałam, że wypijemy, nim chłopcy rozpalą ognisko. Udało mi się przemycić. - zachichotałyśmy. Ta dziewczyna mnie rozbrajała. Jej pozytywna energia aż pałała od niej, co sprawiało, że z nią nie dało się nudzić.
- Nie będą źli gdy wyczują? - zapytałam i czułam, że żałośnie to brzmi.
- Coś ty. - przekonanie było słyszalne w jej głosie. - Chociaż... wypijemy tak, że nie wyczują. Będzie dobrze. Mam nadzieję, że nikt oprócz dziewczyn do tego pokoju nie wejdzie.
Tak bardzo jak była pewna siebie, to wszystko znikało. Bawiło mnie to jak bardzo przezabawnie obawiała się Zayna.
Rozległo się pukanie w drzwi, więc z Perrie ucichłyśmy.
- Dziewczyny? - zapytałam.
- Taa. - odpowiedziała z chichotem. Cóż... Harry by nie pukał.
- Wejść! - krzyknęła poważnie blondynka, lecz zaraz śmiała się na cały pokój.
- Nie widziałyśmy po drodze chłopaków, każdy jest na dworze, więc nie ma żadnych przeszkód. - zamknęła drzwi Eleanor, a zaraz po tym przysiadła do nas na łóżku. Sophia trzymała kieliszki. Wow. Nawet w to się zaopatrzyły.
- Ale jesteśmy szalone! - wykrzyknęła Perrie, gdy nalewała dla każdej z nas. Zaczęłam ją uciszać, mówiąc, że są otwarte okna. Kazała je zamknąć, by chłopaki nie słyszeli rzeczy, jakie mogłybyśmy wygadywać.
- Za wasze zdrowie dziewczyny. - rzuciła Eleanor i stuknęła kieliszkiem w każdej z nas.
Nie mogłam pozbyć z siebie myśli, że chłopcy mogą się wkurzyć za taki wybryk, lecz z każdym łykiem czułam, że jest mi to coraz bardziej obojętne. Nie mogłam nic poradzić na to, że zaczęłam wyobrażać sobie Harrego usta na moich, jak jego język pieści mój. Chyba naprawdę powinnam przystopować.
- Ej... opróżniłyśmy całą butelkę. - powiedziała Perrie głośnym szeptem zakrywając usta. Jej mina była pomieszana z przerażeniem i rozbawieniem.
- Przynieść kolejne wino? Czeka na nas na dnie mojej torby. - mrugnęła Eleanor wstając z łóżka.
- Sądzę, że powinnyśmy przystopować. - chwyciłam ją za rękę, by usiadła ponownie na łóżku.
- Trish ma racje. - bąknęła Sophia. - A najgorsze jest to, że czuję się pijana. Strasznie szumi mi w głowie. - zakryła oczy i zachwiała się do tyłu.
- Nie tylko ty. - zauważyła Perrie, a cały pokój wypełnił się naszym śmiechem, który przerwało pukanie do drzwi.
- O kurwa. - skomentowała Perrie i pustą butelkę po winie schowała za swoje plecy.
_______________________________________________
Wiem, że znów zawaliłam z szybkim dodaniem rozdziału, ale miałam remont i to uniemożliwiło mi pisanie. Postaram się dodać rozdział w środę :)
- Jesteś głodna? - dobiegł do mnie głos Harrego z drugiego końca pokoju.
- Niezbyt. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Chłopak tylko kiwnął głową i powrócił do poprzedniej czynności, mianowicie rozpakowywania się. Zdawało się, jakby Harry zabrał ze sobą więcej rzeczy ode mnie; tyle zajmowało mu rozpakowanie się.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko zamieszkania tymczasowo razem. - odezwał się.
- Cóż...
- Jeśli chcesz... - nie zdążyłam wypowiedzieć się, gdy przerwał mi w połowie zdania. - Mogę pogadać z chłopakami, to Sophia, albo...
- Jest w porządku. - posłałam uspokajający uśmiech. W środku chciałam wybuchnąć śmiechem z jego szybkiego doboru słów. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Na pewno? - dopytywał. - Żebyś w nocy mi nie uciekła.
- Nic takiego się nie stanie. - zapewniałam.
Nie byłam pewna, czego powodem było przyjazne zachowanie Harrego względem mnie. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie lubiłam go takiego. Byłam pewna, że wymuszał dla mnie uśmiech. Gdyby ktoś powiedział mi, że zmienił się, wyśmiałabym go. Zdecydowanie.
~*~
- Ale się chłodno zrobiło. - powiedziała Perrie pocierając lekko ramiona. Wyszłam z pokoju, bo mnie zawołano, a Harry podążył od razu za mną. Nie powiem, nie przeszkadzało mi to.
- O, już jesteś. - rzuciła Perrie. - Chcieliśmy zapytać, a zarazem ustalić czy idziemy teraz nad jezioro.
- Jest chłodno. - powtórzył Louis opierając głowę na ramieniu Eleanor.
- To wiemy. - Perrie wywróciła zabawnie oczami i spojrzała w moją stronę. - Sądzę, że dziś odpuścimy sobie pływanie. Zobaczymy plażę, wypatrzymy miejsce na jutro, hm? - zapytała.
- Jasne. - przytaknęłam.
- Niall, pozbieraj wszystkich. - Perrie machnęła ręką w stronę chłopaka. Niall jęknął, po czym fuknął, lecz poszedł na górę i zaczął zwoływać tych co nie zeszli. Lubiłam patrzeć jak Niall i Perrie przekomarzają się; zdawało się to nikomu nie przeszkadzać, wręcz przeciwnie - podobać.
- Nie będzie ci zimno? - podskoczyłam lekko, gdy Harrego cichy głos dobiegł tuż koło mojego ucha. Ciepłe powietrze buchnęło w moją skórę i odsunęłam się lekko, by nie mógł zauważyć dreszczy, które po mnie przeszły.
- Raczej nie.
- Przytulisz ją, jakby co. - dodała Perrie i mrugnęła w moją stronę oczkiem. Harry kiwnął tylko głową, a ja odwróciłam głowę, by nie zauważyła różu na policzkach. - Harry jest do tego chętny.
Spojrzałam w stronę chłopaka, gdy ten rzucił mi lekki uśmiech mówiący "Nie przejmuj się nią, pogada - przestanie".
- Chodźmy wreszcie. - jęknął Zayn. W ręku trzymał kilka koców i stąpał z nogi na nogę.
Po zebraniu całej dziewięcioosobowej grupy mogliśmy ruszyć razem na plażę. Przechodziliśmy przez bardzo wąską dróżkę, więc parami nie mieściliśmy się. Zbliżając się do kładki, która chroniła przed wpadnięciem do wody, z dziewczynami wydałyśmy z siebie westchnięcie, a chłopcy nabijali się z nas. Ruszała się i to bardzo, że przechodziliśmy jedynie parami, a Niall ruszył pierwszy skacząc po niej jak wariat.
- Pomogę ci. - rzucił cicho Harry, gdy przechodziliśmy ostatni, a reszta ruszyła do przodu nie przejmując się brakiem naszego towarzystwa.
- Um.. dzięki. - odpowiedziałam nieco zakłopotana, gdy dłonie umieścił na mojej tali, gdzie skóra zdawała się płonąć żywym ogniem. Kładka kołysała się, a Harry chichotał za każdym razem, gdy wydałam z siebie pisk.
- Piszczysz głośniej niż miałabyś piszczeć w łóż...
- Zamknij się! - zganiłam go zanim zdążył dokończyć zdanie. Przynajmniej nie widział mojej purpury na policzkach.
- Co cię gnębiło przez cały dzisiejszy dzień? - spytał, od razu gdy zeszliśmy z kładki.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? - zerknęłam na niego, będąc niepewna.
- Jak najbardziej. - przytaknął.
- Cóż... Myślałam o tym wszystkim. - westchnęłam. - Tak bardzo chciałam pozbyć się wszystkich myśli, ale nie mogłam. Myślałam o twojej posesji, czemu tak nagle musieliśmy wyjechać. Nie podoba mi się to, że ukrywasz przede mną tak dużo, ale chcę skończyć nauki i wyjadę.
Twarz Harrego wyglądała tak, jakby uleciały z niej wszystkie kolory. Westchnął głośno i patrzył prosto w ziemię. Coś go zmartwiło?
- Nie zadręczaj się tym. - jego głos nie wyrażał żadnych emocji. - Chcę, byś wypoczęła tu i wróciła do Bibur z ochotą. Do pracy, oczywiście. - posłał uśmiech, lecz był on wymuszony. Kiwnęłam tylko głową i przyspieszyłam kroku. Nie chciałam o tym myśleć, lecz sądziłam, że coś zaczęło go martwić. Nawet gdy weszliśmy na plażę przez gęste krzaki i drzewa, wydawał się być nieobecny, myślami daleko stąd.
- Ale tu pięknie. - pisnęła Eleanor wypuszczając powietrze z płuc.
- Zayn, rozkładaj koce. - zażądała Perrie i sięgnęła po jeden.
- Chodźmy gdzieś dalej. Przynajmniej na słońce. - rzekł Liam i miał racje. Przeszliśmy bardziej w głąb plaży. Słońce nie dawało już tyle ciepła co jeszcze kilka godzin temu. Niedługo będzie się ściemniać.
- Mogliśmy tu nie przychodzić i rozpalić ognisko. - Niall położył się na kocu, zakładając ręce za głowę.
- Nie marudź. Rozpalisz jak wrócimy. - docinała Perrie.
- A ty mi w tym pomożesz.
Po krótkich przekomarzaniach nastała cisza, gdzie słychać było westchnienia zadowolenia i ciche szepty oraz chichoty.
- Ktoś może poszedłby sprawdzić o jakich godzinach czynne jest wypożyczanie kajaków? - zaproponował Louis. Oczywiście, że samemu mu się nie chciało, więc wolał wysłać kogoś.
- Ja pójdę. - odezwał się Harry i prędko wstał z koca. Coś podpowiadało mi, żebym poszła z nim. Wstałam więc i podbiegłam do niego. Słyszałam tylko chichoty pozostałych i krzyki, żebyśmy nie zabłądzili.
- Idziesz ze mną? - spojrzał na mnie w dół z lekkim uśmiechem.
- A nie widać? - odwzajemniłam, lekko przygryzając wargę. Nie mogłam przegapić tego momentu, gdy Harrego wzrok przeniósł się na nią, a jego oczy rozszerzyły się.
- Cóż... - ocknął się widocznie skrępowany. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, lecz cichy chichot opuścił moje usta. - Myślałem, że chciałabyś tam zostać czy coś...
- Nie. Wolałam pójść z tobą.
Mogło mi się wydawać, lecz Harry chyba zwolnił kroku. Dla mnie było to na rękę ponieważ chciałam spędzić z nim czas jak najdłużej. Patrząc na niego zastanawiałam się jak szybko mogło to wszystko minąć. Moje uczucia do niego wzrastały z dnia na dzień, a ja nie potrafiłam tego jakby zaakceptować.
- Płyniemy razem, prawda? - spytał, gdy oglądał planszę z rozkładem godzin.
- Jak chcesz. - wzruszyłam ramionami.
- Ty także musisz chcieć. - rzucił uśmiech.
- Okej, chcę. - zaśmiałam się. - Tylko wiesz... Nie odpowiadam za to, gdy wywrócimy się. Nigdy nie płynęłam i...
- Cii. - przyłożył palca do moich ust, tym samym uciszając mnie. - Poradzimy sobie jakoś. - mrugnął oczkiem. Nie mogłam powstrzymać szybszego bicia serca, co dla mnie było szalone. Tak prosty gest ze strony Harrego potrafił na mnie wpłynąć aż tak bardzo.
- Myślę, że przyjdziemy tu z samego rana, by zarezerwować tyle kajaków, ile nam potrzeba.
- A co z Niallem? Sam będzie? - martwiło mnie to, że nie miał pary. Z chęcią bym z nim popłynęła, lecz zarezerwował mnie Harry.
- Zawsze gdy pływaliśmy brał jednoosobowy kajak.
- Och. - tylko tyle udało mi się powiedzieć.
- Skoro mówisz, że przyjdziemy tu z samego rana, to jaką godzinę masz na myśli? - zapytałam w drodze powrotnej. Harry patrzył na jezioro, gdzie fale były wzburzone.
- Piąta... szósta...
- Chyba nie mówisz poważnie. - przeraziłam się i zatrzymałam go by na mnie spojrzał.
- Powinnaś zobaczyć swoją minę. Bezcenna. - nabijał się. Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem. - Żartowałem tylko. Każdy chce się wyspać.
- No mam nadzieję.
***
Byłam sama w pokoju, po tym gdy Harry go opuścił by pomóc chłopakom przy rozpalaniu ogniska. Patrzyłam bezczynnie w sufit i czułam jakby moje nogi miały za chwilę odpaść.
- Proszę. - rzuciłam cicho, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Hej hej hej. - wykrzyknęła Perrie i wkradła się do środka chowając coś za sobą. Po jej uśmiechu mogłam wywnioskować, że jest to coś mocnego.
- Przyniosłam nam wino. Nawet nie wiesz jakie dobre. - zachichotała i wysunęła je zza pleców. - Zaraz wpadną do ciebie dziewczyny, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się i wstałam, po czym poklepałam miejsce obok siebie.
- Tak sobie pomyślałam, że wypijemy, nim chłopcy rozpalą ognisko. Udało mi się przemycić. - zachichotałyśmy. Ta dziewczyna mnie rozbrajała. Jej pozytywna energia aż pałała od niej, co sprawiało, że z nią nie dało się nudzić.
- Nie będą źli gdy wyczują? - zapytałam i czułam, że żałośnie to brzmi.
- Coś ty. - przekonanie było słyszalne w jej głosie. - Chociaż... wypijemy tak, że nie wyczują. Będzie dobrze. Mam nadzieję, że nikt oprócz dziewczyn do tego pokoju nie wejdzie.
Tak bardzo jak była pewna siebie, to wszystko znikało. Bawiło mnie to jak bardzo przezabawnie obawiała się Zayna.
Rozległo się pukanie w drzwi, więc z Perrie ucichłyśmy.
- Dziewczyny? - zapytałam.
- Taa. - odpowiedziała z chichotem. Cóż... Harry by nie pukał.
- Wejść! - krzyknęła poważnie blondynka, lecz zaraz śmiała się na cały pokój.
- Nie widziałyśmy po drodze chłopaków, każdy jest na dworze, więc nie ma żadnych przeszkód. - zamknęła drzwi Eleanor, a zaraz po tym przysiadła do nas na łóżku. Sophia trzymała kieliszki. Wow. Nawet w to się zaopatrzyły.
- Ale jesteśmy szalone! - wykrzyknęła Perrie, gdy nalewała dla każdej z nas. Zaczęłam ją uciszać, mówiąc, że są otwarte okna. Kazała je zamknąć, by chłopaki nie słyszeli rzeczy, jakie mogłybyśmy wygadywać.
- Za wasze zdrowie dziewczyny. - rzuciła Eleanor i stuknęła kieliszkiem w każdej z nas.
Nie mogłam pozbyć z siebie myśli, że chłopcy mogą się wkurzyć za taki wybryk, lecz z każdym łykiem czułam, że jest mi to coraz bardziej obojętne. Nie mogłam nic poradzić na to, że zaczęłam wyobrażać sobie Harrego usta na moich, jak jego język pieści mój. Chyba naprawdę powinnam przystopować.
- Ej... opróżniłyśmy całą butelkę. - powiedziała Perrie głośnym szeptem zakrywając usta. Jej mina była pomieszana z przerażeniem i rozbawieniem.
- Przynieść kolejne wino? Czeka na nas na dnie mojej torby. - mrugnęła Eleanor wstając z łóżka.
- Sądzę, że powinnyśmy przystopować. - chwyciłam ją za rękę, by usiadła ponownie na łóżku.
- Trish ma racje. - bąknęła Sophia. - A najgorsze jest to, że czuję się pijana. Strasznie szumi mi w głowie. - zakryła oczy i zachwiała się do tyłu.
- Nie tylko ty. - zauważyła Perrie, a cały pokój wypełnił się naszym śmiechem, który przerwało pukanie do drzwi.
- O kurwa. - skomentowała Perrie i pustą butelkę po winie schowała za swoje plecy.
_______________________________________________
Wiem, że znów zawaliłam z szybkim dodaniem rozdziału, ale miałam remont i to uniemożliwiło mi pisanie. Postaram się dodać rozdział w środę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz