poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 31

Gdy poczułam obecność w pokoju postanowiłam to zignorować i starać się zasnąć dalej. Ale gdy materac pode mną się ugiął, a duża dłoń dotknęła mojego ramienia, wiedziałam, że zaraz muszę wstawać.
- Trish. - usłyszałam miękki głos Harrego. Jęknęłam nie otwierając oczu, a przebijające się przez okno promienie słoneczne tym bardziej przytwierdzały mnie do łóżka. - Wstawaj nim będę zmuszony cię podnieść.
- Po cholerę tak wcześnie. - niemalże warknęłam.
- Może dlatego, że chciałbym jak najszybciej zobaczyć cię w stroju. - czułam, że uśmiecha się. Poduszka, którą miałam zakrytą twarz poleciała w stronę Harrego prawdopodobnie zderzając się z nim. Po pokoju rozniósł się jego chrapliwy śmiech.
- A skąd wiesz, że w ogóle mnie w nim zobaczysz?
Nie byłam pewna czemu jestem dla niego tak okrutna. Z początku naszej znajomości - o ile można to tak nazwać - nie było mnie stać na tak pochmurne słowa skierowane do niego. Pościel została zrzucona ze mnie, a ramiona Harrego chwyciły moje ciało podnosząc do góry. Ten ruch przebudził mnie, a gdy poczułam grunt pod nogami, spiorunowałam Harrego spojrzeniem. Chciałam wycofać się w stronę łóżka i rzucić się na nie ponownie, lecz Harry zareagował dość szybko i chwycił mnie za nadgarstek kręcąc głową.
- Nie wrócisz do niego. - jego głos nie wyrażał zbyt wiele emocji. Niemalże wyrwałam rękę z jego uścisku i obserwowałam jego twarz. Nie było śladu po uśmiechu, a brwi miał lekko spuszczone.
- Za 5 minut widzę cię na śniadaniu.
Jego słowa wywołały u mnie wspomnienia, gdy przez pierwsze dni był dla mnie oschły.
Gdy tylko przywołałam się do porządku, opuściłam pokój kierując się do kuchni. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło i nie miałam w zamiarach przejmować się Harrego nakazem.
Wchodząc do kuchni przywitały mnie serdeczne uśmiechy Harrego rodziców, które z chęcią odwzajemniłam. Nie mogłam ominąć wzrokiem Harrego, który stał oparty o szafkę. Gdy nasze wzroki się spotkały, palcem wskazującym stuknął w zegarek, unosząc przy tym brwi. Zignorowałam to i zasiadłam do stołu od razu dostając od Anne ciepłą herbatę i kilka naleśników. Podziękowałam za to i zaczęłam konsumować.

***

Ze względu na to, iż wyjeżdżaliśmy na kilka dni, nie za ciekawym pomysłem byłoby zostawiać Harrego samochód na parkingu, dlatego zostało postanowione, że podwiozą nas jego rodzice.
Wyniosłam ze swojego pokoju torbę, którą zaraz po tym Harry ode mnie odebrał i zaniósł do bagażnika. Cieszyłam się z tego wyjazdu. Miałam nadzieję, że natarczywe myśli nie zepsują mi tego czasu, który chciałabym całkowicie poświęcić osobom, które będą z nami.
Ciągła rozmowa Anne i Marka sprawiała, że w samochodzie nie było niezręcznie. Spojrzałam na Harrego, który patrzył za okno i wydawał się być bardzo zamyślony. Odwróciłam więc wzrok, ale zaraz po tym poczułam, że Harry go na mnie zawiesił.
- Stało się coś? - zapytał.
- A co się miało stać? - odpowiedziałam nie takim tonem jakbym naprawdę chciała.
- Od rana jesteś taka naburmuszona, jakby ktoś ci coś zrobił. - w jego głosie było słychać nutkę złości.
- Nie jestem naburmuszona. - jesteś, podpowiada mój umysł. Harry tylko kiwnął głową i ponownie spojrzał za okno.
Jazda tak czy inaczej minęła szybko, gdy Anne wypytywała mnie o różne rzeczy. Zostaliśmy wysadzeni na dworcu kolejowym. Pożegnanie nie było takie smutne, choć nigdy takich nie lubiłam. Cieszyłam się, że Harry był dla nich miły i okazywał szacunek, nawet podziękował za to, że rzucili swoje obowiązki i przyjechali zająć się posesją.
Gdy Harry siedział na ziemi, łokcie podpierając na zgiętych kolanach, ja patrzyłam na słońce, które jeszcze nie było na samej górze.
- Trish. - jęknął. - Nie wiem co ci zepsuło humor, ale jeśli to moja wina... w takim razie przepraszam. - nie wierzyłam, że to zrobił. Nie wierzyłam, że wypowiedział te słowa.
Nie byłam na niego zła. Od rana zły humor za mną chodził, a po części było to sprawką wczorajszych odwiedzin Anne. Nie chciałam jej osądzać, broń Boże.
- To nie twoja wina. - tylko tyle potrafiłam powiedzieć.
Nawet nie wiedziałam gdzie jedziemy, gdzie będziemy nocować, jak będzie z pokojami, nic. Wiedziałam tylko, że jedziemy nad jezioro.
- Jasne. - burknął. - Powiedziałabyś od razu, a nie stwarzasz problemy. Staram się być dla ciebie miły, ale widać nie zauważasz tego. Chciałem, by ten czas spędzony nad jeziorem był... niezapomniany, ale chyba za szybko wybiegłem z myśleniem. - wstał, umieszczając dłonie w kieszeniach. Czułam po nim lekkie skrępowanie, ale pewnie tylko wydawało mi się.
- Przepraszam. - tym razem ja powiedziałam. - Nie chciałam, by moje złe samopoczucie odbiło się na to tobie, ale mam za dużo myśli.
- Pozbądź się ich. - podszedł do mnie, gdy ja opierałam się o słupek.
- To nie takie proste. - patrzyłam prosto na jego twarz, gdy jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Nie mogłam trzymać swojego wzroku z dala od jego ust, które wydawały się być mi najbardziej potrzebne w tej chwili. Jakby czytając w moich myślach, Harry przywarł do mnie ustami, kciukiem pieszcząc mój policzek. Było to miejsce publiczne, lecz w tej chwili nie liczyło się to dla mnie. Poczułam jak moje wszystkie napięte mięśnie się rozluźniają. Przeniosłam rękę na jego kark przysuwając go bliżej mnie. Chciałam pogłębić pocałunek, lecz usłyszałam podjeżdżające samochody, czego reakcją było szybkie odepchnięcie Harrego ode mnie. Spojrzał na mnie rozbawiony i dźgnął lekko w bok, sprawiając, że uśmiechnęłam się.
- Cześć kochani! - z samochodu wypadła Perrie i rzuciła się na mnie z uściskiem, nie pomijając oczywiście całusa w policzek i z Harrym zrobiła to samo. Poczułam jakby lekką zazdrość, choć tak naprawdę nie miałam czego zazdrościć. Głupia ja.
Zaraz po tym przywitaliśmy się z resztą osób. Louis, Liam, Zayn i Niall zajęli się wyjmowaniem bagażu, a Harry podszedł do nich. Przywitałam się z Liama tatą i Zayna mamą, którzy podwieźli ich tutaj.
- No dziewczyny. - zaczęła Eleanor. - Zaczyna się czas największego szaleństwa.
Nie mogłam nic poradzić na to, że wszystkie cztery zaczęłyśmy piszczeć, a chłopcy dziwnie na nas spojrzeli, chichocząc. Byłaby nas pełna dziesiątka, i trochę było mi przykro, że Niall nie miał osoby towarzyszącej.
- Musimy zrobić coś, by Niall nie czuł się samotny. - zaśmiała się Sophia, na co każda z nas przytaknęła.
- Damy mu dużo jedzenia. To zastąpi mu wszystko. - dodała Perrie i spojrzała w jego stronę. Ponownie zaśmiałyśmy się, gdy w ręku trzymał batonika zbożowego i udawał zainteresowanego rozmową z chłopakami.
- Nadjeżdża pociąg! - krzyknął Zayn i natychmiast musieliśmy wszyscy odsunąć się od brzegu.

***

Droga, którą mieliśmy do pokonania była długa. Zastanawiałam się, czemu nie mogliśmy wyjechać nad jezioro, do którego byłby krótszy dojazd. Oczywiście chłopcy uparli się, że musi to być Loch Lomond.
Nie mogłyśmy powstrzymać śmiechu, gdy patrzyłyśmy na chłopaków, którzy zawzięcie rozmawiali na temat tego, że zorganizują wyścigi na pływanie.
- Już widzę misiek jak daleko dopłyniesz z tymi płucami palacza. - zaśmiała się Perrie w stronę Zayna, który skarcił ją wzrokiem i zapewnił, że pokaże jej co naprawdę potrafi.
Cieszyłam się, że trafił nam wagon, gdzie byliśmy tylko my. Nikt nie musiał nas słuchać, a my nie przejmowaliśmy się, że komuś przeszkadzamy.
- Słuchajcie. - zaczęła Eleanor, więc wszystkie na nie spojrzałyśmy. - Musimy zrobić jakiś babski wieczór. Chłopcy na pewno spędzą dużo czasu na piciu piwa i gadaninie na tematy piłki nożnej.
- To dobry pomysł. - potwierdziła Sophia, na co przytaknęłyśmy z Perrie.
- No pewnie. - dodałam.
- Jaki macie strój? - podskoczyła Perrie z uśmiechem i zaczęła opowiadać o tym, jak była z Zaynem na zakupach i ten nie mógł odejść od czerwonego stroju w białe kropki.
- Nim się zorientujesz, już nie będzie chciał na ciebie w nim patrzeć. - zachichotała Eleanor, a Perrie zrobiła kwaśną minę. - Będzie wolał cię bez. - stuknęła ją łokciem, a Perrie zaczęła się śmiać.
- A myślisz, że Louis będzie długo zwlekał z... - próbowała odgryźć się, lecz Eleanor zasłoniła jej usta.
- Zamknij się.
Cały czas śmiałam się pod nosem z małej kłótni dziewczyn, dopóki nie zaczęły pytać mnie jaki ja mam strój. Odpowiedziałam im i nie mogło obejść się bez "ooo, to Hazz się napatrzy".
- A ty już z nim coś ten...? - spytała podejrzliwie Sophia, zabawnie ruszając brwiami.
- Ja nic z nim nie ten... - odgryzłam się i czułam, że się rumienię.
- Ooo... - zapiszczała Perrie. - Chyba tu gorąco. - dodała z sarkazmem z zamiarem otworzenia okna.
- Przestań. - zganiłam ją, głos podnosząc do pisku.
- Oj żartowałam. - cmoknęła mnie w policzek. - Chociaż widzę jak na siebie wpływacie. Scenka, jaką nas zaoferowaliście na przystanku kolejowym była słodka. Poczułam się jak w kinie.
Cholera. Widzieli.
Byłam wdzięczna Niallowi, który zaczął śmiać się na cały wagon tak, że uwaga dziewczyn skupiona na mnie przeszła na niego.

***

Pociąg zatrzymał się na ostatnim przystanku, z którego wysiedliśmy. Jazda nim zdawała się trwać wiecznie. Kilkakrotnie wstawałyśmy i przechadzałyśmy się po wagonie, by rozprostować nogi. Kocham w sposób jaki Perrie dokucza Zaynowi. Podczas naszego rozprostowywania nóg patrzyła mu w telefon, kiedy on nie wiedział, a później wystawiając rękę nad jego głową stukała w ekran, by go wkurzyć.
- Wreszcie. - pisnęła Sophia przeciągając się i podchodząc do Liama. Wtuliła się w jego bok. Było to tak słodkie, że musiałam odwrócić wzrok. Wysiedliśmy niedaleko portu, gdzie słychać było fale uderzające o betonowy brzeg i dźwięki klaksonów.
- Trochę musimy przejść do naszego miejsca zamieszkania. - powiedział Harry i odebrał ode mnie torbę, którą ledwo trzymałam.
- Pomogę ci. - uparłam się. Było mi głupio, że musiał dźwigać moją i swoją. Uśmiechnął się tylko i oddał mi jedną rączkę. W myślach walnęłam się w głowę, że nie pomyślałam, by wziąć torbę na kółkach.

***

Eleanor i Perrie stękały, że bolą je nogi i pierwszą rzeczą jaką zrobią to rzucą się na łóżko.
- Jeszcze chwila kochanie. - mówił Zayn, gdy ta jęczała. Powiedział jej coś na ucho, na co ta się uśmiechnęła. Wolałam nie domyślać się co.
W końcu dotarliśmy do wyczekiwanego miejsca. Szliśmy przez dróżkę otoczoną drzewami, a miejsce, w którym mieliśmy mieszkać przez określony czas, wyglądało na zwyczajny domek. Chłopcy opowiadali, że po dokładnym przejrzeniu mapy wywnioskowali, że możemy chodzić nad jezioro na skróty i będzie od razu wejście na plażę.
- To dobrze. Nie miałabym zamiaru chodzić kilometry. - parsknęła żartobliwie Perrie, a Niall stojąc za nią pokazywał ręką jak marudzi. - Niall, ja wszystko wiem.
Odwróciła się gwałtownie i podręczną torebką chciała uderzyć go w głowę, lecz ten zrobił unik.
- Dobry jesteś. - zaśmiała się.
Nikt nie zwlekał z wejściem do domu. Był on w całości przeznaczony nam.
- Dzielimy się w pary, czy dziewczyny na chłopców? - zapytała Eleanor oglądając skromny korytarz.
- Jest wystarczająco dużo pokoi by podzielić się w pary. - powiedział Liam odstawiając torbę na podłogę.
- A pomyśli ktoś o mnie? - Niall wydał z siebie rozpaczliwy jęk, lecz zaraz po tym zaczął się śmiać.
- Przygarniemy cię. - Sophia położyła mu dłoń na ramieniu.
A o mnie ktoś pomyśli? Ja mam spać z Harrym? Być przez całą noc w jednym pokoju z nim? Eh.
- Trish, pasuje ci? - zapytała cicho Eleanor. Byłam jej niesamowicie wdzięczna za troskę.
- Jakoś chyba wytrzymam. - posłałam uśmiech.
- W każdym pokoju są dwa łóżka, nie martw się. - na jej słowa odetchnęłam z ulgą. Nim zaczęłam się orientować, każdy rozproszył się w zajmowaniu sobie pokoju. Liam i Sophia nie żartowali z przyjęciem do siebie Nialla. Ja także nie miałabym nic przeciwko temu.
- Ej ej! - krzyknął Louis. - Nie rozkładać się tak na tych łóżkach tylko idziemy nad jezioro! - wykrzyknął, a dziewczęcy jęk wydobył się z każdego pokoju.
- Wieczorem musimy zrobić zakupy. - powiedziała Sophia idąc do kuchni i zaglądając do lodówki.
- Niczego ci tam nie zostawili. - nabijał się Niall. Do czasu gdy każdy kręcił się po domu chcąc zapoznać się z każdym jego zakątkiem, chodził koło każdego, denerwując wciskaniem palców w bok, czy chichotaniem bez przerwy.
- Jebnę cię kiedyś! - usłyszałam krzyk Perrie, która była prawdopodobnie w łazience, a Niall stukał jej w drzwi.

____________________________________________________
Cześć, witam wszystkich serdecznie! 
Rozdział jakiś tam jest, pewnie myślicie sobie "no w końcu!". Miał być już chyba... przedwczoraj, miałam bardzo dużo napisane i z mojej głupoty i nieuwagi caaaały mi się usunął. Zostałam bez niczego, a od początku nie chciało mi się pisać, więc odłożyłam na później. Dziś jakoś się zmobilizowałam, myśląc o Was, żebyście wiecznie nie czekali ;) 
Rozdział nie pasuje absolutnie do tytułu, lecz trochę rozrywki zawsze musi być, nie? :)))
Kocham najmocniej! ♥

5 komentarzy:

  1. Warto było czekać:)
    Super rozdział��
    Kocham i czekam na następny��

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku naprawde świetny! :D czekam na następną cz. Prosze dodaj szybko w miare możliwości! Jesteś naprawde świetna a twoje opowiadanie jest bardzo fajne i interesujące :3 Aż miło sie czyta ;** Żaneta xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Booooze
    Kocham mocno to ff 💞💞

    OdpowiedzUsuń
  4. Superowe!!!! Masz dar pisania! Niektóre to takie pisane "na siłę", a tu aż miło!
    Polecam również żebyś rzuciła okiem na moje autorskie dzieło: http://harrystylesfanfictionrequest.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdybyś szybciej dodawała rozdziały...

    OdpowiedzUsuń