Na same słowa Harrego serce zaczęło bić mi szybciej. Kompletnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Przytaknęłam głową, żeby mówił dalej. Obawiałam się tego, co wyleci z moich ust.
- Są rzeczy, które musisz wiedzieć przebywając tutaj. - zaczął poważnie, po czym poprawił się na krześle. Nerwowo przełknęłam jedzenie, które żułam w buzi. - Jesteś tu, w moim domu. No, nie tylko w moim. - chwila, chwila... To jeszcze w czyim? - Jest duży i doskonale o tym wiesz. Jestem świadomy tego, że możesz wkrótce być ciekawa różnych pomieszczeń. Od razu mówię. Nie radzę posuwać się tak daleko. - dokończył oschle, biorąc łyk herbaty. Zupełnie nie rozumiałam sensu tych słów i chyba nie chciałam rozumieć, a jego uwaga tym bardziej pogłębiła moją ciekawość co do tej niezliczonej ilości pokoi.
Kiwnęłam głową.
- Jak my się doskonale rozumiemy. - powiedział sarkastycznie, a ja nabrałam ochoty walnąć go czymś w głowę. Nie zniosę ciągłego takiego zachowania, które bardzo mnie irytuje.
- Druga sprawa, nie zbliżaj się do tej dziewczyny, która się tu pojawiła wczoraj. - ach tak, mogłam spodziewać się, że o niej wspomni.
- Czemu? - chciałam za wszelką cenę znać odpowiedź.
- Bo nie ma dżemu, wiesz? - ironia wypełniła jego głos, dołączając przewrócenie oczami. - Po prostu ci mówię. Nie chciałbym wyciągać cię z tarapatów. - wyczułam, że męczę go tego typu pytaniami, co było oczywiste.
Tarapaty? Czy przez nią mogłabym znaleźć się w sytuacji, z której sama nie mogłabym wybrnąć?
- A czy...
- Skończ z tymi pytaniami, co? - nawet nie dał mi skończyć. Chciałam zadać mu pytanie, ale nie w sprawie tej dziewczyny, chociaż bardzo mnie to ciekawi. Chodziło mi tylko o sprawę z pieniędzmi, które chciałabym mu oddawać przynajmniej za połowę zakupów, które zrobi.
- Dasz mi dojść do słowa? - przewróciłam oczami i wstałam, zanosząc brudne naczynia do zmywarki. Czułam na sobie wzrok Harrego, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
- Proszę. - rozłożył ręce w ironii, które po chwili opadły na jego kolana. Oparłam się o blat kuchenny, ręce splatając na piersiach. Głośno westchnęłam. Czemu Harry nie może być taki jak wczoraj przed przyjściem tej cholernej Jenny? Cały humor zapadł się pod ziemię, zostawiając tylko niezręczność - w moim wypadku - sarkazm, ironię i to wszystko.
- Chciałabym oddawać ci chociaż część pieniędzy z zakupów. - powiedziałam prosto. Wpatrywałam się w jego napinające mięśnie. Przejechał dłonią po swoich miękkich włosach, po czym głośne westchnienie opuściło jego pełne wargi.
- Nie chcę żadnych pieniędzy. - rzucił. Wstał z hukiem krzesła o podłogę i ruszył w moją stronę biorąc naczynia ze stołu. Otworzyłam szerzej oczy ze strachu przed jego niepohamowanymi napadami agresji. Co powiedziałam nie tak?
Naczynia także z niepokojącym hałasem znalazły się w zmywarce, potem Harry ją uruchomił.
- Dlaczego? - zmieniłam pytanie z 'czemu' żeby nie otrzymać takiej odpowiedzi jak przedtem, gdy zapytałam 'dlaczego'. - Czułabym się... komfortowo. - wzruszyłam ramionami.
- Słuchaj. Twoja mama już zapłaciła mi za zajęcia i twój pobyt tutaj, więc to wystarczy, okej? - jego twarz znajdowała się niespokojnie blisko mojej, co spowodowało, że odsunęłam się. Chciałam tylko zapytać, a on zrobił z tego wielkie halo, a nie powinien, prawda?
Jedyną rzeczą na jaką teraz miałam ochotę, to płacz.
Przygryzłam wargę żeby powstrzymać łzy, które same pchały mi się na zewnątrz, pomimo, że nie miałam nawet powodu do płaczu. Patrzyłam na Harrego przez chwilę, po czym ruszyłam do pokoju. Uniemożliwił mi to uścisk dłoni Stylesa na moim nadgarstku.
- Ty płaczesz? - zadał pytanie. Jego ton głosu był zadziwiająco spokojny, jakby się martwił, ale to jest niemożliwe. On nie potrafi się kimś przejmować. Tak. Ja, Trish Baker stwierdzam to po trzech dniach naszej 'znajomości'.
- Nie, tylko czuję zmęczenie. Puść mnie. - mój głos drżał, ale zignorowałam to. Wyrwałam nadgarstek z jego dłoni. Dziwne było uczucie, gdy czułam jak ręka płonie mi pod wpływem jego dotyku. Coś poważnego się ze mną dzieje, skoro zachwycam się dotykiem prawdziwego chuja.
- Trish! - usłyszałam kilka razy jak wypowiedział moje imię, jednak nie zareagowałam.
Nie możesz płakać, Trish nie możesz. Głos wewnętrzny przywoływał mnie do porządku, jednak czułam w środku coś okropnego. Żal do samej siebie, że w ogóle zdecydowałam się tu przyjechać? Ale wiedziałam, że nie mogłam żałować. Zawiodłabym samą siebie, ale także moją mamę, która ledwo co mnie tu puściła. Trzasnęłam drzwiami i miałam nadzieję, że Harry to usłyszał. Z dnia na dzień zaczynało męczyć mnie zachowanie Stylesa, chociaż może nie powinno. Weszłam do łazienki i poprawiłam włosy, oraz lekko rozmazany makijaż.
Byłam rozdrażniona i dodatkowa dawka nerwów mogłaby skończyć się dla Harrego źle. Jedno wypowiedziane nie tak słowo mogłoby spowodować, że Harry zostałby przeze mnie spoliczkowany.
O wilku mowa. Drzwi zaczęły drgać pod wpływem niespokojnego walenia w nie. Szybkim krokiem opuściłam łazienkę i otworzyłam drzwi wyjściowe z przydzielonego dla mnie pokoju. Wyszłam szybkim krokiem nie czekając na Harrego, ale po chwili poczułam jak dorównuje mi kroku.
- To ja doprowadziłem cię do płaczu? - spytał zwyczajnie, ale czułam jakby za chwilę miał wybuchnąć śmiechem, jednak takie coś się nie wydarzyło. Dobiegał co chwila do mnie, nie mogąc za mną nadążyć.
- Wcale nie płakałam.- rzuciłam. Nie mogłam przyznać się do tego, że wkurza mnie jego zachowanie. Wyśmiałby mnie i powiedziałby, że jest ono całkiem normalne. Taka reakcja nie zdziwiłaby mnie.
- Tak, jasne. A gdy przygryzłaś wargę, to co to było? - wyczułam, że lekko się uśmiecha. - Chyba nie zrobiłaś tego, żeby mnie podniecić?
Zatrzymałam się w szoku na wypowiedziane przez niego słowa. Wsunął się przede mnie i wpatrywał z cwaniackim uśmieszkiem. Warknęłam.
- Jeśli masz zamiar wkurzać mnie każdym wypowiedzianym przez siebie słowem, to wcale się do mnie nie odzywaj. - chciałam go wyminąć, ale zastawił mi drogę do przejścia. Właśnie wtedy nabrałam ochoty i odwagi na spoliczkowanie go i uniosłam rękę żeby właśnie tego dokonać, ale chwycił moje oba nadgarstki centralnie przed jego twarzą i przycisnął do ściany. Chciałam wyrwać mu się, ale jego uścisk był zdecydowanie za mocny na moje tak małe siły.
- Nie wnikam w to, co chciałaś zrobić przed chwilą, ale tak czy siak nie udało ci się. - powiedział z towarzyszącym "Stylesowym" uśmieszkiem. Chęć uderzenia go znów powróciła, gdy dokładnie wiedziałam, że w tej chwili on wygrywa.
- Gdybyś nie był takim... - przerwałam i nerwowo westchnęłam.
- Takim chujem? To chciałaś powiedzieć? - zaśmiał się. Nadal jego dłonie spoczywały na moich nadgarstkach, gdy ku mojemu zdziwieniu uwolnił je. Przetarłam dłońmi trzymane przez niego przed chwilą miejsce, i westchnęłam.
- Tak, właśnie to. - warknęłam i chciałam odejść gdy znów pojawił się przede mną. Wywróciłam oczami i otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, jednak Harry przemówił szybciej.
- Proszę bardzo. Skoro jestem chujem, ulżyj sobie i uderz mnie. - rzekł poważnie wstrząsając rękoma. Wpatrywałam się w jego oczy, tak jak on w moje po czym uniosłam rękę. Zielone, piękne tęczówki zostały przymknięte, przygotowując się na ból, którego jednak nie doznał. Warknęłam zdenerwowana i popchnęłam go z całych sił, dając sobie miejsce na przejście. Nie wiem czemu sobie nie ulżyłam skoro dawał mi wolną rękę, przecież chciałam zrobić to wcześniej. Opuściłam dom trzaskając drzwiami i usiadłam na zimnym wybrukowanym chodniku. Pomimo tak wczesnej godziny nie chciało mi się spać, nie czułam zmęczenia, bo byłam kompletnie rozbudzona przez Harrego i jego docinki.
Siedząc tyłem do drzwi wejściowych usłyszałam jak otwierają się, a po chwili poczułam intensywny zapach Harrego obok siebie. Odwróciłam wzrok w drugą stronę żeby nie spotkać przeszywającego spojrzenia chłopaka. Usiadł obok mnie, gdy jego stopy znajdowały się po przeciwnej stronie niż moje, a cała jego sylwetka była przede mną.
- Trish... - zaczął, ale przerwał gdy gwałtownie podniosłam się z ziemi i zaczęłam otrzepywać tyłek z niewidzialnego zabrudzenia.
- Eh, po prostu możemy zacząć zajęcia?! - krzyknęłam poirytowana, co spowodowało wstanie Harrego na równe nogi. Kiwnął głową, co wiązało się z moim zdziwieniem, że nie użył żadnego słowa, które mogłoby mnie zdenerwować, a on sprawiłby sobie tym przyjemność. Ruszył tam, gdzie wczoraj, a ja za nim.
Cały przebieg zajęć byłby w porządku, gdyby nie to, że całkowicie nie mogłam się skupić. Byłam cała rozdrażniona, co równało się chyba z kilkudziesięcioma nietrafnymi strzałami. Harry oczywiście miał cierpliwość, moje niedoskonałości przemilczał, był wyrozumiały. Przynajmniej za jedną rzecz byłam mu wdzięczna.
Nie tłumaczył mi tak dokładnie jak wczoraj, przez co trochę brakowało mi jego dotyku, zważając na fakt, jak moje ciało reaguje na niego.
Strzelałam z różnych broni, miałam w ręku karabin, co bardzo mnie cieszyło. Musiałam wykonać kilka ćwiczeń na rozluźnienie się, bo byłam strasznie spięta.
Wieczorem ponownie nie zeszłam na kolację, nie wiem czy w ogóle coś było. Chciałam jakoś uwolnić się od dręczących mnie myśli z dzisiejszego dnia, więc zamiast bezczynnego leżenia postanowiłam wreszcie rozpakować się. Do tej pory nie miałam czasu, ani ochoty na to. Za bardzo fascynowałam się Harrym? Nie, chyba nie...
Gdy wszystko było idealnie ułożone w szafce, (od razu podkreślam, że pedantką nie jestem) postanowiłam wziąć prysznic, co zdecydowanie zrelaksowało moje ciało. Zmęczona opadłam na łóżko i czekałam aż sen do mnie przyjdzie. Jutro sobota, więc zajęć nie mamy, tylko zastanawiam się, co mogę robić przez tak długi dzień w jednym domu z Harrym. Wkurwiającym Harrym.
_______________________________________________________________________
Witam wszystkich, Kochani <3
Rozdział jak rozdział, ale cieszę się z tego, że bardzo szybko został przeze mnie napisany. Nie miałam zbytniej trudności w jego wymyślaniu przez co jestem HAPPY! :D
Dziękuję, że ze mną jesteście i wspieracie mnie.
Niech więcej komentarzy zagości na tym blogu, ale będę bardziej HAPPY! :D
Dziękuję i pozdrawiam ;***
Przytaknęłam głową, żeby mówił dalej. Obawiałam się tego, co wyleci z moich ust.
- Są rzeczy, które musisz wiedzieć przebywając tutaj. - zaczął poważnie, po czym poprawił się na krześle. Nerwowo przełknęłam jedzenie, które żułam w buzi. - Jesteś tu, w moim domu. No, nie tylko w moim. - chwila, chwila... To jeszcze w czyim? - Jest duży i doskonale o tym wiesz. Jestem świadomy tego, że możesz wkrótce być ciekawa różnych pomieszczeń. Od razu mówię. Nie radzę posuwać się tak daleko. - dokończył oschle, biorąc łyk herbaty. Zupełnie nie rozumiałam sensu tych słów i chyba nie chciałam rozumieć, a jego uwaga tym bardziej pogłębiła moją ciekawość co do tej niezliczonej ilości pokoi.
Kiwnęłam głową.
- Jak my się doskonale rozumiemy. - powiedział sarkastycznie, a ja nabrałam ochoty walnąć go czymś w głowę. Nie zniosę ciągłego takiego zachowania, które bardzo mnie irytuje.
- Druga sprawa, nie zbliżaj się do tej dziewczyny, która się tu pojawiła wczoraj. - ach tak, mogłam spodziewać się, że o niej wspomni.
- Czemu? - chciałam za wszelką cenę znać odpowiedź.
- Bo nie ma dżemu, wiesz? - ironia wypełniła jego głos, dołączając przewrócenie oczami. - Po prostu ci mówię. Nie chciałbym wyciągać cię z tarapatów. - wyczułam, że męczę go tego typu pytaniami, co było oczywiste.
Tarapaty? Czy przez nią mogłabym znaleźć się w sytuacji, z której sama nie mogłabym wybrnąć?
- A czy...
- Skończ z tymi pytaniami, co? - nawet nie dał mi skończyć. Chciałam zadać mu pytanie, ale nie w sprawie tej dziewczyny, chociaż bardzo mnie to ciekawi. Chodziło mi tylko o sprawę z pieniędzmi, które chciałabym mu oddawać przynajmniej za połowę zakupów, które zrobi.
- Dasz mi dojść do słowa? - przewróciłam oczami i wstałam, zanosząc brudne naczynia do zmywarki. Czułam na sobie wzrok Harrego, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
- Proszę. - rozłożył ręce w ironii, które po chwili opadły na jego kolana. Oparłam się o blat kuchenny, ręce splatając na piersiach. Głośno westchnęłam. Czemu Harry nie może być taki jak wczoraj przed przyjściem tej cholernej Jenny? Cały humor zapadł się pod ziemię, zostawiając tylko niezręczność - w moim wypadku - sarkazm, ironię i to wszystko.
- Chciałabym oddawać ci chociaż część pieniędzy z zakupów. - powiedziałam prosto. Wpatrywałam się w jego napinające mięśnie. Przejechał dłonią po swoich miękkich włosach, po czym głośne westchnienie opuściło jego pełne wargi.
- Nie chcę żadnych pieniędzy. - rzucił. Wstał z hukiem krzesła o podłogę i ruszył w moją stronę biorąc naczynia ze stołu. Otworzyłam szerzej oczy ze strachu przed jego niepohamowanymi napadami agresji. Co powiedziałam nie tak?
Naczynia także z niepokojącym hałasem znalazły się w zmywarce, potem Harry ją uruchomił.
- Dlaczego? - zmieniłam pytanie z 'czemu' żeby nie otrzymać takiej odpowiedzi jak przedtem, gdy zapytałam 'dlaczego'. - Czułabym się... komfortowo. - wzruszyłam ramionami.
- Słuchaj. Twoja mama już zapłaciła mi za zajęcia i twój pobyt tutaj, więc to wystarczy, okej? - jego twarz znajdowała się niespokojnie blisko mojej, co spowodowało, że odsunęłam się. Chciałam tylko zapytać, a on zrobił z tego wielkie halo, a nie powinien, prawda?
Jedyną rzeczą na jaką teraz miałam ochotę, to płacz.
Przygryzłam wargę żeby powstrzymać łzy, które same pchały mi się na zewnątrz, pomimo, że nie miałam nawet powodu do płaczu. Patrzyłam na Harrego przez chwilę, po czym ruszyłam do pokoju. Uniemożliwił mi to uścisk dłoni Stylesa na moim nadgarstku.
- Ty płaczesz? - zadał pytanie. Jego ton głosu był zadziwiająco spokojny, jakby się martwił, ale to jest niemożliwe. On nie potrafi się kimś przejmować. Tak. Ja, Trish Baker stwierdzam to po trzech dniach naszej 'znajomości'.
- Nie, tylko czuję zmęczenie. Puść mnie. - mój głos drżał, ale zignorowałam to. Wyrwałam nadgarstek z jego dłoni. Dziwne było uczucie, gdy czułam jak ręka płonie mi pod wpływem jego dotyku. Coś poważnego się ze mną dzieje, skoro zachwycam się dotykiem prawdziwego chuja.
- Trish! - usłyszałam kilka razy jak wypowiedział moje imię, jednak nie zareagowałam.
Nie możesz płakać, Trish nie możesz. Głos wewnętrzny przywoływał mnie do porządku, jednak czułam w środku coś okropnego. Żal do samej siebie, że w ogóle zdecydowałam się tu przyjechać? Ale wiedziałam, że nie mogłam żałować. Zawiodłabym samą siebie, ale także moją mamę, która ledwo co mnie tu puściła. Trzasnęłam drzwiami i miałam nadzieję, że Harry to usłyszał. Z dnia na dzień zaczynało męczyć mnie zachowanie Stylesa, chociaż może nie powinno. Weszłam do łazienki i poprawiłam włosy, oraz lekko rozmazany makijaż.
Byłam rozdrażniona i dodatkowa dawka nerwów mogłaby skończyć się dla Harrego źle. Jedno wypowiedziane nie tak słowo mogłoby spowodować, że Harry zostałby przeze mnie spoliczkowany.
O wilku mowa. Drzwi zaczęły drgać pod wpływem niespokojnego walenia w nie. Szybkim krokiem opuściłam łazienkę i otworzyłam drzwi wyjściowe z przydzielonego dla mnie pokoju. Wyszłam szybkim krokiem nie czekając na Harrego, ale po chwili poczułam jak dorównuje mi kroku.
- To ja doprowadziłem cię do płaczu? - spytał zwyczajnie, ale czułam jakby za chwilę miał wybuchnąć śmiechem, jednak takie coś się nie wydarzyło. Dobiegał co chwila do mnie, nie mogąc za mną nadążyć.
- Wcale nie płakałam.- rzuciłam. Nie mogłam przyznać się do tego, że wkurza mnie jego zachowanie. Wyśmiałby mnie i powiedziałby, że jest ono całkiem normalne. Taka reakcja nie zdziwiłaby mnie.
- Tak, jasne. A gdy przygryzłaś wargę, to co to było? - wyczułam, że lekko się uśmiecha. - Chyba nie zrobiłaś tego, żeby mnie podniecić?
Zatrzymałam się w szoku na wypowiedziane przez niego słowa. Wsunął się przede mnie i wpatrywał z cwaniackim uśmieszkiem. Warknęłam.
- Jeśli masz zamiar wkurzać mnie każdym wypowiedzianym przez siebie słowem, to wcale się do mnie nie odzywaj. - chciałam go wyminąć, ale zastawił mi drogę do przejścia. Właśnie wtedy nabrałam ochoty i odwagi na spoliczkowanie go i uniosłam rękę żeby właśnie tego dokonać, ale chwycił moje oba nadgarstki centralnie przed jego twarzą i przycisnął do ściany. Chciałam wyrwać mu się, ale jego uścisk był zdecydowanie za mocny na moje tak małe siły.
- Nie wnikam w to, co chciałaś zrobić przed chwilą, ale tak czy siak nie udało ci się. - powiedział z towarzyszącym "Stylesowym" uśmieszkiem. Chęć uderzenia go znów powróciła, gdy dokładnie wiedziałam, że w tej chwili on wygrywa.
- Gdybyś nie był takim... - przerwałam i nerwowo westchnęłam.
- Takim chujem? To chciałaś powiedzieć? - zaśmiał się. Nadal jego dłonie spoczywały na moich nadgarstkach, gdy ku mojemu zdziwieniu uwolnił je. Przetarłam dłońmi trzymane przez niego przed chwilą miejsce, i westchnęłam.
- Tak, właśnie to. - warknęłam i chciałam odejść gdy znów pojawił się przede mną. Wywróciłam oczami i otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, jednak Harry przemówił szybciej.
- Proszę bardzo. Skoro jestem chujem, ulżyj sobie i uderz mnie. - rzekł poważnie wstrząsając rękoma. Wpatrywałam się w jego oczy, tak jak on w moje po czym uniosłam rękę. Zielone, piękne tęczówki zostały przymknięte, przygotowując się na ból, którego jednak nie doznał. Warknęłam zdenerwowana i popchnęłam go z całych sił, dając sobie miejsce na przejście. Nie wiem czemu sobie nie ulżyłam skoro dawał mi wolną rękę, przecież chciałam zrobić to wcześniej. Opuściłam dom trzaskając drzwiami i usiadłam na zimnym wybrukowanym chodniku. Pomimo tak wczesnej godziny nie chciało mi się spać, nie czułam zmęczenia, bo byłam kompletnie rozbudzona przez Harrego i jego docinki.
Siedząc tyłem do drzwi wejściowych usłyszałam jak otwierają się, a po chwili poczułam intensywny zapach Harrego obok siebie. Odwróciłam wzrok w drugą stronę żeby nie spotkać przeszywającego spojrzenia chłopaka. Usiadł obok mnie, gdy jego stopy znajdowały się po przeciwnej stronie niż moje, a cała jego sylwetka była przede mną.
- Trish... - zaczął, ale przerwał gdy gwałtownie podniosłam się z ziemi i zaczęłam otrzepywać tyłek z niewidzialnego zabrudzenia.
- Eh, po prostu możemy zacząć zajęcia?! - krzyknęłam poirytowana, co spowodowało wstanie Harrego na równe nogi. Kiwnął głową, co wiązało się z moim zdziwieniem, że nie użył żadnego słowa, które mogłoby mnie zdenerwować, a on sprawiłby sobie tym przyjemność. Ruszył tam, gdzie wczoraj, a ja za nim.
Cały przebieg zajęć byłby w porządku, gdyby nie to, że całkowicie nie mogłam się skupić. Byłam cała rozdrażniona, co równało się chyba z kilkudziesięcioma nietrafnymi strzałami. Harry oczywiście miał cierpliwość, moje niedoskonałości przemilczał, był wyrozumiały. Przynajmniej za jedną rzecz byłam mu wdzięczna.
Nie tłumaczył mi tak dokładnie jak wczoraj, przez co trochę brakowało mi jego dotyku, zważając na fakt, jak moje ciało reaguje na niego.
Strzelałam z różnych broni, miałam w ręku karabin, co bardzo mnie cieszyło. Musiałam wykonać kilka ćwiczeń na rozluźnienie się, bo byłam strasznie spięta.
Wieczorem ponownie nie zeszłam na kolację, nie wiem czy w ogóle coś było. Chciałam jakoś uwolnić się od dręczących mnie myśli z dzisiejszego dnia, więc zamiast bezczynnego leżenia postanowiłam wreszcie rozpakować się. Do tej pory nie miałam czasu, ani ochoty na to. Za bardzo fascynowałam się Harrym? Nie, chyba nie...
Gdy wszystko było idealnie ułożone w szafce, (od razu podkreślam, że pedantką nie jestem) postanowiłam wziąć prysznic, co zdecydowanie zrelaksowało moje ciało. Zmęczona opadłam na łóżko i czekałam aż sen do mnie przyjdzie. Jutro sobota, więc zajęć nie mamy, tylko zastanawiam się, co mogę robić przez tak długi dzień w jednym domu z Harrym. Wkurwiającym Harrym.
_______________________________________________________________________
Witam wszystkich, Kochani <3
Rozdział jak rozdział, ale cieszę się z tego, że bardzo szybko został przeze mnie napisany. Nie miałam zbytniej trudności w jego wymyślaniu przez co jestem HAPPY! :D
Dziękuję, że ze mną jesteście i wspieracie mnie.
Niech więcej komentarzy zagości na tym blogu, ale będę bardziej HAPPY! :D
Dziękuję i pozdrawiam ;***
Rozdział jest mega mega mega boski i cieszę się ,że Trish powiedziała i pokazała Harr'emu jak potrafi irytować i dobrze, że Harry (chyba) się minimalnie tym przejął.
OdpowiedzUsuńEh... mnie też przykro z tego powodu ,że nie pokazywał jej tak dokładnie, tak z dotykiem, no ale cóż
Jak chuj to chuj xD
wybacz za wulgaryzmy :(
Tym komentarzem chcę się pożegnać, bo odcinam się od internetowego świata na tydzień :)
Kocham ♥
Będę bardzo tęsknić i nie będę prosić żebyś tego nie robiła, bo masz swoje i życie i są wakacje :)
UsuńDziękuje za komentarz, który jak zwykle wspiera. Czekam z niecierpliwością na jakiś rozdział na Bally lub Deep.
Także Kocham ;*
super :D jeszcze lepiej sie czyta słyszac glos hazzy w tle :D
OdpowiedzUsuń